Quantcast
Viewing all 1539 articles
Browse latest View live

TURBOPIGMENTY GLAM SHOP


Chyba już każdy, kto choć trochę interesuje się nowinkami w świecie beauty, słyszał o Turbo Pigmentach z Glam-Shop. To sprasowane pigmenty o bardzo intensywnym blasku, które z pewnością pokocha każda "sroka".


GLAM SHOP TURBO GLOW


Turbo Pigmenty ze sklepu Glam-Shop Hani Knopińskiej(na YouTube digitalgirl13- na wypadek gdyby ktoś jeszcze nie znał) to zupełnie unikatowy produkt w Polsce. Na Polskim rynku kosmetycznym jeszcze nie było tego typu formuły, dającej tak intensywny blask i niesamowity efekt. Warto wspomnieć, że wszystkie kosmetyki Hani produkowane są w Polsce, co czyni je jeszcze bardziej unikatowymi. 

Turbo Pigmenty dostępne są w formie wkładów do palety magnetycznej, ich wypraski są okrągłe, a ich wielkość jest dokładnie taka sama jak cieni Kobo, Makeup Geek czy starych, okrągłych wkładów Inglot. Pierwsza kolekcja liczyła 13 kolorów, teraz możemy już wybierać spośród 31 przepięknych odcieni. Mam nadzieję, że ich liczba nadal będzie się powiększać! W moich zbiorach wylądowało jak na razie 9 kolorów, ale wśród nowych "Turbotów" widzę jeszcze kilka, które powinny trafić w moje ręce. 




TURBO PIGMENTY


Co tak mocno wyróżnia Turbo Pigmenty? Przede wszystkim ich niespotykana formuła. Pigmenty Turbo Glow mają niesamowitą konsystencję: kremową, prawie mokrą, plastyczną. Niektóre pod naciskiem palca wręcz się kruszą, ale łatwo je z powrotem "uklepać" w wyprasce, po prostu palcem. Kolejna wyróżniająca je cecha to blask. Te cienie dają niepowtarzalny połysk. Są wielowymiarowe, opalizują na kilka kolorów, mają niesamowicie połyskujące drobinki i dają efekt wręcz mokrej skóry. Folie z palet Huda Beauty (np. Rose Gold Edition Remastered) mogłyby im, co najwyżej, czyścić buty.

Błyskotki Glam Shop najlepiej sprawdzają mi się nakładane na inne cienie. Kiedy nałożę już cały makijaż, któryś z Turbo Pigmentów ląduje na środku powieki i zmienia zupełnie jego wygląd. Dzięki Turbo Pigmentom każdy makijaż zyskuje mocy i blasku, nawet najzwyklejszy makeup staje się efektowny i przyciągający wzrok. Przez ich połysk, wielowymiarowość i prześliczne kolory ciężko oderwać od nich wzrok. Moim zdaniem najlepiej wyglądają nałożone palcem np. na Glitter Primer lub inną, jeszcze mokrą bazę. Jeśli nałożymy je na suchy cień, możliwe, że zatopione w nich drobinki w ciągu dnia będą migrować po całej twarzy. Uchwycenie kolorów Turbo Pigmentów na zdjęciach nie jest łatwe, ale mam nadzieję, że choć odrobinę mi się to udało. 



Nie wszystkie są idealne, co zaraz zobaczycie, ale nadal to unikat jeśli chodzi o Polskie kosmetyki dlatego warto je poznać. Jeśli szukacie innych unikatowych, polskich kosmetyków zajrzyjcie do wpisu z cieniami Mexmo: ➥Mexmo: Pojedyncze cienie. Jestem pewna, że "Peacock" Was zaintryguje. 


BŁYSKOTKA


Błyskotka nie ma jako-tako swojego koloru, jest bardziej toperem, który urozmaici każdy makijaż nałożony na inny cień. Opalizuje na odcienie seledynu, złota i srebra.  Seledynowy kolor daje wrażenie folii, a na oprócz niego połyskują srebrzyste drobinki. 



ZORZA 


Zorza to mój ulubiony, najbardziej unikatowy kolor. To liliowy cień opalizujący na złoto-seledynowo z mnóstwem iskrzących, srebrzystych drobinek.  



MODRY POŁYSK


Modry Połysk to mocno napigmentowany cień o fiołkowym odcieniu, który opalizuje na liliowo. Bardzo ładny, a dzięki swojej pigmentacji może być nakładany bez żadnej dodatkowej bazy. W porównaniu do pozostałych Turbo Pigmentów jest bardziej mokry. 



CZARY MARY


Jasny odcień fioletu, opalizujący na srebrno. Dodatkowo są w nim zatopione miliony srebrzystych drobinek. 



DŻIN


Bardzo mokra, wręcz śliska formuła. Dżin to ciemny odcień ciepłego różu opalizujący na chłodny fiolet. Niestety trzeba bardzo uważnie z nim pracować, lubi robić prześwity. 



VEGAS BIS


Vegas Bis to bardzo często spotykny duochrom: bordowo-brązowa baza opalizująca na odcienie zieleni. Jego konsystencja jest bardziej sucha. Zdarza mu się tworzyć prześwity, lepiej wygląda nałożony na inny cień. 



HERBARZ


Bardzo mocna pigmentacja, mokra, kremowa formuła i przepiękny kolor. Herbarz to jeden z moich ulubieńców! Jego kolor to ciepłe, pomarańczowawe złoto, z mnóstwem złotych drobinek, dodatkowo opalizujące na pomarańczowo. Magiczny!



GLOBALNY GLAM


Globalny Glam to róż ze srebrzystymi drobinkami. Niby nic nadzwyczajnego, a bardzo efektowny i idealny do makijaży użytkowych. 



STERYD


Kolejny z moich ulubieńców to idealny jako toper Steryd. Jego kolor opisałabym jako seledyn na jasno brązowej bazie. Steryd opalizuje na odcienie zieleni i złota, a dodatkowo ma w sobie srebrne drobinki. 




WEGAŃSKI ROZŚWIETLACZ IUNO COSMETICS


Wiecie jak uwielbiam rozświetlacze. Dlatego, kiedy zobaczyłam na targach Beauty Trends, zupełnie nieznaną mi markę IUNO, musiałam przetestować ich rozświetlacz. Moją ciekawość podsycił fakt, że rozświetlacz jest w stu procentach wegański. Czy taki produkt dał mi odpowiednią dawkę blasku? 

 

IUNO COSMETICS


Na początek opowiem Wam trochę o tej marce. Przyznam, że pierwszy raz usłyszałam o niej właśnie w zeszłym miesiącu. Od tego czasu intensywnie testowałam ich rozświetlacz i oglądałam na stronie inne kosmetyki, które mają w ofercie. Do wyboru są dwa odcienie rozświetlaczy, bronzery, puder, kilka potrójnych paletek cieni i pędzle. Pędzle wyglądają obłędnie, miałam okazje "pomacać" je na żywo i trochę żałuję, że nie skusiłam się na kilka. 

Marka IUNO została stworzona przez dwie kobiety: mamę i córkę, które do tej pory prowadziły szkołę makijażu Beauty Art. Kosmetyki mają łączyć w sobie trwałość, dobrą pigmentację i naturalne składniki. W ten sposób na rynku pojawiła się marka oferująca produkty wegańskie, przystępne cenowo, nie testowane na zwierzętach i produkowane w Polsce. 




WEGAŃSKI ROZŚWIETLACZ 01


Rozświetlacz IUNO Cosmetics ma przepiękne opakowanie! Jest lekkie (bez zbędnego lusterka), tekturowe, zamykane na magnes z przepięknym "marmurkowym" printem. Cudne! Opakowanie wydaje się solidne, nie sądzę żeby mój rozświetlacz mógł w nim jakkolwiek ucierpieć w transporcie. Jego cena to 49 złotych, a w opakowaniu mamy aż 10g rozświetlacza (to o 1g więcej niż Amrezy ABH, która wydaje się dużo większa). 

Rozświetlacz w odcieniu 01 jest chłodny, beżowo-szampański. Świetnie sprawdzi się na bladych, chłodnych cerach.  Na osobach o bardzo ciepłej karnacji może wyglądać brudno, ale w ofercie jest jeszcze cieplejszy odcień 02. Najbardziej zaskoczył mnie jego blask! Po rozświetlaczu wegańskim spodziewałam się naturalnego, spokojnego efektu. Nie pytajcie mnie czemu! To co zobaczyłam nakładając go pierwszy raz przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Rozświetlacz IUNO ma niesamowitą moc. Efekt jaki nim uzyskamy to piękna, intensywna tafla rozświetlenia, którą widać będzie z drugiej strony ulicy. Uwielbiam taki Glow!



W ciągu dnia rozświetlacz cały czas pozostaje na swoim miejscu. Nie ma w nim drobinek, które mogłyby migrować po twarzy, rozświetlacz przez cały dzień nie traci na intensywności, nie zanika, jego kolor nie zmienia się. Pięknie rozciera się z każdym bronzerem, jego konsystencja (delikatnie mokra) pozwala perfekcyjnie wpracować go w skórę i uzyskać efekt o niesamowitej mocy, ale nadal wyglądający naturalnie. Kolor u osób o jasnych karnacjach nie odznacza się, rozświetlacz nie ma tak mocnej pigmentacji żeby na skórze dawać intensywny kolor. Ja lubię nakładać go lekko spłaszczonym pędzelkiem jak np. ➥Highlighter PRO z Blend It albo puchatym pędzlem do blendowania cieni. 

Dla mnie ten rozświetlacz to ideał. Za 49 złotych otrzymujemy produkt wegański, nie testowany na zwierzętach, a jednocześnie pozwalający uzyskać efekt Glow w stylu Instagrama. Wszystkie fanki rozświetlania powinny go przetestować. 

Dajcie znać czy znacie już kosmetyki IUNO?




TEOXANE | REWOLUCJA W PIELĘGNACJI?


Teoxane to szwajcarska marka specjalizująca się w kosmetykach pielęgnacyjnych. Ich innowacyjne formuły mają wypełniać zmarszczki, wygładzać i odmładzać skórę. Czy rzeczywiście efekt widać już po 14 dniach? Sprawdźcie jak je oceniam. 

 

TEOXANE


Mimo, że dla mnie Teoxane to nowość, marka jest na rynku już od 15 lat. W ofercie Teoxane znajduje się m.in linia kosmetyków wypełniających na bazie kwasu hialuronowego. Są to kosmetyki, które mają odmładzać skórę i przywracać jej gładkość i elastyczność. We wszystkich kosmetykach na bazie kwasu hialuronowego wykorzystywana jest opatentowana, innowacyjna technologia kwasu RHA, który głęboko odbudowuje skórę. Rewolucyjne działanie Teoxane jest zasługą podstawowej formuły zawartej w kosmetykach, na którą składają się: 
  • kwas hialuronowy RHA (Resilient Hyaluronic Acid), głęboko regenerujący skórę;
  • kompleks odbudowujący skórę CDR (działanie antyoksydacyjne);
  • NovHyal Biotech-G (składnik wzmacniający połączenia skórno-naskórkowe)
Składniki aktywne są uwalniane do skóry stopniowo, stymulując aktywność jej komórek. Dzięki temu już po 14 dniach ma ona stać się grubsza, zdrowsza i rozświetlona. Prawda, że brzmi niezwykle zachęcająco?


TEOXANE RHA SERUM (350 PLN)


Seum RHA to specjalistyczny preparat o silnie regenerującym działaniu. Duża dawka kwasu hialuronowego RHA pomaga reaktywować naturalne mechanizmy skóry (odnowę komórkową i przebudowę tkanki), które umożliwiają jej głęboką regenerację. Serum tworzy na skórze warstwę ochronną, intensywnie ją nawilża i ujędrnia. Efekty mają być widoczne już po 14 dniach: skóra w tym czasie ma stać się bardziej napięta, rozświetlona, jaśniejsza. Zniknąć mają oznaki zmęczenia. Po kolejnych dwóch tygodniach mamy zauważyć, że skóra stała się bardziej jędrna i zwiększyła swoją objętość. Na opakowaniu znalazłam informację, że takie efekty zaobserwowano badając 31 ochotników. Moim zdaniem to dość mała grupa kontrolna i początkowo byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tych wyników. Aż po 3 tygodniach stosowania całej serii zauważyłam, że moja skóra rzeczywiście wydaje się grubsza i wzmocniona. Więc może coś w tym jest? 

Producent zaleca nakładanie "2-3 dawek" na twarz i szyję rano i wieczorem. Przez 2-3 dawki rozumiem 2-3 pompki kosmetyku. U mnie zdecydowanie wystarczają dwie i myślę, że u większości osób będzie podobnie. Konsystencja serum jest lekka, odrobinę wodnista i całkiem szybko wchłania się w skórę. Serum nakładam przed wieczorną pielęgnacją, po przemyciu skóry tonikiem. Po nałożeniu serum tworzy na skórze lekko lepką warstwę, która znika po nałożeniu kolejnych kosmetyków. Serum ma przyjemny, bardzo elegancki zapach kojarzący się z drogimi, luksusowymi kosmetykami.


TEOXANE ADVANCED FILLER (350 PLN)


W kremie wypełniającym zmarszczki połączona została formuła RHA i Kompleks Restrukturyzujący, które razem przyspieszają syntezę kwasu hialuronowego i kolagenu w głąb skóry. Dzięki temu tkanka jest odbudowywana od wewnątrz, a zmarszczki ulegają spłyceniu. Krem został opracowany z myślą o skórze suchej i, mając taką właśnie skórę, muszę przyznać, że to czuć. Jego konsystencja jest dla suchej skóry jak kompres, bardzo przyjemnie otula skórę, a nawilżenie czuć od pierwszej chwili. Jakie efekty obiecuje Teoxane? Skóra ma stać się gładsza i miękka, a zmarszczki o wiele mniej widoczne. 

Zalecane jest nakładanie kremu rano i wieczorem, po nałożeniu serum RHA. I, aby najlepiej przetestować działanie tej serii kosmetyków, dokładnie tak robię, jednak 2-3 dawki, które zaleca producent to dla mnie stanowczo za dużo. Jestem pewna, że większości z Was, tak jak mi, wystarczą 1-2. Krem ma średnio gęstą konsystencję, przyjemnie się wsmarowuje w skórę i dość szybko wchłania. Przez kilka minut po aplikacji wyczuwalna jest mocno lepka warstwa, która znika, kiedy krem do końca się wchłonie. Krem pachnie przepięknie, bardzo elegancko.




TEOXANE R[II] EYES (280 PLN)


Krem pod oczy ma niwelować cienie, opuchnięcia, wygładzać zmarszczki i drobne linie. Efekty ma być widać po około 28 dniach i według badań przeprowadzonych przez Teoxane, wygładzenie skóry zauważyło aż 81% badanych. Wśród składników aktywnych jest, oczywiście, kompleks RHA, NovHyal, Dermo-Restructuring Complex, Escyna (uszczelnia i wzmacnia naczynia krwionośne) oraz EPS Seafill (napina i wygładza). W kremie znajdują się także pigmenty, które rozpraszają światło, rozświetlają i dają efekt bardziej wypoczętego oka. 

Krem nakładam rano i wieczorem, w połączeniu z wcześniej wspomnianymi kosmetykami. Krem pod oczy zamknięty jest w buteleczce z chłodzącym aplikatorem, który zwykle polecany jest do wykonania delikatnego masażu okolicy pod oczami. Krem ma gęstą konsystencję i brzoskwiniowy kolor. Dobrze nawilża i napina skórę wokół oczu, ale nie zauważyłam żeby moje zasinienia zaczęły znikać. Niestety nadal są na swoim miejscu. Krem pod oczy szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. W przeciwieństwie do dwóch pozostałych kremów, krem pod oczy nie ma wyraźnego zapachu. 



Na przetestowanie tych kosmetyków dałam sobie miesiąc. Czyli dokładnie tyle czasu, po których według producenta, powinno być widać pierwsze efekty. Nie obiecywałam sobie za dużo, w końcu ile może zdziałać zwykły krem? A za punkt odniesienia obrałam denerwującą mnie zmarszczkę na czole, która niestety nigdy nie jest widoczna na moich zdjęciach, więc nie mogę Wam jej pokazać. Zmarszczka pojawiła się w połowie zeszłego roki i jest (a może była?) dość płytka i uznałam, że z czymś takim jeszcze może poradzić sobie "zwykły, przeciwzmarszczkowy krem". Możecie więc być lekko zaskoczone, ale po około 30 dniach stosowania kuracji Teoxane, moja zmarszczka zaczęła mnie denerwować mniej i wydaje mi się o wiele płytsza. Nie zniknęła całkiem, ale skóra jest na tyle napięta i wygładzona, że stała się o wiele mniej widoczna. Kremy na pewno nie pomogą, kiedy zmarszczki są już mocno widoczne, ale jeśli macie 30-40 lat i pierwsze, drobne linie zaczynają znaczyć Wasze czoło czy okolice oczu, możecie z ich pomocą lekko je wygładzić. 

Kosmetyki Teoxane są drogie, dlatego spodziewamy się po nich spektakularnych efektów. Ale czy delikatne wygładzenie zmarszczek, bez zbędnych operacji, nie jest wystarczająco spektakularne? To musicie ocenić same. Ja dokończę opakowania, które mam i raczej w najbliższym czasie do nich nie wrócę, ale ogólnie oceniam je bardzo pozytywnie. Nie spodziewałam się, że bez wstrzykiwania sobie wypełniaczy, można osiągnąć jakikolwiek efekt wygładzenia zmarszczek. 

Dobra pielęgnacja czy zabiegi u kosmetyczki? Na co stawiacie? 

WIOSENNY MAKIJAŻ | TRENDY W MAKIJAŻU NA WIOSNĘ 2019 + TUTORIAL

Trendy w makijażu, lansowane przez domy mody, podczas Tygodni Mody, zwykle nie sprawdzają się w codziennym życiu. Mimo to przyjrzymy się im dzisiaj i, być może, uda się wybrać z nich coś, co może sprawdzić się w codziennym makijażu. 




TRENDY W MAKIJAŻU NA WIOSNĘ 2019 


Jako fanka mocnych brwi, idealnie gładkiej cery i matowych pomadek do ust, odrobinę zaniepokoiłam się, że... W 2019 roku to wszystko ma już być niemodne. Całe szczęście rzadko podążam za modą i pewnie nadal będę malować się w ten sposób. W tym roku w odstawkę ma iść konturowanie twarzy w stylu Kim Kardashian, pomadki nude oraz idealny makijaż brwi. Makijaż ma być bardziej naturalny, świeży, dziewczęcy. Na co więc możemy sobie pozwolić? Jak to zwykle bywa, tak i w tym sezonie, pojawiło się kilka, z pozoru zupełnie się wykluczających, trendów. 

NATURALNA CERA


Wiosną i latem 2019 królować będzie naturalny makijaż twarzy. Co to oznacza? Mocno stawiamy na pielęgnację, ponieważ delikatny makijaż sprawdzi się przede wszystkim na zadbanej, dobrze nawilżonej cerze, bez żadnych wyprysków. Jeśli jesteście młode, macie ładną cerę, nie zakrywajcie jej grubą warstwą podkładu. Do takiego delikatnego makijażu twarzy świetnie sprawdzą się podkłady MAC Face&Body, Make Up For Ever Water Blend i nowy podkład Dior Backstage Face&Body. Wszystkie dają bardzo lekkie krycie i nie obciążają skóry. Możecie też zastąpić podkład kremem BB lub CC, a jeżeli możecie sobie na to pozwolić: całkowicie zrezygnujcie z podkładu! Wielu wizażystów radzi pozostawić cerę całkowicie naturalną, a drobne niedoskonałości zakryć odrobiną korektora.



RÓŻ I JUŻ


Róż na policzkach i różowe cienie do powiek. Różowy total look ma być hitem nadchodzącego sezonu.  Policzki możemy jedynie delikatnie zaróżowić, albo nałożyć więcej różu i przeciągnąć go aż do skroni. Tym samym odcieniem możemy zrobić makijaż oczu. Nie musi być on mocno dopracowany, wystarczy nałożyć odrobinę różu palcem i rozblendować krawędzie. Nie jest to makijaż w moim stylu, ale przyznacie, że na pewno jest szybki w wykonaniu. Ten sam odcień różu nałożony na policzki, powieki i usta ma dać dziewczęcy, świeży efekt i subtelnie podkreślać urodę. Ten trend sprawdzi się szczególnie u młodych dziewczyn o delikatnej urodzie.


Image may be NSFW.
Clik here to view.
Makijaże z rozświetlaczem Moschino, Badgley Mischka, Mary Katrantzou fot. East News



W KOŃCU ROZŚWIETLENIE!


Wiecie jak kocham rozświetlony makijaż, a w tym roku moja kolekcja rozświetlaczy będzie szczególnie przydatna.  W tym sezonie stawiamy na rozświetlenie, które daje efekt "mokrej", nawilżonej skóry. Przydadzą się więc wszelkie rozświetlacze kremowe i płynne. Modne mają być też rozświetlacze dające efekt holograficzny. To może być ciekawe! Rozświetlenie królować ma także na powiekach, więc na pewno przydadzą się Turbo Pigmenty, dające oszałamiający błysk na powiece.


GRAFICZNE KRESKI, MOCNE KOLORY NA POWIEKACH


Zupełną przeciwnością naturalnego, rozświetlonego makijażu są kolejne dwa trendy: graficzny makijaż oczu i intensywne, nawet neonowe kolory na powiece. Fuksja, magenta, neonowa zieleń, a także kolor roku 2019 według Pantone, czyli Living Coral. Wszystkie te kolory są mile widziane w makijażu. Każdy z nich ożywi makijaż i przyciągnie wzrok. Innym trendem są graficzne kreski, które możemy zrobić w jednym z neonowych kolorów albo używając klasycznego, czarnego eyelinera. Mocne kreski, w najróżniejszych kształtach, pojawiły się na wybiegach kilku domów mody. Mi szczególnie przypadły do gustu kreski, które wyglądają jak namalowane markerem, z pokazu Dior Haute Couture, niestety nie nadają się do noszenia na co dzień.

Image may be NSFW.
Clik here to view.
Dior

BRAK MASCARY



W parze z naturalnym makijażem twarzy idzie całkowita rezygnacja z mascary. Makijaż oczu ma być lekki (np. rozświetlona powieka i brak pomalowanych rzęs) albo intensywniejszy, w jednym z wcześniej wspomnianych żywych kolorów, ale nadal bez mascary. Dla mnie brak mascary świetnie sprawdzi się w połączeniu z delikatnym, rozświetlonym makijażem twarzy, odrobiną różu na powiekach i policzkach oraz mocnymi ustami w odcieniu fuksji lub czerwieni.


INTENSYWNE USTA


Na szczęście, w trendach na wiosnę i lato 2019, nadal pojawiają się intensywne kolory na ustach. Z jednej strony niemodne mają stać się matowe, ciężkie, zastygające pomadki, a z drugiej- wśród trendów pojawiają się intensywnie czerwone usta, kiedy przyzwyczaiłyśmy się do ultra trwałego makijażu. U mnie na pewno nadal będą królowały matowe pomadki. Nie wyobrażam sobie u siebie błyszczących, mocno czerwonych ust przy Polskich wiatrach i małym dziecku.

Image may be NSFW.
Clik here to view.
Makijaże z wyrazistymi ustami Marni, Valentino, Chanel fot. East News


MOJA PROPOZYCJA MAKIJAŻU NA WIOSNĘ WG. TRENDÓW NA WIOSNĘ I LATO 2019


Trzymając się aktualnych trendów w makijażu, stworzyłam dla Was tutorial z szybkim i trwałym makijażem na wiosnę i lato 2019. Możecie go obejrzeć w najnowszym filmiku na moim Instagramie (@agatawelpa), mam nadzieję, że się Wam spodoba!



Spring Trends 2019🎈 Follow me @agatawelpa for more make-up posts. ❤💜💙💚💛 @beautydrugs_pl Strobe Bling @inglot_cosmetics All Covered Foundation 11 @makeupforeverofficial Full Cover Concealer 01 @lauramercier Translucent Powder @benefitpoland Blush Bar "Rockatour " @iuno_cosmetics Highlighter 01 @anastasiabeverlyhills Amrezy @anastasiabeverlyhills Dipbrow Pomade Medium Brown @goldenrosepolska Longstay Precise Browliner 102 @goldenroseofficial Longstay Brow Styling Gel @semilac Glossy Cranberry @bielenda Magic Water #hairmakeupdiary #wamfam #shimycatsmua #linerandbrowsss #muasfeaturing #makeupfeed #muasfam #creativemakeup #eyelooks #makeuppassion #makeuplooks #wakeupandmakeup #slave2beauty #wycon #undiscovered_muas #makeuplooksgood #makeupaddict #featuremuas #anastasiabrows #makeupislove #browsonpoint #browsonfleek #makeupismypower #bbdaretoshare #colourfulmakeup #linerandbrows #polishmua #makeupforbarbies2 #muapl #wearebrows
Post udostępniony przez Agata Welpa MakeUp Blog (@agatawelpa)

KOSMETYKI, KTÓRYCH UŻYŁAM:


Beauty Drugs Stobe Bling
Inglot All Covered podkład 11
Make Up For Ever Full Cover 05
Laura Mercier Translucent Powder
Benefit Blush Bar "Rockatour"
Anastasia Beverly Hills Amrezy
Iuno rozświetlacz 01
Anastasia Beverly Hills Dipbrow Pomade Medium Brown
Golden Rose Longstay Precise Browliner 106
Golden Rose Longstay Brow Styling Gel
Semilac Matt Lips Glossy Cranberry
Bielenda Magic Water "Nude"



CAŁA PRAWDA O NATURALNYCH KOSMETYKACH | WPIS GOŚCINNY


Coraz więcej kobiet świadomie wybiera kosmetyki pielęgnacyjne. Z jednej strony to na pewno wpływ mody (wszystko, co eko, wege, bio jest wciąż na topie). Z drugiej z pewnością wynika to z chęci ofiarowania swojej skórze tego, co najlepsze. Jednak nie wszystkie produkty mające w nazwie słowo „naturalne” są takie w rzeczywistości. Jak nie dać się nabrać i z bogatej oferty producentów wybrać kosmetyki z dobrym, naturalnym składem?

Po pierwsze: naturalne, czyli jakie?

Kosmetyki naturalne, ekologiczne, organiczne – w Polsce te nazwy używane są zamiennie. Co to oznacza i jakie produkty kryją się za tymi hasłami? 

Po pierwsze są to wyroby oparte o składniki naturalne, czyli mineralne lub roślinne. Po drugie w ich składzie nie znajdziesz żadnych syntetycznych ani szkodliwych substancji. By mieć pewność, że dany produkt jest kosmetykiem w pełni naturalnym, sprawdź, czy posiada odpowiedni certyfikat. Kolejną ważną kwestią jest to, że kosmetyki naturalne nigdy nie są testowane na zwierzętach – to dobra wiadomość dla tych, dla których los milusińskich nie jest obojętny.

Zalety naturalnych kosmetyków

Zalet kosmetyków naturalnych jest wiele. Ci, którzy raz sięgnęli po produkty z naturalnym składem, często nie chcą już wracać do konwencjonalnych produktów. Co sprawia, że kosmetyki naturalne zyskują coraz więcej zwolenników?
        Nie zaburzają fizjologicznych procesów zachodzących w skórze.
        Nie zapychają porów i nie wywołują trądziku.
        W procesie ich produkcji nie cierpią zwierzęta.
   Są przyjazne dla środowiska – wiele firm oprócz dobrego składu inwestuje też w biodegradowalne opakowanie.
        Są nieszkodliwe dla zdrowia (mało kto wie, że kosmetyki syntetyczne często zawierają substancje toksyczne dla nerek, wątroby, czy układu nerwowego np. kwas borowy, glikol dietylenowy).
        Mogą być stosowane do pielęgnacji nawet bardzo wrażliwej skóry (np. niemowląt).
        Przywracają skórze oraz włosom zdrowy i piękny wygląd (spektakularne efekty przynosi np. stosowanie naturalnych szamponów do włosów, które do tej pory obciążane były silikonami).


Niby naturalne, a jednak nie – jak nie dać się nabrać?

Oferta kosmetyków dostępnych w drogeriach jest ogromna. Wystarczy spojrzeć na regały wprost uginające się pod ciężarem kremów, balsamów, szamponów. Większość z nich to produkty zawierające w składzie syntetyki. Niektóre drogerie wydzielają specjalną półkę, na której lądują wyłącznie kosmetyki naturalne. Wydaje Ci się, że możesz sięgać po nie w ciemno? Jesteś w błędzie! Producenci prześcigają się w walce o klienta – i niestety często stosują sprytne triki, które mają zachęcić nas do zakupu. Kosmetyki naturalne są na topie i koncerny o tym wiedzą. Z tego powodu na wielu produktach znajdziesz hasło „bio”, „eko”, „natural”, mimo że te produkty niewiele mają wspólnego z naturą. Jak nie dać się nabrać?
1.       Po pierwsze: czytaj składy. To wymaga wysiłku, ale jeśli opanujesz tę sztukę, wejdziesz na wyższy poziom kosmetycznego wtajemniczenia i już nigdy nie kupisz bubla zachwalanego przez reklamę.
2.       Po drugie: bądź sceptyczna. Krem wyprodukowany na bazie ekstraktów roślinnych – ile razy to słyszałaś? Mogłoby się wydawać, że jest taki naturalny, łagodny i dobry. A w składzie co? Prawdziwa tablica Mendelejewa. SLS, parabeny, konserwanty, emulgatory i to jeszcze nie wszystko.
3.       Po trzecie: zajrzyj do wiarygodnych miejsc w sieci. Blogi, grupy, fora pełne są kobiet zakręconych na punkcie naturalnej pielęgnacji – ucz się od nich i wymieniaj wiedzą.
4.       Po czwarte – zanim pójdziesz na zakupy, koniecznie zajrzyj do swojej spiżarni.Znajdziesz w niej wiele w pełni naturalnych i tanich kosmetyków. Jakich? Miódświetnie sprawdzi się w postaci maseczki na twarz, a zmieszany z odrobiną cukru będzie świetnym peelingiem do ust. Fusy z kawy wykorzystaj do masażu ud i całego ciała – skutecznie usuną martwy naskórek. Z siemienia lnianego zrobisz świetną maskę na zniszczone włosy. Jak się okazuje – wcale nie musisz wydawać majątku, by rozpocząć przygodę z naturalną pielęgnacją.

Jak sprawdzić, czy kupujesz naturalny kosmetyk?

O tym, że warto unikać produktów kosmetycznych, zawierających w składzie silikony i parabeny mówi się już od dawna. Lista szkodliwych substancji jest jednak dłuższa. Czego kosmetyki naturalne na pewno nie będą miały w składzie?
        Barwników syntetycznych i syntetycznych kompozycji zapachowych.
        Składników pochodzenia zwierzęcego (wyjątkiem są produkty wytwarzane przez same zwierzęta – takie jak np. miód).
        Produktów roślinnych i zwierzęcych modyfikowanych genetycznie.
        Pochodnych siarczanu sodu i ropy naftowej (czyli SLS i SLES).
        Syntetycznych emulgatorów (PEG).


Jak czytać skład?

Oprócz zakazanych składników zwracaj uwagę na ilość użytych produktów. Zasada jest prosta – im skład krótszy, tym lepiej. Do tego koniecznie sprawdź, czy kosmetyk był testowany na zwierzętach – jeśli był, to nie można nazwać go kosmetykiem naturalnym.
Jeśli należysz do zwolenników zero waste, to koniecznie sięgaj po produkty w ekologicznych opakowaniach – kostki myjące bez folii, naturalne mydła w kartoniku, kremy aluminiowej tubce, puszce czy po prostu w słoiczku – to zawsze świetny wybór.
Na koniec najważniejsze – zanim udasz się do kasy, zwróć uwagę czy wybrany przez Ciebie produkt posiada któryś z poniższych certyfikatów:
        ECOCERT – wymaga, by kosmetyk posiadał 95% składników naturalnych, w tym aż 50% pochodzących z upraw ekologicznych.
        COSMEBIO – 95-100% składników kosmetyku to produkty naturalne.
        ICEA – udziela certyfikacji kosmetykom w 100% wegańskim.
        VEGAN – tym certyfikatem również objęte są produkty w 100% wegańskie.
        A także: BDIH, COSMOS, NATURE
Kosmetyki naturalne cieszą się coraz większą popularnością – i świetnie. Są łagodne i bezpieczne dla zdrowia. Nie zawierają szkodliwych substancji, mają proste i naturalne składy. Nie zaburzają fizjologicznych procesów skóry, nie obciążają włosów, ani cery. Można stosować je nawet do pielęgnacji wrażliwej skóry dzieci, czy niemowląt. Chcesz spróbować czegoś nowego? Koniecznie włącz do swojej codziennej pielęgnacji kosmetyki naturalne i daj znać, czy zamierzasz wrócić jeszcze do drogeryjnych produktów.

Autorką wpisu gościnnego jest Marta Cieplak - szef działu uroda i lifestyle w magazynie VIVA!

MAKIJAŻ FOTOGRAFICZNY DO ZDJĘĆ CZARNO-BIAŁYCH



Fotografia i makijaż ściśle się ze sobą łączą. Makijaż fotograficzny to niesamowicie ciekawy temat, a najciekawszą jego "odnogą" jest, moim zdaniem, makijaż do zdjęć czarno białych. Dzisiaj porozmawiamy o tym jak go wykonać i jakie są triki, które w jego przypadku możemy zastosować


Makijaż do fotografii czarno białej wymaga odrobinę innej techniki pracy i użycia innych kolorów, niż w przypadku tradycyjnego makijażu do zdjęć. Fotografia czarno biała tak na prawdę składa się z najróżniejszych odcieni szarości. Każdy kolor, którego użyjemy, w obiektywie aparatu stanie się szary, ważne jest aby wiedzieć jaki kolor da jaki efekt szarości. Kolory w różny sposób odbijają i pochłaniają światło, dlatego niektóre będą na czarno białym zdjęciu dawały wrażenie jasnej szarości, a inne ciemnej.



Możemy tworząc taki makijaż kierować się tym, jaki procent światła, wg. nauki, odbijają kolory:
-biały 84%
-kremowy 78%
-żółty 60%
-jasnoniebieski 45%
-czerwony 14%
-czarny 10%

Oznacza to, że już kolor biały może być przez obiektyw aparatu odebrany jaki bardzo jasny, szary odcień. Kolejne kolory będą coraz ciemniejszymi odcieniami szarości, aż do czerni, która może na zdjęciu wydawać się bardzo ciemną szarością.



Wykonując makijaż do zdjęć czarno białych najkorzystniej kierować się kilkoma prostymi zasadami:
1. Podkład dobieramy idealnie do koloru cery, nie nakładamy kolorowych baz pod makijaż.
2. Podkład utrwalamy pudrem transparentnym, unikamy błyszczącej cery. Matowe wykończenie o wiele lepiej wygląda na czarno białych zdjęciach. Jeśli bardzo chcecie użyć rozświetlacza, ograniczcie jego nakładanie do kości policzkowych.
3. Twarz konturujemy używając neutralnych odcieni bronzera i jasnego pudru rozjaśniającego. Unikamy używania różu. Musimy wykonturować twarz odrobinę mocniej niż zazwyczaj, aby na czarno białym zdjęciu nie wyglądała płasko.
4. Oczy malujemy odcieniami bieli, beżu, brązu, grafitu i czerni. W ten sposób uzyskamy najlepsze efekty na czarno białych zdjęciach i unikniemy niespodzianek. Zamiast na doborze kolorów, skupiamy się na ich idealnym rozblendowaniu. Pięknie roztarte cienie, gradientowe, płynne przejścia to coś co lubi fotografia, nie tylko czarno biała.
5. Koniecznie doklejamy sztuczne rzęsy, naturalne mogą być niewidoczne, a nie będzie to wyglądało korzystnie przy intensywniejszym makijażu. Wyjątkiem jest makeup no makeup, jeśli do fotografii czarno białej stawiamy na naturalny makijaż bez cieniowania oka, możemy nie doklejać rzęs.
6. Jeśli chcemy uzyskać delikatny makijaż ust, malujemy je jasno różową pomadką, na czarno białej fotografii będzie ona dawała efekt jasnej szarości, ciemno różowa pomadka będzie wyglądała na ciemno szarą, pomadka w odcieniu nude może zbyt zlewać się z makijażem twarzy. Jeśli chcemy uzyskać intensywny efekt makijażu ust nakładamy pomadkę w odcieniu czerwieni (nawet bordową) lub czerni. W czasach czarno białego, niemego kina, aktorki najczęściej malowały usta czarną pomadką, chcąc uzyskać złudzenie nasyconej czerwieni.



Lubicie czarno białą fotografię? 


BEGLOSSY "POWIEW WIOSNY" | MARZEC 2019


Marcowe pudełko beGlossy promowane jest hasłem "Powiew wiosny". Czy rzeczywiście znajdziemy w nim produkty, które pomogą nam przywołać wiosenną aurę? Zapraszam na przegląd najnowszego pudełka. Znalazły się w nim same pełnowymiarowe produkty, mimo to jego zawartość wydaje mi się bardzo kontrowersyjna.



GLISS KUR BEAUTY BOOSTER STRENGTHENING 24,99 PLN/ 15 ML


Najciekawszy, moim zdaniem, produkt to booster wzmacniający włosy Gliss Kur. Jego pojemność jest mała, ale nie używamy go bezpośrednio na włosy, tylko dodając odrobinę do innego produktu pielęgnującego włosy np. do ulubionej odżywki. Można było trafić na dwie inne wersje Beauty Boostera Gliss Kur: regenerującą i dodającą blasku. 



SELFIE PROJECT ULTRA OCZYSZCZAJĄCE PLASTRY NA NOS 10,39 PLN/ 4 SZT


Nigdy nie używałam tego typu produktów. Kolejny kosmetyk to oczyszczające plastry na nos. W opakowaniu są cztery sztuki, moja cera ostatnio szaleje więc możliwe, że przetestuje te plasterki.  



PUFFIN BEAUTY BRAID BOW MANHATTAN CHIC 55 PLN/ 1 SZT


Kolejny produkt to wstążka do włosów, o której było wiadomo już wcześniej. Kolor jest całkiem ładny (ciemno różowy z printem), ale czy to produkt, który powinien znaleźć się w pudełku kosmetycznym? Nie jestem mistrzem fryzur, ale możliwe, że wstążeczka ozdobi mojego codziennego koczka. Odrobinę przeraziła mnie jej cena, sama na pewno bym jej nie kupiła.


AA WINGS OF COLOR SILKY POWDER 90 TRANSPARENT 34,99 PLN/ 8,5 G


Znalazło się też coś do przetestowania dla fanek makijażu. To prasowany puder transparentny, który ma dodatkowo pielęgnować skórę. Puder jest przyjemny w dotyku, aksamitny. Nie przepadam za pudrami prasowanymi (nie pamiętam kiedy ostatni raz takiego używałam?), ale postaram się go przetestować.  



ESSENCE POMADKA COLOUR UP! SHINE ON 9,99 PLN/ 3,5 G


Nie przepadam za kosmetykami Essence, dlatego pomadka na pewno powędruje do kogoś innego. Trafiła mi się pomadka w czerwonym kolorze, jednak nie jestem przekonana co do pigmentacji kosmetyków Essence. Z resztą o wiele bardziej wolę pomadki zastygające, niż te w sztyfcie. 



MULTI BIOMASK CALM&CLEAN MASKA ŁAGODZĄCA + MASKA OCZYSZCZAJĄCA  WĘGLEM 2,79 PLN/ 2X 4ML


Ostatni produkt to maseczka Multi Biomask. W moim pudełku znalazła się wersja łagodząca i oczyszczająca, w innych mogły znaleźć się także liftingujące z ultra oczyszczającymi. Maseczki występują w komplecie, można nakładać je pojedynczo, albo jedna po drugiej. 




Pudełko "Powiew wiosny" nie jest najlepszym pudełkiem beGlossy jakie miałam. W porównaniu z poprzednimi edycjami wypada raczej blado. Najbardziej spodobały mi się Beauty Booste Gliss Kur, który na pewno jak najszybciej przetestuję. Myślę, że wiele dziewczyn będzie niezadowolona ze wstążki, która zastąpiła w tym miesiącu jeden kosmetyk oraz z tego, że mimo, że są to pełnowymiarowe produkty, większość z nich to malutkie saszetki np. z maseczką na jeden raz.

A co Wam spodobało się najbardziej?

Chcecie kupić box beGlossy? 
Skorzystajcie ze zniżki -20złotych na pierwsze pudełko
www.beglossy.pl
Golden Box:

AFFECT X PRO MAKEUP ACADEMY IN THE SPOTLIGHT



Najbardziej wyczekiwana paleta ostatnich miesięcy! Paleta Affect In The Spotlight to wspólne dziecko marki Affect i szkoły makijażu Pro Makeup Academy (w składzie Daniel Sobieśniewski i Karolina Matraszek). Mam ją od premiery i miałam już okazję zrobić nią kilka makijaży. Jak ją oceniam? Czy paleta Affect to lepszy wybór niż ➥Tune Tropical Rhythm, której premiera była równie wyczekiwana?

 

AFFECT IN THE SPOTLIGHT


Paleta Affect In The Spotlight wykonana jest z solidnej tektury. Jest trochę cięższa i większa od starszych palet Affect. Tym razem w środku mamy dwanaście cieni (nie 10 jak w poprzednich) i duże, dobrej jakości lusterko. Paleta zamyka się na magnes (całkiem mocny) i na pewno nie otworzy się sama, przewożona w kufrze czy kosmetyczce. Oprócz tego prezentuje się przepięknie. Jest różowo-żółta (podobnie jak pędzle ➥Blend It Pink Sunset), kolory przepięknie się przechodzą i przywodzą na myśl wiosenny zachód słońca. Paleta jest matowa, ze złotymi, połyskującymi napisami na wierzchu. Cienie mają intensywny, niestety mocno drażniący mnie zapach, który kojarzy mi się z farbami plakatowymi. Każdy cień waży 2g. Za paletę Affect In The Spotlight zapłacimy 149 złotych.



W palecie znalazło się dwanaście cieni, dziesięć matowych i dwa błyszczące. Cienie foliowe mają niesamowicie przyjemną konsystencję. Sprawiają wrażenie wręcz mokrych i świetnie "przyklejają się" nawet do suchej powieki. Są to cienie "In the spotlight" i "Maldives", czyli szampańskie złoto i intensywny turkus. Te cienie, szczególnie złoto, są moimi ulubionymi z tej palety. Pozostałe cienie to maty, których konsystencja jest różna.

Jestem wielką fanką kolorowych cieni, ale moje ukochane fiolety, w palecie In the Spotlight, wypadają słabo. Cienie "Ripe Cranberry" i "Juicy Plum" są bardzo zbite i suche. Temu ostatniemu dodatkowo zdarza się tworzyć prześwity, które ciężko przez jego suchość "załatać", dokładając kolejną warstwę cienia. Wyjątkowo suchą formułę ma też bordowy cień "Deep Rose", który wyróżnia się za to przepięknym odcieniem i mega pigmentacją. O wiele lepiej wypadają cienie w tych bardziej "użytkowych" kolorach: "Banana Spit", "Melon Smoothie", "Hot Pepper", "Peanut Butter", "Mustard", "Espresso" i "Vantablack". Te cienie mają miękką, bardziej aksamitną formułę, która sprawia wrażenie lekko mokrej. O wiele lepiej się z nimi pracuje, ładniej się blendują i łączą ze sobą. Pigmentacja wszystkich cieni jest na bardzo wysokim poziomie. 



AFFECT IN THE SPOTLIGHT VS ABH RIVIERA


Jeśli chodzi o kolorystykę, od razu widać, że paletę tworzyły osoby, które znają się na makijażu. Paleta jest tak skomponowana, że można wykonać nią zarówno makijaż dzienny, wieczorowy w neutralnych kolorach, jak i bardziej szalony. Odrobinę brakuje mi w niej jasnego, połyskującego cienia do rozświetlenia wewnętrznego kącika, abym mogła powiedzieć, że to paleta, której ja mogłabym używać jako "tej jedynej". Mimo tej "niedogodności" z całą pewnością można powiedzieć, że to kompletna paleta. Znalazły się tu odcienie brązu, intensywna czerń, beż i piękne, żywe odcienie fioletu, różu, czerwieni.

Po premierze In The Spotlight pojawiło się dużo opinii, że bardzo przypomina ona nową paletę ABH Riviera. Kilka cieni rzeczywiście jest podobnych, przez co na pierwszy rzut oka wydaje się, że kolorystyka palet jest zbliżona, ale większość cieni się nie powtarza. Niżej możecie zobaczyć swatche obu palet, z naciskiem na zbliżone odcienie cieni. Widzicie ile ich jest? W momencie kiedy 4 cienie są podobne (nawet nie identyczne) ciężko mówić o tym, że paleta Affect może być zamiennikiem Anastasii, lub odwrotnie.







KOLORY AFFECT IN THE SPOTLIGHT:

Banana Shake- matowy, jasny beż z nutką różu/ brzoskwini
Melon Smoothie- matowy, średni odcień brzoskwiniowy
Hot Pepper- matowy, ciepła czerwień
Juicy Plum- matowy, chłodny fiolet
Ripe Cranberry- matowy, ciepły odcień fioletu
Vantablack- matowy, głęboka czerń
In The Spotlight- foliowy, intensywnie złoty
Peanut Butter- matowy, ciepły, średni brąz
Mustard- matowy, bardzo jesienny musztardowy
Maldives- foliowy, turkus
Deep Rose- matowy, ciepły odcień bardzo ciemnego różu
Espresso- matowy, ciemny, chłodny brąz

AFFECT IN THE SPOTLIGHT VS TUNE TROPICAL RHYTHM  


Pojawiły się też pytania jak paleta Affect wypada w porównaniu z Tropical Rhythm od Tune Cosmetics, którą również współtworzył Daniel Sobieśniewski. Biorąc pod uwagę kolorystykę, to zupełnie dwa różne światy i właściwie nie ma sensu porównywanie ich pod tym względem. Formuła cieni Affect i Tune także jest zupełnie inna. Cienie z palety Tune są, w porównaniu z cieniami Affect, bardziej suche i gorzej przyklejają się do powieki. Paleta In The Spotlight wygrywa z nimi formułą. Przetestowałam obie palety i obie są dobre, jednak gdybym miała wybrać jedną, lepszą, zdecydowanie wygrywa Affect.

Nie wszystkie cienie z palety Affect są idealne. Jak już wspomniałam wcześniej, zawiodły mnie w niej fiolety o mocno suchej formule. Jednak ostatecznie oceniam paletę bardzo dobrze. Cienie "Mustard", "Hot Pepper" czy "Melon Smoothie" swoją aksamitną formułą przypominają mi moją ulubioną paletę BPerfect Carnival. Dodatkowo pigmentacja tych cieni bije na głowę Anastasię (co na pewno zauważyłyście na porównaniu swatchy). Lubicie kolorowe, matowe makijaże? To zdecydowanie paleta dla Was.

I jak podoba się Wam nowa paleta Affect?

ULUBIEŃCY MARCA


Kwiecień. Aż ciężko uwierzyć, że kolejny miesiąc za nami! W marcu testowałam sporo nowości. Szczególnie nowe palety cieni: Tune Tropical Rhythm, Affect In The Spotlight, Anastasia Beverly Hills Riviera. Czy któraś z palet stała się moją ulubioną? A może zupełnie co innego królowało w moim makijażu? 




ANASTASIA BEVERLY HILLS "RIVIERA"


Jedyna nowość wśród ulubieńców ostatniego miesiąca to kolorowa paleta ABH Riviera. Paleta utrzymana jest w  marynarskiej stylistyce (biało-granatowe pasy) i niestety, kolejny raz jest to paleta materiałowa. Jeśli znacie wcześniejsze palety ABH, np. Modern Renaissance albo Norvina, wiecie już, że będzie się bardzo szybko brudziła. Riviera wyróżnia się wśród innych palet Anastasii kolorystyką. Mamy tu mocne, żywe kolory, ale znalazło się też miejsce dla bieli (moim zdaniem bardzo słabo napigmentowanej) i neutralnego brązu. W palecie Riviera jest 8 cieni matowych i 6 błyszczących. Wszystkie mają mokrą, aksamitną konsystencję, która bajecznie się rozciera i, oprócz wspomnianej bieli, mocną pigmentację. Uwielbiam ją przede wszystkim za dolny rząd cieni, moi ulubieńcy to "Bahamas", "Monte Carlo" i "Cannes".


IBRA RZĘSY CHIC CHIC 10


Niesamowicie gęste i długie rzęsy, które początkowo wydawały mi się problematyczne, przez gruby pasek na którym się trzymają. Okazało się, że nie ma się czego bać i mimo jego grubości, jest bardzo elastyczny, przez co potrafi idealnie dopasować się do oka. Do tej pory byłam fanką rzęs na cieniutkiej, przezroczystej żyłce, właśnie dlatego, że czarne, mocne paski są najczęściej bardzo sztywne i nie chcą współpracować dopasowując się do naturalnej linii rzęs. Rzęsy Ibra królują teraz w moich makijażach i nie wyobrażam sobie zamienić je na jakikolwiek inny model. Na zdjęciu widzicie rzęsy jeszcze niedocięte do oka.




BLEND IT 155 HIGHLIGHTER PRO


Pędzel o jajeczkowatym kształcie, który świetnie sprawdzi się nie tylko do rozświetlacza, ale też do nakładania pudru pod oczy. Jest lekko spłaszczony, jego włosie jest bardzo przyjemnie miękkie i idealnie rozprowadza rozświetlacz. Kocham go! Od kiedy wpadł w moje ręce, tylko tego pędzla używam do rozświetlaczy.


PAESE MGŁA PUDROWA 


Przypomniałam sobie o niej niedawno, podczas zakupów w osiedlowej drogerii i zamówiłam od razu po powrocie do domu. Kolejny raz się nie zawiodłam! Chciałam pudru, który nadałby cerze delikatnego blasku, zadziałałby na nią niczym "blur" w PhotoShopie i taka właśnie jest Mgła Pudrowa od Paese. Nakładam ją na całą twarz delikatną, cieniutką warstwą przed konturowaniem twarzy. Mgła nadaje cerze pięknego blasku i sprawia, że wszelkie niedoskonałości stają się o wiele mniej widoczne. Idealna dla cer dojrzałych, którym potrzeba odrobiny rozświetlenia. 



TEOXANE ADVANCED FILLER


Na koniec pielęgnacja. W tym miesiącu odkryłam kosmetyki Teoxane, które jako jedyne dają mi widoczny efekt odmłodzenia skóry. Sprawiają, że jest ona bardziej napięta, a tworzące się powoli zmarszczki o wiele mniej widoczne. Na blogu znajdziecie recenzję tych kosmetyków ➥Teoxane. Jeśli możecie pozwolić sobie na tak drogi krem, koniecznie przetestujcie Advanced Filler od Teoxane.

Jakich Wy macie nowych ulubieńców?


BŁĘDY W MAKIJAŻU: MAKIJAŻ OCZU | 6 NAJPOPULARNIEJSZYCH BŁĘDÓW W MAKIJAŻU OCZU


Aby uniknąć błędów w makijażu, trzeba je najpierw dobrze poznać. Wiedząc co nie będzie dla nas dobre, o wiele łatwiej nam pozbyć się niekorzystnych nawyków i przenieść makijaż na kolejny poziom. Błędy w makijażu to nowa, krótka seria na blogu, w której pokażę Wam najpopularniejsze błędy w makijażu z każdej kategorii: makijaż oczu, makijaż ust, makijaż twarzy i makijaż brwi. Mam nadzieję, że takie poradniki Wam się spodobają i, przede wszystkim, że się przydadzą.


MAKIJAŻ OCZU


Dzisiaj porozmawiamy o błędach w codziennym makijażu oczu. Każda z nas popełnia je, czasami zupełnie nieświadomie, dlatego nie oceniajcie się zbyt surowo! Niektóre z błędów w makijażu oczu, przy odpowiednim kształcie oka, mogą wyglądać nawet korzystnie. Zaraz poznacie kilka podstawowych błędów i sposobów, jak ich uniknąć.

BŁĘDY W MAKIJAŻU OCZU


ŹLE PRZYGOTOWANA POWIEKA


Bez odpowiedniego przygotowania powieki, nałożone na nią cienie mogą zbierać się w załamaniu, warzyć się albo tworzyć nieestetyczne prześwity. Mogą też wyglądać po prostu źle, jeśli nie wyrównamy jej koloru. Wszelkie przebarwienia, prześwitujące żyłki, plamki czy pieprzyki sprawiają, że zmienia się odcień nakładanego cienia i może on wyglądać na powiece niekorzystnie. Żeby uniknąć tego błędu wystarczy poświęcić pół minuty więcej na odpowiednie przygotowanie powieki do makijażu. Na powiekę możemy nałożyć odrobinę korektora, który nałożyłyśmy pod oko albo specjalną bazę pod cienie z delikatnym kolorem. Nałożony korektor (lub bazę) możemy przypudrować- wtedy o wiele łatwiej będzie nam blendować kolejne nakładane cienie; lub nie- dzięki temu cienie będą lepiej "przyklejać się" do tak stworzonej bazy i ich pigment będzie intensywniejszy. Wybór należy do Was.


MAKIJAŻ DOLNEJ POWIEKI INTENSYWNIEJSZY NIŻ GÓRNEJ


Widzę to szczególnie u starszych kobiet, który mają bardzo małą górną powiekę, lub jest ona opadająca. W takiej sytuacji mocno podkreślają dolną powiekę, a tym samym jeszcze mocniej się postarzają. Cień nałożony tylko na dolną powiekę "ciągnie" całe oko do dołu, co sprawia, że wygląda ono na zmęczone. Dolna powieka podkreślona o wiele intensywniej niż górna daje efekt postarzenia, odbiera spojrzeniu lekkość, oczy pomalowane w ten sposób w większości przypadków wyglądają po prostu smutno. Żeby makijaż wyglądał spójnie, musimy zachować w makijażu oka równowagę i jeśli mocno malujemy dolną powiekę, nie pozostawiajmy górnej całkiem "gołej".



CZARNA LINIA WODNA


A skoro jesteśmy przy temacie mocniejszego podkreślania dolnej powieki, muszę wspomnieć o klasycznym błędzie w makijażu oczu: malowaniu czarną kredką linii wodnej. Nie jestem przeciwnikiem czarnej kredki. Uwielbiam ją! Ale trzeba wiedzieć jak jej używać. O ile nie macie oczu tak wielkich jak Anja Rubik (pozdrawiam Cię mamo!), używanie jej solo bardzo Wam zaszkodzi. Czarna kredka musi iść w parze z odpowiednim cieniowaniem oka, tylko wtedy może wyglądać dobrze. Jeśli używamy jej solo, najprawdopodobniej osiągniemy efekt znacznego zmniejszenia oka, a przecież nie o to nam chodzi.

Uniknąć tego błędu możemy na dwa sposoby:
1. Zmieniając przyzwyczajenia. I kolor kredki, np. na beżowy. Jasną kredką możemy malować linię wodną nie przejmując się dodatkowym cieniowaniem powieki.
2. Rozcierając czarną kredkę na dolnej powiece, tak żeby stworzyć spójny makijaż powiększający oko. Jeśli na dolną powiekę nałożymy dodatkowo cienie w odpowiedni sposób i ładnie je rozetrzemy, efekt będzie o wiele lepszy.




BRAK BLENDOWANIA


Brak blendowania cieni to błąd, którego od wielu, wielu, wielu miesięcy nie potrafię zrozumieć. Bardzo często wiedzę na ulicach kobiety, które widać, że poświęcają sporo czasu na makijaż. Na ich powiekacg widzę 3-4 różne kolory cieni, ale co z tego, skoro nie są one roztarte? Wyraźne granice między kolorami, brak rozblendowania cieni ponad załamanie powieki, wyraźne, kanciaste krawędzie. To wszystko całkowicie psuje efekt makijażu. Jak tego uniknąć? Wziąć do ręki pędzelek do blendowania cieni i ćwiczyć. Nic nie przyjdzie samo. Jestem pewna, że szybko zobaczycie efekty.


NIEWYTUSZOWANE DOLNE RZĘSY


Bardzo częsty błąd, który przy pełnym makijażu oka (górna + dolna powieka + kredka na linii wodnej) wygląda po prostu dziwnie.  Nie wiem skąd pomysł niemalowania dolnych rzęs, ale widuję to bardzo często i nie podoba mi się to. Wystarczy odrobina mascary żeby dolne rzęsy zaczęły być widoczne, a dzięki temu makijaż będzie pełniejszy, bardziej spójny i po prostu ładniejszy.



NIEWŁAŚCIWE ROZŚWIETLENIE


Nie mówię tu o połyskujących cieniach do oczu, ale o takim klasycznym rozświetlaniu makijażu. Dobrze rozświetlone oko wygląda pięknie, ale rozświetlacz musi zostać nałożony we właściwe miejsca, a takimi miejscami są: wewnętrzny kącik oka i obszar pod łukiem brwiowym. Niestety zwykle rozświetlacz jest w tych miejscach nałożony źle. Na ulicach widuje kobiety, które zamiast delikatnie rozświetlonego miejsca pod brwiami, mają rozświetlacz nałożony aż po załamanie powieki. Z kolei wewnętrzny kącik nie jest rozświetlony subtelnie i tylko w wewnętrznym kąciku, ale rozświetlacz schodzi aż na dolinę łez, co wygląda po prostu koszmarnie nieestetycznie.



Zdarzały się Wam w makijażu wspomniane przeze mnie błędy? A może popełniałyście inne, o których nie napisałam? Dajcie znać jakie wpadki z makijażem oczu zdarzały się Wam, od samego początku przygody z makijażem!

Czekam na Wasze błędy w komentarzach!

POLSKIE POMADKI ZASTYGAJĄCE | TESTUJĘ POLSKIE KOSMETYKI


Kontynuując serię o polskich kosmetykach, postanowiłam przygotować post z polskimi pomadkami. Nadal najpopularniejsze są zastygające, długotrwałe pomadki, dlatego to właśnie na nich dzisiaj się skupię. Sama jestem wielką fanką matowych pomadek w płynie, które dają mi gwarancję, że makijaż nie będzie brzydko rozmazywał się w ciągu dnia. Nie straszny im też wiatr, deszcz czy... Małe rączki mojego synka, który uwielbia dotykać mojej twarzy. 


Szukając idealnej pomadki, przetestowałam mnóstwo różnych, także polskich firm. Dzisiaj pokażę Wam wszystkie polskie płynne pomadki, które wpadły w moje ręce i powiem, na które szczególnie warto zwrócić uwagę. Jestem pewna, że znając mojego bloga, bez czytania dzisiejszego wpisu potrafiłybyście wskazać kilku moich faworytów. A może Was zaskoczę?


AFFECT SOFT MATTE (49 PLN)


Po przeczytaniu setek pozytywnych opinii i obejrzeniu dziesiątek swatchy w internecie (szczególnie tych od Anshu) zdecydowałam się w końcu przetestować matową pomadkę Affect. Uwielbiam ich cienie, dlatego spodziewałam się, że pomadka będzie równie dobrej jakości. Niestety zawiodłam się. Pomadka Affect (odcień, który mam to Nostalgy) kompletnie nie przypadła mi do gustu. Kolor wygląda zupełnie inaczej niż w internecie, pomadka ma mało pigmentu i żeby kolor wyglądał ładnie trzeba nałożyć minimum dwie warstwy, co sprawia, że staje się mocno wyczuwalna na ustach i wygląda ciężko. Mam też wrażenie, że nigdy do końca nie zastyga, cały czas pozostaje delikatnie lepka i dotknięta rozmazuje się, przez co jej trwałość jest (delikatnie mówiąc) słaba.


BELL HYPOALLERGENIC MATT LIP LIQUID (8,99 PLN)


Pomadka Bell jest lekka i komfortowa w noszeniu. Jej wykończenie jest matowe, ale pomadka nie zastyga na ustach w stu procentach, przez cały czas kiedy ją nosimy pozostaje delikatnie lepka. Zwykle nie lubię takiego efektu, ale tu nie przeszkadza mi to tak mocno. Ta formuła powala za to na dokładanie pomadki w ciągu dnia, kiedy kolor podczas posiłku zniknie ze środka ust, wystarczy dołożyć odrobinę pomadki i nadal makijaż wygląda nienagannie. Pomadka Matt Lip Liquid jest też mocno napigmentowana i już jedna warstwa pozwala uzyskać piękny, nasycony kolor na ustach. Nie można powiedzieć, że jest bardzo trwała, ale nadal pozostaje w czołówce polskich, matowych pomadek.  





DR IRENA ERIS PROVOKE LIQUID MATT LIP (55 PLN)


Pomadek Provoke już nie mam, ale, niestety, po kilku użyciach zaczęły wysychać i szybko przestały nadawać się do używania. Ich konsystencja jest bardzo gęsta, musowata i sucha. Bardzo ciężko było nimi namalować idealny kontur ust, o wiele lepiej wyglądały wklepane palcem. Używane w ten sposób były też o wiele trwalsze. Na pewno nie są to pomadki, które spodobają się fankom matowych, mocno wyrysowanych ust.


EVELINE MATT MAGIC (18 PLN) 


Eveline Matt Magic ma średnio gęstą konsystencję, która dość długo zastyga na ustach i pozwala na dokładne dopracowanie ich konturu. Jednak żeby to zrobić, będziemy potrzebować precyzyjnego pędzelka. Dołączony do pomadki aplikator nie pozwoli na stworzenie idealnego konturu ust. Pomadka jest mocno napigmentowana i już jedna warstwa pozwala uzyskać ładny kolor. Ich trwałość jest raczej przeciętna. Utrzymują się na ustach kilka godzin i ładnie zjadają od środka, a ich formuła pozwala na dokładanie pomadki, jednak nie jest to trwałość porównywalna np. z pomadkami Semilac.




HEAN MATTE LIPTINT LONGLASTING (19,99 PLN)


Pierwsze matowe pomadki Hean nie spodobały mi się już na etapie swatchowania ich w drogerii, dlatego, mimo zachwytów w sieci, nigdy żadnej nie kupiłam. Za to nowe, matowe "tinty" zachwyciły mnie od razu. Konsystencja jest ciekawa. Odrobinę rzadsza niż klasycznych, matowych pomadek, ale nadal nie wodnista. Pomadka szybko zastyga na ustach na całkowity mat, który nie wygląda płasko. Pigmentacje określiłabym jako "w sam raz". Żeby kolor był taki jak w opakowaniu potrzebne są dwie cienkie warstwy pomadki, ale nawet po nałożeniu dwóch warstw jest ona praktycznie niewyczuwalna na ustach. O wiele gorzej jest z trwałością, już po pierwszym "porządniejszym" posiłku po pomadce na ustach zostaje zaledwie wspomnienie. Niestety w formie mało estetycznego obrysu konturu ust. To minus, który właściwie całkowicie dyskwalifikuje tą pomadkę z używania jej na co dzień, ale... Jeśli szukacie ładnych kolorów, o naturalnym, matowo-satynowym wykończeniu, bo np. malujecie modelki do sesji zdjęciowych, albo bardziej niż na trwałości, zależy Wam na komforcie noszenia (tej pomadki wcale nie czuć na ustach) to polecam.




INGLOT MATTE HD (49 PLN)


Matowe pomadki Inglot bardzo długo były moimi ulubionymi i nadal są w ścisłej czołówce. Do tej pory mam kilka ulubionych odcieni, są to m.in kolory 16 i 26, po które sięgam najczęściej w makijażach ślubnych. Pomadki Inglot mają średnio gęstą, odrobinę tłustą konsystencję, która szybko zastyga na całkowity mat. Na ustach są komfortowe w noszeniu i całkiem trwałe. W przypadku ciemniejszych odcieni szybko widoczne są "ubytki", jednak jaśniejsze kolory pięknie zjadają się od środka i w ciągu dnia wystarczy poprawić pomadkę dosłownie kilka razy. W większości są mocno napigmentowane i już jedna warstwa wystarcza żeby ładnie pokryć usta kolorem.


PIERRE RENE MATTE FLUID LIPSTICK (18,99 PLN)


Matowa pomadka Pierre Rene Matte Fluid Lipstick ma identyczne opakowanie co Hean. Przez to testując ją spodziewałam się kolejnych podobieństw (pomadka Hean jest nowsza, ale Pierre Rene kupiłam w tym samym czasie). Pierre Rene, po pierwsze, powala pigmentacją. Wystarczy jedna, cienka warstwa pomadki i usta są perfekcyjnie pokryte jednolitym, intensywnym kolorem. Po drugie pomadka Pierre Rene ma gęstszą, bardziej kremową konsystencję i, przez nią, nieco dłużej zastyga. Wykończenie, które pozostawia na ustach to naturalny, delikatnie satynowy mat. Wygląda bardzo ładnie, nie przesusza ust i, co najważniejsze, jest bardzo trwała. Na pewno przetrwa na ustach około 3-4 godzin bez poprawek, nawet podczas jedzenia i picia. Do wyboru jest osiem odcieni, w większości są to kolory intensywne (z których każda fanka czerwieni, fioletów i intensywnych róży, wybierze coś dla siebie), ale delikatniejsze odcienie nude też znajdziecie.




SEMILAC MATT LIPS (35 PLN)


Matowe pomadki w płynie Semilac Matt Lips, współtworzone przez Maxineczkę, czyli najgorętsza premiera zeszłego roku. Pomadki w odcieniach dopasowanych do najpopularniejszych kolorów lakierów hybrydowych Semilac, z mega wygodnym aplikatorem, o przyjemnej formule. Semilac Matt Lips są świetnie napigmentowane, już jedna cieniutka warstwa pozwala równomiernie pokryć usta kolorem. Pomadka zastyga dość szybko, dlatego trzeba pracować z nią sprawnie, jeśli źle wyrysujemy kontur ust. może być problem z poprawieniem go. Pomadki Semilac bardzo ładnie wyglądają na ustach (mój ulubieniec to ostatnio Glossy Cranberry), nie przesuszają ich i całkiem długo się utrzymują, ale to zależy w dużym stopniu od koloru. Mój zdecydowany faworyt wśród matowych pomadek!

Na pewno macie swoje ulubione matowe pomadki! W komentarzach zostawcie swoje typu, napiszcie też za co je lubicie. 

GOLDENBOX NO.10


Jesteście ciekawe zawartości najnowszego pudełka Golden Box? W kwietniu w boxie znalazły się aż 3 kosmetyki pełnowymiarowe i 4 miniaturki (a właściwie 3 miniaturki i 1 próbka). Łączna wartość wszystkich produktów przekracza 400 złotych! Obejrzyjmy wspólnie zawartość pudełka Golden Box No. 10. 

SESDERMA SESMEDICAL CELLULAR REPAIR (PRODUKT PEŁNOWYMIAROWY)


O tym, że w pudełku Golden Box znajdzie się kosmetyk marki Sesderma, wiedziałyśmy już wcześniej. Kosmetyki ➥Sesderma znam i bardzo lubię, dlatego ucieszyłam się, że w pudełku znalazł się produkt, którego wcześniej nie miałam. Jest to domowa pielęgnacja przeciw fotostarzeniu z efektem złuszczania, stworzona na bazie profesjonalnych zabiegów z użyciem peelingów. Taki zestaw jest ciekawym rozwiązaniem dla osób, które chcą poprawić stan swojej skóry, ale nie zamierzają stosować inwazyjnych zabiegów, wykonywanych w profesjonalnych gabinetach. Zestaw Sesmedical Callular Repair zawiera 5 jednorazowych chusteczek, krem 15ml oraz krem pozabiegowy 30ml. 


VEOLI BOTANICA MASECZKA  (PRODUKT PEŁNOWYMIAROWY)


Kolejny produkt, który znalazł się w pudełku Golden Box to maseczka o działaniu rozświetlającym i dotleniającym polskiej marki Veoli Botanica. Składniki aktywne zawarte w maseczce (m.in ekstrakt z kory dębu oraz nagietka) sprawiają, że skóra będzie intensywnie nawilżona i wygładzona. Ciekawostką jest, że wszystkie roślinne składniki aktywne pochodzą z polski. 

Cena: 69 zł/ 75 ml


LIU JO WODA PERFUMOWANA (PRÓBKA)


Z jednej strony cieszę się, że w pudełku znalazł się zapach, który jest piękny i bardzo do mnie pasuje, z drugiej wolałabym aby była to miniatura (jak w pudełku Golden Box No.4), a nie próbka, którą możemy dostać podczas zakupów. Zapach Liu Jo jest intensywny, odrobinę egzotyczny i raczej ciężki. Nie każdemu przypadnie do gustu.  


LONG4LASHES SERUM PRZYSPIESZAJĄCE WZROST BRWI (PRODUKT PEŁNOWYMIAROWY)


Świetny produkt dla osób, które przesadziły z regulacją brwi, a chciałyby cieszyć się pięknymi, gęstymi włoskami.  Serum Long4Lashes zawiera bimatoprost, który uważany jest za najważniejszy związek stymulujący wzrost brwi.


MANNA KADAR BLUSH&HIGHLIGHTER (MINIATURA)


Piękna miniaturka rozświetlającego różu do policzków w bardzo uniwersalnym kolorze. W środku są trzy odcienie, które można nakładać wymieszane razem lub każdy osobno. 

Cena: 108 zł/ 9,5g



MANNA KADAR MASCARA HD VOLUMIZING (MINIATURA)


Uwielbiam miniaturki mascar! Najczęściej kończą jako gratisy dla moich Klientek. Mascara Manna Kadar to mascara pogrubiająca rzęsy, z innowacyjną szczoteczką, która ma dotrzeć do wszystkich, nawet najtrudniej dostępnych rzęs. 

Cena: 108 zł/ 10ml


INSTITUT ESTHEDERM SERUM POD OCZY (MINIATURA)


Ostatni produkt to serum pod oczy z kwasem hialuronowym, które ma intensywnie nawilżać tą delikatną skórę.  Miniaturka zawiera 2ml, a jeśli ją polubicie, pełnowymiarowe opakowanie znajdziecie np. na Top Estetic

Cena: 172 zł/ 15ml



Wyjątkowo spodobała mi się ta edycja. Znalazły się w niej świetne kosmetyki pielęgnacyjne, a miniaturki Manna Kadar są przeurocze. Jeśli i Wam się podoba, skorzystajcie z mojego kodu rabatowego i kupcie pudełko z rabatem -25zł. 

Kod rabatowy: GOLD25AWELPA

Co myślicie o nowym GOLDENBOX? 

ANASTASIA BEVERLY HILLS RIVIERA

Palety cieni Anastasia Beverly Hills zwykle utrzymane są w kolorystyce "glamour", typowo użytkowej i, moim zdaniem, niepozwalającej na szaleństwa z makijażem. Zupełnie inaczej jest z paletą Riviera. Znalazły się tu intensywne (w przypadku różu wręcz neonowe!) kolory, z którymi wyczarujecie makijaż w kontrastowych, nasyconych odcieniach.


 

ANASTASIA BEVERLY HILLS RIVIERA


Na taką paletę Anastasia Beverly Hills czekałam. Bardzo cieszy mnie, że Anastasia, znana z elegancji i szyku, postawiła na modne w tym sezonie kolory. W palecie Riviera znalazł się nawet neonowy róż, który ma być hitem tej wiosny i lata. Ale zanim przejdziemy do kolorów, porozmawiajmy o tym jak jest wykonana paleta. W przeciwieństwie do Modern Renaissance i Norviny, które są welurowe, Riviera wykonana jest z bardziej szorstkiego materiału, który odrobinę kojarzy mi się z jeansem. Tak, niestety nadal z materiału. Materiał ma biało- granatowe pasy (mają przywodzić na myśl klimat marynarski), które będą niesamowicie się brudzić. W środku na szczęście paleta jest tekturowa, śliska i łatwa do wyczyszczenia. Nie zabrakło też dobrej jakości lusterka i dwustronnego pędzelka.


W palecie znalazło się osiem cieni matowych i sześć foliowych. Konsystencja, w porównaniu do poprzednich palet, nie zmieniła się. Maty nadal są bardzo miękkie, aksamitne i mocno pylą. W większości ich wykończenie jest matowo-satynowe, nie są to płaskie, tępe maty, ale na powiece wydają się delikatnie połyskujące. Maty bardzo łatwo się rozcierają, trzeba tylko uważać aby nie nabrać za dużo cienia na pędzel. Ich pigmentacja jest bardzo wysoka i łatwo z nimi przesadzić, jedynym słabo napigmentowanym cieniem w tej palecie jest biały, matowy cień "Sails". Cienie foliowe są mokre, kremowe i najlepiej nakładają się palcem. Na powiece dają wielowymiarowy efekt, pięknie odbijając światło.

Cienie Anastasia Beverly Hills nie są najłatwiejszymi cieniami do pracy. Maty mocno się osypują, są mocno napigmentowane i bardzo łatwo nabrać na pędzel za dużo cienia, przez co można narobić sobie na powiece plam. Jednak kiedy "wyczujecie" je, zrozumiecie za co pokochało je tylu wizażystów. Te cienie praktycznie same się rozcierają, mają bardzo miękką, masełkowatą konsystencję. Dodatkowo pięknie łączą się z cieniami innych firm, nawet z tymi o konsystencji dużo bardziej suchej. Cienie ABH nakładam na korektor lub bazę pod cienie. Za każdym razem utrzymują się tak samo dobrze, nie rolują się, nie zbierają w załamaniu, a kolory nie bledną w ciągu dnia. Cieniom zdarza się zebrać w załamaniu powieki tylko jeśli nałożymy je na nieprzygotowaną powiekę.


Paleta utrzymana jest w pięknej, morskiej kolorystyce. Znalazły się w niej kolory kojarzące się z oceanem, żeglowaniem i wielobarwnym zachodem słońca. Można wykonać nią kolorowy makijaż na dzień lub wieczór, ale też makijaż w neutralnej tonacji. Zrobicie nią spokojny makijaż dzienny i bardziej intensywny na wieczór. Z pomocą matowego, brązowego cienia "Palm" możecie zrobić eleganckie Smoky Eye, a używając odcieni różu, brzoskwini i fioletu wyczarujecie na powiekach piękny zachód słońca. 

Sails (żagle)- matowa, słabo napigmentowana biel
Yacht (jacht)- foliowy, rudawe złoto
Seychelles (Seszele)- foliowy, niebieski, opalizujący na zielono
Palermo (Palermo)- foliowy, ciemny róż
Seaside (nadmorski)- foliowy, odcień "taupe", szarawy, opalizujący na złoto
Inheritance (dziedzictwo)- foliowy, ciepłe, żółte złoto
Mediterranean (śródziemnomorski)- foliowy, chłodny niebieski opalizujący na fioletowy
Estate (majątek)- matowy, jasna brzoskwinia
Cabana (chata)- matowy, musztardowy cień
Coastline (linia brzegowa)- matowa brzoskwinia
Bahamas (Bahamy)- matowy, intensywny, neonowy róż
Monte Carlo (Monte Carlo)- matowy, przygaszony odcień różu
Cannes (Cannes)- matowy, ciemny fiolet
Palm (palma)- matowy, średni brąz

Paleta Riviera nie jest niezbędnikiem, jednak jeśli lubicie kolorowe makijaże i odpowiada Wam jakość cieni Anastasia Beverly Hills, powinnyście ją mieć. 

Co myślicie o nowej palecie ABH?

ROZŚWIETLANIE CIAŁA | NAJLEPSZE KOSMETYKI DO ROZŚWIETLANIA CIAŁA I DEKOLTU



Tego lata przyda Wam się porządna dawka rozświetlenia! Jeśli czytałyście mój wpis o ➥trendach w makijażu na wiosnę i lato 2019, wiecie już, że rozświetlona skóra to prawdziwy hit. A nawet jeśli nie jesteście zainteresowane panującą aktualnie w makijażu modą, może po prostu lubicie pięknie połyskującą, opaloną skórę? Dzisiaj podpowiem Wam jakimi kosmetykami osiągniecie najlepszy efekt rozświetlenia dekoltu i reszty ciała. 

ROZŚWIETLANIE CIAŁA



Skupimy się na rozświetlaniu dekoltu, ale resztę ciała możecie rozświetlać oczywiście w ten sam sposób. Jak to zrobić dobrze? Jeśli mamy mocny makijaż, a sukienka czy bluzka, którą planujemy złożyć (np. na wesele, ale może i na co dzień) ma mocno odkryty dekolt i ramiona, musimy zrobić coś żeby twarz nie kontrastowała z resztą ciała. Najlepiej w takiej sytuacji nałożyć na tę okolicę odrobinę lekkiego podkładu. Świetnie sprawdza się tu podkład MAC Face & Body, który możemy zmieszać z rozświetlającą bazą pod makijaż lub rozświetlaczem w płynie. Taka mieszanka da nam delikatne krycie i rozświetlenie skóry. Jeśli nie chcemy wyrównywać koloru skóry, a tylko rozświetlić ciało (np. kiedy nie mamy makijażu na twarzy), podkład możemy zastąpić balsamem nawilżającym. Taką mieszanką smarujemy cały dekolt (lub ręce, brzuch, nogi, cokolwiek chcemy rozświetlić).





Po tym kroku możemy przejść do modelowania. Zasady konturowania każdej innej części ciała są dokładnie takie same, jak konturowania twarzy: ciemny kolor chowa, a jasny uwydatnia. Dlatego wszystkie miejsca, które chcemy wyszczuplić przyciemniamy, a te, które chcemy wysunąć na pierwszy plan rozjaśniamy. Na dekolcie będziemy przyciemniać zagłębienia pod najmocniej wystającymi kośćmi (zaznaczyłam te miejsca na zdjęciu poniżej kolorem brązowym) i rozjaśniać najbardziej wypukłe miejsca (zaznaczone kolorem białym).

Innym pomysłem jest rozświetlenie całego dekoltu balsamem do ciała zmieszanym z płynnym rozświetlaczem. Nie musimy przecież konturować dekoltu, czasami wystarczy, że go w całości rozświetlimy. Taką mieszankę wsmarowujemy w ciało i przechodzimy do nakładania rozświetlaczy prasowanych lub sypkich.

Ten krok możemy wykonać bez względu na to czy postawiłyśmy na samo rozświetlenie czy dodatkowo dekolt konturowałyśmy. Wybieramy ulubiony rozświetlacz,świetnie sprawdzają się tu rozświetlacze prasowane i sypkie, i odrobinę większym pędzlem omiatamy najbardziej wystające miejsca. Będą to dokładnie te same miejsca, które w przypadku konturowania dekoltu rozjaśniałyśmy korektorem. Nakładając rozświetlacz musimy pamiętać aby ładnie go wpracować w skórę i rozetrzeć jego granice, tylko wtedy nasz makijaż ciała będzie wyglądał dobrze.

I to właściwie wszystko! Na koniec warto mocno utrwalić makijaż ciała fixerem np. Kryolan, aby mieć pewność, że użyte kosmetyki nie będą brudzić sukienki.



KOSMETYKI DO ROZŚWIETLANIA CIAŁA 


Teraz przejdziemy do kosmetyków rozświetlających, które idealnie sprawdzą się przy makijażu ciała. Mam kilku faworytów wśród kosmetyków drogeryjnych i prawdziwe perełki z perfumerii. Zobaczcie czym ja rozświetlam dekolt i wybierzcie kosmetyki, które najbardziej przypadną Wam do gustu.


MIYA ILLUMINATING CREAM WITH VITAMINS ALL-IN-ONE


Krem MIYA jest świetną bazą pod makijaż twarzy. Sprawdzi się też jeśli chcecie rozświetlić małe partie ciała np. sam dekolt. Jest gęsty, delikatnie lepki i ma w sobie drobinki brokatu. W połączeniu z ulubionym płynnym rozświetlaczem da znakomitą bazę do mocniejszego rozświetlenia dekoltu, a jeśli stawiacie na delikatniejszy efekt, możecie nakładać go solo.




GLAMGLOW GLOWSTARTER (PEARL GLOW, NUDE GLOW, SUN GLOW)


Czyli kremy rozświetlające w trzech różnych odcieniach. Dwa pierwsze sprawdzą się na bladej cerze, ostatni będzie najlepiej wyglądał u osób z ciemniejszą karnacją, lub kiedy skóra jest opalona. To lepsza, ale i droższa opcja niż krem MIYA. Kremy GlamGlow dają piękne, perłowe rozświetlenie bez drobinek brokatu, które sprawia, że skóra wygląda jakby była idealnie nawilżona, lekko mokra. Bardzo dobrze radzą sobie jako baza pod makijaż, ale możecie używać ich też jako delikatnych rozświetlaczy na dekolt.

BIELENDA CC CREAM BODY PERFECTOR 


Udoskonala wygląd skóry, maskuje niedoskonałości, rozświetla i daje efekt skóry muśniętej słońcem oraz neutralizuje zaczerwienienia i "pajączki". Opis producenta doskonale oddaje rzeczywiste działanie tego balsamu. Balsam CC Bielenda to taki makijaż do stosowania na całe ciało. Nadaje skórze delikatny, brązowy odcień, dzięki czemu wygląda ona zdrowiej i atrakcyjniej. Dodatkowo delikatnie rozświetla, chociaż ja wolę mieszać go dodatkowo z płynnym rozświetlaczem, aby uzyskać bardziej intensywny efekt. Balsam dość szybko się wchłania, jednak żeby nie ubrudzić nim ubrań, lepiej poczekać z ich włożeniem do całkowitego wchłonięcia.


MAC FACE AND BODY


Mój ulubiony podkład do ciała. Jest ultra lekki, dlatego idealnie sprawdza się nakładany na dekolt czy ramiona, nikt nie zauważy, że macie na ciele makijaż. A jeśli chcecie jeszcze lżejszego efektu, wystarczy zmieszać go z odrobiną balsamu do ciała. Nakładam go jako "bazę" pod rozświetlanie, kiedy mam na dekolcie jakieś przebarwienia czy niedoskonałości.




INGLOT AMC FACE AND BODY ILLUMINATOR 61


Przechodzimy do mocniejszego rozświetlania. Rozświetlacz w płynie Inglot ma delikatnie tłustą konsystencję, łatwo się rozprowadza i jest mega wydajny. Aby uzyskać intensywne rozświetlenie, potrzebujemy dosłownie jedną porcję produktu. Efekt jaki nim uzyskujemy to perłowa tafla rozświetlenia, podobna do tej jaką dają kremy GlamGlow, ale intensywniejsza. Możecie nakładać go jako rozświetlacz, jako bazę pod podkład, mieszając z podkładem lub mieszając z balsamem do ciała.


WIBO CHROME DROPS


Rozświetlacze w płynie dostępne w dwóch odcieniach: perłowo- różowym i złotym. Oba przepiękne, ale niedostępne już w szafach Wibo. Znajdziecie je za to wśród kosmetyków Lovely, to dokładnie ten sam produkt. Są niesamowicie intensywne, a ich połysk jest metaliczny. Na skórze wyglądają jak płynny metal. Coś pięknego. Świetne do mieszania z balsamem do ciała, dają niesamowicie intensywny blask, ale możecie nakładać je też jako rozświetlacz na twarz, albo mieszając z podkładem.


BELL HYPOALLERGENIC LIQUID GLOW HIGHLIGHTER INTENSE SHINE


Niesamowity rozświetlacz stworzony przez Youtuberkę Gosię Smelcerz. Ma delikatnie różowy, chłodny odcień. Jego wykończenie jest perłowe, a konsystencja kojarzy mi się z suchym olejkiem. Początkowo rozświetlacz jest delikatnie tłusty, ale kiedy nakładamy do na skórę i rozsmarujemy staje się suchy.  Pięknie rozświetla skórę. Jest odrobinę podobny do kropelek Wibo, ale daje delikatniejszy efekt. Świetny do mieszania z balsamem do ciała, ale też do rozświetlania twarzy.




SMASHBOX +VLADA PETAL METAL SHIMMER DROPS "ROSE GLITZ"



Całe mnóstwo różowych i złotych maleńkich drobinek brokatu zatopionych w lekko tłustawym płynie. Bardzo szybko zastyga i staje się odporny na ścieranie. Podoba mi się jak wygląda na dekolcie, ale na twarzy lubię inny rodzaj rozświetlenia. Dlatego najczęściej dodaje go do kremu lub balsamu do ciała i w ten sposób rozświetlam ciało. Można dodawać go też do matowych pomadek czy błyszczyków, aby uzyskać efekt niesamowicie połyskujących ust.


FENTY BEAUTY DIAMOND BOMB "HOW MANY CARATS?!"


Bardzo podobny efekt uzyskacie nakładając rozświetlacz "How many carats?!" od Fenty Beauty. Rozświetlacz Diamond Bomb to po prostu sprasowane, mini drobinki brokatu dające efekt skóry połyskującej niczym skóra wampirów w "Zmierzchu". W przypadku rozświetlacza Fenty drobinki są srebrne, więc efekt jest bardziej chłodny.


BELL VANILLA SUGAR FACE & BODY SHINE POWDER



Inny suchy rozświetlacz, który uwielbiam nakładać na dekolt i ciało to Bell Vanilla Sugar. Używam go kiedy zależy mi na bardziej delikatnym, mniej zauważalnym efekcie. Rozświetlacz Bell jest sypki i bardzo wydajny, a na dodatek prześlicznie pachnie. Ma bardzo naturalny beżowy odcień z delikatnymi drobinkami. Niestety był z edycji limitowanej, ale możliwe, że znajdziecie go jeszcze w Biedronce.


Image may be NSFW.
Clik here to view.

PROMOCJA ROSSMANN -55% | CO WARTO KUPIĆ? | WIOSNA 2019



O tym co warto kupić na promocji w Rossmannie pisałam nie jeden raz. Poprzednie wpisy na ten temat możecie przeczytać klikając tu ➥ Promocja Rossmann -55%. Moje wcześniejsze propozycje nadal są aktualne, ale w drogerii pojawiło się tyle ciekawych nowości, że aż szkoda byłoby Wam o nich nie opowiedzieć! Dzisiaj pokażę Wam kilka moich nowych perełek, mam nadzieję, że wypatrzycie wśród nich coś dla siebie.


Tym razem nie będę tworzyć mocno rozbudowanego postu, podzielonego na marki czy kategorie. Polecę Wam po prostu konkretne produkty, które moim zdaniem są warte uwagi. Znajdą się tu kosmetyki zarówno bardzo tanich, jak i droższych marek dostępnych w Rossmannie. Będzie mi bardzo miło jeśli po przeczytaniu moich propozycji, zostawicie w komentarzach swoje. Nie zapomnijcie napisać dlaczego polecacie swój ulubiony kosmetyk! 


JANDA MATUJĄCY MAKEUP FLUID FLEKSYJNY (39,90 PLN)


Podkład Janda odkryłam dzięki poprzedniej promocji w Rossmannie.  Muszę przyznać, że to jeden z najpiękniej wyglądających na skórze drogeryjnych podkładów. Jego konsystencja jest bardzo lekka, wyciągnięty na dłoń spływa z niej. Przepięknie, i bardzo naturalnie, wygląda nałożony palcami lub gąbeczką. Pozostawia satynowe wykończenie, nie zastyga na skórze. 


DEBORAH MILANO 24ORE EXTRA COVER (55 PLN)


Podkład o nieco gęstszej konsystencji, z ciekawym aplikatorem-gąbeczką.Ładnie kryje niedoskonałości, a jednocześnie wygląda na twarzy bardzo lekko i nie jest wyczuwalny w ciągu dnia. Ma bardzo naturalne, satynowe wykończenie. Wybierając kolor nie sugerujcie się numeracją, mam dwa kolory- 0 i 2. 2 jest dla mnie idealny, a 0 jest odcieniem ciemniejszym, o delikatnie brzoskwiniowych tonach. 


WIBO UNICORN TEARS (21,99 PLN)


Drogeryjna baza, która inspirowana była serum Farsali Unicorn Essence i niczym się od niej nie różni. Przyjemnie nawilża skórę, a po wchłonięciu nadal pozostaje lekko lepka, dzięki czemu podkład dobrze się do niej "przykleja".


WIBO #WIBOMOOD HIGHLIGHTING BASE (19,99 PLN)


Leciutka, delikatnie rozświetlająca baza z najnowszej kolekcji Wibo. Nosiłam ją już kilka razy, z różnymi podkładami i muszę przyznać, że to jedna z ciekawszych, drogeryjnych nowości. Baza jest wodnista, przyjemnie się nakłada, a skóra po jej nałożeniu pozostaje delikatnie świetlista. Nie jest to rozświetlenie, które uzyskamy płynnymi rozświetlaczami, ale na co dzień jest w sam raz.



LOVELY GOLD PINEAPPLE PRIMER&SERUM (18,99 PLN)


Produkt, którego możecie używać jako serum i jako bazy pod makijaż. Ja nakładam go na krem nawilżający, ale dodatkowo używam jeszcze delikatnie rozświetlającej bazy. Lovely Gold Pineapple ma gęstą, żelową konsystencję, jest przezroczysta z zatopionymi drobinkami złotego brokatu. Bardzo delikatnie rozświetla skórę i ślicznie pachnie. 


WIBO #WIBOMOOD TRANSPARENT BAKING POWDER (29,99 PLN)


Nowy puder Wibo jest mocno inspirowany pudrem do bakingu Huda Beauty (która też inspirowała się inną marką, więc ostatecznie ciężko ocenić co, kto, od kogo odgapił). Jednak pomijając to, muszę powiedzieć, że to bardzo dobry puder. Jest drobniutko zmielony, bardzo aksamitny. Nałożony na skórę optycznie wygładza ją i ukrywa wszelkie niedoskonałości np. rozszerzone pory. Delikatnie matowi skórę, ale nie jest to płaski, a raczej satynowy mat.


AA WINGS OF COLOR SILKY SMOOTH COMPACT POWDER (34,99 PLN)


Prasowany puder marki AA znalazłam w jednym z ostatnich pudełek beglossy. Nie przepadam za prasowanymi pudrami, ale ten okazał się hitem! Puder jest bardzo aksamitny, idealnie wygląda nałożony pod oczy. Sprawia, że skóra wydaje się gladsza, a zmarszczki znikają. Dodatkowo delikatnie rozświetla okolice pod oczami, ale nie bieli. Świrtnie utrwala korektor. Możecie nakładać to na całą twarz, ale moim zdaniem to super puder pod oczy.


LOVELY LIQUID CAMOUFLAGE CONCEAL&CONTOUR (13,49 PLN)


Mocno kryjący korektor taniej, drogeryjnej marki? Proszę bardzo! Korektor Lovely ma bardzo dobre krycie, świetna trwałość a jego cena to około 10 zlotych. Dostępne są dwa kolory, które dobrze współgrają z polskimi typami urody.


LOVELY NO MORE DARK CIRCLES (15,99 PLN)


Najnowszy korektor Lovely także bardzo mi się spodobał. Używałam to dopiero kilka razy, ale jestem zadowolona z tego jak wygląda pod okiem, z jego poziomu krycia oraz trwałości. Korektor No More Dark Circles ladnie kryje i rozswietla okolice pod oczami. Jak na razie za każdym razem kiedy go nosiłam, nie wchodził w zmarszczki. Dostępne są dwa kolory. 


WIBO I CHOOSE WHAT I WANT: ROZŚWIETLACZE (12,99 PLN)


Rozświetlacze Wibo z serii I Choose What I Want to moje ulubione drogeryjne rozświetlacze. Wcześniej dostępne były trzy odcienie, teraz doszły jeszcze cztery (Zmalowana, Viva-a-viva i dwa z kolekcji #wibomood). Rozświetlacze maja różne odcienie i różna intensywność, jestem pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie.


DEBORAH MILANO 24ORE EXTRA EYEBROW PENCIL (34,99 PLN)


Kredka do brwi 24Ore Extra Eyebrow Pencil jest wykręcana i ma kształt trójkąta. Ostrą krawędzią łatwo nadacie brwiom kształt, a trzymając kredkę delikatnie bokiem, szybko wypełnicie wszelkie luki. Kredka utrzymuje się na swoim miejscu przez cały dzień i ma bardzo naturalny, chłodny kolor.


WIBO #MYCHOISEWIBO PALETA ZMALOWANA & VIVA-A-VIVA (43,99 PLN)


Nie przepadam za drogeryjnymi cieniami do powiek, ale te dwie palety zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W palecie Zmalowanej jest sześć cieni i rozświetlacz, z kolei Viva-a-Viva postawiła na osiem cieni. Wszystkie cienie są podobnej jakości. Są dobrze napigmentowane, mają przyjemne formuły, z którymi łatwo się pracuje. Maty bardzo przyjemnie się blendują i ładnie łączą ze sobą. Z kolei cienie foliowe najlepiej wyglądają nakładane palcem.


DEBORAH MILANO 24ORE INSTANT MAXI VOLUME MASCARA (51,99 PLN)


DEBORAH MILANO MASCARA FORMULA PURA VOLUME ESTREMO (51,99 PLN)


Wiecie jak oporne są moje rzęsy. Przez to nie jestem wielką fanką mascar, żadna nie daje na nich takiego efektu jaki mogą dać mi sztuczne rzęsy. A jednak w codziennym makijażu polubiłam się ostatnio aż z dwoma! Obie są z Deborah Milano, mają duże, "włochate" szczoteczki, ładnie rozdzielają rzęsy i pogrubiają je. Dla mnie te dwie mascary to właściwie ten sam produkt w dwóch różnych opakowaniach, dlatego jeśli nie dorwiecie jednej, możecie spokojnie wziąć drugą. Obie mają głęboki czarny kolor, chociaż mam wrażenie, że Formula Pura jest minimalnie ciemniejsza.


WIBO #WIBOMOOD SPICY LIPS MATTE EDITION (10,49 PLN)


Nowe matowe pomadki Wibo podbiły moje serce i usta. W najnowszej kolekcji dostępne są cztery nudziakowe odcienie, które wyglądają na ustach niesamowicie naturalnie. Ich wykończenie jest matowe, ale bardzo komfortowe. Pomadki nie są wyczuwalne na ustach i, jak na pomadki, które kosztują 10 złotych, całkiem długo się utrzymują.


DEBORAH MILANO FLUID VELVET MATT LIPSTICK (41,99 PLN)


Najlepsze drogeryjne matowe pomadki, które z powodzeniem mogą konkurować z tymi wysoko półkowymi. Pomadki Deborah mają kremową konsystencję, która jest bardzo komfortowa na ustach, nie wysusza ich, a jednocześnie bardzo długo się utrzymuje. Pomadki nie zastygają w stu procentach i czasami odciskają się np. na szklance. Dodatkowy atut to spory wybór kolorów. Pomadki mają wykończenie matowe lub metaliczne.


WIBO #WIBOMOOD GLOW BABE SPRAY (23,99 PLN)


Spray #wibomood to utrwlająca mgiełka z efektem świetlistego wykończenia. Mgiełka ma zabezpieczać makijaż przed ścieraniem, rozmazywaniem, dzięki czemu dłużej będzie wyglądał świeżo. Bardzo spodobał mi się efekt jaki pozostawia, skóra wydaje się po jej użyciu nawilżona, mocniej rozświetlona, jakby "mokra".


A co Wy polecacie kupić w Rossmannie? 
Image may be NSFW.
Clik here to view.

NOWOŚCI WIBO | #WIBOMOOD, PALETY #MYCHOICEWIBO VIVA-A-VIVA & ZMALOWANA

Na kolekcję #WIBOMOOD czekałam z wyjątkową niecierpliwością. Najbardziej interesowała mnie paleta Zmalowanej, ale całość prezentuje się tak pięknie, że zdecydowałam się dodatkowo na paletę Viva-a-Viva, spray wykańczający makijaż, bazę rozświetlającą, nową gąbeczkę i wszystkie rozświetlacze.


 

WIOSENNE NOWOŚCI WIBO


Wśród wiosennych nowości Wibo mamy dwie kolekcje. Pierwsza to My Choise Wibo, w skład której wchodzą palety Zmalowanej i Viva-a-Viva, pojedyncze włady z tymi samymi cieniami, które znajdują się w paletach oraz dodatkowo rozświetlacz Viva-a-Viva. Druga kolekcja to #WIBOMOOD czyli kosmetyki w pięknych, słodkich, różowych opakowaniach. W tej limitowanej edycji mamy gąbeczkę do makijażu, puder do bakingu, bazę rozświetlającą, spray wykańczający makijaż, który ma nadawać mu rozświetlone wykończenie, lakiery hybrydowe, rozświetlacze oraz dwustronny pędzel. Całość prezentuje się przepięknie i byłoby świetnie gdyby przynajmniej część z tych kosmetyków weszła do stałej oferty.



#WIBOMOOD


W kolekcji #wibomood znalazły się lakiery hybrydowe, rozświetlacze, pięknie połyskujące kremowe cienie, gąbeczka do makijażu, dwustronny pędzel, puder do bakingu, baza rozświetlająca, matowe pomadki oraz spray rozświetlający utrwalający makijaż. Wszystko zamknięte jest w słodkich, pastelowo różowych opakowaniach, które wyglądają niezwykle dziewczęco.


WIBO MOOD HIGHLIGHTING BASE


Baza rozświetlająca ma lekką konsystencję, dobrze się rozsmarowuje i delikatnie wygładza skórę. Rozświetlenie jakie nią uzyskujemy jest subtelne, idealne na co dzień. Minusem jest pojemność opakowania, jest jej jedynie 15ml, więc jeśli Wam się spodoba zróbcie zapas (to kolekcja limitowana).


WIBO MOOD SPARKLING EYESHADOW


Kremowe cienie w małej buteleczce z aplikatorem, do złudzenia przypominające cienie Stila. Na szczęście przypominają je nie tylko opakowaniem, ale i efektem. Cienie są niesamowicie połyskujące, z mnóstwem odbijających światło drobinek. Pięknie uzupełniają makijaż oczu. Cienie Wibo zastygają na skórze i dzięki temu bardzo dobrze się utrzymują.



WIBO MOOD SPICY MATTE


Pomadki Wibo Mood Spicy Matte mają lekką konsystencję, nie są wyczuwalne na ustach i długo się utrzymują. Dostępne są w czterech ładnych, nudziakowych kolorach. Ich minusem jest niewygodny, mało precyzyjny aplikator.




WIBO MOOD LOOSE POWDER


Przechodzimy do moich ulubionych kosmetyków z tej kolekcji! Puder Wibo inspirowany jest pudrami Huda Beauty. Dobrze utrwala i matowi makijaż, nie pozostawia płaskiego matowego wykończenia, ale sprawia, że skóra jest satynowa i wygląda bardzo naturalnie. Puder sprawia, że skóra wygląda lepiej, jest wygładzona, a pory są mniej widoczne.


WIBO MOOD GLOW BABE SPRAY


Świetny spray do rozświetlania makijażu! Sprawia, że skóra nabiera zdrowego, wewnętrznego blasku.  To bardzo naturalny efekt. Dodatkowo mgiełka dobrze scala makijaż i sprawia, że wygląda on mniej pudrowo.


WIBO MOOD SHIMMER


I rozświetlacze! W kolekcji #wibomood znalazły się dwa nowe rozświetlacze: Delicious Toffy i Sweet Candy. Delicious Toffy to złoty, cieplejszy odcień, z kolei Sweet Candy wpada w różowe tony i jest chłodniejszy. Oba są dość subtelne, delikatne.  Sprawdzą się do codziennych makijaży.


MY CHOISE WIBO 


Kolekcja My Choise Wibo to dwie palety cieni stworzone przez znane Youtuberki: Zmalowaną i Viva-a-Viva. Możemy kupić palety już złożone, albo wybrać dowolnie wkłady stworzone przez nie: do wyboru mamy siedem podwójnych wkładów z cieniami i dwa rozświetlacze. Cienie są dobrze napigmentowane i dobrze się z nimi pracuje. Maty są bardzo aksamitne i pięknie się blendują, a cienie foliowe mają intensywny blask i świetnie odbijają światło. Wszystkie cienie dobrze się ze sobą łączą.




MY CHOISE WIBO ZMALOWANA


Paleta Zmalowanej to trzy podwójne wkłady z cieniami do oczu i rozświetlacz.  Kolorystyka palety wydaje się bardzo przemyślana, można zrobić nią spójny makijaż używając wszystkich kolorów. W palecie znalazły się dwa odcienie niebieskiego, o foliowym wykończeniu, dwa odcienie zieleni (o wykończeniu foliowym i matowym) oraz dwa matowe cienie w ciepłym odcieniu pomarańczu i żółci. Rozświetlacz Zmalowanej jest szampański, piękny, ale dość subtelny.



MY CHOISE WIBO VIVA-A-VIVA




Wibo x Zmalowana 😍 @zmalowana_official Follow me @agatawelpa for more make-up posts. ❤💜💙💚💛 @wibopl Wibo Mood Highlighting Base @inglot_cosmetics AllCovered Foundation @hudabeauty Concealer @wibopl Wibo Mood Baking Powder @smashboxcosmetics The Cali Contour @wibopl Wibo Zmalowana Highlighter @inglot_cosmetics Kohl Pencil 01 @narsissist Mascara @ibra_makeup Chic Chic Lashes @anastasiabeverlyhills Dipbrow Pomade Taupe @wibopl MyChoise Palette by Zmalowana @fentybeauty Stunna Lip Paint Uncuffed #hairmakeupdiary #wamfam #shimycatsmua #linerandbrowsss #muasfeaturing #makeupfeed #muasfam #creativemakeup #eyelooks #makeuppassion #newmua #amrezyshoutouts #featuring_mua #glowkitulca #fleektureme #makeuplooksgood #makeupjunkies #featuremuas #benebabe #makeupislove #ombrebrows #perfectbrows #makeupismypower #bbdaretoshare #colourfulmakeup #linerandbrows #polishmua #makeupforbarbies2 #muapl #wearebrows
Post udostępniony przez Agata Wełpa -Szczepaniak (@agatawelpa)


Paleta Viva-a-Viva wydaje się bardziej chaotyczna. Znalazło się w niej pięć cieni matowych i trzy foliowe. Są tu dwa odcienie brązu, fiolet, żółty, pomarańcz, foliowe złoto, przełamana biel i opalizujący na różowo brąz. Można nią wykonać zarówno ciepły jak i całkowicie chłodny makijaż. Viva-a-Viva stworzyła też rozświetlacz, który możemy kupić osobno. Rozświetlacz Ethernal Viva-a-Viva jest intensywniejszy od rozświetlacza Zmalowanej.





Najmniej z obu kolekcji spodobała mi się paleta Viva-a-Viva, ale nadal jest to dobra paleta. Ze wszystkimi cieniami dobrze się pracuje, rozświetlacze są przepiękne, a największe wrażenie zrobiły na mnie baza rozświetlająca, spray utrwalający makijaż i puder z kolekcji #wibomood. Są świetne i warto na nie polować w Rossmannie!

A co Wam spodobało się najbardziej?


Image may be NSFW.
Clik here to view.

PIXI BY PETRA


Marka Pixi Beauty do niedawna kojarzyła mi się głównie z tonikiem Glow Tonic, który przez długi czas był moim ulubieńcem. Dzisiaj pokażę Wam kilka innych pielęgnacyjnych perełek od Pixi, które niedawno miałam przyjemność przetestować. Już teraz mogę zdradzić Wam, że bez dwóch kosmetyków z dzisiejszego wpisu, nie umiem już wyobrazić sobie mojej codziennej pielęgnacji. 

 

PIXI BEAUTY BY PETRA


Marka Pixi została założona przez profesjonalną wizażystkę Petrę Strand w londyńskim Soho. Petra chciała stworzyć kosmetyki, które pielęgnując skórę sprawiałyby, że wyglądałaby ona jak po dobrze przespanej nocy (nawet bez makijażu). Formuły kosmetyków mają być łatwe w użyciu i oparte o naturalne składniki. Ich podstawowym zadaniem jest przywrócenie skórze blasku. 


PIXI T-ZONE PEEL OFF MASK


Maseczka T-Zone Peel Off to maseczka idealna dla cery mieszanej lub tłustej. Idealnie oczyszcza skórę, zamyka i wygładza pory. Maseczka jest zielona, zastyga na skórze w ciągu około 10-15 minut, po tym czasie zrywamy ją, a nasza cera jest świeża, nawilżona i wygładzona.  Maseczka idealnie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, brud i nadmiar sebum. Wśród składników znajdziecie zieloną herbatę, która ma działanie przeciwutleniające i ujędrnia skórę; algi, które wzmacniają odnowę komórkową i odbudowują skórę; awokado, o silnym działaniu nawilżającym i wygładzającym oraz ekstrakty z ogórka, aloesu i bambusa. Maseczka bardzo przyjemnie pachnie, a dla mnie największym plusem oprócz działania na skórę, jest fakt, że nie trzeba jej zmywać.

PIXI GLOW MUD MASK 


Rozświetlająca maseczka z glinki wymaga już spłukiwania. Ma za to inne zalety. Maseczka Glow Mud Mask to maseczka z glinki, wzbogacona ekstraktami mineralnymi i roślinnymi, które oczyszczają skórę i przywracają jej równowagę. Maseczka absorbuje nadmiar sebum, usuwa zanieczyszczenia i rewitalizuje skórę. Cera po jej użyciu jest doskonale nawilżona i pełna blasku. Maseczka wysycha w ciągu 15 minut, po tym czasie trzeba ją zmyć wodą. Wśród składników znajduje się głęboko oczyszczająca skórę glinka kaolinowa; sól morska, która działa na skórę detoksykująco oraz żeń-szeń, który rozświetla i rozjaśnia skórę.


PIXI PEEL&POLISH PEELING


Peeling enzymatyczny, który delikatnie zmiękcza i wygładza skórę. Składniki peelingu usuwają martwy naskórek, złuszczają i sprawiają, że nawet szara, ziemista cera nabiera zdrowego blasku. Peeling pozostawia skórę promienną, ożywioną, jej koloryt jest wyrównany. Peeling zamyka pory i wygładza skórę. To mój nowy ulubieniec! Moja cera nigdy nie wyglądała tak dobrze jak po użyciu maseczki T-Zone i tego peelingu. W składzie ważną rolę pełni kwas mlekowy, który złuszcza i rozjaśnia skórę; ekstrakt z papai, który poprawia teksturę skóry oraz ekstrakt z cukru trzcinowego, który rozświetla cerę.


PIXI DETOXIFEYE DEPUFFING EYE PATCHES


DetoxifEYE to kojące hydrożelowe płatki pod oczy, zapewniające uczucie ulgi i usuwające oznaki zmęczenia. W środku słoiczka znajduje się aż 60 płatków (czyli 30 par) oraz szpatułka, którą wygodnie wyjmiecie pojedynczy płatek. Płatki nakładamy na skórę pod oczami na około 10 minut, po tym czasie po prostu zdejmujemy je i wyrzucamy. Każdy nasączony jest esencją zawierającą łagodzący ekstrakt z ogórka, kwas hialuronowy (odpowiedzialny za nawilżenie) oraz kofeinę. Po ich użyciu skóra pod oczami jest przyjemnie nawilżona i odświeżona.


PIXI GLOW GLYCOLIC BOOST BRIGHTENING SHEET MASK


Maseczka w płachcie Pixi to najlepsza tego typu maseczka jaką miałam. Jest bardzo mocno nasączona esencją (sporo esencji zostaje w opakowaniu, więc możecie ją sobie przelać do jakiegoś pojemniczka i używać dodatkowo do pielęgnacji), wygodnie się nakłada, dobrze przylega do twarzy i daje widoczne efekty. Skóra po jej użyciu jest miękka, rozświetlona, nawilżona, gładka. Wygląda idealnie. Maseczka świetnie sprawdza mi się jako przygotowanie skóry przed nałożeniem makijażu.


Używając kosmetyków Pixi widzę efekty, których nie miałam stosując inne kosmetyki. Moja skóra przy innej pielęgnacji także wyglądała dobrze, ale nigdy nie była tak pięknie rozświetlona. Kosmetyki kupicie w Sephorze lub na oficjalnej stronie Pixi Beauty.

Znacie kosmetyki Pixi? Napiszcie w komentarzach o swoich ulubionych! 





"REGULAMIN" WIZAŻYSTY CZYLI JAK JA TO WIDZĘ


Uwielbiam przeglądać strony innych wizażystów. Bardzo często są one dla mnie źródłem inspiracji, nie tylko jeśli chodzi o makijaże, łączenie kolorów i ogólną estetykę pracy, ale też sposób przyjmowania Klientek, określony w regulaminie. Chcąc odrobinę "podejrzeć" technikę pracy "konkurencji", przeczytałam dziesiątki regulaminów. Dzisiaj chcę podzielić się z Wami moją opinią, o tym czego zdecydowanie wizażyści mają prawo od Was wymagać, a czego, według mnie, nie do końca. 

 

1. PRZYCHODZENIE PUNKTUALNIE


Mam nadzieję, że dla każdego jest jasne, że trzeba przychodzić punktualnie. A punktualnie oznacza, że przychodzimy na umówioną godzinę. Jeśli jesteśmy zapisane na 10, nie przychodzimy o 9:45. Ani już tym bardziej o 10:20. Kiedy przyjdziemy wcześniej może okazać się, że malowana jest jeszcze poprzednia Klientka, co może wprowadzać zamieszanie. A jeśli spóźnimy się więcej niż 5 minut, czasu na makijaż zostaje mniej (zwykle zapisujemy Klientki jedna po drugiej, bez przerw).


2. PRZYCHODZENIE BEZ MAKIJAŻU 


Zdecydowanie wizażyści mają praco wymagać od Was przychodzenia bez makijażu. I proszę, rzeczywiście przychodźcie bez niego! Rano możecie umyć twarz, przemyć ją tonikiem i nałożyć ulubiony krem nawilżający. Niestety dokładny demakijaż zajmuje sporo czasu, szczególnie kiedy używacie mascary wodoodpornej, a przez to o wiele mniej czasu zostaje na makijaż. 


3. REGULACJA BRWI I USUWANIE "WĄSIKA"/ MESZKU Z TWARZY 


I tu zaczynają się schody. Nie jestem fanką "wąsika", ale nigdy nie odmówiłabym wykonania usługi komuś kto go ma. Tak samo wygląda sytuacja z brwiami, jeśli nie są wyregulowane wykonuję makijaż normalnie. Wiem, że nie będzie on wyglądał jak u J.Lo, ale serio, czy zawsze musi? Jeśli Klientka dobrze czuje się mając gęstsze, niewyregulowane brwi, dlaczego mam kazać jej je regulować? Lub, co gorsza, w takiej sytuacji odmawiać wykonania usługi? Niestety bardzo często widzę w regulaminach wizażystów, że jest to dla nich powód do niewykonania makijażu.

Kiedyś trafiłam na taki temat na grupie dla wizażystów na Facebooku. Niestety większość wizażystek uważała, że Klientka zawsze powinna mieć perfekcyjnie wyregulowane brwi i usunięte zbędne owłosienie z twarzy, a jeśli nie ma to "psuje naszą pracę" (tak, to cytat). Wśród komentarzy pojawiały się zdania "jak pokazać taką pracę" (zdjęcia przed i po), "to dla nas antyreklama" i tym podobne. Bardzo często mam Klientki w wieku 60+, a czasami i starsze, które nie regulują brwi nie usuwają wąsika. Trafiam też na młodsze dziewczyny, które stawiają na naturalne, gęste brwi i nie widzę w tym problemu. Zawsze robię wszystko żeby Klientka była zadowolona i wyszła ode mnie z uśmiechem na twarzy. Staram się żeby w ważnym dla siebie dniu wyglądała jak najpiękniej. Nie wszyscy ludzie na świecie muszą wyglądać jak na Instagramie.


4. WYMAGANY MAKIJAŻ PRÓBNY PRZED ŚLUBNYM


I tu z jednej strony rozumiem. A z drugiej nie. Dla mnie to zawsze decyzja Panny Młodej. Pewnie, że wolę wykonać próbę przed ślubem, tak żeby Panna Młoda wiedziała czego może spodziewać się w dniu ślubu. Ale. Jeśli ktoś oglądając moje zdjęcia chce zapisać się na makijaż ślubny bez próby, nie robię z tego problemu. W życiu są różne sytuacje, czasami pary przyjeżdżają z zagranicy kilka dni przed ślubem i po prostu nie mają czasu na makijaż próbny, albo chcą zaoszczędzić, a może po prostu nie widzą potrzeby? Dla mnie makijaż ślubny bez makijażu próbnego jak najbardziej jest możliwy i nie odmawiam Pannom Młodym, które ufają mi na tyle, aby spotkać się ze mną dopiero w dzień swojego ślubu.


5. ZADATKI


Zadatki są bardzo ciekawym tematem. Co sezon obiecuję sobie, że wprowadzę je na wszystkie usługi, ale jak na razie funkcjonują jako zabezpieczenie tylko jeśli ktoś rezerwuje cały dzień (makijaż 4-5 i więcej osób z dojazdem). Mam wrażenie, że Klientki jeszcze nie rozumieją o co w zadatkach chodzi i, że jest to zabezpieczenie także dla nich.

Zadatek to forma zabezpieczenia dla wizażysty, dzięki niemu mamy większą pewność, że Klientka pojawi się na makijażu w umówionym terminie. A jeśli się nie pojawi? "Na pocieszenie" zostaje chociaż zadatek (zwykle 50% wartości usługi), który jest w takiej sytuacji bezzwrotny. Klientka ma prawo żądać zwrotu zadatku tylko w sytuacji jeśli zrezygnuje z umówionego terminu w ciągu dwóch tygodni od jego wpłacenia. Dzięki temu unikamy Klientek, które rezerwują terminy u kilku wizażystów, a na koniec nie odwołują wizyt i po prostu nie przychodzą, albo odwołują je w ostatniej chwili. Ale zadatek to też zabezpieczenie dla Klientki. Gdyby wizażystka odmówiła wykonania usługi w ostatniej chwili i nie znalazła zastępstwa, Klientce przysługuje prawo do zażądania zwrotu podwójnego zadatku.


A co Wy sądzicie o tych punktach z regulaminów wizażystów? Może macie inne, które szczególnie Was zastanawiają, denerwują, albo z którymi wyjątkowo się zgadzacie? Piszcie w komentarzach o swoich odczuciach.

Jakie są Wasze doświadczenia z wizażystami? 

Image may be NSFW.
Clik here to view.

JAK WYBRAĆ SERUM IDEALNE DLA SWOJEJ SKÓRY?

Prawidłowo dobrane serum to klucz do najlepszych efektów pielęgnacji skóry w każdym wieku. Do niedawna producenci skupiali się głównie na serum do pielęgnacji cery dojrzałej, z wyraźnymi oznakami starzenia. Serum to najbardziej skoncentrowany kosmetyk, który sprawi, że skóra będzie dobrze odżywiona, nawilżona, a także zabezpieczy ją przed przedwczesnym powstawaniem zmarszczek. Ale, aby dobrze działało na potrzeby naszej skóry, musimy je odpowiednio dobrać.


SERUM W CODZIENNEJ PIELĘGNACJI


Różnego rodzaju serum i esencje zyskały popularność dzięki rosnącemu zainteresowaniu kobiet koreańskimi rytuałami pielęgnacyjnymi, w których stanowią one bardzo ważny element codziennej pielęgnacji. Wybierając serum nie możemy kierować się tylko wiekiem, który producent umieścił na opakowaniu. To mała podpowiedź, ale nie zawsze w stu procentach zgodna z rzeczywistymi potrzebami skóry.


JAK WYBRAĆ IDEALNE SERUM? 


Aby dobrać odpowiednie serum potrzebne Wam będzie duże lusterko i dobre oświetlenie. Przyjrzyjcie się dokładnie swojej skórze i oceńcie czego jej brakuje. Może pojawiły się już pierwsze zmarszczki? Pory są wyjątkowo widoczne, rozszerzone? Policzki są zaczerwienione, z popękanymi naczynkami? Na wszystko znajdzie się rozwiązanie. Najważniejsze to szczerze ocenić stan swojej cery i na tej podstawie wybrać najlepsze serum do twarzy (http://triny.pl/164-serum-do-twarzy) dla siebie. 

SKÓRA DOJRZAŁA


Panie posiadające dojrzałą cerę, z wyraźnymi lub dopiero pojawiającymi się zmarszczkami, powinny wybrać serum ujędrniające, liftingujące lub przeciwzmarszczkowe. Cera dojrzała powinna postawić na kosmetyk mocno skoncentrowany, który pomoże spłycić zmarszczki i spowolni ich pogłębianie się. Świetnie sprawdzą się kosmetyki zawierające w składzie kawior, śluz ślimaka, koenzym Q10 oraz korzeń żeń-szenia.


SKÓRA Z ROZSZERZONYMI PORAMI


W sytuacji gdy problemem są rozszerzone pory, warto postawić na serum, które działa oczyszczająco i ściągająco na skórę. W składzie takiego serum powinna znaleźć się witamina B3, kwasy hydroksylowe albo hydrolat oczarowy.  Bardzo ciekawe serum oczyszczająco-ściągające znajdziecie w ofercie It's Skin.


SKÓRA WRAŻLIWA, NACZYNKOWA


Cera wrażliwa, naczynkowa bardzo często ma problem z czerwienieniem się, wiele kosmetyków ją podrażnia. Sprawdzą się tu kosmetyki o działaniu łagodzącym, przeciwzapalnym i regenerującym. Warto zwrócić uwagę na skład, w którym powinny się znaleźć aloes, wyciąg z korzenia lukrecji lub sok brzozowy, które koją i wzmacniają naturalne mechanizmy obronne skóry.


SKÓRA SUCHA


Suchej skórze bardzo często brakuje elastyczności, jest poszarzała i zmęczona. Aby ją dobrze nawilżyć musimy sięgnąć po serum intensywnie nawilżające, zawierające np. kwas hialuronowy, wyciąg z aloesu albo d-panthenol. 


SKÓRA Z PRZEBARWIENIAMI


Rozwiązaniem dla skóry z przebarwieniami, poszarzałej i zmęczonej jest serum rewitalizujące zawierające np. witaminę C, witaminę E, witaminę B3 lub arbutynę. Witamina C i E kontrolują wydzielanie melaniny, dzięki czemu zmniejszają ryzyko nierównomiernej pigmentacji skóry, a tym samym występowanie przebarwień.



Jak widzicie wybór jest bardzo duży, a poznanie potrzeb swojej skóry to klucz do sukcesu. Obecnie firmy prześcigają się w tworzeniu coraz ciekawszych, bogatszych formuł, a dzięki temu coraz łatwiej znaleźć idealny kosmetyk dla siebie.

Jakie serum najlepiej sprawdziło się w Waszej pielęgnacji?


Image may be NSFW.
Clik here to view.

BEGLOSSY "FLOWER BLOOM" KWIECIEŃ 2019


Najnowsze pudełko beGlossy "Flower Bloom"to, w moim przypadku, aż 8 produktów. Znalazły się tu miniaturki, próbki i kilka pełnowymiarowych kosmetyków. Czy pudełko kojarzy mi się z wiosną i czy te produkty przydadzą mi się na co dzień? 




Zacznijmy od czterech produktów, które znalazły się w każdym pudełku. Są to trzy pełnowymiarowe kosmetyki i jeden prezent/ próbka.


BI-ES WODA PERFUMOWANA BLOSSOM COLLECTION 


W każdym pudełku znalazł się jeden z czterech zapachów Bi-Es z linii Blossom Collection. Mi trafił się zapach "Blossom Meadow", w zielonej buteleczce. O tym, że w pudełkach znajdą się wody perfumowane wiadomo było już wcześniej. Widząc reklamę beGlossy byłam pewna, że będą to właśnie zapachy Bi-Es, które są ostatnio mocno reklamowane na Instagramie. Zapach "Blossom Meadow" jest intensywny. Wyczuwam w nim konwalię, ale nie ma jej na liście nut zapachowych, są w niej za to wymienione jaśmin, korzeń irysa i wiciokrzew. 


ZDROVIT ESTE SYNERGY


Kolejny produkt to próbka, a dokładnie jedna ampułka suplementu diety Zdrovit Este Synergy. To połączenie kolagenu, kwasu hialuronowego, witaminy C i E, biotyny oraz cynku, które mają odżywić włosy, skórę i paznokcie. 


SKRZYPOVITA PRO ODŻYWCZE SERUM DO PAZNOKCI


Odżywcze serum do paznokci od Skrzypovita ma pomóc nam jeszcze mocniej zadbać o piękne paznokcie na wiosnę. Serum regeneruje, wzmacnia, nabłyszcza płytkę i sprawia, że zaczynają one wyglądać lepiej nawet po długotrwałym nakładaniu na nie lakierów hybrydowych, które często nieumiejętnie ściągamy. W składzie serum znajduje się m.in olejek migdałowy, olejek arganowy oraz masło cupuacu.

CENA: 18 PLN/ 7ml

BIOTANIQE UJĘDRNIAJĄCA MASKA NA TKANINIE


Ostatni produkt, który znalazł się w każdym pudełku to maska w płachcie Biotaniqe. Bardzo lubię tego typu maski, dlatego na pewno mi się przyda. Maska jest z linii Korean Beauty, ma sprawić, że skóra będzie ujędrniona, gładka i lepiej nawilżona.

CENA: 7,99 PLN/ 1 szt.



Reszta produktów to produkty dobierane losowo. Pierwsza dwójka to krem Detox od Cosnature lub krem/maska kuracja łagodząca od Bandi. W moim pudełku znalazłam krem na dzień od Cosmature.


COSNATURE NATURKOSMETIK NATURALNY KREM NA DZIEŃ DETOX


Krem Cosnature ma minimalizować szkodliwy wpływ środowiska na skórę. W składzie znajdziemy m.in zieloną herbatę oraz witaminę E, które mają sprawiać, że skóra będzie promienna, a także stanie się bardziej elastyczna i ujędrniona.

CENA: 29 PLN/ 50ml




Następnie produkty Roge Cavailles. W każdym pudełku znalazła się albo jedna miniatura o pojemności 75ml, albo dwie miniatury po 40 i 15ml. W moim pudełku znalazłam miniaturę kremu pod prysznic oraz płynu do higieny intymnej.


ROGE CAVAILLES KREM POD PRYSZNIC 


W pudełku znalazła się malutka próbka o pojemności 15ml. Krem dedykowany jest skórze wrażliwej i suchej, ma kremową konsystencję i przyjemny zapach. 

CENA: 29 PLN/ 250ml


ROGE CAVAILLES PŁYN DO HIGIENY INTYMNEJ


Płyn ma dbać o równowagę fizjologiczną, delikatnie myć i odświeżać okolice intymne.

CENA: 26 PLN/ 200ml

Ostatni produkt w pudełku Flower Bloom to jeden z pięciu kosmetyków. Do wyboru były cztery kosmetyki pełnowymiarowe i (tak podejrzewam) próbka od Uriage. W moim pudełku pojawił się peelina do twarzy od Duetus. Pozostałe pełnowymiarowe kosmetyki to: maska ochronna do rąz Element lub krem do rąk Element, regenerujący peeling do rąk Vianek (miałam go już, jest bardzo dobry).



DUETUS PEELING DO TWARZY


Peeling ma być delikatny, jest bardzo drobny. Jego zadaniem jest złuszczenie martwego naskórka i wyrównanie kolorytu skóry.

CENA: 24,90 PLN/ 75ml






Podsumowując w pudełku Flower Bloom znalazły się produkty o łącznej wartości około 110 złotych. Sama nie wiem jak ocenić to pudełko. Z jednej strony znalazły się tu kosmetyki po które sama bym nie sięgnęła, a dzięki beGlossy mam okazję je przetestować. A z drugiej nic specjalnie mnie nie zachwyciło.

O wiele bardziej podobają mi się ostatnio pudełka Goldenbox. Jeśli i Wy macie ochotę je sprawdzić, mam dla Was kod rabatowy: AG20KT. Dzięki niemu kupicie subskrypcję Goldenbox 20 złotych taniej.

Jak oceniacie pudełko Flower Bloom? 
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Viewing all 1539 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>