Quantcast
Channel: Agata Wełpa MakeUp: Blog o makijażu, kosmetykach i pielęgnacji.
Viewing all 1541 articles
Browse latest View live

UZDROVISCO OLEJOWA ESENCJA ODMŁADZAJĄCA WYGLĄD

$
0
0


Słyszałyście już o marce Uzdrovisco? Jeśli nie, to najwyższa pora! Ja pierwszy raz usłyszałam o niej na konferencji Influencers about Beauty, od tamtej pory intensywnie testowałam ich olejową esencję i dzisiaj przyszła pora, aby Wam o niej opowiedzieć.



UZDROVISCO OLEJOWA ESENCJA ODMŁADZAJĄCA WYGLĄD



Zanim przejdziemy do esencji, kilka słów o marce,
która jest stosunkowo świeża na kosmetycznym rynku. Uzdrovisco to Polska marka kosmetyków naturalnych, której składy oparte są na starannie wyselekcjonowanych roślinnych esencjach. W produktach tej marki esencje z roślin są stosowane w najwyższych pozytywnie działających na skórę dawkach. Dzięki temu są bardzo skuteczne, a efekty widać szybko.

Uzdrovisco to nie tylko kosmetyki. To także ciekawe warsztaty, na których nauczysz się np. jak kreślić litery pędzlem. A to wszystko w Pruszkowie, pod Warszawą.

Wróćmy jednak do tego, co nas najbardziej interesuje. Czyli do kosmetyków, naturalnie! Dzisiaj będziemy rozmawiać o esencji Uzdrovisco z serii "Mak". Obecnie w ofercie marki są cztery linie kosmetyków z esencjami z różnych roślin: Mak, Czarny Tulipan, Rokitnik oraz Owoc Tasmania.





Esencja Olejowa Uzdrovisco zamknięta jest w buteleczce z ciemnego szkła, z aplikatorem w formie pipety, której pojemność to 30 ml. Logo marki i cały projekt opakowania jest bardzo elegancki, minimalistyczny, nie można powiedzieć, żeby coś tu było przesadzone. Na opakowaniu znajdują się tylko najważniejsze informacje. Konsystencja tej esencji, jak sama nazwa wskazuje, jest olejowo- wodnista. Bardzo rzadka, lejąca. Esencja nałożona na skórę szybko po niej spływa, a roztarta po kilku chwilach się wchłania.


Jakie składniki znajdziemy w Olejowej Esencji Odmładzającej wygląd?


Mak (100% zalecanej dawki)– ekstrakt olejowy z nasion otrzymywany w warunkach nadkrytycznych. Niezwykle bogaty w kwas linolenowy,  Zapobiega wiotczeniu skóry, silnie poprawia jej jędrność, elastyczność i gęstość oraz mikrokrążenie.  Zmniejsza widoczność cieni i worków pod oczami.

Arcydzięgiel – ekstrakt otrzymany z tej rośliny wykazuje silne właściwości przeciwzmarszczkowe, przeciwutleniające, przeciwzapalne i nawilżające.

Oleje: arganowy, kokosowy, buritti, ze słodkich migdałów, z passiflory, słonecznika i moreli – drogocenna mieszanina fenomenalnych olei, które nasączają skórę bogactwem pielęgnacji. Wzmacniają barierę naskórkową, odżywiają, wygładzają, zmiękczają i wspomagają nawilżenie. Bogate w witaminy przeciwdziałają także przyspieszonemu starzeniu i wspomagają ochronę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi.

Skwalan – naturalny składnik, silnie wzmacniający płaszcz hydrolipidowy skóry. Pełni ogromnie ważną rolę ochronną i nawilżającą, przyczyniając się do spowolnienia procesów starzeniowych skóry. Cudownie zmiękcza, odżywia i wygładza naskórek.  





Taki dobór składników ma sprawić, że skóra będzie lepiej ujędrniona, elastyczna i nawilżona, ma także poprawić jej gęstość. Według producenta jest to kosmetyk dla każdego typu skóry i dla kobiet w każdym wieku.

Esencji używam każdego wieczoru. Nakładam ją po przemyciu twarzy tonikiem, a później, na nią, nakładam krem.  Dodanie jej do mojej codziennej pielęgnacji sprawiło, że skóra stała się gładsza. Na jakiś czas zrezygnowałam z serum z witaminą E od Ecooking i przez ten czas stosowałam esencję Uzdrovisco. Okazało się, że ostateczny efekt jest dokładnie taki sam, a różnica w cenie jest spora. Serum od Ecooking kosztuje 199 złotych, a esencja Uzdrovisco 48. Różnica jest w wykończeniu podczas nakładania. Serum od Ecooking jest gęstsze, na skórze bardziej "śliskie" i pozostawia film, który daje złudzenie idealnego wygładzenia. W przypadku esencji od Uzdrovisco mamy do czynienia z kosmetykiem, który dużo szybciej się wchłania, a przez to, że nakładamy na nią jeszcze krem, nie pozostawia żadnego filmu. Żeby uzyskiwać jeszcze lepsze efekty lubię stosować oba produkty razem.

Czy zauważyłam poprawę nawilżenia skóry? Bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Stosuje sporo kosmetyków, które mają moją cerę idealnie nawilżyć, dlatego nie narzekam na jej przesuszenie, ale widzę, że esencja Uzdrovisco nie sprawia, żeby moja skóra się "zapychała" i nawilża ją na odpowiednim poziomie. Dobrze wspomaga działanie kremu, a to właśnie powinny robić serum/esencje.

Kosmetyki marki Uzdrovisco kupicie online na ich stronie internetowej oraz stacjonarnie w drogeriach Natura, SuperPharm, Kontigo oraz Hebe. Ich jakość jest na bardzo wysokim poziomie, a ceny są przyjazne dla portfela. Nic tylko kupować.

Co myślicie o marce Uzdrovisco? Podobają się Wam ich produkty?











ANASTASIA BEVERLY HILLS LOOSE SETTING POWDER {PUDER SYPKI VANILLA}

$
0
0

Z pudrami jest trochę tak jak z podkładami. Wciąż szukamy ideału. U mnie takim "ideałem" od bardzo dawna jest puder Laura Mercier Translucent Powder. Mimo, że testuję mnóstwo pojawiających się nowości, za każdym razem do niego wracam. Tym razem dałam szansę nowemu pudrowi Anastasia Beverly Hills. Jak myślicie? Przebije puder Laura Mercier?


ANASTASIA BEVERLY HILLS LOOSE SETTING POWDER



Anastasia Beverly Hills wypuszcza nowości w takim tempie, że nawet ja za nimi nie nadążam. W ciągu kilku ostatnich tygodni w ich ofercie pojawiły się podkłady, pudry, nawilżający olejek do twarzy, dwie nowe palety w "standardowych" rozmiarach (Jakie Aina i Carli Bybel) oraz cała kolekcja trzech wielkich palet Norvina (w każdej znajduje się aż 25 cieni). Czy o czymś zapomniałam? Kocham kosmetyki Anastasii, ale taka ilość nowych produktów trochę mnie przytłoczyła i zdecydowałam się przetestować... Najbardziej praktyczny. Dlatego dzisiaj porozmawiamy o pudrze ABH Loose Setting Powder w bardzo uniwersalnym kolorze "Vanilla".

Opakowanie pudru jest olbrzymie. Mimo, że mamy tu 25g produktu, czyli o 4g mniej niż w przypadku pudru Laura Mercier, jego opakowanie jest prawie 2 razy większe. Standardowo, jak to w przypadku pudrów, jest to płaski słoiczek z sitkiem dozującym kosmetyk w środku. Nakrętka jest czarna, matowa i bardzo szybko się brudzi, a reszta słoiczka jest wykonana z przezroczystego, śliskiego plastiku. Na boku opakowania znalazło się oczywiście logo Anastasia Beverly Hills, a na spodzie wszystkie najważniejsze informacje (data przydatności, ilość pudru itd). W opakowaniu brakuje mi jakiegoś wieczka, albo chociaż puszku, który zasłaniałby sitko. Niestety, podczas częstego przewożenia w kufrze, puder ciągle wysypuje się do górnej części słoiczka. Albo Anastastasia nie przewidziała, że puder może być używany przez profesjonalistów, albo po prostu zaniedbali tę kwestię, co odrobinę nie pasuje mi do tej marki. Dlatego na dobry początek duży minus za opakowanie.





ABH LOOSE SETTING POWDER: KOLORY


Pudry dostępne są w pięciu kolorach: Translucent, Banana, Vanilla, Deep Peach oraz Golden Orange.  Każdy puder z założenia jest pół-transparentny i ma idealnie stapiać się ze skórą, jednak poszczególne odcienie są delikatnie zabarwione, aby pasowały dla kobiet o różnych karnacjach: Translucent dla cery bardzo jasnej, Banana dla jasnej o cieplejszych tonach, Vanilla dla jasnej/ średniej o chłodniejszych tonach, Deep Peach dla średniej/ opalonej oraz Golden Orange dla ciemnej karnacji.

Wybrałam z nich odcień Vanilla, który jest dość uniwersalny i będzie pasował większości Polek. Ma lekki pigment, który dodaje odrobinę krycia korektorom i podkładom. Takim uniwersalnym odcieniem mógłby być także kolor Banana, jednak wydaje mi się on odrobinę zbyt żółty.


KONSYSTENCJA PUDRU ABH LOOSE SETTING POWDER


Puder jest bardzo drobno zmielony, pod palcami aksamitny, wręcz śliski, sprawia wrażenie mokrego. Dzięki temu nałożony na twarz idealnie ją wygładza i sprawia, że nawet z bardzo bliska wygląda idealnie.

Puder w kolorze Vanilla dobrze sprawdza się używany do bakingu. Nałożony grubszą warstwą dodaje korektorowi krycia i lekko rozjaśnia okolice, na które był nałożony. Jeśli nałożymy go cieniutką warstwą, możemy utrwalać nim makijaż całej twarzy, nie bieli wtedy skóry i bardzo dobrze wtapia się w makijaż. Zachowuje się tak samo dobrze na skórze tłustej jak i suchej. Każda skóra się z nim polubi, a to nie zdarza się często! Do tej pory takim pudrem all-in-one był dla mnie puder Laura Mercier, który wygląda idealnie przy każdym typie skóry.

Na żadnym podkładzie ani korektorze nie zdarzyło mi się żeby puder Anastasia Beverly Hills dał efekt "ciastka". Lubi się też z każdym używanym przeze mnie kremem i to głównie dlatego stawiam go w moim rankingu na równi z uwielbianą przeze mnie Laurą.






PUDER ANASTASIA BEVERLY HILLS: WYKOŃCZENIE


Na skórze puder Anastasia Beverly Hills daje efekt idealnego wygładzenia cery, wręcz jak filtr ustawiony w aparacie. Cera sprawia wrażenie idealnie gładkiej, a nałożone później bronzery, róże i rozświetlacze perfekcyjnie się na nim rozcierają. Puder utrzymuje makijaż na twarzy przez cały dzień, bardzo dobrze utrwala podkład i korektor. Jednocześnie nie zauważyłam zbytniego obciążenia skóry. Jego wykończenie określiłabym jako mat, ale dzięki temu, że puder jest w dotyku lekko "mokry" nie jest to płaski mat, a naturalnie satynowy.

Puder utrzymuje ten matowy efekt na skórze przez cały dzień, dlatego będą z niego bardzo zadowolone posiadaczki cery tłustej lub mieszanej. Przy cerze bardzo tłustej, mocno pocącej się bardziej polecałabym puder ➥ Ben Nye. Jeśli macie skórę suchą lub normalną i lubicie efekt matu także polubicie się z tym pudrem, jednak jeżeli zależy Wam na mocnym efekcie Glow, musicie sięgnąć po coś intensywniej rozświetlającego.


Na koniec oczywiście najważniejsze informacje "techniczne". Pojemność pudru to, jak wspomniałam już wcześniej, 25g. Zapłacicie za niego 199 złotych, a w House of Beauty 204, 90.  


Jak podoba się Wam nowy puder Anastasii? Może już go przetestowałyście? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się swoją opinią w komentarzach.

Jaki jest Wasz ulubiony puder? 








BEGLOSSY LOVELY LOOK | PAŹDZIERNIK 2019

$
0
0

Październikowe pudełko beGlossy, Lovely Look, to aż siedem pełnowymiarowych kosmetyków! Tym razem wszystkie produkty, które znalazły się w boxie to kosmetyki pielęgnacyjne, dzięki którym będziemy mogły zadbać o lepsze samopoczucie podczas coraz dłuższych, jesiennych wieczorów. 


 

BEGLOSSY LOVELY LOOK {PAŹDZIERNIK 2019}



Zaraz porozmawiamy o zawartości nowego pudełka beGlossy, ale najpierw chciałam podzielić się z Wami kodem rabatowym na subskrypcję pudełek Goldenbox. Z koden AG20PZ zaoszczędzicie aż 20 złotych. Pudełka Goldenbox pełne są wyselekcjonowanych kosmetyków droższych marek, o minimalnej wartości 250 złotych. Ja uwielbiam Goldenboxy i jestem pewna, że Wy pokochałybyście je tak samo. 

A co znalazło się w pudełku Lovely Look?


SESSIO MULTIFUNKCYJNY KREM BB DO WŁOSÓW


Pierwszy produkt w nowym pudełku to krem BB, ale do... włosów. Przyznaje, że to była dla mnie zagadka. Krem można stosować na suche lub wilgotne włosy. Jego działanie ma skupiać się na ochronie włosów przed promieniowaniem UV. Krem BB także wygładza i nabłyszcza włosy, bez obciążania ich. Za 100 ml produktu zapłacicie 14,99 złotych.



SELFIE PROJECT JAGODOWY OLEJEK DO UST


Kolejny produkt to olejek do ust o delikatnym zapachu jagód. Olejek pielęgnuje usta i nadaje im delikatnego blasku. W składzie znalazł się olej z orzechów laskowych oraz olej jojoba, które nawilżają i regenerują usta. Po nałożeniu olejku usta rzeczywiście są przyjemnie wygładzone i bardziej miękkie. Olejek lekko lepi się na ustach, dlatego ja będę używała go jako pielęgnacyjny olejek na usta w domowej, wieczornej pielęgnacji. Cena olejku do ust to 14,99 złotych za 6ml.



SELFIE PROJECT CUKROWY PEELING DO UST 


Drugi produkt od Selfie Project w tym pudełku to cukrowy peeling do ust. Taki produkt na pewno przyda się teraz, jesienią, a także zimą, kiedy usta są bardziej narażone na wiatr i wysuszenie przez ogrzewanie itd. Peeling wygładza, zmiękcza i regeneruje usta. W tym peelingu mamy peelingujące kryształki cukru i zmielone łupiny orzechów, taka mieszanka sprawi, że pożegnamy się z suchymi skórkami. Słoiczek peelingu to 6g, a jego cena to 13,99 złotych.



AA WINGS OF COLOR LAKIER DO PAZNOKCI OIL THERAPY


Ciemnoszary lakier do paznokci, który ma szybko schnąć i dawać efekt intensywnego koloru z mocnym połyskiem.  To zupełnie nie "mój" produkt, dlatego albo powędruje do kogoś innego dołożę go do jakiegoś rozdania. Zamiennie można było trafić na lakier winylowy Vinylux. Cena lakieru to 12,99 złotych.



SCHAUMA SZAMPON DO WŁOSÓW NATURE MOMENTS

 

Szampon z serii "Hair Smoothie", która ma odżywiać włosy oraz sprawiać, że staną się mocniejsze i piękniejsze. Formuła jest wegańska, przyjazna środowisku. Na razie mogę powiedzieć Wam tylko, że szampon przepięknie pachnie, ale z przyjemnością przetestuję go na swoich włosach. Szampon kosztuje 9,99 złotych.



BIOTANIQE KOJĄCY KREM NAWILŻAJĄCY INTELIGENTNE BIO NAWILŻENIE


W moim pudełku znalazł się krem Biotaniqe Inteligentne Bio Nawilżanie, ale zamiennie mógł to być krem/żel matujący lub energetyzujący tej samej marki. Krem ma mocno nawilżać, wygładzać i koić skórę. Zawiera wyciąg z lukrecji, japońskiej wiśni oraz wodę probiotyczną.  Opakowanie kremu na pojemność 50 ml i kosztuje 24,99 złotych



BIELENDA KREM MASKA DO STÓP


Ostatni kosmetyk w moim pudełku to krem/maska do stóp przeciwko zrogowaceniom, z efektem wygładzającym stopy. Krem ma sprawić, że skóra stóp będzie idealnie gładka i miękka. Inną opcją był peeling do stóp od Shefoot, który ja znalazłam w którymś z poprzednich pudełek.





Co myślicie o październikowym pudełku beGlossy?









TEAOLOGY ROSE TEA HYALURONIC MOISTURIZING CREAM {KREM NA DZIEŃ I NA NOC}

$
0
0


Moja pielęgnacja stale się zmienia, jest różna w zależności od pory roku i potrzeb mojej skóry. Tym razem chcę przedstawić Wam krem do twarzy Teaology, który jest podstawą mojej wieczornej pielęgnacji. Jestem pewna, że jego skład i działanie Was zainteresują. 



TEAOLOGY


Znacie produkty Teaology? To druga marka, którą poznałam na konferencji Influencers about Beauty. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, a szkoda, bo ich kosmetyki są naprawdę interesujące i na dodatek pięknie pachną herbatą. Teaology to marka pochodząca z Włoch. Narodziła się z miłości do natury i herbaty.

Technolodzy pracujący nad formułami kosmetyków Teaology jako pierwsi opatentowali innowacyjną technikę ekstrakcji czyli pozyskiwania aktywnych czynników z herbaty i zastąpili w kosmetykach zwykłą wodę ekstraktem z herbaty. Ta innowacyjna technologia nosi nazwę Tea Infusion Skincare® i pozwala wykorzystywać gorący lub zimny napar z liści herbaty do tworzenia kosmetyków, które są jak eliksir młodości dla naszej skóry.





W ofercie kosmetyków Teaology znajdziemy produkty do pielęgnacji twarzy, ciała oraz zapachy, które miałam przyjemność powąchać podczas konferencji i od tamtej pory nie mogę przestać o nich myśleć! Jeśli, tak jak ja, jesteście fankami herbaty, powinnyście zaopatrzyć się w któryś z herbacianych zapachów. Zapachy niesamowicie długo się utrzymują i są wręcz hipnotyzujące.

W kosmetykach Teaology występuje pięć różnych rodzajów herbaty: biała, zielona, Matcha, czarna i niebieska. Aktywne składniki pozyskiwane z herbaty to przede wszystkim katechiny, które są silnymi przeciwutleniaczami; teobromina, która przyspiesza metabolizm oraz taniny o działaniu regenerującym i ochronnym. W kosmetykach Teaology znajdziemy także koktajl witamin (A, B, C, E, K) oraz składniki mineralne (potas, cynk, fluor, magnez czy mangan). Kosmetyki Teaology znajdziecie wyłącznie w Hebe (stacjonarnie w wybranych sklepach oraz online).





TEAOLOGY ROSE TEA HYALURONIC MOISTURIZING CREAM


Krem, który ostatnio stosuje to krem nawilżający, na bazie esencji z czarnej, różanej herbaty z dodatkiem kwasu hialuronowego. Napar z czarnej herbaty ma zapewniać działanie stymulujące i energetyzujące dla skóry, a kwas hialuronowy, który w kremie występuje w cząsteczkach o 3 różnych wagach, ma sprawić, że skóra będzie maksymalnie nawilżona. Krem ma sprawić, że skóra będzie pełna blasku, świeża, jędrna i mocno nawilżona.

Krem zamknięty jest w ciężkim, szklanym, zakręcanym słoiczku. Jego opakowanie jest przezroczyste, z czarną nakrętką. Słoiczek nie jest mocno ozdobiony, znajduje się na nim naklejka z informacjami o kremie i drobną grafiką, a na nakrętce zostało umieszczone tylko logo firmy.

Krem Teaology ma bogatą, gęstą konsystencję, która lepiej sprawdza się u mnie na noc. Według producenta można go stosować także na dzień, ale dla mnie jest on odrobinę zbyt tłusty na co dzień, szczególnie jeśli chcę nałożyć makijaż. Krem nałożony na twarz wchłania się dłuższą chwilę i pozostawia delikatną, tłustą warstwę, którą czuję na skórze jeszcze długo. Rano nadal delikatnie czuć go na skórze.






Jaka jest skóra po nałożeniu tego kremu? Wydaje mi się, że poprawia się jej gęstość. Skóra jest w dotyku bardziej "papuśna" (mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli), wydaje się jakby było jej więcej. Jednocześnie jest gładsza, bardziej miękka i na pewno odpowiednio nawilżona. Nie zauważyłam żeby krem "zapychał", ale moja skóra bardzo rzadko ma z tym problem. Krem moim zdaniem nie nadaje się tylko pod makijaż. Większość podkładów mi wręcz z niego "spływa", dlatego nie używam go jako kremu na dzień. Z resztą jego gęsta konsystencja o wiele bardziej odpowiada mi na wieczór.

Myślę, że można uznać ten krem za kosmetyk dość uniwersalny. Jego zadaniem jest mocne nawilżanie skóry, a to każdemu rodzajowi cery jest niezbędne. Na mojej mieszanej skórze (obecnie mam dość suche policzki, ale strefa T mocniej się przetłuszcza, szczególnie w okolicy nosa) sprawdza się znakomicie, myślę, że równie mocno polubią się z nim posiadaczki cery mocno przesuszonej i normalnej. Mam pewne obawy co do mocno przetłuszczających się cer, dlatego jeśli taką macie, Wam go nie polecę. Cena kremu Teaology to około 100 złotych, kremy Teaology znajdziecie w Hebe.

Znacie już kosmetyki Teaology? 











#PIXIPRETTIES {KOLEKCJA KOSMETYKÓW DO MAKIJAŻU PIXI}

$
0
0


Wiecie, że uwielbiam kosmetyki pielęgnacyjne Pixi. Dzisiaj ocenimy czy ta sama marka może stworzyć bardzo dobrej jakości produkty do makijażu. W kolekcji współtworzonej przez znane Youtuberki i Instagramerki znalazły się cienie do powiek, pomadki oraz różnego rodzaju rozświetlacze. 


#PIXIPRETTIES



Przesyłkę PR-ową z tymi wspaniałościami pokazywałam Wam na Instastory zaraz po wizycie kuriera. Musicie przyznać, że całość prezentuje się niezwykle imponująco. Na Instagramie znalazł się już filmik, w którym używam większości z tych kosmetyków, znajdziecie w nim też swatche wszystkich kosmetyków, dlatego zostawiam Wam go niżej. Cała kolekcja miała swoją premierę już kilka miesięcy temu, ale nadal nie znalazłam jej na żadnej polskiej stronie. Może niedługo pojawi się w Sephorze? 

Kolekcja została stworzona we współpracy z pięcioma Youtuberkami i Instagramerkami. Każda z nich przygotowała coś innego, a wszystkie kosmetyki razem tworzą spójną kolekcję pozwalającą na stworzenie pięknych, mocno rozświetlonych makijaży. Mam tu swoich faworytów, te kosmetyki od razu wrzuciłam do kufra i używam ich wykonując makijaże okolicznościowe.




PIXI + HEART DEFENSOR


Youtuberka znana jako ThatsHeart zaprojektowała wspólnie z Pixi paletę cieni w ciepłej tonacji brązów, pomarańczy i różu. W palecie znalazło się osiem cieni. Cztery z nich to cienie matowe, jednak nie jest to płaski, suchy mat, ale mat satynowy, delikatnie połyskujący na powiece. Pozostałe cztery cienie to cienie błyszczące.  Wszystkie cienie mają mocną pigmentację i dobrze rozcierają się na powiece. Cienie mają przyjemną konsystencję, która sprawia, że cienie łatwo się ze sobą łączą i dobrze rozcierają. Kolorystyka wpisuje się w aktualne trendy, pięknie podkreśli zarówno niebieską jak i zieloną czy brązową tęczówkę. Jeśli dobrze czujecie się w ciepłych kolorach, to będzie idealna paleta do codziennych makijaży.


PIXI + RACHH LOVES


Kolejna część kolekcji to paleta Rachh Loves, w której znalazło się pięć błyskotek, które możemy nakładać jak chcemy: jako cienie, jako rozświetlacze, na powieki, na twarz albo na całe ciało. To rozświetlacze o miękkiej, metalicznej formule, które na skórze dają bardzo mocny blask. Jakoś tak intuicyjnie trzy wkłady są mniejsze, a dwa większe.

Większe rozświetlacze to kolory, które bardziej sprawdzą się używane do rozświetlania twarzy czy ciała, z kolei mniejsze mogą być częściej używane na powieki, ale nie jest to zasada, której musicie się trzymać. Moim zdaniem rozświetlacz "Lace", który jest jednym z mniejszych wkładów, jest idealny do nakładania na kości policzkowe, a inny mały rozświetlacz, "Knit", świetnie sprawdza się jako rozświetlający bronzer. Dwa duże rozświetlacze rzeczywiście najczęściej lądują na twarzy i uwielbiam je! Z kolei najrzadziej używany przeze mnie kolor to "Zipper".

Wszystkie są piękne, a ich blask widać z drugiej strony ulicy. Warto też dodać, że są niesamowicie trwałe i utrzymują się na skórze przez cały dzień. Nałożone na policzek dają efekt tafli, nie ma w nich widocznych drobinek brokatu, które mogłyby przesuwać się po twarzy.







PIXI + CHLOE MORELLO


W kolekcji, która w dużym stopniu skupia się na rozświetleniu, nie mogło zabraknąć błyszczyków do ust. I to nie byle jakich, bo z milionem drobinek, które odbijają światło pod tysiącem kątów. Youtuberka Chloe Morello stworzyła błyszczyki w trzech odcieniach. Mamy tu jasny róż, ciemniejszy róż i błękit. Błyszczyki możemy nakładać jako top na pomadki albo same, na czyste usta. W obu przypadkach dają niesamowity efekt, pięknie odbijając światło. Błyszczyki delikatnie się lepią i nie są bardzo trwałe, znikają z ust już po około godzinie.

Najbardziej podobają mi się dwa bardziej "użytkowe" odcienie, ale niebieski też daje ciekawy, odrobinę kosmiczny efekt, który może sprawdzić się na jakiejś bardziej przebieranej imprezie (może na Halloween?).

KOLORY:

Parfait- delikatny, jasnyróż
Bonbon- mocniej napigmentowany, ciemny róż
Sorbet- szalony, delikatnie zabarwiony błękitny błyszczyk



PIXI + MARYAM MAQUILLAGE


Produkty stworzone przez jedyną Youtuberkę z tej piątki, którą znałam to dwa "zestawy" makijażowe "na dzień" i "na wieczór". W zestawie dziennym znalazła się matowa płynna pomadka w odcieniu koralowej czerwieni i brokatowy toper/ płynny cień do powiek. Z kolei w komplecie na wieczór znalazły się te same produkty, ale pomadka tym razem jest nudziakowa, a cień czarno-srebrzysty.

Pomadki mają lekką, bardziej wodnistą formułę. Długo utrzymują się na ustach, a jednocześnie nie przesuszają ich. Koralowy nie jest moim odcieniem, nie wyglądam dobrze w takich pomarańczowo/czerwonych kolorach, ale pomadka nude jest idealna. To nudziak idący bardziej w brązowo/beżowe tony niż w róż. Od jakiegoś czasu szukałam takiego odcienia i jestem z niego bardzo zadowolona.







Jednak to co najbardziej zachwyca w tych zestawach to brokaty (Liquid Fairy Lights). W każdym zestawie znalazł się jeden płynny brokat/ płynny cień do powiek/ brokatowy toper- nazywajcie to jak chcecie, najważniejsze jest to, jak to się błyszczy. Nie jestem największą fanką cieni w kremie Stila, którymi zachwyca się każdy z kim o nich rozmawiam, a tu przepadłam. Ich blask jest tak nieziemski, że ciężko przejść obok tego obojętnie. Za każdym razem kiedy dodam do mojego makijażu te karnawałowe błyskotki dostaje o nie tysiące pytań (od obcych ludzi). Możecie nakładać ja na powiekę solo, ale najpiękniej wyglądają jako uzupełnienie gotowego makijażu. Nakładanie ich nie jest takie proste, lepiej nie nakładać ich prosto z opakowania, aby nie rozpuścić sobie cieni na powiece. Ja zawsze wyjmuję odrobinę na dłoń, z dłoni nabieram je palcem, a następnie delikatnymi ruchami wklepującymi "wtłaczam" ten brokat w powiekę lub cień na powiece. W sztucznym świetle widać całą ich magię, ale w pełnym słońcu także niesamowicie błyszczą. Idealne uzupełnienie makijaży karnawałowych, Sylwestrowych i na Studniówki. Nałożone cienką warstwą utrzymują się aż do demakijażu.







PIXI + FROM HEAD TO TOE


Ostatnia część tej kolekcji to produkty stworzone prze Youtuberkę "From Head To Toe". Są to dwa rozświetlające róże do policzków i cień do powiek w kredce. Pudry rozświetlające, które moim zdaniem możemy nazywać rozświetlającymi różami do policzków, są w dwóch kolorach. Pierwszy kolor to "Wednesdays", który jest mocno różowy i kojarzy mi się z cytatem z Wrednych Dziewczyn "Wednesdays we wear pink". To chłodny odcień różu ze srebrzystym poblaskiem, który będzie bardzo odpowiadał Paniom o chłodniejszym typie urody. Z kolei drugi kolor, "Fetch", jest cieplejszy, bardziej pomarańczowy, ze złotym poblaskiem (ciekawostką jest, że "Fetch" to także słówko używane przez jedną z głównych bohaterek Wrednych Dziewczyn). Ich pigmentacja wydaje się bardzo mocna kiedy nabieramy je palcem i nakładane w ten sposób np na powiekę dadzą mocny kolor, ale nabierane pędzlem zachowują się zupełnie inaczej, są delikatniejsze, na policzku dają poblask koloru, bez mocnego krycia.

Ostatni produkt to kremowy cień w kredce, w brązowym odcieniu ze złotymi drobinkami. Cień jest mocno napigmentowany, możemy używać go samodzielnie, ponieważ zastyga na powiece, ale najlepiej sprawdza się jako baza pod cienie o suchej konsystencji.






JAK OCENIAM KOLEKCJĘ #PIXIPRETTIES?


Całą kolekcję możecie same ocenić oglądając mój filmik. Podoba Wam się efekt, jaki można uzyskać tymi kosmetykami? Moim zdaniem idealnie sprawdzają się do makijażu dziennego, jak i na większe wyjścia. Ich jakość jest bardzo dobra, wszystkie produkty dobrze utrzymują się w makijażu i bardzo ładnie wyglądają. Szczególnie zachwyciły mnie brokaty Liquid Fairy Lights i mam ochotę na kolejne ich odcienie, ale paleta rozświetlaczy także jest warta uwagi. To są produkty, których na pewno będę używać wykonując makijaże okolicznościowe. Paleta cieni jest dobra, ale nie zachwycająca, u mnie dobrze sprawdza się kiedy chcę zrobić szybki makijaż dzienny.






Wyświetl ten post na Instagramie.

FOR MORE: @agatawelpa MY BLOG: www.agatawelpamakeup.com Leave fav emoji and TAG @pixibeauty @bperfectcosmetics @anastasiabeverlyhills @norvina @gerardcosmetics PIXI Products: @pixibeauty @maryamnyc @frmheadtotoe @chloemorello @thatsheart @rachhloves Face @embryolisse_pl Base @inglot_cosmetics All Covered Foundation @makeupforeverofficial Full Cover Concealer @lauramercier Translucent Powder @anastasiabeverlyhills Vanilla Powder Eyes @inglot_cosmetics Kohl Pencil 05 @clavier_official @makeupmartagaska Rock&Doll Lashes @evelinecosmetics Royal Mascara Brows @anastasiabeverlyhills Dipbrow Pomade Taupe Lips @sephora Lip Liner Light Brown #pixipretties #1minutemakeup #shimycatsmua #linerandbrowsss #muasfeaturing #makeupfeed #muasfam #makeupisart #eyelooks #makeuppassion #newmua #amrezyshoutouts #featuring_mua #glowkitulca #youngmua #makeuplooksgood #talkthatmakeup #featuremuas #benebabe #makeupislove #ombrebrows #browsbrowsbrows #makeupismypower #bbdaretoshare #colourfulmakeup #linerandbrows #polishmua #makeupforbarbies2 #muapl #cheekleaders
Post udostępniony przez AGATA SZCZEPANIAK (@agatawelpa)
 

Jak Wam się podoba kolekcja #PixiPretties od Pixi? 












ODKRYCIA PAŹDZIERNIKA {PIXI, BPERFECT; DIEGO DALLA PALMA, KALENDARZ WIZAŻYSTY}

$
0
0


Jak co miesiąc pokażę Wam pięć kosmetyków, które zrobiły na mnie największe wrażenie w poprzednim miesiącu. Październik był dla mnie miesiącem testowania nowych podkładów, poznawania nowych marek, a na mojej twarzy często gościły rozświetlacze w najróżniejszych postaciach. Przybyło do mnie sporo ciekawych produktów, z których wybrałam te, które już po pierwszym wrażeniu najbardziej mnie zachwyciły. 


OKRYCIA PAŹDZIERNIKA


PIXI + MARYAM MAQUILLAGE LIQUID FAIRY LIGHT 


Kremowe cienie z mnóstwem brokatowych drobinek. Niby podobne do cieni kremowych Stila, ale jednak tak inne. Cienie od Pixi o wiele bardziej przypadły mi do gustu. Drobinki błyszczą w świetle słonecznym i sztucznym tak, że widać je z daleka, cień odpowiednio nałożony nie rozpuszcza wcześniej nałożonego makijażu i kiedy zastygnie na powiece utrzymuje się aż do demakijażu. Uwielbiam te cienie i mam nadzieję, że trafią do mnie kolejne kolory. Jeśli szukacie czegoś wyjątkowego na Sylwestra i karnawał, to to właśnie to.


PIXI + RACHH LOVES PALETTE


Kolejny wyjątkowy produkt od Pixi to paleta pięciu rozświetlaczy o mocnym, metalicznym blasku. Efekt jaki dają te rozświetlacze na skórze to przepiękna tafla. W palecie mamy pięć kolorów, trzy z nich są bardzo użytkowe, idealne na ciało i twarz, jeden to ciemniejszy, rozświetlający bronzer, a ostatni kolor to odcień pomiędzy błękitem a fioletem, który najlepiej sprawdzi się na powieki, ale jeśli planujecie jakiś bardziej szalony makijaż, jak najbardziej może być używany na ciało i na twarz. 


BPERFECT X JAH CLIENTELE PALETTE 


Trzydzieści cieni idealnych do makijaży użytkowych. Paleta skomponowana w taki sposób, że stworzycie nią większość makijaży ślubnych i okolicznościowych. Pełna brązów, beży, złota, bezpiecznych odcieni różu i pomarańczu. Nie zabrakło tu również pięknych szarości i srebra, których w moich (i tak bogatych) zbiorach troszkę brakowało. Więcej opowiem Wam o niej już za kilka dni, muszę ją jeszcze chwilę potestować, ale pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne.




KALENDARZ WIZAŻYSTY


Mam go dopiero od wczoraj, ale wybierałam go od kilku miesięcy i już zaczęłam używać. Kalendarz jest gruby, nieco mniejszy od zeszytu. Naczytałam się o tym, że jest ciężki, ale moim zdaniem kalendarz Semilac, którego używam w tym roku jest cięższy. Wielkim plusem jest to, że każdy dzień jest osobną stroną (nawet niedziela!), co ułatwia zapisywanie Klientek. 


DIEGO DALLA PALMA NUDISSIMO 


Bardzo lekki podkład, który nałożony na twarz idealnie stapia się ze skórą i niemal na niej znika. Wiecie, że lubię mocno kryjące podkłady, ale ostatnio szukam czegoś lżejszego, o bardziej rozświetlającym wykończeniu i efekt jaki on daje niesamowicie mi się spodobał. Podkład jest lekki, idealny na co dzień, daje satynowo- świetliste wykończenie i naprawdę wygląda na twarzy jakby go nie było. Po nałożeniu zastyga, więc jeśli macie cerę suchą lub normalną możecie go nawet nie pudrować.


W październiku "odkryłam" o wiele więcej kosmetyków, ale to mój absolutny "top" pierwszych wrażeń. Bardziej szczegółowe recenzje tych kosmetyków pojawią się na blogu w ciągu najbliższych tygodni. Co Was najbardziej zainteresowało? Widzicie tu produkty, które mogłyby sprawdzić się u Was?

Jakie są Wasze październikowe hity? 








SMASHBOX STUDIO SKIN FULL COVERAGE 24 HOUR FOUNDATION {HIT CZY KIT?}

$
0
0


Wiecie jak uwielbiam mocno kryjące podkłady. Lubię kiedy cera wygląda idealnie, jest gładka, bez niedoskonałości i gotowa na nałożenie bronzera i rozświetlacza, które ją wymodelują. Jednak poziom krycia także ma swoje granice, twarz nie może zacząć wyglądać jak woskowa maska, musi nadal prezentować się naturalnie i zdrowo. 




SMASHBOX STUDIO SKIN FULL COVERAGE 24 HOUR FOUNDATION





Przez moją miłość do podkładów o pełnym kryciu, nie mogłam odmówić sobie przetestowania nowego podkładu Smashbox Studio Skin Full Coverage 24 Hour Foundation. Długo zastanawiałam się czy powinnam przetestować ten podkład, czy wybrać nowy podkład Anastasia Beverly Hills. Jednak moje uwielbienie do idealnie gładkiej cery wygrało i postawiłam na mocniej kryjący produkt. Czy nie żałuję tej decyzji? O tym przekonacie się w dalszej części wpisu.


NOWY PODKŁAD SMASHBOX: CZY WARTO? 


Podkład zamknięty jest w zakręcanej tubce, z której wyciskamy go przez wąski "dzióbek". Tubka jest miękka, plastikowa, w razie potrzeby możemy przeciąć ją i wydobyć resztki podkładu. Opakowanie podkładu jest proste, czarne, z przezroczystym elementem, przez który widzimy jaki kolor jest w środku. Tubka ma bardzo prosty design, zostały na niej umieszczone jedynie najważniejsze informacje, wygląda bardzo profesjonalnie. Pojemność podkładu to 30ml, w Sephorze zapłacicie za niego 159 złotych.

Podkład Smashbox Studio Skin Full Coverage 24 Hour Foundation zapowiadał się bardzo dobrze. Jest gęsty i bardzo mocno napigmentowany, co zawsze wskazuje na to, że podkład będzie mocno kryjący. I rzeczywiście, podkład nałożony np. na pieprzyk idealnie go ukrywa, jednak czy równie dobrze sprawdza się nakładany na całą twarz?





I tu zaczynają się schody. Bo moim zdaniem o wiele lepiej sprawdza się nakładany punktowo, niż na całą twarz. Jego konsystencja jest bardzo gęsta, ale trochę tępa i sucha. Ciężko go ładnie rozprowadzić pędzlem, ponieważ pozostają smugi. Nakładany gąbeczką wygląda koszmarnie. Najlepiej sprawdza się rozprowadzenie podkładu palcami i delikatne doklepanie gąbeczką, ale nawet wtedy nie wygląda na twarzy tak jak bym chciała. Dlaczego? Bo twarz zaczyna wyglądać po prostu nienaturalnie.

Podkład jest bardzo mocno napigmentowany, niesamowicie kryje, ale przy tym podkreśla każdą zmarszczkę, wszystkie pory i suche skórki, o których nie wiedziałyśmy. Wygląda na twarzy ciężko i bardzo sucho. Przed jego nałożeniem trzeba bardzo dobrze nawilżyć skórę, wtedy podkład rozprowadza się odrobinę lepiej. Nałożony nie zastyga, pozostawia lekko tłustą w dotyku warstwę, która znika kiedy utrwalimy podkład pudrem. Przypudrowany utrzymuje mat kilka godzin. Po około 3-4 godzinach skóra zaczyna się lekko świecić, a po 5-6 podkład ściera się z okolic nosa i mocniej świeci się w okolicy czoła i skrzydełek nosa. Nie jest to duży problem, wystarczy przypudrować go i makijaż wygląda jak w chwili nałożenia. Liczyłam na efekt wygładzenia jak z Photoshopa, o którym mówiło kilka Youtuberek, a w każdym przypadku uzyskałam efekt sztucznej maski, podkładu wchodzącego w każdy por i załamanie skóry, który nawet mi, największej fance mega krycia, niestety się nie podoba.





Podkład udało mi się nosić na twarzy najdłużej około 10h. Zwykle nie mam problemu z testowaniem podkładów i noszę je cały dzień wychodząc na miasto, bawiąc się z synkiem, a nawet ćwicząc. Jednak tym razem musiałam testować go raczej w domowych warunkach. Nie chciałam mieszać go z innymi podkładami, ponieważ to przekłamałoby mój test, a niestety w Sephorze konsultantka dobrała mi zły kolor. Tak, umiem wybrać kolor podkładu, ale coś mnie podkusiło i w ramach eksperymentu dałam to zrobić konsultantce. I bach, mam podkład o jakieś 5 tonów za jasny, który kiedy nałożę go na twarz sprawia, że wyglądam jak przebrana za ducha na Halloween. Niżej możecie zobaczyć jak podkład wygląda nałożony na połowę twarzy. Kiedy mówiłam o tym podkładzie na Insta Story, oznaczyłam Sephorę, markę Smashbox oraz Sebastiana Gradzika, który jest wizażystą Smashbox. Bardzo cieszy mnie, że Sebastian zainteresował się problemem i doradził aby do podkładu dodać trochę ulubionego olejku, dzięki czemu będzie on oksydował (pierwszy raz tego brakowało mi w podkładzie!). Przyznam, że nie znałam tego sposobu, a rzeczywiście podkład po dodaniu odrobiny olejku lekko ciemniał na twarzy. Niestety jest na tyle jasny, że nawet wtedy jest za jasny dla mnie. Ale pamiętajcie, że jest taki sposób, może kiedyś się Wam przyda?





U kogo podkład może się sprawdzić? Absolutnie nie mówię, że to bubel. Nowy podkład Smashbox odrobinę kojarzy mi się z podkładem Dermacol (jednak ten drugi wygląda u mnie dobrze). Bardzo dobrze kryje i daje matowe, trochę suche wykończenie. Przez to myślę, że idealnie sprawdzi się u osób z cerą bardzo tłustą, problematyczną, z niedoskonałościami, mocno trądzikową. Dodatkowo kolor 0.2, który mam jest ładnym, neutralnym kolorem, który sprawdzi się u osób z bardzo jasną cerą, neutralną lub idącą lekko w cieplejszą stronę, jednak nie do nakładania na całą twarz, a na najbardziej problematyczne partie twarzy.

Lubicie kryjące podkłady? Jakie są Wasze ulubione? 









MAGDA PIECZONKA "TWÓJ MAKEUP Z GWIAZDAMI"

$
0
0


Uwielbiam książki o makijażu i mam większość tych, które pojawiły się na Polskim rynku. Za każdym razem zastanawiam się, czy ten temat da się pokazać jeszcze inaczej? Czy można napisać o czymś nowym i zaskakującym? Tym razem sięgnęłam po książkę Magdy Pieczonki. Zaraz sprawdzimy czym różni się od innych. 



MAGDALENA PIECZONKA "TWÓJ MAKEUP Z GWIAZDAMI"




Książka Magdaleny Pieczonki "Twój MakeUp z gwiazdami" została wydana niczym dobrej jakości magazyn modowy. Miękka, ale dość gruba i solidna okładka z czarno- czerwono- złotymi napisami, kojarzącymi się właśnie z takim gazetowym stylem. W środku śliskie kartki, tekst rozmieszczony podobnie jak w "Vogue", "Harperz Bazar" czy innym uznanym piśmie modowym. Nie zabrakło także zdjęć samej autorki, gwiazd, na których pokazywane są propozycje makijaży czy odręcznych rysunków z krótkimi poradami na temat makijażu. Wszystko to prezentuje się ciekawie oraz sprawia, że książkę czyta się szybko i lekko. Książka ma 224 strony, na większości z nich znajdziecie spore fotografie, więc można ją przeczytać właściwie w jeden dzień, w empiku zapłacicie za nią 59 złotych.

Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej znajdziecie najważniejsze informacje i porady dotyczące każdego elementu makijażu. Magda Pieczonka opowiada krótko o swoich początkach, o historii makijażu, o rodzajach cieni do powiek, podkładach i korektorach. Wszystko co powinnyście wiedzieć, w dość dużym skrócie. Kolejna część książki to makijaże "w praktyce", na gwiazdach. Każda gwiazda przedstawia inny rodzaj makijażu.




Przy każdej propozycji makijażu znajdziecie dokładny opis krok po kroku, jak taki makijaż wykonać. Dodatkowo jest sporo zdjęć przedstawiających każdy wykonywany krok. Na koniec oczywiście znajdziecie też zdjęcia "przed i po", ukazujące różnice. Nie brakuje porad, chociaż niektóre powtarzają się z pierwszej części książki lub są od dawna ogólnie znane. Nie znalazłam w książce zbyt wielu nowych porad od Magdy Pieczonki. I nie jestem zaskoczona, jaki wizażystka prowadzi ona szkolenia z makijażu i zarabia na "sprzedawaniu" swoich trików, więc dlaczego miałaby pisać o tym w ogólnodostępnej książce? 

W książce nie zabrakło też prezentacji akcesoriów do makijażu zaprojektowanych przez Magdę Pieczonkę czyli pędzli i gąbeczki marki Lovenue. Przy wielu etapach makijażu mamy rysunki z propozycją pędzli, których możemy w tym momencie użyć. To całkiem naturalna i nienachalna reklama, która aż tak mocno nie razi w oczy. 






Dla kogo jest ta książka? Oczywiście dla wszystkich kobiet zakręconych na punkcie makijażu i kolekcjonujących książki o makeupie, jak ja. Może nie nauczycie się z niej wiele, ale każdy punk widzenia daje nam inne spojrzenie na makijaż i może do czegoś zainspirować, a to też sporo. No i oczywiście dla wszystkich początkujących dziewczyn, które na pewno wyniosą z niej sporo i mogą udoskonalić swój codzienny makijaż. Książka jest pięknie wydana, miło się ją przegląda i dobrze czyta. Mimo, że nie znalazłam w niej nic "nowego", cieszę się, że ją mam i z chęcią sięgnęłabym po kolejną książkę Magdy Pieczonki, jeśli wydałaby coś dla profesjonalistów. Kto wie, może się doczekam? Jeśli spodobała się Wam książka, zapraszam na ➥ mój Instagram, gdzie możecie wygrać jeden egzemplarz dla siebie!

Zainteresowała Was książka Magdy Pieczonki? 











BPERFECT CLIENTELE BY JAH {NOWA PALETA CIENI BPERFECT}

$
0
0


Kocham makijaże tworzone przez Jah, dlatego byłam niesamowicie ciekawa jej współpracy z BPerfect. Clientele, bo tak nazywa się jej paleta, to moja trzecia paleta cieni tej marki. Dwie pierwsze to palety z serii Carnival, stworzone we współpracy z wizażystką Stacey Marie. Czy Clientele by Jah MakeUp dorównuje im jakością? 

CLIENTELE BY JAH MAKEUP


Tak samo jak w przypadku palet Carnival, paleta Clientele jest tekturowa i zamykana na magnes. W środku jest spore, dobrej jakości lusterko, przy którym możecie się pomalować. Paleta jest jasnoróżowa, z połyskującymi napisami na wierzchu. Jest w niej aż trzydzieści cieni: 18 matowych, 11 foliowych oraz 1 brokatowy pigment. Za paletę w polskich sklepach internetowych zapłacicie około 160 złotych.

Palety Carnival są kolorowe, odrobinę zwariowane i idealne do odważnych makijaży. Są w nich bardziej użytkowe kolory, jednak jest ich mało. Z kolei paleta Clientele to spokojne odcienie różu, złota, beżu, brązu i szarości, przełamane zielenią, idealne do makijaży okazjonalnych.




JAH MAKEUP CLIENTELE PALETTE: CIENIE MATOWE KONTRA BŁYSZCZĄCE


W palecie znalazły się cienie matowe, o charakterystycznej dla BPerfect miękkiej, bardzo przyjemnej konsystencji. Cienie różnią się między sobą, niektóre są trochę twardsze i bardziej suche, a inne niesamowicie masełkowate. Te różnice widać mocno podczas swatchowania, ale w przypadku większości cieni, kiedy nakładamy je pędzlem, te różnice zanikają.

Matowe cienie z palety BPerfect Clientele bardzo dobrze się blendują, dobrze rozcierają się ze sobą, a ich intensywność można budować dokładając kolejne warstwy cienia. Nie muszę chyba wspominać, że (z drobnymi wyjątkami) są bardzo dobrze napigmentowane? Moim zdaniem to jedne z lepszych matów dostępnych na rynku, a jednocześnie nie są aż tak drogie (kiedy podzielimy 160 złotych na 30 cieni, otrzymujemy cenę około 5,5 złotych/cień). Słabym punktem tej palety jest matowy cień "Boy", który jest bardzo twardy, suchy, słabo napigmentowany i właściwie nie da się go nabrać na pędzel. A może to ja trafiłam jakąś słabszą wersję?

Uwielbiam maty, ale w tej palecie zachwycają przede wszystkim cienie foliowe i ten samotny "prasowany pigment", który dołożę do grupy "błysków". Foliowe cienie w tej palecie mają ciekawą, bardzo mokrą, wręcz kremową konsystencję. Przez to przepięknie łączą się ze sobą, a nakładając jeden na drugi możemy uzyskać całkiem nowe kolory. Cienie są mocno napigmentowane, dobrze się rozcierają zarówno z innymi błyszczącymi, jak i matowymi cieniami, dzięki czemu możemy uzyskać piękne, płynne przejścia kolorów.



CLIENTELE BY JAH MAKEUP: KOLORY 


W palecie Clientele by Jah Makeup znajdziemy chłodne kolory, ale (jak w przypadku wielu palet) przeważają tu modne teraz ciepłe tony. Kolorystyka jest bardzo zróżnicowana, chociaż spójna, nie ma w tej palecie szaleństw. Wszystkie kolory pasują do siebie, pozwalają na tworzenie pięknych użytkowych makijaży w odcieniach różu, ciepłych brązów, szarości czy brzoskwini. Jedynym mocniejszym akcentem kolorystycznym jest zielony cień "Kiwi Hard", który zdecydowanie wyróżnia się na tle całej palety.


KOLORY: 


  • Glow Up- foliowy, bardzo jasny odcień beżu, prawie biały, idealny do rozświetlania wewnętrznego kącika
  • Hotspot- foliowy, mocno napigmentowany, bardzo kremowy w dotyku, ciepły brąz z pomarańczowymi drobinkami
  • Jah Jah- matowy, mocno napigmentowany, bardzo ciepły brąz wpadający w pomarańcz
  • Boy- matowy, bardzo twardy w dotyku i najsłabiej napigmentowany w tej palecie, brąz
  • Boss- foliowy, przepiękne złoto lekko wpadające w brąz, bardzo mocno napigmentowany
  • Bronzy- foliowy, brąz ze złotymi drobinkami, bardzo mocno napigmentowany
  • Low Key- foliowy, mocno błyszczący beż, wpadający w chłodne różowe tony, z delikatnym złotym poblaskiem
  • Sandy- matowy, jasny ciepły brąz, mocno napigmentowany i kremowy
  • Dirty Tan- matowy, średni ciepły brąz, mocno napigmentowany
  • Kiwi Hard- matowy, intensywna zieleń
  • Warrior- matowy, brudna zieleń, "khaki", kojarząca się w wojskiem, mocno napigmentowana i kremowa w dotyku
  • Luxe- foliowy, przepiękne jasne złoto
  • Darling- foliowy, ale nie mocno połyskujący, intensywny róż
  • Sweet As- matowy, róż w ciepłej tonacji, mocno napigmentowany
  • Gigi- matowy brąz o różowym tonie, mocno napigmentowany, ciemniejszy
  • Burgasm- foliowy, mocno połyskujący, jego baza jest ciepła, pomarańczowa, a drobinki złote, czerwone i różowe
  • Sultry- matowy, mocno napigmentowany, chłodny, brudny róż
  • Too Much- matowy, ciemny brąz, bardzo intensywny i mocno napigmentowany
  • Blush- matowy cień w kolorze rumieńca, bardzo ładny, naturalny, ciepły róż
  • Pink Rose- to ten jedyny prasowany pigment w palecie, jego konsystencja jest trochę luźniejsza niż w przypadku pozostałych błysków, ale efekt na oku jest podobny, ten cień ma w sobie najwięcej drobinek, to róż ze złotymi drobinkami
  • Date Night- foliowy cień, złoto delikatnie opalizujące na różowo
  • Minx- foliowy, chłodny róż wpadający w fiolet
  • Chic- matowy, średni, ciepły brąz
  • Shady- matowy, bardzo chłodny, szarawy brąz
  • Brownie- matowy, średni, ciepły brąz
  • Peach Out- matowy, pomarańczowa brzoskwinka
  • Ashaa- matowy, najjaśniejszy cień w tej palecie, beż wpadający w brzoskwinię
  • Classy- matowy, klasyczny chłodny odcień brązu, wpadający w szarość
  • Cloudy- matowy, bardzo chłodna, stalowa szarość
  • Just Black- matowy, po prostu czarny, bardzo mocno napigmentowany


SWATCHE W ŚWIETLE DZIENNYM:







 

SWATCHE W ŚWIETLE "STUDYJNYM":










Lubię pracować z paletą Clientele i aktualnie sięgam głównie po nią oraz Carnival XL Pro. Te dwie palety sprawiają, że mam pod ręką wszystkie potrzebne mi do makijaży użytkowych kolory. Nie wiem czy to ogólny problem, czy tylko moja paleta tak ma, ale cień "Boy", który byłby fajnym, średnim brązem niestety jest tak twardy i "śliski" w palecie, że absolutnie nie da się go nabrać na pędzel ani na palec. Jest prawie jak z plastiku i nawet jeśli zeskrobię go palcem nic się nie zmienia. Pozostałe cienie mają o wiele lepszą konsystencję i super pigmentację. Połyskujące cienie zachwycają. Już w palecie Carnival lubiłam błyski, ale mam wrażenie, że z palety na paletę BPerfect robi coraz lepsze foliowe cienie.

Moją paletę Clientele kupiłam na stronie BeautyStuff. Jej regularna cena to 161,99 złotych, ale z kodem "eweska10" kupicie ją 10% taniej.

Jak podoba się Wam paleta Clientele?
















GOLDENBOX NO.17

$
0
0


To już 17 Goldenbox! Co tym razem znalazło się w środku? Dlaczego ten box tak szybko stał się bestsellerem (W tym momencie już nie można to kupić)? I jak ja oceniam jego zawartość? To wszystko w dzisiejszym wpisie.



W Goldenbox No.17 znajdziecie 3 produkty pełnowymiarowe i 4 miniatury takich marek jak Jane Iredale, Clochee, Natura Siberica czy Marrakesh.

CLOCHEE OCZYSZCZAJĄCA MASKA Z GLINKĄ GHASSOUL (67 PLN/ 100 ML)


Pierwszy produkt w boxie to maska Clochee z glinką Ghassoul. Maska ma głęboko oczyszczać i rozjaśniać skórę. Ma także właściwości matujące, odtłuszczające i lekko złuszczające. Dla mnie dodatkowym "plusem" jest to, że to firma ze Szczecina.



BIO AGADIR ANTI-AGE SERUM (99,99 PLN/ 20 ML)


Serum olejowe o właściwościach przeciwzmarszczkowych. Serum ma nawadniać, odżywiać, regenerować, dotleniać i ujędrniać skórę. Pierwsze efekty mają być widoczne już po tygodniu stosowania.




MARRAKESH NOURISH SHAMPOO (39 PLN/ 335 ML)


Szampon Marrakesh znalazł się w pudełku w formie sporej miniaturki, o pojemności 100 ml. W jego składzie znajdziemy olejek arganowy i olej z konopii. Szampon ma poprawiać strukturę włosów, ea także liminować przetłuszczanie.



NATURA SIBERICA ROYAL CAVIAR SERUM (90 PLN/ 30 ML)


Następny produkt to serum z kawiorem marki Natura Siberica. W składzie serum znajdziemy także kwas hialuronowy. Taka mieszanka ma mocno nawilżać skórę, wyrównywać koloryt oraz zredukować zmarszczki i linie mimiczne. W pudełku znalazło się serum w pełnowymiarowym opakowaniu.




AMBER DUST MYDŁA AMBER WHITE & AMBER INCLUSION (30 PLN/ 2x 50G)


Ręcznie robione mydełka, które zawierają zmikronizowany bursztyn, olejek ze słodkiej pomarańczy, olejek z jałowca, płatki nagietka oraz masło Shea. Mydełka Amber Dust mają oczyszczać i nawilżać skórę. Mydełka zamknięte są w kartoniku przewiązanym wstążką, prezentują się bardzo elegancko i są idealnym pomysłem na niezobowiązujący prezent.



JANE IREDALE PURELASH (ODŻYWKA) & LONGEST LASH (MASCARA)  


Dwa ostatnie produkty to odżywka do rzęs i mascara marki Jane Iredale. Odżywka ma wydłużać rzęsy, pogrubiać je, zagęszczać i zmniejszyć ich wypadanie. Można stosować ją jako bazę pod mascarę. Mascara ma wydłużać rzęsy i maksymalnie je pogrubiać. W pudełku znalazły się oczywiście dwie miniaturki, o pojemnościach 2,5 i 3g.





Pudełko oceniam bardzo pozytywnie. Są tu kosmetyki, które na pewno zużyję więc to duży plus. Szczególnie jestem ciekawa działania serum do twarzy Natura Siberica i Bio Agadir oraz maski Clochee. Wartość boxa według ulotki to 290 złotych. Kupując Goldenbox w subskrypcji zapłacicie za nie 89 lub 99 złotych. 

Jak oceniacie Goldenbox No.17? 











DIEGO DALLA PALMA CIGLIONE LASH BOOSTER MASCARA

$
0
0

Mascara to jeden z kosmetyków, o które pytacie mnie najczęściej. W rankingu najczęstszych pytań zajmuje drugie miejsce, zaraz po podkładzie, który od wielu miesięcy nie ustępuje miejsca na podium. Ze względu na to postanowiłam testować ich dla Was więcej, co w przypadku moich krótkich, cienkich rzęs nie zawsze spotyka się z najlepszymi efektami. Tym razem mam dla Was recenzję tuszu do rzęs marki Diego Dalla Palma.

 

DIEGO DALLA PALMA


Słyszałyście o marce Diego Dalla Palma? To nowość w mojej kosmetyczce, nigdy nie sięgałam po ich kosmetyki, a być może to był błąd? Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie ich podkład, ale o nim opowiem Wam w przyszłym tygodniu. Diego Dalla Palma to marka założona w latach 70 przez włoskiego wizażystę. Kosmetyki tej marki łączą w sobie kreatywność, elegancję i piękno. W ich ofercie znajdziemy kosmetyki kolorowe, ale i pielęgnacyjne. W Polsce marka dostępna jest np. w Douglasie, ale z tego co widzę jedynie online.






DIEGO DALLA PALMA CIGLIONE LASH BOOSTER MASCARA


Mascara Diego Dalla Palma Ciglione zamknięta jest w klasycznym, czarnym opakowaniu, na którym umieszczono jedynie logo marki i nazwę produktu. Jak w przypadku większości tuszy do rzęs, jest to odkręcana tuba, z aplikatorem ukrytym pod nakrętką. 

Aplikator w tej mascarze jest ciekawy, jednak nie do końca wygodny przy malowaniu dolnych rzęs lub rzęs w wewnętrznym kąciku oka. Trzeba się nauczyć nim malować i za pierwszym razem można się na niego trochę obrazić. Aplikator jest spory, to szczoteczka z włosia ułożonego w kształt przypominający trzy kulki.

Mascara ma gęstą, kremową konsystencję, a aplikator nabiera jej całkiem sporo. Za pierwszym razem nie zwróciłam na to uwagi i skończyłam z mocno pozlepianymi mascarą rzęsami. Dodatkowo zrobiłam sobie krzywdę, bo na rzęsach zostały małe grudki. Kolejnym test przebiegł o niebo lepiej. Kiedy zdejmiemy z aplikatora nadmiar mascary (ja odciskam ją lekko w chusteczkę), pracuje się z nią o wiele wygodniej. Szczoteczka dobrze rozdziela rzęsy, nie skleja ich i nie pozostawia niespodzianek w postaci grudek. Przez gęstą konsystencję mascary jest ona dla mnie za ciężka i obciąża moje rzęsy, jeżeli próbuję nałożyć drugą warstwę. Jedna warstwa mascary jednak w zupełności im wystarcza. Rzęsy są ładnie wydłużone i pogrubione. Nie jest do spektakularny efekt "sztucznych rzęs", jednak w zupełności wystarczający na co dzień.










W ciągu dnia mascara nałożona jedną warstwą nie kruszy się i nie osypuje pod oczy. Jeśli jednak nałożymy drugą warstwę sytuacja wygląda o wiele gorzej. Po kilku godzinach pod oczami widocznych jest całkiem sporo czarnych kropeczek, dających niesamowicie niechlujny efekt.

Mascara Diego Dalla Palma nie jest zła, ale nie zachwyciła mnie. Efekt jaki nią uzyskujemy jest ok na co dzień, albo kiedy i tak zamierzamy przykleić sztuczne rzęsy. Jeśli jednak lubicie mocniejszy efekt i zawsze nakładacie kilka warstw tuszu, będziecie z niej bardzo niezadowolone. Niestety o wiele lepsze mascary można znaleźć nawet w drogeriach. Za mascarę Diego Dalla Palma zapłacicie w Douglasie 90 złotych, biorąc pod uwagę jej działanie, to wcale nie tak mało.

Jakie kosmetyki Diego Dalla Palma znacie?








SEPHORA COLLECTION MINI KONTURÓWKI DO UST LIP LINER TO GO

$
0
0


Konturówki Sephora odkryłam zupełnie przypadkiem. Zobaczyłam je na sklepowej półce, sprawdziłam dostępne kolory i przepadłam! Nie będę ukrywać, że na plus działa też niesamowicie niska cena, ale o tym porozmawiamy za chwilę. Najważniejsze jest to, że w moim makijażu te konturówki zdeklasowały wszystkie inne, które mam! 




SEPHORA COLLECTION MINI KONTURÓWKI DO UST


Mini konturówki do ust Sephora Collection kupicie, oczywiście, tylko w Sephorze, online lub stacjonarnie. Ich cena jest niesamowicie niska, za jedną kredkę zapłacicie 15 złotych, co wydaje się niesamowicie korzystną ceną, kiedy już odkryje się jak dobrej jakości jest to kosmetyk. 

Konturówki są maleńkie i to jest ich największa wada. Są o połowę krótsze od "standardowych" konturówek do ust i bardzo żałuję, że zostały wypuszczone tylko w wersji "mini". Są to konturówki temperowane, dlatego chcąc ich używać warto zaopatrzyć się w dobrze ostrzącą kredki temperówkę. Ja używam temperówki Inglot, która zawsze nadaje tym kredką kształt, który pozwala na bardzo precyzyjny makijaż ust.




 zdjęcie na górze: 05 Deep Aubergine, zdjęcie na dole: 06 Rosewood


KOLORY KONTURÓWEK SEPHORA COLLECTION


Zagadką jest ilość dostępnych kolorów. Na stronie Sephory widzę w tej chwili cztery, jednak mam ich więcej, a wydaje mi się, że nie kupiłam wszystkich, które widziałam stacjonarnie. Dodatkowo w każdej Sephorze ilość odcieni jest różna. Dlatego nie powiem Wam dokładnie ile tych kolorów jest. Jedno wiem na pewno: wszystkie są piękne i bardzo użytkowe. Nie ma tu odcieni nietypowych, szalonych, są tylko takie, które idealnie sprawdzą się na co dzień i na wieczorne wyjścia.



03 Classic Red + pomadka Fenty Beauty Uncensored
 


MOJE KOLORY:


03 Classic Red- czyli, jak sama nazwa wskazuje, piękna, klasyczna czerwień idealna na każdą okazję. Mi kojarzy się odrobinę z elegancją w stylu lat 20.
05 Deep Aubergine- kolor kojarzący mi się z jesienią, czerwonym winem, bardzo elegancki, idealny na długie, jesienne wieczory; odważny, ale nadal klasyczny
06 Rosewood- przybrudzony, "nudziakowy" róż, perfekcyjny kolor na co dzień, pasuje każdemu i do każdej stylizacji
11 Rose- to odcień pomiędzy ciemniejszym, zgaszonym różem a jasną czerwienią, jeden z moich ulubionych odcieni
15 Deep Beige- bardzo naturalny nudziak, który delikatnie wpada w różowe tony, przepiękny odcień, jeden z moich ulubionych kolorów nude
16 Nude Beige- ten kolor początkowo wydawał mi się bardzo "korektorowy", ale bardzo zyskuje nałożony na usta, to jasny beż, który świetnie sprawdzi się jako kolor nude u osób o bardzo jasnej karnacji i jasnej czerwieni wargowej
17 Light Brown- to jest, jak mawia Bobbi Brown, "mój kolor ust, ale lepszy", uwielbiam nosić tą konturówkę na co dzień, na całych ustach
18 Deep Brown- ciepły brąz, który kojarzy mi się z makijażem lat 90, warto mieć taki odcień w swoich zbiorach


Kredki Sephora Collection mają bardzo przyjemną formułę. Są miękkie, ale nie za miękkie. Nie rozjeżdżają się na ustach, można nimi bardzo precyzyjnie wyrysować ich kontur. Używam tych kredek na całe usta samodzielnie albo jako bazę pod pomadkę i zawsze jestem zachwycona ich trwałością. Na szczególną uwagę zasługują jaśniejsze, bardziej "nudziakowe", odcienie, jak Nude Beige, Light Brown czy Rosewood, które są tak naturalne, że właściwie nie widać kiedy zaczynają się "zjadać". Konturówki schodzą od środka, kontur praktycznie zawsze do końca dnia pozostaje nienaruszony.




 zdjęcie na górze: 17 Light Brown; zdjęcie na dole: 16 Nude Beige


Co tu dużo mówić, ja jestem nimi zachwycona i myślę, że każdy powinien spróbować ich u siebie. Stosunek ceny do jakości jest bardzo na plus, nie można narzekać także na dostępność- znajdziecie je w każdej Sephorze. Obecnie to moje ulubione konturówki i żałuję, że dostępne są tylko w tych kilku kolorach.

Jak podobają się Wam konturówki Sephora? Skusicie się na któryś kolor?










DIEGO DALLA PALMA NUDISSIMO SOFT MATT FOUNDATION {PODKŁAD JAK DRUGA SKÓRA?}

$
0
0


Dzisiaj coś dla fanek bardzo delikatnych, naturalnych i rozświetlających podkładów. Podkład Nudissimo marki Diego Dalla Palma. W zeszłym tygodniu pokazywałam Wam mascarę, która jest ok, chociaż jakoś niesamowicie mnie nie zachwyciła. Zajrzyjcie, może właśnie takiego efektu szukacie. Tym razem produkt, który rzeczywiście jest wart polecenia. 

 

DIEGO DALLA PALMA NUDISSIMO FOUNDATION 



Nie może być tak, żebym nie miała do produktu jakiegoś "ale". W tym przypadku jest to opakowanie. Z pozoru wszystko z nim ok. To prosta buteleczka w kolorze nude, na której umieszczone zostało tylko logo marki. Kilka najważniejszych informacji umieszczono na jej spodzie, więc nie są na pierwszy rzut oka widoczne. Podkład kupujemy dodatkowo opakowany w kartonik, na którym znajdziecie m.in. skład produktu. Problemem opakowania jest jego nakrętka, która praktycznie wcale nie trzyma się butelki. Nakrętka jest nakładana, nie zamyka się "na klik", nie działa na magnes, nic z tych rzeczy. Po prostu jest bardzo lekko nałożona na buteleczkę, tylko w celu ukrycia pompki. Jeśli złapiecie za nią chcąc podnieść podkład, na pewno spadnie on na podłogę. Przewożony w kufrze ciągle mi się otwiera, co niesamowicie denerwuje. Jak już wspomniałam, buteleczka ma pompkę, która działa całkiem dobrze i wyciąga sporo podkładu.





Konsystencja podkładu Diego Dalla Palma Nudissimo jest lekka, bardzo wodnista. Podkład wyciągnięty na dłoń szybko z niej spływa. Dlatego do jego nakładania raczej nie sprawdzi się gąbeczka, która wchłonęłaby większość tak wodnistego produktu. Najczęściej ten podkład nakładam palcami, rozsmarowuje go po twarzy i, w razie potrzeby, doklepuje podkład gąbeczką, aby na twarzy nie pozostały żadne smugi. 

Podkład jest niesamowicie lekki, praktycznie niewyczuwalny na twarzy. Jego krycie nie jest duże, podkład wyrównuje koloryt, ale pieprzyki, piegi czy żyłki nadal są widoczne. Jeśli chcecie mocniej ukryć niedoskonałości, musicie nałożyć na nie dodatkowo korektor. Wykończenie podkładu jest matowo- satynowe. Jeśli nałożę pod podkład mocno matującą bazę, podkład sprawia wrażenie bardzo suchego, lepiej prezentuje się nałożony na mocno nawilżający krem albo rozświetlacz w kremie. Podkład niby nie jest zastygający, ale jego wykończenie jest tak pudrowe, że bardzo często noszę go bez utrwalania pudrem (pudruje go tylko jeśli chcę wykonturować buzię, jeśli nakładam na niego tylko rozświetlacz, nie nakładam pudru).




Tak lekki podkład nie ma właściwie prawa wchodzić w zmarszczki czy podkreślać je i w przypadku Nudissimo rzeczywiście nie można na to narzekać. Podkład jest jak druga skóra, wygląda niezwykle naturalnie i tak samo naturalnie się "nosi".  Chwilę po nałożeniu go można zupełnie zapomnieć, że ma się na sobie makijaż.

W ciągu dnia podkład nieprzypudrowany ściera się przede wszystkim z nosa i brody. Jeśli go przypudrujecie sytuacja wygląda trochę lepiej, ale i tak jeśli się zetrze to przede wszystkim z nosa. Podkład jest tysiąc razy lżejszy od podkładów, które lubię najbardziej (MAP, Estee Lauder), ale i mniej trwały. Podkład dobrze utrzymuje konturowanie, nie warzy się i nie "ciastkuje". Przez cały dzień wygląda na twarzy ładnie i świeżo, a w miejsca, w których się starł wystarczy odrobinę dołożyć.




Od góry:
Diego Dalla Palma 243C
Lancome Teint Ultra Wear Idole 3
Estee Lauder Double Wear 1N1
Estee Lauder Double Wear  2N1
Benefit Hello Happy nr 4
Makeup Forever Ultra HD Y235
MAC Face&Body C4
Smashbox Studio Skin Full Coverage 24 Hour Foundation 0.2
Makeup Atelier Paris 3NB
Makeup Atelier Paris 1B



Podkład Diego Dalla Palma Nudissimo spodoba się osobom lubiącym naturalny, lekki makijaż. W połączeniu z mocniejszym rozświetleniem daje idealny efekt Glow. Nosząc go możemy zapomnieć o uczuciu maski na twarzy. Podkład możecie kupić w sklepie internetowym Douglas, cena opakowania mieszczącego 30 ml to 156 złotych.

Lubicie tak lekkie podkłady? 









PIELĘGNACJA SKÓRY JESIENIĄ I ZIMĄ {JAK DBAM O MOJĄ SUCHĄ SKÓRĘ?}

$
0
0

Lato już dawno się skończyło, ale dopiero teraz temperatura zaczyna spadać poniżej zera, co mocno odbija się na kondycji skóry. Moja sucha skóra nie lubi zmian pogody i nie służą jej niskie temperatury, dlatego w tym okresie muszę szczególnie o nią zadbać. Może Twoja skóra reaguje podobnie na jesień i zimę? 




PIELĘGNACJA JESIENIĄ I ZIMĄ



Jeśli, podobnie jak ja, masz troszkę kapryśną cerę, a przez niskie temperatury i mroźny wiatr lubi się ona przesuszać: to wpis dla Ciebie. Aktualna aura za oknem sprawia, że moja skóra potrzebuje intensywnej regeneracji. Moje problemy ze skórą byłyby zdecydowanie większe, gdybym choć odrobinę zaniedbała pielęgnację. Jesteś ciekawa jakich kosmetyków używam i jak wygląda moja pielęgnacyjne rutyna? Koniecznie przeczytaj ten post do końca. 

Twoja skóra potrzebuje regeneracji? Zajrzyj tutaj: https://sklep.arkana.pl/b2c_pl/problem/skora-wymagajaca-regeneracji.html

Podstawa mojej pielęgnacji to siedem punktów, które powtarzam właściwie codziennie. Jedynie peeling zamieniam co drugi dzień na delikatniejszy żel myjący, a maseczki robię 2-3 razy w tygodniu (jeśli ja daję radę z 15 miesięcznym dzieckiem, Ty też znajdziesz czas!).


1. DOKŁADNY DEMAKIJAŻ


Czyli coś, co będę Wam powtarzać do znudzenia. Dokładny demakijaż to podstawa, jeśli chcecie mieć ładną, wolną od niedoskonałości cerę. Wiem, że pojawianie się niektórych niedoskonałości nie jest uzależnione od tego jak pielęgnujemy skórę, ale np. od hormonów. Jednak jeśli będziecie pamiętać o codziennym, dokładnym usuwaniu makijażu, na pewno Wasza skóra się Wam za to odwdzięczy. U mnie świetnie sprawdza się metoda OCM i olejek Nacomi, o którym więcej opowiem Wam już niedługo.

DR IRENA ERIS CLEANOLOGY


2. DELIKATNY PEELING


Peeling, którego używam jest niesamowicie delikatny, ale i tak używam go nie codziennie, a co drugi dzień. Moja skóra, kiedy tylko robi się trochę chłodniej, ma tendencje do "suchych skórek". Dlatego pamiętam o regularnym peelingu, dzięki któremu ograniczam takie niespodzianki praktycznie do zera, a moja skóra jest gładziusieńka. W dni kiedy nie używam peelingu myjącego, myję twarz delikatnym żelem do twarzy. Fajny żel do mycia twarzy, usuwający zanieczyszczenia i resztki makijażu, znajdziecie w ofercie kosmetyków Arkana (nawilżający żel oczyszczający dla każdej skóry).



3. TONIK


Po umyciu każda skóra potrzebuje toniku. Wiem, że wiele z Was o nim zapomina albo (co gorsza!) świadomie z niego rezygnuje, ale to bardzo ważny element codziennej pielęgnacji. Po każdym myciu twarzy, skóra potrzebuje przywrócenia jej naturalnego pH, a to zapewni Wam tylko tonik. U mnie świetnie sprawdzają się wszelkie toniki rozświetlające. Pamiętajcie o toniku. Obecnie mamy na rynku toniki w najróżniejszych formach. Są toniki w sprayu, które wystarczy nałożyć na twarz mgiełką i delikatnie wklepać oraz toniki w klasycznej formie, które możemy nanieść na skórę używając wacika albo lekko wklepać w skórę jak w metodzie pielęgnacji 7Skin Method. Toniki, które u mnie sprawdzają się najlepiej to Pixi Glow oraz moje ostatnie odkrycie Isana Shine&Glow.

SERIA KOSMETYKÓW PIXI GLOW 





4. SERUM/ESENSJA 


O tym, że wspomagam moją pielęgnację tego typu produktami wspominałam już wiele razy. Uwielbiam pod krem nałożyć dodatkowo odpowiednio dobrane do potrzeb mojej skóry serum lub esencję. Najczęściej wybieram te, które zapewniają dodatkowe nawilżenie lub wygładzenie skóry albo dają jej zastrzyk odżywienia jak najróżniejsze produkty z witaminą C. Nie polecę Wam tu nic konkretnego, musicie same popróbować i odnaleźć kosmetyk, który będzie dawał Wam najlepsze efekty.

FARSALI UNICORN ESSENCE 
ESENCJA OLEJOWA UZDROVISCO 
SERUM Z WITAMINĄ E E-COOKING
SERUM SESDERMA VIT C


5. INTENSYWNY KREM NAWILŻAJĄCY


I tu przechodzimy do sedna problemów z pielęgnacją jesienno-zimową. Mam wrażenie, że wiele Pań zapomina, że skóra ma zupełnie inne potrzeby wiosną/latem niż jesienią/zimą. Moja skóra o wiele lepiej wygląda, jeśli w chłodniejsze dni postawię na kosmetyki o bogatszej formule, mocniej nawilżające, a nawet regenerujące skórę. To szczególnie ważne jeśli macie cerę suchą lub dojrzałą.

PIELĘGNACJA SKINCODE 
KREMY SENSILIS 
PERFECTA BIRD'S NEST 
KOSMETYKI TEOXANE


6. KREM POD OCZY


Niemniej ważną sprawą jest mocno nawilżający, odżywczy krem pod oczy, który pozwoli nam dłużej cieszyć się gładką skórą wokół oczu. Skóra pod oczami jest cieńsza i delikatniejsza, niż reszta twarzy, dlatego musimy o nią dbać mocniej, szczególnie kiedy zagraża jej mroźny wiatr i niska temperatura.


7. NAJRÓŻNIEJSZE MASKI I MASECZKI



A wieczorem? Kiedy wrócimy do domu po całym dniu, warto jeszcze mocniej zadbać o skórę i zafundować jej intensywne nawilżenie w postaci maseczek. Uwielbiam wszelkie maski w płachcie, ich nałożenie zajmuje bardzo mało czasu, a na dodatek nie trzeba ich później zmywać. Lubię też żelowe maski na usta oraz krem/maskę pod oczy Ziaja.



A jak wygląda Wasza jesienno-zimowa pielęgnacja? Zmieniacie kosmetyki w zimniejsze dni na te bardziej odżywcze i regenerujące skórę? Dajcie znać w komentarzach jakie produkty polecacie na te mroźne pory roku.

Jak pielęgnujecie skórę jesienią i zimą?









HISTORIA MAKIJAŻU: WSTĘP {MAKIJAŻ W STAROŻYTNOŚCI}

$
0
0

Długo zbierałam się do odświeżenia tej serii i mam nadzieję, że spodoba się Wam forma, w jakiej tym razem chcę przejść z Wami przez historię makijażu. Za sprawą książki "Face Paint: the Story of Makeup" Lisy Eldridge temat historii makijażu stał się niezwykle popularny. Na pewno warto wiedzieć jak doszliśmy do tego, co w makijażu jest obecnie modne, jak wyglądały "prototypy" pewnych kosmetyków i jak kształtowały się trendy w makijażu dawnych lat. O tym wszystkim porozmawiamy w cyklu "Historia Makijażu". 


HISTORIA MAKIJAŻU



Seria postów poruszających tę tematykę była już kiedyś na blogu. Aktualnie nie znajdziecie jej korzystając z wyszukiwarki. Niestety (a może jednak stety?) pod wpływem książek "Kominka" znanego aktualnie jako "Jason Hunt" skasowałam wpisy z tej serii i wiele innych postów, z których przestałam być zadowolona. Nie mówię, że obecnie na blogu są same perełki, nadal są tu wpisy, które najchętniej wyrzuciłabym do kosza. Jednak albo mam do nich sentyment, albo są na tyle popularne wśród Was, że szkoda mi je kasować, dlatego ciągle na blogu są, chociaż powinnam zabrać się za ich lekkie odświeżenie. 

Temat Historii Makijażu jest tak obszerny, że z pewnością przed nami wiele długich wieczorów poświęconych zgłębianiu tego zagadnienia. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem w makijażu tak zakochana, że na pewno będzie to miło spędzony czas. Jak w przypadku wielu tematów, tak i w tym, najlepiej jest zacząć... od początku. Dlatego zaczniemy od przyjrzenia się makijażowym trendom w Starożytności.

 

MAKIJAŻ W STAROŻYTNOŚCI  


Pierwsze karty historii makijażu nie będą szczególnie interesujące, jednak jeśli kochacie makijaż tak jak ja, powinny Was zainteresować. Analizując makijaż tamtych czasów skupimy się na najważniejszych obszarach: Grecji, Rzymie, Chinach, Japonii oraz Egipcie. Jak wtedy ozdabiano ciało, jakich "kosmetyków" używano?


MAKIJAŻ W STAROŻYTNYM EGIPCIE 


Każda z nas kojarzy makijaż Kleopatry, prawda? Charakterystyczna, mocna, wydłużona, graficzna kreska i niebieska powieka to pierwsze co widzimy, wyobrażając sobie makijaż królowej Egiptu. W czasach Kleopatry makijaż nakładał każdy, zarówno kobiety jak i mężczyźni ozdabiali swoje ciała i twarze makijażem.

Pożądana była jasna, prawie biała cera, dlatego unikano wystawiania skóry na słońce i rozjaśniano ją ochrą. Duży kontrast dla jasnej skóry stanowił makijaż oczu. Charakterystyczne grube, czarne kreski malowano stosując miksturę, której głównym składnikiem była sadza oraz ołów lub arsen. Makijaż oczu był nie tylko ozdobą, miał także za zadanie odstraszać owady i chronić przed zapaleniem spojówek. Ołów znany jest z właściwości antybakteryjnych, jednak używanie tak ciężkich metali do makijażu i tak odbijało się negatywnie na zdrowiu. Do malowania rzęs stosowano mieszaninę sadzy, oliwy i białka jaja kurzego, która zapewniała głęboką czerń i mocne usztywnienie rzęs.

W Egipcie powstała pierwsza "szminka". Kobiety malowały usta na czerwono stosując papkę ze sproszkowanych żuków oraz mrówek. Początkowo szminka używana była tylko przez prostytutki, ale szybko zaczęły używać jej kobiety z wyższych warstw społecznych, także Kleopatra.




MAKIJAŻ W STAROŻYTNYM RZYMIE


W Rzymie, podobnie jak w Egipcie, pożądana była jasna, biała cera. Dla uzyskania takiego efektu twarz, szyję i ramiona przypruszano białym pudrem lub proszkiem perłowym. Puder miał zakrywać przebarwienia, ujednolicać ją i rozjaśniać.

Do podkreślania oczu używano czarnego Kohlu z sadzy i popiołu, który nakładano na pałeczkę z kości słoniowej i w ten sposób nanoszono na oczy. Powieki dodatkowo podkreślano cieniem, który powstawał ze sproszkowanych płatków róż. Nic nie wiadomo o makijażu ust starożytnych Rzymianek, dlatego możliwe, że wcale nie były one podkreślane.


MAKIJAŻ W STAROŻYTNEJ GRECJI 


Makijaż w Grecji lekko odbiegał od kanonów piękna Egiptu i Rzymu. Oczywiście i tutaj pożądana była jasna cera, którą początkowo uzyskiwano stosoując kosmetyki na bazie ołowiu, która później zastąpiono papką na bazie chleba i mleka. Greczynki jednak podkreślały także policzki, stosując róż wytwarzany z czerwonych glonów, który nanosiły na policzki w kształt koła. W taki sam sposób barwiono usta.

Oczy podkreślano tu mniej graficznie. Kobiety używały ołówka węglowego lub popiołu, malowały kreskę i mocno ją rozcierały co dawało efekt znanego nam aktualnie "Smoky Eye". Powiekę malowano także na czerwono- brązowy kolor. Brwi i rzęsy przyciemniano używając kosmetyków na bazie orzechów włoskich, siarczku ołowiu i galeny.


MAKIJAŻ W STAROŻYTNYCH CHINACH I JAPONI


Wiadomo, że Chinach i Japoni sztuka makijażu była na bardzo wysokim poziomie. Gejsze wykonywały sobie charakterystyczny makijaż charakteryzatorski, który obejmował twarz, szyję, dekolt oraz kart (z charakterystycznym "w"). Używano białej farby do twarzy i czerwonego różu. W Chinach malowano także paznokcie, to tu powstał pierwszy lakier, a oprócz niego jeszcze lakier do włosów i tusz do rzęs.

Od IX do XII wieku twarz pokrywano grubą warstwą białego pudru z mąki ryżowej oraz różem z ekstraktu kwiatu krokosza barwierskiego. Mocno malowano także usta czerwoną szminką.


CIEKAWOSTKI: 

  • pierwszy "prototyp" szminki powstał w Egipcie
  • w Starożytności ceniono jasną, bladą cerę, aby ją uzyskać stosowano m.in. upuszczanie krwi
  • makijaż w Starożytności nie był zarezerwowany dla kobiet, nosili go także mężczyźni



Nietrudno zauważyć, że wiodącymi kolorami w makijażu starożytnym była biel, czerń i czerwień. Taka podstawowa paleta barw pozwalała kobietom (i mężczyznom) na wykonanie pełnego makijażu, którym my, żyjąc ponad 2-3 tysiące lat później, nadal się inspirujemy.


Co myślicie o początkach makijażu? Jaki styl Was najbardziej inspiruje?










Źródła:
1. Internet
2. Książka "Face Paint- Historia Makijażu" Lisa Eldridge
3. Książka "Kolor" Dominika Zaborowska

BLACK FRIDAY 2019 | PROMOCJE NA CZARNY PIĄTEK {SEPHORA, DOUGLAS, ROSSMANN, SUPERPHARM, HEBE, NATURA}

$
0
0

Czarny piątek to czas największych promocji w roku. Idealna okazja żeby kupić świąteczne prezenty, albo kosmetyki, o których od dawna marzyłyśmy. Prawie każda sieć drogerii przygotowuje na ten czas specjalną ofertę. Z jakich okazji warto skorzystać w tym roku?

 

BLACK FRIDAY 2019 


Jak co roku, w ostatni piątek listopada, sklepy oferują największe promocje w roku. Takie przynajmniej jest założenie i (podobno) tak jest w USA, skąd ten zwyczaj pochodzi. W Polsce nie jesteśmy jeszcze tak odważni, żeby obniżać ceny wszystkich produktów, a obniżki sięgają podobnych cen, jak w ciągu wyprzedaży, ale i tak można upolować perełki w korzystnych cenach.

Na co polecam zwrócić uwagę podczas tegorocznego Czarnego Piątku? Jakie promocje pojawią się w stacjonarnych i internetowych sklepach z kosmetykami? 


SEPHORA


W Sephorze już zaczął się "Czarny Tydzień". Z kartą Sephora Black kupimy sporo produktów z 20% zniżką (jednak najciekawsze marki jak zawsze wyłączone są z promocji: ABH, Huda, Fenty, to tylko kilka marek, których kosmetyków nie kupimy ze zniżką).

Dodatkowo jest spora lista kosmetyków, których ceny zostały obniżone o 30%. Znajdziecie ją tu ➥Sephora Black Week, a ja zostawiam Wam linki do kilku recenzji przecenionych produktów:

W wielu przypadkach korektorów czy podkładów, a nawet pomadek promocja dotyczy np. jednego wybranego odcienia. "Przeceniony" jest podkład Huda Beauty, niestety tylko jeden, dość ciemny kolor. Tak samo jest w przypadku korektora Becca, przecenione zostały trzy, bardzo ciemne odcienie oraz podkładu MUFE HD, gdzie także została obniżona cena tylko jednego koloru, o nazwie "Caramel". Zdecydowanie lepiej wygląda obniżka cen podkładów Lancome Teint Idole Ultra Wear oraz YSL All Hours: obniżone są ceny wszystkich kolorów. W przypadku obu podkładów rabat to 30%.


SUPERPHARM


W SuperPharm obniżki sięgają aż 50%. Promocja trwa w dniach 21.11-1.12.2019, a wszystkie kosmetyki objęte rabatem możecie znaleźć na stronie ➥SuperPharm Black Week. Moim zdaniem na uwagę zasługują:
  • podkład Bourjois Always Fabulous 68,99zł 31,39
  • rozświetlacz w płynie Max Factor Miracle Glow 56,99 zł 39,89
  • podkład Max Factor Radiant Lift 66,99 zł 46,89

HEBE 


W Hebe przeceny -50 i -40%. 

Marki przecenione o 50%: Pierre Rene, Revlon, Gosh, Bielenda, Rimmel, Revolution, Elizabeth Arden.

Marki przecenione o 40%: Eveline, YOPE, Joanna, Nivea. 



KOZACKA DROGERIA


Bardzo ciekawie zapowiada się promocja w sklepie internetowym Kozacka Drogeria. Znajdziecie tam m.in kosmetyki LaSplash oraz pędzle Hulu.

Promocje:
  • -10%: Hulu, Hakuro, Frudia, Neonail, Nature Queen, A' Pieu,Ardell
  • -15%: MaxFactor, Bourjois, G-Synergie, Catrice, Ecocera
  • -20%: Paese, Dushka
  • -30%: LaSplash, 
  • podkłady Revlon w niższych cenach
  • Klairs 10-30%
  • Rimmel 10-30%
  • Eveline Cosmetics, Makeup Revolution, Golden Rose: przecenione bestsellerowe produkty

    HAKURO


    Na stronie Hakuro w dniach 29.11-1.12.2019 pojedyncze pędzle kupimy z rabatem -15%.


    KAVAI 


    Pędzle Kavai kupicie 20% taniej. To jedne z moich ulubionych pędzli! Ich recenzje możecie przeczytać tu:


    Ostatnio kupiłam jeden pędzel z kolekcji Maroon, z bordowym trzonkiem i jestem nim jeszcze bardziej zachwycona, więc możliwe, że dokupię inne modele.


    MAC


    Prawdopodobnie codziennie będzie to inna oferta. 
    • 25.11.2019: cień gratis do zakupów powyżej 149 złotych


    MINTISHOP


    W MintiShop promocja obejmuje wszystkie nieprzecenione produkty. Aby z niej skorzystać, trzeba po wrzuceniu kosmetyków do koszyka użyć jednego z kodów:

    • SAVE15 na zakupy powyżej 100 zł
    • SAVE20 na zakupy powyżej 250 zł
    • SAVE25 na zakupy powyżej 450 zł  
    Promocja nazywa się Black Week, więc podejrzewam, że będzie trwała od dziś do niedzieli. W Minti Shop zwróciłabym szczególną uwagę na produkty, które zwykle nie są przecenione np. pędzle MBrush oraz takie marki jak Hulu, Nabla czy Anastasia Beverly Hills.


    To promocje, o których wiem. Jeśli coś nowego wpadnie mi w oko do piątku, postaram się w miarę możliwości aktualizować ten wpis dodając kolejne drogerie. A może Wy wiecie o jakiś promocjach? Piszcie w komentarzach. 

    Co planujecie kupić podczas promocji?













    IDEALNE SMOKY EYES

    $
    0
    0


    Zbliża się sezon Świąteczno- Sylwestrowy, kiedy o wiele chętniej eksperymentujemy z makijażem. Ale żeby móc z nim poszaleć, trzeba na początek znać i dobrze posługiwać się podstawowymi technikami. Dla mnie najbardziej podstawowym makijażem wieczorowym, który przy okazji zawsze robi spore wrażenie, jest makijaż Smoky Eye. 

     

    IDEALNE SMOKY EYES



    Smoky Eye, Smoky Eyes, Smokey Eye, Przydymione Oko, różnie nazywają ten makijaż. Nie ważne jak Wy go nazywacie, najważniejsze żeby prawidłowo go wykonywać, tak aby był idealnie roztarty, intensywny i trwały.

    HISTORIA MAKIJAŻU SMOKY EYE


    Makijaż Smoky Eye powstał w latach 20 XX wieku, a więc już prawie 100 lat temu! Mimo to nadal uważany jest za jeden z najseksowniejszych i najpiękniej podkreślających kobiecą urodę makijaży. Za twórcę tej techniki makijażu uważa się Maxa Factora czyli Maksymiliana Faktorowicza, o którym porozmawiamy w innym wpisie, z serii Historia Makijażu. Początkowo makijaż Smoky Eye był stosowany tylko w charakteryzacji filmowej, jednak szybko przeniósł się na ulice. 

    Smoky Eye powstało na potrzeby kina niemego. Max Factor, pracując z największymi aktorkami tamtych lat, wiedział, że aktorzy pracują przede wszystkim twarzą. Widzowie nie mogli ich usłyszeć, dlatego wszystkie emocje musieli przekazywać mimiką. Dlatego stawiał na mocne, dramatyczne podkreślenie oczu. Wzdłuż linii rzęs malował czarną kreskę i mocno ją rozcierał, aby przechodziła płynnie w odcień skóry. Ta idea nie zmieniła się do dziś. Mimo, że zmienia się moda, np. zupełnie inaczej malujemy teraz oczy czy brwi, idea Smoky Eye wciąż pozostaje taka sama.





    Czego potrzebujesz do wykonania idealnego makijażu smoky eye? 


    MATOWA, MOCNO NAPIGMENTOWANA CZERŃ


    Bez czarnego cienia nie ma Smoky Eye. Po prostu nie da się zrobić tego makijażu bez dobrej jakości czarnego cienia. Najlepiej sprawdzają się cienie matowe lub satynowe, bez żadnych drobinek. Jeśli macie ochotę urozmaicić Wasze Smoky dodaniem do niego brokatu, nałóżcie go na środek ruchomej powieki, ale nie używajcie brokatowego cienia w zewnętrznym kąciku oka. Musicie poszukać czerni idealnej dla siebie, ale pamiętajcie, że dobrze napigmentowane cienie, o przyjemnej do pracy konsystencji znajdziecie nie tylko w ofercie najdroższych marek. Całkiem fajne cienie mają firmy, których ceny nie uszczuplą mocno Waszych portfeli, jak np. Makeup Revolution.


    1000 ODCIENI SZAROŚCI


    Do stworzenia idealnego Smoky Eye przyda się też kilka odcieni szarości. Pewnie, możecie spróbować nałożyć czarny cień, a później rozcierać go do skutku, ale zdecydowanie ułatwicie sobie pracę używając kilku szarych cieni, o różnej intensywności. Czarny cień z drobinkami jeszcze jakoś się obroni na środku powieki, ale cienie szare, którymi będziecie makijaż rozcierać, muszą być w stu procentach matowe.


    DŁUGOTRWAŁA CZARNA KREDKA


    Albo żelowy eyeliner, który nałożycie na linię wodną i wzdłuż górnych rzęs, aby uzyskać jeszcze bardziej tajemniczy i wieczorowy efekt. Najlepiej sprawdzają się właśnie żelowe eyelinery oraz kredki typu Kohl/Kajal, które najczęściej są wodoodporne, zastygają na linii wodnej i dzięki temu najdłużej się na niej utrzymują.


    JAK WYKONAĆ MAKIJAŻ SMOKY EYE?  



    1. Wzdłuż linii górnych rzęs maluje czarną kreskę. Używam skośnie ściętego, cieniutkiego pędzelka (takiego jakim maluje się brwi lub kreski eyelinerem) oraz mocno napigmentowanego, czarnego cienia. Tu kończy się nakładanie czarnego cienia na górną powiekę.


    2. Kreskę rozcieram używając precyzyjnego pędzla do blendowania oraz ciemnoszarnego, matowego cienia, który nakładam aż do załamania powieki. 


    3. Nad załamanie powieki rozcieram makijaż dodając jasnego szarego cienia. Używam tu dwóch odcieni szarości, aby uzyskać jak najpłynniejsze przejście cieni w kolor pod linią brwi.


    4. Teraz zajmuję się dolną powieką. Na linię wodną nakładam czarną kredkę i rozcieram ją wzdłuż linii dolnych rzęs tym samym czarnym cieniem, który nakładałam na górną powiekę. 


    5. Makijaż dolnej powieki rozcieram (tak samo jak cienie na górnej powiece) używając trzech odcieni szarości. 


    6. Na koniec jeszcze raz poprawiam czarną kredkę na linii wodnej i maluje rzęsy. Dla lepszego efektu możecie, tak jak ja, dokleić pasek sztucznych. 



    Mam nadzieję, że od teraz taki makijaż nie będzie dla Was żadnym problemem. Smoky eye jest moim ulubionym makijażem na wieczór, jednak u mnie o wiele lepiej sprawdza się on w mniej klasycznym wydaniu np. w ciepłych brązach. A jak jest u Was? 

    Dajcie znać czy i Wy lubicie Smoky Eye! 









    ISANA GLOW&SHINE {TONIK, OLEJEK DO TWARZY, KREM NA DZIEŃ}

    $
    0
    0

    Mieszkanie tak blisko Niemieckiej granicy ma swoje plusy. W tym miesiącu na przykład mogłam przetestować nową serię Isana Glow&Shine, która wpadła mi w oko podczas zakupów u naszych zachodnich sąsiadów. Kosmetyki Isana dostępne są tylko w Rossmannie, w Polsce jeszcze ich nie widziałam, ale możliwe, że ich pojawienie się to kwestia kilku dni. 



    ISANA GLOW&SHINE



    Seria Glow&Shine to kosmetyki, które mają zapewnić nam efekt nawilżenia, wygładzenia i rozświetlenia cery.  Znalazły się wśród nich: maseczka w płachcie, płatki pod oczy, krem do twarzy, olejek, tonik oraz balsam do ciała. Ja zdecydowałam się na kosmetyki do twarzy: tonik, olejek i krem, których używam zarówno do porannej, jak i wieczornej pielęgnacji skóry.





    ISANA GLOW&SHINE TONIK


    Tonik Isana zamknięty jest w opakowaniu, które mi kojarzy się z tonikami Pixi Glow. Myślę, że w jakimś stopniu ta seria była dla Isany inspiracją. Buteleczka jest różowa, ze złotymi elementami i czarnymi oraz złotymi napisami. Nigdy jeszcze opakowania kosmetyków Isana tak mi się nie podobały. 

    W składzie olejku znajdziemy ekstrakt z grejfruta, glicerynę oraz kompleks sacharydowy. Tonik można stosować codziennie, jest delikatny dla skóry, oczyszcza ją i przygotowuje do dalszej pielęgnacji. Tonik w niemieckim Rossmannie kosztował niecałe 2 euro czyli około 10 złotych.


    ISANA GLOW&SHINE OLEJEK


    Reklama olejku Isana zainteresowała mnie już na wejściu do niemieckiego Rossmanna. Olejek zamknięty jest w ciężkiej, szklanej buteleczce z aplikatorem w formie pipety. Buteleczka jest przezroczysta, z jasno różowymi elementami oraz czarnymi i złotymi napisami. Znów muszę pochwalić Isanę za opakowanie, które wygląda niesamowicie elegancko.

    Olejek jest tłusty, ale szybko się wchłania i pozostawia skórę niesamowicie miękką i dobrze nawilżoną. W jego składzie znajdziemy m.in olejek marula oraz migdałowy. Olejek jest przeznaczony do każdego typu skóry. Jest także całkowicie wegański.




    ISANA GLOW&SHINE KREM/ PRIMER NA DZIEŃ


    Ostatni produkt to krem na dzień, który możemy stosować także jako bazę pod makijaż. Krem nie ma już tak ładnego opakowania. Zamknięty jest w zwykłym, białym, plastikowym słoiczku z różowymi elementami.

    Krem jest lekki, szybko się wchłania i ma przyjemny, choć trochę mocny zapach. Krem dobrze nawilża, rozjaśnia cerę, a dzięki SPF15 chroni ją przed promieniowaniem słonecznym. Dobrze utrzymuje makijaż, podkład przykleja się do niego i nie spływa w ciągu dnia, ani nie warzy się.


    Cała seria zapewnia mocne nawilżenie skóry i jej subtelne rozświetlenie. Polubiłam się z nią, chociaż początkowo mocno przeszkadzał mi zapach, który mimo, że jest ładny jest też bardzo intensywny i po nałożeniu kosmetyków długo pozostaje wyczuwalny.Według producenta są to kosmetyki dla każdego typu cery, jednak moim zdaniem sprawdzą się najlepiej u osób ze skórą suchą i normalną, dla osób z cerą tłustą i mieszaną mogą być za tłuste i wydaje mi się, że mogą "zapychać". Nie sprawdzą się u osób bardzo wrażliwych na zapachy, na pewno będą im przeszkadzać w ciągu dnia.





    U mnie najlepiej sprawdza się olejek, który nakładam pod krem i na dzień i na noc. Kremu używam głównie jako bazy pod makijaż, jeśli nie noszę makijażu zdecydowanie częściej sięgam po krem z Nacomi, który również ostatnio testuję. 

    Co spodobało się Wam najbardziej? 









    BEGLOSSY LISTOPAD 2019 {COFFEE TIME}

    $
    0
    0



    Motywem przewodnim listopadowego pudełka beGlossy jest... Kawa! Znalazł się tu kawowy lakier do paznokci, pomadka w odcieniu kawy z mlekiem, kawowa maseczka, a także kawa we własnej osobie. Jesteście ciekawe zawartości pudełka beGlossy, we współpracy z MKCafe? 


    BEGLOSSY COFFEE TIME




    W pudełku znalazło się aż sześć pełnowymiarowych kosmetyków i jeden prezent. Nietrudno się domyślić, że wspomnianym prezentem jest właśnie kawa. Jest to kawa ziarnista, świeżo palona MK Cafe Fresh Brazil Mogiana. Niestety nie jestem AŻ TAKIM kawoszem i pijam tylko kawkę rozpuszczalną (niektórzy twierdzą, że piję mleko z kawą, a nie kawę z mlekiem), dlatego to opakowanie powędruje do siostry mojego męża. W pudełku znalazła się kawa Brazil Mogiana, którą wyróżnia czekoladowo- orzechowy aromat, niska kwasowość i brak goryczki. Brzmi dobrze? Mam nadzieję, że będę miała okazję spróbować.




    PIERRE RENE MATTE FLUID LIPSTICK


    Pierwszy kosmetyk, który znalazłam w pudełku Coffee Time to pomadka do ust w bardzo ładnym odcieniu kawy z mlekiem od Pierre Rene. To pomadka Matte Fluid Lipstick, która jest płynna, zastyga na ustach, a jej wykończenie jest całkowicie matowe. Odcień, który znalazł się w pudełku to "Warm Taupe". Pomadka ma lekką formułę, szybko zastyga na ustach i jest bardzo trwała, a jej cena to jedyne 19,99 złotych.





    GLISS KUR 


    Kolejne kosmetyki to szampon i odżywka bez spłukiwania od Gliss Kur z serii Ultimate Repair. Te produkty niewiele wspólnego mają z kawą, ale ich czarne opakowania nawiązują do głównego tematu tego pudełka. Lubię kosmetyki do włosów Gliss Kur, zwykle się u mnie sprawdzają, więc na pewno z przyjemnością przetestuję ten szampon i odżywkę. Cena odżywki to 13,99 złotych, a szamponu 11,99.




    NEESS LAKIER "MAŁA CZARNA"


    Kolejnym inspirowanym kawą produktem jest lakier do paznokci "Mała Czarna" od Neess. Lakier jest mocno napigmentowany, fantastycznie kryje, a kolor "Mała Czarna" to, jak możecie się domyślić, głęboka czerń. W innych pudełkach mogły znajdować się inne "kawowe" odcienie lakierów. Cena buteleczki to 5,99 złotych.




    BANDI AKSAMITNA MGIEŁKA DO CIAŁA UV EXPERT 


    W moim pudełku znalazłam mgiełkę do ciała od Bandi, ale zamiennie mogły się w nim znaleźć jeszcze cztery inne produkty: peeling kawowy Body Boom, kosmetyki Sabai Thai, masło do ciała Kanu Nature lub balsam regenerująco-ochronny Bandi. Mgiełka ma uelastyczniać skórę, zapobiegać jej przesuszeniu i intensywnie nawilżać. Cena mgiełki to 39 złotych, buteleczka mieści 100 ml. 





    L'BIOTICA CARMEL COFFEE MASK


    Ostatni kosmetyk to maska kawowa od L'Biotica, która ma nawilżyć, uelastycznić i ujędrnić skórę. Jest to maska na tkaninie z ekstraktem z nasion kawy i zielonej herbaty. Cena maski to 16,80 złotych.





    Jak Wam się podoba nowe pudełko beGlossy "Coffee Time"? 









    REVOLUTION PRO X NATH {PALETY CIENI, KREDKI DO UST I OCZU, POMADKI, BRONZER, RÓŻ, ROZŚWIETLACZ}

    $
    0
    0

    To już druga współpraca Revolution Pro i Natalii Siwiec. Pierwsza kolekcja, czyli paleta cieni i paleta do konturowania, sprzedawała się jak ciepłe bułeczki. Tym razem mamy o wiele większy wybór kosmetyków. Marka, we współpracy z celebrytką, stworzyła aż 11 produktów, które pozwolą nam poszaleć z makijażem. 



     

     

    REVOLUTION PRO X NATH





    W nowej kolekcji Revolution Pro x Nath znalazło się aż 11 produktów (a nawet trochę więcej, bo są tu także zestawy). Mamy tu dwie palety cieni, trzy podwójne zestawy kredek (do oczu i do ust), trzy pomadki oraz bronzer, róż i rozświetlacz. Wszystkie kosmetyki mają przepiękne, jasnoróżowe opakowania, które ślicznie wyglądają na zdjęciach (bardzo #InstaFriendly). Ciekawostką jest fakt, że wśród nazw poszczególnych kosmetyków pojawiają się słowa ważne dla Natalii Siwiec, jak np. Mia (to imię jej córki).

    Wszystkie kosmetyki kupicie stacjonarnie tylko w Rossmannie, gdzie obecnie trwa na nie promocja 2+1. Kolekcja Revolution Pro x Nath ma być dostępna w Rossmannie do końca stycznia lub do wyczerpania zapasów.







    A na które produkty warto zwrócić szczególną uwagę? 






    PALETA I'M NOT AFRAID TO SPARKLE 



    Paleta I'm Not Afraid To Sparkle to paleta idealna do makijaży dziennych i wieczorowych. Znalazły się w niej bardzo użytkowe odcienie brązów, różu, bordo, a nawet matowy beżowy cień oraz drobny akcent kolorystyczny w postaci dwóch połyskujących cieni: zielonego i fioletowo-morskiego (który ma nieco inną, problematyczną formułę). Maty z tej palety są bardzo dobrze napigmentowane i perfekcyjnie się blendują. Z rozcieraniem tych cieni poradzi sobie każdy, nawet osoba bardzo początkująca. Połyskujące cienie także są niezwykle łatwe w obsłudze. Najlepiej nakładać je wklepując w powiekę palcem. Ich pigmentacja także jest na wysokim poziomie. Wszystkie cienie dobrze rozcierają się ze sobą. Jedynym odrobinę bardziej problematycznym cieniem jest cień "Dream", którego formuła jest kremowa. Możecie ten cień potraktować jako mokrą bazę pod inne foliowe cienie. Cena palety to 49,99 złotych. 









    Druga paleta z tej kolekcji to Let's Go Wild. W tej palecie znalazły się zdecydowanie odważniejsze kolory. Przeważają w niej cienie połyskujące i odważne maty (jak Amethyst, Mohito czy Burning Man). Jest ładna, ale raczej jako dodatek do bardziej użytkowej palety. Znalazł się w niej także bardzo zaskakujący, kremowy cień "Millionaire", który jest żółtym złotem. Ten cień jest nietypowy i za pierwszym razem kiedy go używałam zepsuł mój makijaż, nie jest łatwy w obsłudze, ale daje ciekawy efekt. Odrobinę trudniejszy w obsłudze jest też opalizujący biały cień "Snowglobe", który składa się jakby z płatków, jak niektóre pigmenty Inglot. Przez to lubi zbierać się w "kulki" kiedy nałożymy go w nadmiarze. Najlepiej nakładać go na mokro i w małych ilościach. Paleta kosztuje w Rossmannie 49,99 złotych. 






    POMADKI {BISCUIT; CHERRY; BLACKBERRY}


    W kolekcji są trzy przepiękne pomadki. Gdybym miała wybrać jedną, chyba bym nie umiała. Każda z nich ma w sobie "to coś". Pomadki mają jasnoróżowe, kwadratowe opakowania, zamykane na klik. Wszystkie mają matowe wykończenie, a ich formuła jest niesamowicie kremowa. Przetestowałam sporo matowych pomadek w sztyfcie i wiele z nich miało tępą konsystencję, przez co źle rozkładały się na ustach i wyglądały na nich sucho. Pomadki Revolution Pro są miękkie, masełkowate i, jak już wspomniałam, bardzo kremowe. Dzięki temu wręcz suną po ustach, a efekt jaki dają jest przepiękny. Dłużej (od rana do wieczora) testowałam przede wszystkim pomadki Biscuit oraz Cherry i muszę przyznać, że utrzymują się na ustach o wiele dłużej niż się spodziewałam. Nawet po 4-5 godzinach, mimo jedzenia i picia, pomadka wyglądała ładnie.

    Odcień Biscuit to beżowo/brązowy nudziak, który będzie dobrze wyglądał u większości typów urody. Obecnie to jedna z moich ulubionych pomadek nude. Drugi kolor to Cherry czyli bardzo twarzowy, chłodny odcień czerwieni, który na pewno sprawi, że Wasze zęby będą wydawały się bielsze. Idealny kolor ust na nadchodzące Święta! Ostatnia pomadka to Blackberry, która jest intensywnym, odważnym fioletem. Wszystkie trzy pomadki są mocno napigmentowane i dokładnie pokrywają usta kolorem.

    Opakowania wszystkich trzech pomadek składają się w zdjęcie Natalii Siwiec. To ciekawy zabieg, który sprawia, że wszystkie trzy będą pięknie prezentowały się zapakowane jako prezent. Cena każdej pomadki to 23,99 złotych, w aktualnej promocji 2+1 jedną pomadkę możecie mieć gratis. 









     

    ZESTAWY KREDEK 


    Podobnie jak pomadki, trzy opakowania kredek Revolution Pro składają się w zdjęcie Natalii. Każdy podwójny zestaw zawiera kredkę do oczu i kredkę do ust.  Kredki są miękkie, kremowe i dobrze napigmentowane. Pierwszy zestaw, czyli "Bodysuits" i "Brown Sugar" to beżowa kredka nude do ust oraz brązowa kredka do oczu; kolejny zestaw to "Power" i "Black Swan" czyli intensywna czerwień do ust i czarna kredka do oczu; ostatni komplet to "Censored" i "Purple Reign" czyli bardziej różowa kredka nude do makijażu ust i fioletowa kredka do oczu. Wszystkie kredki mają taką samą miękką formułę, która po paru chwilach od nałożenia zastyga na skórze. Dzięki temu są niesamowicie trwałe. Nie musicie mocno sugerować się przeznaczeniem kredek, każdej z nich możecie używać do makijażu oczu, ust, a nawet brwi.

    Każdy zestaw kosztuje 19,99, a w trwającej teraz promocji (tak samo jak w przypadku pomadek) jeden zestaw możecie mieć gratis.






    KONTUROWANIE  (BRONZER, RÓŻ, ROZŚWIETLACZ)


    Ostatnie trzy produkty to moje największe odkrycie tej kolekcji: bronzer, róż i rozświetlacz do konturowania twarzy.  Każdy z tych kosmetyków jest zamknięty w małym, różowym, tekturowym opakowaniu zamykanym na magnes. Żadne z nich nie ma lusterka, dzięki temu opakowania są lekkie. 

    Bronzer jest odrobinę intensywniejszy, mocniej napigmentowany, ma dobrze wyważony kolor (nie za chłodny i nie za ciepły), idealny do konturowania twarzy. Róż w opakowaniu wydaje się bardzo intensywny, to troszkę cukierkowy, chłodny róż, który przepięknie ożywia twarz. Rozświetlacz jest intensywny, szampański i daje przepiękną taflę rozświetlenia. Wszystkie trzy produkty idealnie się blendują i przepięknie wyglądają na skórze. Każdy z nich kosztuje 23,99 złotych. 




     

    Co myślicie o tej kolekcji i o współpracach marek z celebrytami? Zainteresowały Was jakieś kosmetyki z tej kolekcji? Moim zdaniem na największą uwagę zasługuje neutralna paleta cieni I'm Not Afraid To Sparkle, trio do konturowania i przepiękne, kremowe pomadki do ust. To na te kosmetyki szczególnie polowałabym w Rossmannie.

    Zachwyca mnie dbałość o szczegóły w przypadku tej kolekcji. Piękne różowe opakowania, wykończone złotymi napisami. Pudełeczka składające się razem na zdjęcie Natalii Siwiec. Brokatowa paleta "I'm not afraid to sparkle". Nie można się nimi nie zachwycić. A dodatkowo cieszy fakt, że w środku czekają produkty, którymi wyczarujemy makijaż porównywalny z droższymi markami.


    Co spodobało się Wam najbardziej?









    Viewing all 1541 articles
    Browse latest View live


    <script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>