Quantcast
Channel: Agata Wełpa MakeUp: Blog o makijażu, kosmetykach i pielęgnacji.
Viewing all 1539 articles
Browse latest View live

ULUBIEŃCY KWIETNIA

$
0
0


Nareszcie maj! Mój ulubiony miesiąc roku, ale zanim zacznę w pełni się nim cieszyć, zapraszam Was na post z moimi kosmetycznymi ulubieńcami kwietnia. W kwietniu pojawiło się u mnie sporo nowości (powtarzam to chyba co miesiąc), dzisiaj przyjrzałam się kosmetykom, których używałam najczęściej i wybrałam te, które stały się moimi największymi ulubieńcami i na pewno zostaną ze mną na dłużej. 


MAX FACTOR BAZA ROZŚWIETLAJĄCA


Rozświetlacz w płynie Max Factor upolowałam na promocji w Rossmannie i już po pierwszym użyciu stał się moim ulubieńcem. Używam go jako bazy pod makijaż, idealnie sprawdza się nałożony pod każdy podkład. Rozświetlacz delikatnie przebija spod podkładu i sprawia, że skóra wydaje się naturalnie rozświetlona. Jego blask jest subtelny, dlatego świetnie sprawdza się jako baza do makijażu Glow.


HOURGLASS PUDER WYKOŃCZENIOWY


Kolejny kosmetyk, który idealnie sprawdza się do rozświetlającego makijażu to puder wykończeniowy Hourglass. Puder jest bardzo drobno zmielony i pozostawia na skórze delikatny blask. Nie jest to typowy puder utrwalający makijaż, dlatego jeśli zależy Wam na długotrwałym efekcie, możecie najpierw użyć pudru utrwalającego np. Laura Mercier. Ale jeżeli Waszym celem jest mocno rozświetlony makijaż, możecie nałożyć go od razu na podkład.





BENEFIT CHEEKLEADERS BRONZE SQUAD


Mimo, że dwa produkty pokryły mi się z paletą Blush Bar nie żałuję, że ją mam! Warto, jeśli jesteście fankami rozświetlania, bo jest w niej najintensywniejszy rozświetlacz jaki ostatnio widziałam. Rozświetlacz Cookie jest jasny, ale nie zostawia widocznego koloru na skórze. Jest połączeniem tafli rozświetlenia i mnóstwa połyskujących drobinek. Pozostałe produkty to bronzery i róże, które były w ofercie Benefit już wcześniej: bronzer Hoola i róż Gold Rush to kosmetyki, które miałam już w palecie Blush Bar, oprócz nich w palecie znalazł się też bronzer Hoola Caramel i róż Coralista.


WIBO #WIBOMOOD BAZA ROZŚWIETLAJĄCA


Baza rozświetlająca Wibo jest ultra lekka i daje niesamowicie delikatny efekt. Jej konsystencja jest kremowa, dobrze się rozsmarowuje i minimalnie wygładza skórę. Baza Wibo dobrze współpracuje z większością podkładów, przedłuża trwałość makijażu i sprawia, że skóra jest w bardzo naturalny sposób rozświetlona.






HEAN LUMI SPARKLING DUST 


Ostatni ulubieniec to sypki rozświetlacz od Hean, który znajdziecie m.in w drogeriach Hebe. Jego odcień jest szampańsko- złoty. Możecie używać go do rozświetlania twarzy, ale moim zdaniem, o wiele lepiej sprawdza się używany do rozświetlania ciała. Szczególnie pięknie będzie wyglądał u osób z ciepłym odcieniem skóry (jak wygląda na skórze możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej).


W zeszłym miesiącu to właśnie te kosmetyki zrobiły na mnie największe wrażenie i to do nich najchętniej wracałam. Jak widzicie mamy tu sporą dawkę rozświetlania (ktoś jest zaskoczony?), ale nie są to tylko niesamowicie intensywne produkty, a także takie, które sprawdzą się u osób lubiących subtelniejszy efekt.

Jakich Wy macie ulubieńców kosmetycznych?



5 ZAMIENNIKÓW DROGICH KOSMETYKÓW, KTÓRE MUSICIE ZNAĆ

$
0
0

Nie zawsze tanie oznacza złe. Udowadniają to kosmetyki, które za chwilę Wam pokażę. To idealne zamienniki, o wiele droższych produktów, które kupicie w drogeriach. Musicie je znać, bo dają dokładnie taki sam efekt jak drogie kosmetyki, które zyskały już miano "kultowych". Jesteście ciekawe co warto wpisać na listę zakupów? 


ANASTASIA BEVERLY HILLS AMREZY VS PAESE WONDER GLOW


Rozświetlacz Anastasia Beverly Hills Amrezy niestety był edycją limitowaną i obecnie bardzo ciężko kupić gdzieś oryginał. Ale to nie powód do zmartwień! Okazuje się, że nasza rodzima marka, Paese, stworzyła rozświetlacz do złudzenia przypominający słynny rozświetlacz Amrezy. Jedyna różnica to tak na prawdę cena. Rozświetlacz Amrezy w Sephorze kosztował 130 złotych, z kolei Paese Wonder Glow kupicie za około 40 złotych. A skoro efekt jest dokładnie taki sam, po co przepłacać?

Anastasia Beverly Hills Amrezy

CENA: 130 PLN VS 40 PLN




FARSALI UNICORN ESSENCE VS WIBO UNICORN TEARS


Kolejny Polski kosmetyk, który daje dokładnie taki sam efekt, jak o wiele droższy produkt, to Wibo Unicorn Essence. Baza/ serum stworzone przez Wibo jest dokładną kopią Farsali Unicorn Essence. Nawet buteleczka z pipetką do złudzenia przypomina tą od Farsali, przez co od razu rzuca się w oczy, że kultowe serum było dla Wibo dużą inspiracją. Nie chcę jednak oceniać tego czy była to kopia, czy to zupełny przypadek, a działanie obu produktów, które jest identyczne! Oba kosmetyki pozostawiają lekko lepkie wykończenie, do którego świetnie "przykleja się" podkład, oba dobrze nawilżają skórę i sprawiają, że wygląda ona lepiej i jest świetnie przygotowana pod makijaż.

CENA: 219 PLN VA 22 PLN





STILA LIQUID EYESHADOW GLITTER&GLOW VS WIBO MOOD SPARKLING EYESHADOW


Kremowy cień zamknięty w kwadratowej buteleczce z aplikatorem, coś Wam to przypomina? Cienie Stila znane są od lat, a kiedy widzimy ich opakowania, od razu wiemy, że to one. Wibo postanowiło skopiować ten pomysł i wyszło... Lepiej niż dobrze. Cienie Wibo dają dokładnie taki sam efekt jak Stila, tak samo mocno połyskują na powiece, tak samo zastygają na skórze i utrzymują się na swoim miejscu przez cały dzień. Nie mam dokładnych odpowiedników kolorystycznych, ale spójrzcie na zdjęcie, bez podpisów ciężko odróżnić, który cień to Stila, a który Wibo.

CENA: 130 PLN VS 17 PLN






BENEFIT THEPOREFESSIONAL VS MAX FACTOR MIRACLE PREP PRIMER PORE MINIMISING+MATTIFYING


Mają inne konsystencje, ale efekt jaki uzyskujemy na skórze jest dokładnie taki sam. Jeśli macie rozszerzone pory, na pewno znacie bazę Benefit thePOREfessional, która pozwala ukryć je i pięknie wygładzić skórę pod makijaż. Teraz dokładnie ten sam efekt uzyskacie bazą z drogerii. W ofercie Max Factor pojawiła się baza Miracle Prep Primer Pore Minimising+Mattifying, która tak samo wygładza skórę i sprawia, że rozszerzone pory stają się niewidoczne.

CENA: 140 PLN VS 50 PLN




BEAUTYDRUGS STROB BLING VS MAX FACTOR MIRACLE GLOW


Ostatni zamiennik to płynny rozświetlacz, który nałożony pod podkład daje dokładnie taki sam efekt jak mało jeszcze znany, ale polecany przez najlepszych wizażystów produkt Beautydrugs Strob Bling. Rozświetlacz Max Factor Miracle Glow ma bardziej suchą konsystencję (Beautydrugs jest wręcz tłusty), ale nałożony jako baza pod podkład przebija spod niego dokładnie tak samo jak Beautydrugs, a jego cena to zaledwie 1/3 ceny droższego produktu (podczas promocji w Rossmannie kupicie go jeszcze taniej). Jeśli kochacie makijaże Glow musicie go mieć.

Beautydrugs

CENA: 170 PLN VS 40 PLN



Co myślicie o moich propozycjach? Może same znalazłyście ciekawe zamienniki droższych produktów i chcecie się nimi podzielić? Piszcie w komentarzach jakie wysoko półkowe kosmetyki (makijaż  i pielęgnacja) udało się Wam zastąpić tańszymi markami.

Jakie kosmetyki są dla Was nie do zastąpienia?

JAK OSIĄGNĄĆ EFEKT GLASS SKIN?

$
0
0

Glass Skin to trend w pielęgnacji i makijażu, który przywędrował do nas z Azji.Świetlista, gładka skóra, bez niedoskonałości i przebarwień to ideał według Koreanek. Taki efekt osiągniemy tygodniami pielęgnacji oraz naturalnym, rozświetlonym makijażem. Na osobę, której cerę można opisać słowami "glass skin" nie można nie zwrócić uwagi. Jej skóra jest nieskazitelna, idealnie nawilżona, połyskująca. Jak sprawić, że skóra będzie gładka i błyszcząca niczym tafla lustra? 


GLASS SKIN


Glass Skin to efekt szklanej skóry. Cera jest nieskazitelna, pozbawiona niedoskonałości i przebarwień, perfekcyjnie nawilżona. Jest tak dobrze odżywiona, że jej powierzchnia staje się wręcz lekko wilgotna i świetlista. Można osiągnąć taki efekt tygodniami odpowiedniej pielęgnacji. To ona odgrywa tu kluczową rolę. Makijaż jest tylko dopełnieniem całości, podkreśla wypracowany pielęgnacją idealny stan cery. Osiągnięcie takiego efektu nie jest łatwe. Wymaga tygodni właściwej pielęgnacji, dobrania odpowiednich kosmetyków, picia dużej ilości wody i zdrowego odżywiania. Jednak moim zdaniem warto.

W tym wiosenno-letnim sezonie tego typu rozświetlenie ma być niesamowicie modne, dlatego tym bardziej warto już teraz zacząć mocniej dbać o cerę. Nie jestem jeszcze w stu procentach zadowolona ze stanu mojej skóry, ale czuję, że tego typu pielęgnacja sprawia, że jestem na dobrej drodze.






PIELĘGNACJA



Dbanie o skórę zaczynamy od wyleczenia jej np. z trądziku. Może okazać się, że niezbędna będzie wizyta u dermatologa. Kiedy pozbędziemy się już niedoskonałości, pora na pielęgnację skóry od zewnątrz, ale i od wewnątrz. Dążąc do efektu Glass Skin nie możemy zapomnieć o nawadnianiu (dlatego pijemy codziennie odpowiednią ilość wody) oraz zdrowym odżywianiu, które także ma bardzo duży wpływ na wygląd cery. W pielęgnacji skóry stawiamy na nawilżanie warstwami. Pomoże nam znajomość ➥10 kroków Koreańskiej pielęgnacji.

Po pierwsze: oczyszczenie! Codziennie rano i wieczorem dokładnie oczyszczamy skórę z zanieczyszczeń i makijażu. W każdym artykule na temat Glass Skin, jaki znalazłam, do początkowego oczyszczania cery, polecane są chusteczki do demakijażu (np. Neutrogena Hydrating Cleansing Wipes, które znajdziecie w Rossmannie). Następnie dodatkowo oczyszczamy twarz emulsją lub olejkiem do demakijażu, świetnie sprawdzi się olejek do demakijażu MIYA albo emulsja micelarna do mycia twarzy Cetaphil.

Kolejny krok to peeling. Chcąc cieszyć się efektem Glass Skin, martwy naskórek powinnyśmy złuszczać co drugi dzień. Peeling pomaga wygładzić skórę, dzięki usunięciu martwego naskórka, skóra lepiej przyjmuje kolejne etapy pielęgnacji, a dodatkowo jej koloryt jest wyrównany. U mnie bardzo dobrze sprawdza się peeling Pixi.

Tonizacja to bardzo ważny etap pielęgnacji, a niestety niezwykle często pomijany. Tonik pomaga przywrócić skórze odpowiednie pH, dostarcza jej składników odżywczych. Wklepujemy go palcami, zamiast przecierać skórę wacikiem. Możemy wprowadzić do pielęgnacji element rytuału ➥7Skin i nałożyć tonik więcej niż jeden raz.

Ostatni element pielęgnacji to wielowarstwowe nawilżanie skóry. Nie ograniczamy się do jednego kremu nawilżającego, ale stosujemy kilka kosmetyków. Na początek możemy spryskać twarz nawilżającą mgiełką (np. ➥Lierac). Kiedy mgiełka się wchłonie, nakładamy na twarz serum nawilżające lub wyrównujące koloryt cery, u mnie jest to serum Sesderma C-Vit. Na koniec nakładamy bogatszy, nawilżający krem (mile widziane są produkty z wysokim filtrem przeciwsłonecznym) oraz krem pod oczy.








Glass Skin 💛🧡❤💜💙💚 Happy Birthday to me! 😍 Follow me @agatawelpa for more make-up and beauty posts. ❤ @beautydrugs_pl Strob Bling @makeupforeverca HD Foundation @maccosmeticspoland Prolongwear Concealer @lauramercier Translucent Powder @hourglasscosmetics Veil Translucent Powder @benefitpoland Dandelion Twinkle @anastasiabeverlyhills Amrezy @ofracosmetics Rodeo Drive @paese.cosmetics mgła pudrowa @evelinecosmetics Eyebrow Pomade Soft Brown @semilac Matt Lips Glossy Cranberry #hairmakeupdiary #wamfam #shimycatsmua #linerandbrowsss #muasfeaturing #makeupfeed #muasfam #creativemakeup #eyelooks #makeuppassion #newmua #amrezyshoutouts #featuring_mua #glowkitulca #fleektureme #makeuplooksgood #makeupjunkies #featuremuas #benebabe #makeupislove #ombrebrows #perfectbrows #makeupismypower #bbdaretoshare #colourfulmakeup #linerandbrows #polishmua #makeupforbarbies2 #muapl #wearebrows
Post udostępniony przez Agata Wełpa -Szczepaniak (@agatawelpa)

MAKIJAŻ


Chcąc osiągnąć efekt Glass Skin makijażem musimy postawić na sporą dawkę rozświetlenia. Makijaż zaczynamy od nałożenia rozświetlającej bazy, dobrze sprawdza się lekko tłusta baza Beautydrugs, która sprawia, że skóra wydaje się delikatnie mokra. Na tak przygotowaną skórę nakładamy rozświetlający lub bardzo lekko kryjący podkład np. MAC Face&Body. Lepiej zrezygnować z mocno kryjącego korektora i pod oczy nałożyć korektor rozświetlający. Makijażu nie utrwalamy mocno matującym pudrem, ale miejscowo możemy nałożyć puder rozświetlający np. Hourglass Veil Translucent Setting Powder.

Konturowanie twarzy ograniczamy do rozświetlacza i ewentualnie różu. W makijażu Glass Skin sprawdza się użycie kilku rodzajów rozświetlaczy, dzięki temu uzyskamy mocniejszy i wielowymiarowy efekt rozświetlenia skóry. Nakładania rozświetlacza nie ograniczamy do szczytów kości policzkowych, żeby osiągnąć efekt Glass Skin rozświetlamy też obszar nad brwiami, środek nosa, czubek nosa, łuk kupidyna i skronie.


Co sądzicie o Glass Skin? 

NOWOŚCI EVELINE COSMETICS

$
0
0

Drogeryjne nowości zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem.  Każda z nas kocha kosmetyki, a testując nowości drogeryjnych marek, często możemy odnaleźć prawdziwe perełki, w przyjaznych dla portfela cenach. Ciekawie zapowiadającymi się nowościami zaskoczyła mnie ostatnio marka Eveline Cosmetics. Na drogeryjnych półkach pojawiły się m.in. nowe palety cieni i pomada do brwi.  






EVELINE COSMETICS



Do tej pory miałam kilka ulubionych kosmetyków Eveline (np. eyeliner w pisaku), ale nigdy ich nowe kosmetyki nie ekscytowały mnie tak jak tym razem. W ostatnich tygodniach na drogeryjnych półkach pojawiły się nowe palety cieni, pomady do brwi oraz rozświetlacze (w formie wypiekanej i płynnej), szczególnie ciekawa byłam (ale zaskoczenie) jak sprawdzą się pomady do brwi, ale rozświetlacze też kusiły. Markę Eveline Cosmetics znajdziecie m.in w Rossmannie i Hebe. To polskie kosmetyki bardzo dobrej jakości, które przy okazji nie kosztują milionów.


POMADA DO BRWI EYEBROW POMADE


Pomady do brwi dostępne są w dwóch odcieniach: Soft Brown i Dark Brown, dla siebie wybrałam jaśniejszą. Pomada zamknięta jest w słoiczku mieszczącym 4g produktu. Bez promocji zapłacimy za nią około 25 złotych. Opakowanie wygląda dokładnie tak samo jak słoiczek pomady Anastasia Beverly Hills. Za to zupełnie inna jest formuła produktu. Pomada Eveline jest o wiele bardziej kremowa, mokra i masełkowata od pomady ABH, dlatego o wiele łatwiej nabrać jej na pędzel za dużo. Ale taka konsystencja ma też swoje plusy, dzięki niej o wiele łatwiej zrobić bardzo precyzyjny, naturalnie wyglądający makijaż brwi. Pomada pięknie rozkłada się na skórze, dobrze rozciera i nie tworzy brzydkich plam czy prześwitów. Po zaschnięciu pomada Eveline jest odporna na ścieranie, pot i wodę. Nie spłynie ze skóry podczas deszczu, na basenie czy w czasie największych upałów. Oba dostępne kolory pomady mają piękne, naturalne, brązowe odcienie. Kolory nie są ani zbyt chłodne, ani zbyt ciepłe. Po prostu bardzo dobrze skomponowane i idealnie pasujące do polskich typów urody.

Pomada do brwi Eveline jest obecnie najlepszą, moim zdaniem, pomadą dostępną w drogeriach. Jej konsystencja jest bardzo dobra, przyjemnie się z nią pracuje, a na dodatek kolory są świetnie dobrane. Szkoda, że dostępne są tylko dwa odcienie. Mieszając je możemy uzyskać więcej odcieni brązu, jednak brakuje jaśniejszego koloru, który lepiej sprawdziłby się u jasnych blondynek.






ROZŚWIETLACZ GLOW AND GO STROBE HIGHLIGHTER


Rozświetlacze Glow&Go to rozświetlacze wypiekane, które dostępne są w dwóch odcieniach. Kolor, który mam to 01 Champagne, ale w drogeriach znajdziecie też 02 Gentle Gold (o ile będziecie miały szczęście, szukam go od kilku tygodni i niestety cały czas jest niedostępny). Rozświetlacz ma ładne, proste i eleganckie opakowanie. Wieczko jest przezroczyste, więc sięgając po rozświetlacz od razu widzimy jego kolor.

Odcień Champagne jest jasny, beżowo-srebrzysty. Na skórze nie daje mocnego koloru, ale ładną taflę rozświetlenia. Pięknie wygląda na jasnej cerze, ale żeby ładnie się prezentował trzeba go dobrze wpracować w makijaż i dokładnie rozetrzeć z bronzerem i różem. Jego intensywność można stopniować. Jedna warstwa da efekt, który idealnie sprawdzi się na dzień, a dokładając kolejne warstwy uzyskujemy coraz intensywniejsze rozświetlenie. W rozświetlaczu są malutkie drobinki, które po nałożeniu są widoczne na skórze. Jednym może to przeszkadzać, innym nie. Dla mnie są one na tyle maleńkie, że nie psują wyglądu makijażu. Drobinki w ciągu dnia nie migrują po twarzy, rozświetlacz dobrze się utrzymuje i przez cały dzień pozostaje na swoim miejscu.




PALETA CIENI SPARKLE


Paleta Sparkle urzekła mnie opakowaniem. Jest solidne, złote, błyszczące, a na wierzchu ma przesypujący się, fioletowy brokat. Można się nią bawić godzinami, przesypując drobinki brokatu z jednej strony na drugą (co udowodnił mi mój synek, który bawił się obracając paletę przez całą drogę z drogerii do domu). W środku palety kryje się 9 sporych cieni (każdy waży około 2,2g) i dobrej jakości lusterko. W palecie nie znalazło się miejsce na aplikator, ja jestem zadowolona bo i tak zwykle lądują one w koszu.

W palecie Sparkle mamy 9 cieni o wykończeniu matowym i foliowym. Jej kolorystyka jest ciepła, przeważają w niej cienie w odcieniach pomarańczu, złota i ciepłe brązy. Nawet najjaśniejszy, matowy, beżowy cień ma w sobie nutkę brzoskwini. Jedynie dwa cienie nazwałabym chłodnymi- są to czekoladowy, ciemny, matowy brąz, który widzicie w dolnym, prawym rogu i fioletowy, perłowy cień nad nim.

Pigmentacja matowych cieni niestety jest średnia, a podczas rozcierania zdarza im się tworzyć prześwity.  Nie pracuje się z nimi łatwo. Najmocniejszą stroną tej palety są trzy foliowe cienie: złoto w pierwszym rzędzie i dwa odcienie czerwieni w drugim. To dla nich warto kupić tą paletę. Są mocno napigmentowane, pięknie odbijają światło i dają efekt mokrej powieki. Foliowe cienie najlepiej wyglądają nałożone palcem, dobrze przyklejają się do powieki i ładnie rozcierają z matowymi cieniami, także innych marek. Kolory w palecie skomponowane są w taki sposób, że z łatwością wykonacie nią prosty, wieczorowy makijaż.





PALETA CIENI CHARMING MOCHA



Paleta Charming Mocha do złudzenia przypomina mi palety Urban Decay Naked. Paleta jest solidna, plastikowa, a w środku ma duże lusterko, przy którym spokojnie możemy zrobić makijaż. Podwójny pędzelek, który jest dołączony do palety, jest średniej jakości, ale na pewno można o nim powiedzieć, że jest lepszy od 90% pędzelków dołączanych do drogeryjnych palet i dacie radę zrobić nim makijaż.

W palecie Charming Mocha znalazło się dwanaście cieni o wykończeniu matowym, satynowym i perłowym. Miłym urozmaiceniem są nazwy cieni, które odnoszą się do rodzajów kaw. Cienie ułożone są w palecie od najjaśniejszego do najciemniejszego. To ciekawy zabieg, który wygląda ładnie, elegancko i pomaga wykonać spójny makijaż. Nie musicie się specjalnie zastanawiać nad łączeniem kolorów, po prostu wybieracie odcienie od najjaśniejszego do najciemniejszego tworząc gradientowe przejścia na powiece. Pigmentacją paleta Charming Mocha nie dorównuje cieniom Anastasia Beverly Hills czy BPerfect, ale pamiętajmy, że Eveline to marka drogeryjna. A jak na drogeryjne palety cieni pigmentacja Charming Mocha jest całkiem dobra. Cienie są odrobinę suche, przez to ciężej łączy się je ze sobą, a blendowanie nie jest tak proste jak w przypadku bardziej masełkowatych formuł matowych cieni. Nadal możecie jednak zrobić tą paletą idealnie rozblendowany makijaż z pięknymi przejściami między cieniami, jednak będzie Was to kosztowało odrobinę więcej pracy.

Jeśli chodzi o kolorystykę, brakuje mi w tej palecie dwóch podstawowych kolorów: matowego beżu i czerni. Spodziewałam się ich w palecie, która liczy aż dwanaście odcieni. Najjaśniejszy cień to satynowy, delikatnie połyskujący beż, którym rozświetlicie wewnętrzny kącik oka i obszar pod łukiem brwiowym. Z kolei najciemniejszy cień to matowy, głęboki, ciepły brąz, o nazwie Doppio, który nie jest wystarczająco ciemny, żeby zastąpić czerń. Pozostałe kolory to najróżniejsze odcienie brązu, są wśród nich zarówno cieplejsze, jak i chłodniejsze.





Nowe kosmetyki od Eveline zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Na szczególną uwagę zasługuje świetna pomada do brwi, która śmiało może konkurować z o wiele droższymi pomadami. Trochę słabiej wypadają palety cieni, jednak na tle innych drogeryjnych palet, trzeba przyznać, że te wyróżniają się i obecnie uznałabym je za najlepsze. Najmniej odkrywczym produktem jest rozświetlacz, który jest po prostu ok.

A jak Wy oceniacie wiosenne nowości Eveline Cosmetics? 



SESDERMA C-VIT LIPOSOMOWE SERUM ROZJAŚNIAJĄCE CERĘ

$
0
0

Kosmetyki Sesderma miałam okazję poznać kilka miesięcy temu i od razu się w nich zakochałam. Dlatego byłam przeszczęśliwa, kiedy w jednym z ostatnich pudełek Goldenbox, znalazł się zestaw Cellular Repair (o którym opowiem Wam innym razem) oraz, jako dodatek dla blogerek recenzujących boxy, serum liposomowe Sesderma C-Vit. 


SESDERMA SERUM C-VIT


Mam obsesję na punkcie jednolitego kolorytu cery oraz jej intensywnego nawilżenia. Moja skóra po ciąży jest mieszana, kapryśna i często odwodniona, a dodatkowym problemem są właśnie pojawiające się od czasu do czasu przebarwienia. Jakiś czas temu pokazywałam Wam już serię kosmetyków,  która pomagała mi wyrównać koloryt. Z przyjemnością jednak przetestowałam nowe serum i jestem zadowolona z efektów, dlatego chce je Wam pokazać. Jeśli macie problem z przebarwieniami na skórze, powinnyście je przetestować!

Serum Sesdema C-Vit zamknięte jest w prostej  ciemnej buteleczce z aplikatorem w formie pipety. W buteleczce jest 30 ml produktu, który musimy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Serum w sklepach internetowych kosztuje około 160 złotych. Aplikowanie serum pipetą jest wygodne, możecie nakładać je nią bezpośrednio na skórę twarzy, albo potrzebną ilość wylać sobie na środek dłoni i dopiero wtedy wmasować je w skórę. Aplikator nabiera dobrą ilość kosmetyku, nie rozlewa go naokoło. Buteleczka szczelnie się zamyka i serum nawet przewożone np. w torebce nie rozleje się.





DLA KOGO SERUM SESDERMA C-VIT?



U kogo sprawdzi się serum Sesderma? Przede wszystkim u osób z cerą suchą lub normalną, z oznakami zmęczenia i pojawiającymi się pierwszymi zmarszczkami, oraz u osób, które mają problem z przebarwieniami. Serum ma lekką konsystencję i bardzo przyjemny, odrobinę słodki zapach, który mi kojarzy się z tabletkami z witaminą C dla dzieci. Jego kolor jest mleczno-żółty. Serum jest lejące, dlatego aplikator w formie pipety jak najbardziej się sprawdza.

Serum Sesderma C-Vit ma pomagać spłycić pierwsze zmarszczki, usuwać oznaki zmęczenia oraz przywracać skórze świeżość i blask. Z dwoma ostatnimi obietnicami mogę się zgodzić w stu procentach, trochę ciężej mi ocenić czy rzeczywiście spłyca zmarszczki, ale mam nadzieję, że tak. Na pewno po jego użyciu czuć dodatkową dawkę nawilżenia, skóra jest napięta, miła w dotyku, gładka. Serum pozostawia na skórze delikatnie tłusty film, jednak nakładamy je pod krem więc nie jest to duży problem. Po nałożeniu kremu nawilżającego nic nie jest już wyczuwalne. Po kilku dniach regularnego stosowania serum, połączonego z dokładnym oczyszczaniem skóry i mocnym jej nawilżaniem bogatszymi kremami, skóra jest miękka, gładka i bardziej świetlista. Serum używam w połączeniu z innymi kosmetykami, o których Wam niedługo opowiem, chcąc doprowadzić moją cerę do efektu Glass Skin, którym zachwycają się Koreanki. O efekcie Glass Skin opowiadałam Wam już kilka dni temu.

We wpisie możecie obejrzeć także tutorial z makijażem Glass Skin.GLASS SKIN








CO INNOWACYJNEGO JEST W SERUM SESDERMA C-VIT? 



W serum zastosowana została najbardziej stabilna postać witaminy C (3-O-etylowy kwas askorbinowy). Taka postać witaminy C, dzięki zastosowaniu nanotechnologii, jest odporna na utlenianie i dociera do najgłębszych warstw naskórka. W składzie znajdziemy także wyciąg z miłorzębu dwuklapowego (ginkgo biloba), który poprawia napięcie skóry, intensywnie nawilżający kwas hialuronowy oraz wyciąg z morwy białej.

Witamina C bierze udział w ogromnej ilości procesów zachodzących w organizmie, dlatego jest jednym z najpopularniejszych składników stosowanych w kosmetyce. Witamina C wykazuje silne działanie przeciwutleniające, dzięki temu spowalnia procesy starzenia się skóry. Chroni także skórę przed promieniowaniem UV oraz naprawia drobne uszkodzenia posłoneczne. Dzięki swoim właściwościom, hamującym wytwarzanie pigmentu w skórze, korzystnie wpływa na walkę z przebarwieniami i rozjaśnia skórę. Warto pamiętać, że serum z witaminą C najlepiej zużyć w ciągu 3-4 miesięcy od otwarcia, po tym czasie może okazać się, że serum straciło swoje właściwości. Witamina C jest jednym z najmniej stabilnych składników w kosmetykach, jednak dzięki jej właściwościom i delikatnemu działaniu warto zawsze mieć ją na swojej półce (najlepiej w postaci właśnie serum) i włączyć do codziennej pielęgnacji.

Serum nakładam codziennie rano i wieczorem.Świetnie sprawdza się u mnie jako uzupełnienie codziennej pielęgnacji. Cera jest dobrze nawilżona, napięta, gładka, a co najważniejsze, ma jednolity koloryt i nawet bez makijażu wygląda dobrze. Na moim blogu już kiedyś mogłyście przeczytać o innym serum z witaminą C, jeśli chcecie porównać oba produkty, zapraszam na recenzję ➥serum Synchrovit C.


Znacie kosmetyki Sesderma?


INGLOT PARTYLICIOUS FREEDOM SYSTEM CREAMY PIGMENT | JAK OCENIAM NOWE CIENIE INGLOT?

$
0
0


Cienie z najnowszej kolekcji Inglot Partylicious to zupełnie nowa formuła w ofercie Inglot. Podobnie jak Turbopigmenty z GlamShop, są to sprasowane pigmenty. Kolekcja Creamy Pigment od Inglot liczy na razie dziesięć kolorów, które razem tworzą paletę Partylicious, ale już teraz mogę Wam powiedzieć, że mam nadzieję, że wybór kolorów będzie się powiększać. 

 

INGLOT FREEDOM SYSTEM CREAMY PIGMENT 


Cienie Inglot Creamy Pigment dostępne są w formie wkładów do palety magnetycznej. Każdy wkład waży około 1,9g. Za jeden prostokątny wkład do palety zapłacimy 20 złotych. Decydując się na całą kolekcję, razem z ozdobną paletą magnetyczną, zapłacimy za nie 10% mniej czyli 203,4 złote.


Cieszy mnie, że w ofercie cieni Inglot pojawiła się nareszcie jakaś nowość. Cienie Creamy Pigment to olbrzymi krok do przodu, jeżeli chodzi o formułę prasowanych cieni dostępnych w Inglocie. Z cieniami Inglot bardzo dużo pracowałam zaczynając moją przygodę jako wizażysta. Ale zarówno ich maty (które w porównaniu do matów, których teraz lubię używać, są bardzo twarde i suche) jak i perłowe cienie (które nie są tak foliowe, jak błyszczące cienie innych marek) już dawno mi się znudziły. Niestety poszukując idealnych cieni dla siebie szybko uznałam, że ich formuła nie odpowiada mi na tyle, aby nadal chętnie z nimi pracować. Mam jednak duży sentyment do kosmetyków Inglot i kiedy zobaczyłam paletę Partylicious wiedziałam, że muszę ją mieć. Nie jestem ani odrobinę zawiedziona. Mam nadzieję, że takich cieni jak Creamy Pigment, będzie się pojawiać w Inglocie więcej.





INGLOT CREAMY PIGMENT A TURBO PIGMENTY GLAM-SHOP



Cienie Creamy Pigment zawierają w swoim składzie czysty pigment oraz pyłek diamentowy. Ma to sprawić, że cienie będą jeszcze bardziej połyskujące i wielowymiarowe, niż dostępne do tej pory pigmenty Inglot. W internecie pojawiły się głosy, że Creamy Pigment to odpowiedź Inglota na Turbopigmenty GlamShop. Chciałabym rozwiać wątpliwości. Produkty zupełnie nie są do siebie podobne i nie można ich w żaden sposób do siebie porównywać. Ani o cieniach Inglot, ani o Turbopigmentach, nie można powiedzieć, że są gorsze lub lepsze od tych drugich, bo to po prostu zupełnie inna formuła, zupełnie inne wykończenie i blask. Nie da się tych cieni ze sobą porównywać.


JAKIE SĄ CIENIE INGLOT CREAMY PIGMENT?


Ale wracając do nowych cieni Inglot. Cienie Creamy Pigment mają bardzo miękką formułę. Nabierając je palcem trzeba odrobinę uważać, żeby nacisk na cień nie był zbyt duży. Bardzo łatwo możemy go w ten sposób skruszyć, a przecież tego nie chcemy. Ich formuła jest dość sucha, dlatego najlepiej sprawdza się nakładanie ich na jeszcze mokrą bazę pod cienie lub korektor. Wtedy mają się do czego przykleić, wyglądają i utrzymują się najlepiej. Świetnie sprawdza się pod nie baza NYX Glitter Primer, która zminimalizuje migrowanie drobinek po twarzy, baza Inglot Eyeshadow Keeper albo korektor MUFE Full Cover.

Cienie nakładane na sucho są pół transparentne. Intensywniejszy kolor uzyskacie nakładając je na mokro, np. na płyn Duraline. Cienie są wielowymiarowe, mają różne kolory, w zależności od kąta padania światła. Każdy cień ma w sobie mnóstwo maleńkich, odbijających światło drobinek. Ich blask jest piękny, ale nadal zupełnie inny niż w przypadku Turbopigmentów (tylko ich pigmentacja jest zbliżona). Cienie dobrze utrzymują się nałożone na bazę, ale przez ich suchą formułę nie wszystkie drobinki idealnie się do niej przyklejają i zdarza się, że migrują po powiece.

Creamy Pigment zupełnie nie sprawdzają się nakładane na sucho. Trzeba je nakładać na mokro, jeśli chcemy nakładać je solo, lub na inny, bardziej mokry cień np. foliowe cienie Juvias, aby jeszcze mocniej podbić ich blask. Pięknie wyglądają jako akcent na środku powieki, rozświetlenie matowego makijażu oka.



INGLOT CREAMY PIGMENT PARTYLICIOUS


Większość kolorów w palecie Inglot Partylicious to delikatne odcienie, które sprawdzą się w makijażach użytkowych, wieczorowych, a nawet ślubnych. Znalazły się w niej odcienie różu, złota, brzoskwini, a także zieleń i szalony, wielowymiarowy odcień niebieskiego, opalizujący na fiolet.

Zanim przejdziemy do opisu kolorów, jeszcze jedna sprawa. Nareszcie cienie Inglot nie są oznaczone tylko numerami, a mają swoje nazwy! Kupując dedykowaną paletę Partylicious, wszystkie nazwy macie wypisane obok cieni.

Just Chillin- beż ze złotymi drobinkami, opalizujący na różowo
Hustle'n'Bustle- róż ze złotymi drobinkami, opalizujący na brzoskwiniowo/ złoto
Dance Floor- chłodny, ciemny róż, opalizujący na fioletowo
Night Out- złoto, ze złotymi drobinkami, z różową poświatą
Cheers- brzoskwinia ze złotymi drobinkami, opalizująca na różowo
Go For It- jasna zieleń ze srebrną poświatą i srebrnymi drobinkami
Reunion- fiołkowy fiolet opalizujący na różowo, z srebrnymi drobinkami
Party Killer- niebieski, opalizujący na fioletowo (cień ma ciemną bazę)
Easy Going- stare złoto, opalizujące na różowo, ze złotymi drobinkami (cień ma ciemną bazę)
Lights On- rdzawe złoto z różową poświatą i złotymi drobinkami

Moje zdanie już znacie. Cienie Creamy Pigment bardzo przypadły mi do gustu i na pewno będziecie mogły oglądać je w moich makijażach na Instagramie. Jeśli tęsknicie za makijażami na blogu, których kiedyś pojawiało się tu o wiele więcej, koniecznie zaobserwujcie mój profil na IG @agatawelpa. Tam codziennie publikuję zdjęcia makijaży, a czasami także szybkie tutoriale.

A co Wy myślicie o nowych cieniach Inglot?

KERABIONE

$
0
0

Lśniące, zdrowe i gęste włosy to marzenie każdej kobiety. Jednak przez farbowanie, zmiany hormonalne czy niewłaściwe odżywianie, nie wszystkie możemy się nimi cieszyć. Moje włosy straciły kondycję po ciąży. Stały się rzadsze (przez kilka tygodni wypadały dosłownie garściami), cieńsze i plączą się o wiele bardziej niż wcześniej. Aby je ratować postawiłam na kurację Kerabione.


KERABIONE


Chcąc poprawić stan moich włosów sięgnęłam po produkty Kerabione, które odżywiają je od zewnątrz i od środka. Staram się dbać o większą ilość witamin w diecie, ale z małym dzieckiem bywa to niemożliwe. Wspomagam się więc kapsułkami Kerabione, które zawierają wszystkie potrzebne do wzrostu włosów witaminy i minerały. Dodatkowo w skórę głowy wcieram Kerabione Booster Serum Oils, a następnie myje włosy szamponem wzmacniającym, także od Kerabione. Mam też coś dla rzęs i brwi: codziennie przed snem nakładam na nie odżywkę tej samej firmy. Czy to wszystko pomogło mi osiągnąć efekt o jakim marzyłam?

W przypadku większości produktów producent zapewnia, że najlepsze efekty widoczne będą po około 8 tygodniach stosowania, ale już po 2 możemy zaobserwować pierwsze zmiany. Dzisiaj chcę pokazać Wam jak moje włosy i rzęsy zmieniły się w ciągu ostatnich 4 tygodni. Porozmawiamy też o składnikach, zawartych w tych produktach.



FAZY WZROSTU WŁOSA


Na początek trochę teorii. Aby zrozumieć jak działają produkty Kerabione, warto znać fazy wzrostu włosa, dzięki temu będziecie wiedzieć na co dokładnie  działają składniki aktywne zawarte w tych kosmetykach i kapsułkach.
  • FAZA ANAGEN- aktywna faza wzrostu włosa w mieszku włosowym, około 90% włosów na głowie znajduje się w tej fazie, trwa ona od 2 do 7 lat
  • FAZA KATAGEN- to kolejna faza, która trwa 14-21 dni, w tej fazie włos zostaje wypchnięty w kierunku powierzchni skóry, w tej fazie znajduje się około 3% włosów
  • FAZA TELOGEN- czyli faza, w której we włosie nie zachodzą już żadne procesy i po prostu wypada on przy szczotkowaniu, myciu, pociągnięciu

 

CO WPŁYWA NA KONDYCJĘ WŁOSÓW?


Normą jest wypadanie 20-100 włosów dziennie, wydaje się, że to dużo, ale to zaledwie mały procent włosów, które mamy. Odrobinę więcej może wypadać np. po ciąży, wydaje się wtedy, że włosy wypadają wręcz garściami, ale  nadal mamy ich na głowie około 100 tysięcy. Na osłabienie kondycji włosów i ich wzmożone wypadanie może mieć wpływ gospodarka hormonalna, zażywanie niektórych leków, niedobór składników odżywczych (kiedy dieta jest za mało urozmaicona lub intensywnie się odchudzamy), stres, a także cechy dziedziczne. Na szczęście możemy wspomóc włosy stosując odpowiednie produkty.





KERABIONE SUPLEMENT DIETY NOWA KAPSUŁKA DO WŁOSÓW I PAZNOKCI (25 PLN)


Zdrowe odżywianie jest bardzo ważne, ale nie zawsze jesteśmy w stanie dostarczyć naszemu organizmowi wszystkich niezbędnych elementów. W takiej sytuacji możemy wspomóc się suplementami diety, jak kapsułki Kerabione, których zadaniem jest wzmocnienie włosów i paznokci. Kapsułki pomagają uzupełnić niedobory substancji odżywczych i budulcowych, dzięki czemu włosy staną się mocniejsze i mniej podatne na wypadanie.

W kapsułkach Kerabione najważniejszymi składnikami są aminokwasy, które są podstawowym budulcem włosów, oraz witaminy i minerały niezbędne do prawidłowego wzrostu włosów i paznokci.  Opakowanie kapsułek Kerabione zawiera 60 kapsułek, które zaleca się przyjmować po jednej dwa razy dziennie, i kosztuje około 25 złotych. Przy takiej dawce opakowanie wystarczy nam na około miesiąc stosowania. Dla mnie bardzo ważną informacją było to, czy kapsułki można stosować karmiąc piersią. Niestety takiej informacji nie znajdziemy w załączonej ulotce, przeczytamy na niej tylko, aby skonsultować to z lekarzem. Myślę, że to dobra rada, w końcu Wasz lekarz najlepiej wie w jakiej kondycji jesteście i czy składniki przenikające do mleka mogą zaszkodzić dziecku, na takim etapie rozwoju, w którym aktualnie jest. W moim przypadku (mój synek ma 9 miesięcy) lekarz zadecydował, że mogę przyjmować kapsułki, ale nie decydujcie o tym same. Jeśli jesteście w ciąży lub karmicie piersią skonsultujcie się z lekarzem.

Najważniejsze składniki kapsułek Kerabione: 

  • Aminokwasy siarkowe (L-Cysteina, L-Metionina, L-Lizyna)- aminokwasy siarkowe biorą udział w budowie keratyny, niezbędnej do budowy włosów i paznokci. Aminokwasy siarkowe tworzą między sobą mocne wiązania disiarczkowe, ich obecność w kapsułkach Kerabione przyczynia się do syntezy białek. Każdy z aminokwasów występuje w kapsułkach w ilości 200 mg (co daje łącznie 600mg aminokwasów), w przypadku innych firm rzadko wszystkie trzy wymienione aminokwasy występują razem, zwykle jest 1-2, w ilości około 170-400mg.
  • Biotyna (wit. H i wit. B7)- rozpuszczalna w wodzie witamina z grupy B. Jej niedobór zaburza metabolizm kwasów tłuszczowych i inne procesy metaboliczne, jej braki sprawiają, że włosy są cienkie i wypadają. Nasze ciało nie magazynuje Biotyny, a jej największe niedobory mają kobiety ciężarne. W kapsułkach Kerabione znajdziecie 0,05 mg Biotyny.
  • Selen- jego niedobór prowadzi do powstawania białych plam na paznokciach (właśnie po tym poznacie, że macie jego niedobory), może też powodować odbarwienie włosów. W kapsułkach Kerabione jest go 0,055 mg.
  • Cynk- objawem jego niedoborów jest m.in plackowate łysienie oraz odbarwienie włosów. Jest bardzo ważny dla prawidłowego wchłaniania innych składników odżywczych. Jej ilość w przypadku kapsułek Kerabione to  10 mg, więcej znalazłam tylko w kapsułkach Vitapill, w których brakuje Selenu oraz, tak ważnych dla wzrostu włosów, aminokwasów.
  • Miedź- jest ważna dla utrzymania odpowiedniej pigmentacji skóry i dobrego stanu włosów, ponieważ bierze udział w syntezie melaniny (dlatego odpowiednia ilość miedzi jest szczególnie ważna latem, kiedy wytwarzanie melaniny jest największe). W Kerabione występuje w ilości 1mg, w przypadku innych, najpopularniejszych marek Miedź nie występuje.
  • Witamina C- pomaga chronić komórki przed stresem oksydacyjnym, na który wrażliwe są także mieszki włosowe. W kapsułkach Kerabione jest jej aż 80 mg (kiedy w kapsułkach innych marek nie ma jej wcale, lub jest jej 60 mg). 




    KERABIONE BOOSTER OILS WZMACNIAJĄCE SERUM DO WŁOSÓW ZE SKŁONNOŚCIĄ DO WYPADANIA (50 PLN)


    O tym jakie korzyści przynosi olejowanie włosów napewno słyszałyście już nie jeden raz. Włosomaniaczki mówią o tym od ładnych paru lat i, mimo, że próbowałam tej metody już kilka razy, zawsze wygrywało ze mną moje lenistwo. A przecież bez regularności w olejowaniu włosów, nie osiągniemy spektakularnych rezultatów. Dlatego tym razem wzięłam się w garść i z serum Kerabione Booster Oils postępuję dokładnie tak jak napisano w ulotce. Serum nakłada się na włosy dwa razy w tygodniu, ja wcieram je w skórę głowy, za każdym razem nakładając 1/4 buteleczki. Łatwo policzyć, że widoczny na zdjęciu zestaw czterech buteleczek wystarczy nam na 16 razy czyli na około 8 tygodni. Opakowanie Kerabione Booster Oils kosztuje 50 złotych. Dla najlepszego efektu można nałożyć na głowę specjalny czepek (nie ma go w zestawie) albo owinąć głowę ręcznikiem i pochodzić tak około 20 minut. Po tym czasie serum zmywamy z głowy dokładnie, producent zaleca aby użyć trochę większej ilości szamponu niż zwykle.

    Zadaniem Kerabione Booster Oils jest przyspieszenie fazy Katagen, spowolnienie fazy Anagen, hamowanie wypadania włosów oraz stymulowanie wzrostu nowych. W składzie serum znajdziemy m.in olej ze słodkich migdałów, olejek rozmarynowy, olejek lawendowy, witaminę E, witaminę A, olejek bergamotowy oraz olejek Ylang-Ylang. Najważniejszą rolę spełniają dwa olejki: rozmarynowy oraz lawendowy.

    • Olejek rozmarynowy- hamuje wypadanie włosów i pobudza ich wzrost, efekty jego stosowania widoczne są po około 6 miesiącach. Dzięki niemu włosy zachowują objętość, wyglądają na gęstsze. 
    • Olejek lawendowy- regeneruje i rewitalizuje mieszki włosowe; korzystnie wpływa na wzrost włosów; zwalcza łupież i swędzenie głowy; posiada właściwości przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. 



    KERABIONE SZAMPON DO WŁOSÓW ZE SKŁONNOŚCIĄ DO WYPADANIA (30 PLN)



    Ostatni produkt Kerabione, który pomaga mi przywrócić gęstość moim włosom, to szampon do włosów ze skłonnością do wypadania. Jego zadaniem jest zahamowanie wypadania włosów, dzięki czemu mają one odzyskać objętość, a także zdrowy blask i gładkość. Szampon zamknięty jest w prostej, miękkiej butelce, z której łatwo go wycisnąć. Ma gęstą konsystencję i mocno się pieni. Trzeba pamiętać aby bardzo dobrze go spłukać, inaczej włosy po wysuszeniu wydają się nadal delikatnie tłuste. Sprawia, że włosy stają się miękkie, lejące, sprawiają wrażenie lepiej odżywionych i odzyskują objętość.

    Szampon w składzie ma olejki, które znamy już z Kerabione Booster Oils: lawendowy, rozmarynowy. Dodatkowo pojawia się olejek cedrowy, który także pobudza wzrost włosów. Szampon możemy stosować codziennie, a dla widocznych efektów poleca się używać go przynajmniej raz w tygodniu.


    KERABIONE WZMACNIAJĄCE SERUM DO RZĘS (25 PLN)


    Stosując kurację Kerabione postanowiłam zadbać także o moje rzęsy. Często narzekam na nie, doskonale wiecie, że nie lubię ich bo są rzadkie, krótkie i mało widoczne, nawet kiedy nałożę na nie grubą warstwę mascary.  Dlatego zwykle zamiast nakładać na nie makijaż, wolę dokleić sztuczne. Chciałabym jednak żeby wyglądały lepiej także na co dzień, kiedy nie mam na to czasu.

    Serum do rzęs Kerabione zamknięte jest w małej tubce z aplikatorem w formie eyelinera. Bardzo łatwo zaaplikować je wzdłuż linii rzęs. Serum nakłada się na rzęsy wieczorem i zostawia na noc.  Ma ono sprawić, że stare rzęsy będą mniej wypadać, a nowe będą grubsze i mocniejsze. Dzięki temu rzęsy mają stać się gęste i robić wrażenie. Serum jest bezpieczne dla osób z alergią i noszących szkła kontaktowe.

    Dla najlepszych efektów serum należy stosować codziennie przez 3-8 tygodni (już po 3 tygodniach powinny być widoczne pierwsze efekty), a później, dla podtrzymania efektu co drugi dzień. Na zdjęciach możecie porównać jak zmieniły się moje rzęsy w ciągu czterech tygodni. Mi wydają się odrobinę dłuższe i gęstsze, więc na pewno będę nadal stosować odżywkę i czekać na kolejne zmiany.





    JAKIE WIDZĘ EFEKTY I JAK OCENIAM PRODUKTY KERABIONE? 



    W ciągu ostatnich czterech tygodni moim priorytetem była pielęgnacja włosów. Czy widzę różnicę po zastosowaniu produktów Kerabione? Nie od dziś wiadomo, że olejki (których w składzie Kerabione Booster Oils i szamponu Kerabione jest mnóstwo) mają bardzo korzystny wpływ na kondycję włosów, a dodatkowe wspomaganie pielęgnacji przyjmowanymi kapsułkami z mnóstwem cennych składników musiało przynieść rezultaty. Włosy już po miesięcznej kuracji są mocniejsze, zdecydowanie mniej wypadają i wydają mi się bardziej gładkie i błyszczące. Zauważyłam też, że pojawiły się nowe, maleńkie włoski, które zagęszczą moją fryzurę. Dzięki kapsułkom i odżywce w lepszym stanie są też moje rzęsy. Mam nadzieję, że po odstawieniu odżywki nadal będą wyglądały tak dobrze jak teraz. Ceny produktów Kerabione nie są wygórowane, nie ma też problemu z ich dostępnością, znajdziecie je w wielu sklepach internetowych oraz w aptekach, dlatego tym bardziej jestem zadowolona, że mogę je Wam polecić.

    Używałyście już produktów Kerabione? Napiszcie w komentarzach o swoich efektach!

    GOLDENBOX NO.11

    $
    0
    0



    Dokładnie wczoraj odebrałam najnowsze pudełko Goldenbox No.11, a już dzisiaj chcę je Wam pokazać! Zawartość tym razem jest na bardzo wysokim poziomie, na pewno Was nie rozczaruje. A jeśli będziecie chciały zamówić swoje pudełko, mam dla Was kod rabatowy, który znajdziecie pod koniec wpisu. 

     

    GOLDENBOX NO.11


    W pudełku znalazło się sześć produktów, z czego tylko jeden jest pełnowymiarowy. Nie są to jednak kosmetyki drogeryjne, a miniaturki takich marek jak np. Giorgio Armani i Clinique. Najbardziej zauroczyła mnie miniaturka zapachu Si. Jeśli czytacie mojego bloga od dłuższego czasu, na pewno wiecie, że mam wielką słabość do miniaturek perfum. Mogłyście u mnie przeczytać już o zapachu Versace Crystal Noir, którego miniaturkę 5ml kupiłam już wiele miesięcy temu, albo Lanvin Jeanne, który już w pełnowymiarowej wersji stoi w tym momencie na mojej toaletce. 



    GIORGIO ARMANI WODA PERFUMOWANA SI FIORI (286 PLN/ 30 ML)


    W pudełku znalazła się miniatura zapachu Giorgio Armani Si w wersji Fiori. Jak wszystkie zapachy Si, Fiori jest ciężki, słodki i elegancki. Zwraca na siebie uwagę i jest wyczuwalny przez wiele godzin. Miniaturka to 7 ml wody perfumowanej zamkniętej w małej buteleczce, która jest dokładną kopią pełnowymiarowej wersji. Wygląda przeuroczo. 




    GIORGIO ARMANI MASCARA EYES TO KILL (175 PLN/ 10 ML)


    Mascara ma ciekawy, asymetryczny aplikator, dzięki któremu mamy dokładnie pomalować wszystkie rzęsy od samej nasady. Tusz ma głęboki czarny kolor i kremową formułę. Miniaturka wystarczy na kilka razy i pozwoli dobrze przetestować możliwości tuszu.


    VEOLI BOTANICA MLECZNA EMULSJA MYJĄCA DO TWARZY (79 PLN/ 145 ML)


    Jedyny pełnowymiarowy produkt w pudełku Goldenbox no.11. Emulsja do mycia twarzy Veoli Botanica zawiera ekstrakty z nagietka, owsa, rumianku, które nawilżają i wzmacniają skórę. Emulsja usuwa codzienne zanieczyszczenia, resztki makijażu i pozostawia skórę przyjemnie miękką.




    CLINIQUE MOISURE SURGE 72H AUTO-REPLENISHING HYDRATOR (125 PLN/ 50 ML)


    Malutki krem do twarzy Clinique zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Krem ma przyjemną, jakby żelową konsystencję i tworzy na skórze jakby powłoczkę, mocno ją nawilżając. Skóra po jego użyciu jest przyjemnie miękka i gładka.  Miniaturka zawiera 15 ml kremu.


    BATHBEE 100% NATURALNY PEELING MIODOWY -KAWA I RYŻ (98 PLN/ 175 ML)


    Marka Bathbee to dla mnie nowość. W pudełku Goldenbox znalazły się aż dwie wersje peelingu miodowego tej marki, zamknięte w małych, uroczych słoiczkach. Peeling usuwa obumarłe komórki naskórka, pomaga odżywić skórę, nawilżyć ją i wygładzić. Peeling kawowy wspomaga walkę z cellulitem, z kolei ryżowy pobudza skórę i przyczynia się do jej regeneracji. 








    Moim zdaniem to najlepszy box w ciągu ostatnich miesięcy. Pojawiły się w nim marki luksosowe, całkiem spora miniaturka zapachu Giorgio Armani Si oraz mascara tej samej marki oraz kilka kosmetyków, których sama bym nie kupiła, a dzięki Goldenbox mogłam je przetestować i okazały się świetne (peelingi Bathbee i emulsja do mycia twarzy Veoli Botanica). 

    Podsumowując (wzięłam pod uwagę miniaturowe wersje kosmetyków) pudełko Goldenbox No.11 zawiera kosmetyki o łącznej wartości około 280 złotych, a w subskrypcji kupicie je za 89-99 złotych.

    A jeśli chcecie zaoszczędzić mam dla Was kod rabatowy GB20AGATAW, który działa na wszystkie oferty Goldenbox, które znajdziecie na stronie beGlossy.

    Co myślicie o Goldenbox No. 11? 

    JAK ROZŚWIETLAĆ TWARZ MAKIJAŻEM? | TYDZIEŃ ROZŚWIETLACZY DZIEŃ 1

    $
    0
    0

    Mocne rozświetlanie i makijaż brwi to moje ulubione tematy w makijażu. Przez kolejne siedem dni będziemy zajmować się właśnie tematem rozświetlania. Porozmawiamy o tym jak rozświetlać, czym rozświetlać, jakie są moje ulubione rozświetlacze. Znajdzie się też miejsce na recenzję bardzo wyjątkowego produktu. Mam nadzieję, że będziecie ze mną przez cały tydzień!

     

    JAK ROZŚWIETLAĆ?



    Uwielbiam efekt zdrowo rozświetlonej, promiennej cery. Uzyskanie go wcale nie jest takie trudne, potrzebujecie tylko dobrego rozświetlacza i odpowiedniego pędzla. Reszta to kwestia znajomości techniki makijażu rozświetlającego i dokładnego rozblendowania rozświetlacza, aby wyglądał jak najnaturalniej i pięknie stapiał się ze skórą oraz nałożonym bronzerem i różem. Brak tego "wpracowania" rozświetlacza w makijaż był największym błędem jaki popełniałam zaczynając rozświetlać twarz. Rozświetlacz nałożony tylko na szczyty kości policzkowych brzydko odcinał się od reszty makijażu tworząc mało estetyczną, jaśniejszą linię na twarzy. W ostatnich latach mój sposób rozświetlania twarzy bardzo często się zmieniał, aktualnie bardzo podoba mi się efekt jaki osiągam nakładając kosmetyki rozświetlające, ale kto wie czy nie będę zmieniała mojej techniki dalej.


    JAKIE PĘDZLE POLECAM?


    Dzisiaj nie polecę Wam konkretnych rozświetlaczy, nimi będziemy zajmować się przez resztę tygodnia. Jestem pewna, że spośród moich poleceń każda z Was wybierze coś dla siebie. Zamiast o rozświetlaczach, porozmawiamy dzisiaj o pędzlach. Niektóre to typowe pędzle do rozświetlania twarzy. I sprawdzają się do tego wyśmienicie! Inne to pędzle do blendowania, które moim zdaniem są na tyle duże, że o wiele lepiej używa mi się ich do makijażu twarzy niż oczu.


    KAVAI K47


    Czyli lekko puchaty, skośnie ścięty pędzel do bronzera. Najczęściej używam pędzla, którym chwilę wcześniej konturowałam twarz i rozcieram nim rozświetlacz z bronzerem. Mój ulubiony to od kilku miesięcy Kavai K47, ale możecie użyć jakiegokolwiek ściętego pędzla. Pędzel Kavai K47 jest mięciutki i ma odpowiednią ilość włosia (nie jest bardzo gęsty i zbity, ani nie ma go za mało).


    WACHLARZYK


    Nie podam Wam żadnej konkretnej marki, mam dokładnie jeden taki pędzel i jest to pędzel no-name. Wachlarzyk świetnie sprawdzi się kiedy chcecie uzyskać delikatny, naturalny efekt rozświetlenia. Nabiera małą ilość produktu i pięknie rozprasza go na twarzy.


    BLEND IT HIGHLIGHTER PRO 155


    Pędzelek Blend It 155 to idealny pędzel do nakładania rozświetlacza na szczyty kości policzkowych. Jest spłaszczony, ma języczkowy kształt, jest elastyczny i bardzo mięciutki. Nabiera sporo rozświetlacza i efekt jaki nim uzyskacie będzie intensywniejszy.


    BLEND IT ROUND BLENDER PRO 200


    Czyli tak na prawdę pędzel do rozcierania cieni, który moim zdaniem jest za duży do makijażu oczu. O wiele lepiej sprawdza się u mnie do makijażu twarzy i to właśnie do nakładania rozścietlacza, w momencie kiedy chcę go jeszcze lepiej rozetrzeć i wtopić w resztę makijażu. Efekt jaki uzyskacie nakładając rozświetlacz puchatym pędzlem do blendowania jest subtelniejszy, ale nie tak delikatny jak omiecenie twarzy wachlarzykiem.




    JAK ROZŚWIETLAM TWARZ?



    Nakładając rozświetlacz skupiam się na obszarach, które są naturalnie wypukłe. To dokładnie te, które są podawane jako miejsca do rozświetlenia w każdej książce czy publikacji na temat makijażu. Jeśli interesujecie się makijażem wiecie już, że są to szczyty kości policzkowych, środek nosa, obszar pod łukiem brwiowym oraz łuk kupidyna. Mam jednak dodatkowe miejsca, które rozświetlam. Kocham efekt jaki daje rozświetlenie skroni, czubka nosa (bardzo delikatnie) i boków twarzy na wysokości oczu (dzięki temu pięknie łączy się rozświetlenie skroni, łuków brwiowych i kości policzkowych). Oglądając relację z pokazu Mario Dedivanovic zauważyłam, że rozświetlenie czoła nad brwiami (w jego przypadku nad jedną brwią) to jego "sekretny trik" w makijażu. Cieszę się, że wymyśliłam sama coś, co wizażysta gwiazd uważa za swój makijażowy sekret.

    Moim sekretem jest używanie kilku różnych rozświetlaczy. Pierwszy rozświetlacz nakładam tym samym pędzlem, którym chwilę wcześniej nakładałam bronzer. Tym pędzlem rozcieram rozświetlacz tak, żeby ładnie stopił się z bronzerem. Następnie sięgam po płaski pędzel i okrężnymi ruchami nakładam drugi rozświetlacz, zwykle odrobinę jaśniejszy od pierwszego. Na koniec nakładam najintensywniejszy rozświetlacz puchatym pędzlem do blendowania cieni. Zdarza się, że używam jeszcze większej ilości rozświetlaczy (nawet 5-6), o różnych wykończeniach i w różnych kolorach. Taki zabieg sprawia, że makijaż jest wielowymiarowy i dodatkowo modeluje twarz. Dokładny tutorial z makijażem rozświetlającym będzie na blogu w niedzielę, siódmego dnia Tygodnia Rozświetlaczy.

    Wiem, że nie każdemu chce się na co dzień używać kilku różnych rozświetlaczy, albo zmieniać pędzle w zależności od oczekiwanego efektu, ale zaczyna się okres wesel i przyjęć, na takie specjalne okazje sprawdźcie moje sposoby. Być może polubicie je na tyle, że zaczniecie stosować tego typu rozświetlanie codziennie?

    Dajcie znać jak wygląda rozświetlanie u Was!

    TESTUJĘ POLSKIE KOSMETYKI: POLSKIE ROZŚWIETLACZE | TYDZIEŃ ROZŚWIETLACZY DZIEŃ 2

    $
    0
    0


    To już trzeci wpis o Polskich kosmetykach! Wcześniej w tej serii mogłyście przeczytać o ➥polskich pomadach do brwi oraz ➥polskich pomadkach zastygających. Dzisiaj, jak już się pewnie spodziewacie, porozmawiamy o polskich rozświetlaczach. Pokażę Wam wszystkie rozświetlacze polskich marek, które mam i o każdym powiem kilka słów. Jeśli taki temat Was interesuje, koniecznie czytajcie dalej!

    POLSKIE ROZŚWIETLACZE


    Co jak co, ale rozświetlaczy to ja mam sporo. Cała moja kolekcja liczy obecnie około 80 sztuk rozświetlaczy o różnych wykończeniach, zarówno w paletach jak i pojedynczych. Sporo z nich to rozświetlacze Polskich marek, niektóre z nich są tak wyjątkowe, że ciężko przejść obok nich obojętnie. Jestem pewna, że przeglądając moją kolekcję, każda z Was wypatrzy rozświetlacz dla siebie.


    ANNABELLE MINERALS ROZŚWIETLACZ MINERALNY (59,90 PLN/4G)


    Kosmetyki Polskiej marki kosmetyków mineralnych Annabelle Minerals znajdziecie m.in w Hebe. Nie jestem pewna czy będzie można kupić tam najnowsze rozświetlacze, ale jeśli je tam spotkacie, bierzcie w ciemno! Rozświetlacz, który mam to Diamond Glow. Piękne, szampańskie złoto, które będzie pasować większości kobiet. Rozświetlacz nie jest mocno napigmentowany, na twarzy pozostawia półtransparentną taflę rozświetlenia. Można nim osiągnąć efekt zdrowo rozświetlonej skóry, która wygląda na mocno nawilżoną, wręcz mokrą. Nie jest to rozświetlacz, który będzie raził z daleka, ale idealnie sprawdzi się do dziennych makijaży i zawsze, jeśli kochacie naturalny, delikatny glow.

    Na Waszą uwagę zasługują także róże mineralne tej marki, które również mają delikatnie rozświetlające właściwości. Jednym z takich rozświetlających odcieni różu jest Lily Glow, bardzo delikatny odcień różu z przepięknie odbijającymi światło mikro drobinkami. Takim różem na pewno nie zrobicie sobie krzywdy.


    BELL HYPOALLERGENIC LIQUID GLOW HIGHLIGHTER INTENSE SHINE (28 PLN/ 25G)


    Czyli rozświetlacz stworzony przez wizażystkę i youtuberkę Małgosię Smelcerz. Rozświetlacz jest płynny, bardzo lejący i lekko tłusty. Mimo tłustej konsystencji, podczas rozcierania szybko staje się całkowicie suchy i zastyga do postaci pudrowej. Nakładany na podkład w delikatny sposób nie zniszczy makijażu. Jego odcień jest jasnoróżowy, perłowy. Bardzo ładnie odbija światło. Sprawdzi się jako rozświetlacz do mieszania z podkładami, do rozświetlania dekoltu, nakładany na przypudrowany podkład i jako baza pod makijaż. 


    BELL HYPOALLERGENIC HIGHLIGHTER POWDER (26 PLN/ 6G)

    Po tym jak rozświetlacz w płynie okazał się hitem, zdecydowałam się sprawdzić prasowany rozświetlacz Bell. Kolor, który mam to 01 Dolce Prosecco. Jego odcień jest złoto-szampański, bardzo ładny i pasujący do urody Polek. Nie jest bardzo intensywny, ale na policzku tworzy piękną taflę, która sprawia, że skóra nabiera zdrowego wyglądu i wydaje się jakby bardziej nawilżona i zadbana.

    BELL VANILLA SUGAR (? PLN/ 6,5G)


    Ostatni rozświetlacz Bell, który mam to Vanilla Sugar, który w okresie karnawałowym był dostępny w Biedronce. Wydaje mi się, że kupienie go w tym momencie graniczy z cudem, ale może w przyszłym roku te rozświetlacze znów się pojawią? Vanilla Sugar to rozświetlacz w formie sypkiej. Jest bardzo jaśniutki, delikatny, sprawdzi się u osób z bardzo jasną i jasną karnacją. Efekt jaki nim uzyskujemy jest delikatny, subtelny, ale piękny. W rozświetlaczu znajdują się drobinki, które są widoczne na skórze, wiem, że nie każdy lubi taki efekt więc miejcie to na uwadze.


    EVELINE COSMETICS GLOW&GO CHAMPAGNE (12,99 PLN/ 8,5G)


    Bardzo ładny rozświetlacz o beżowo- srebrzystym odcieniu, którego efekt można stopniować. Jedna warstwa daje delikatny efekt idealny na dzień, a dokładając kolejne uzyskujemy mocniejsze rozświetlanie które pięknie będzie wyglądało w sztucznym świetle.

    EVELINE COSMETICS






    INGLOT AMC FACE & BODY ILLUMINATOR (41 PLN/15ML)


    Trochę zapomniane, ale bardzo dobre rozświetlacze płynne Inglot AMC. Szczególnie w tym sezonie warto sobie o nich przypomnieć. W asortymencie droższych marek właśnie pojawiają się rozświetlacze do ciała. Świetne rozświetlacze stworzyła marka Fenty, niedługo będziemy mogły ocenić też jak Huda Beauty N.Y.M.P.H radzi sobie z rozświetlaniem dekoltu, a zapomniałyśmy, że produkty do ciała już dawno były dostępne w ofercie Inglot. Płynne rozświetlacze Inglot AMC sprawdzą się do rozświetlania dekoltu, jako baza pod podkład, do mieszania z podkładami oraz nakładane na wykończony makijaż. Rozświetlacze dostępne są w 8 kolorach. Efekt jaki dają jest intensywny, mocno odbijają światło a wybór kolorów pozwoli każdemu znaleźć coś dla siebie.


    IUNO ROZŚWIETLACZ WEGAŃSKI 01 (49 PLN/ 10G)


    Myślicie, że rozświetlacze o dobrym składzie są słabe? Nic bardziej mylnego! Rozświetlacz wegańskiej, Polskiej marki Iuno przy pierwszym użyciu bardzo mnie zaskoczył. Jego formuła jest dość sucha, ale rozświetlenie, które uzyskujemy na skórze niezwykle intensywne i efektowne. Przez jego suchość bardzo łatwo nabrać na pędzel za dużo produktu, dlatego trzeba odrobinę na to uważać. Rozświetlacz ładnie się rozciera, jego kolor jest beżowo- złoty. Nie sprawdzi się u osób o ciemniejszej karnacji lub mocno opalonych, ale w ofercie Iuno jest jeszcze jeden, ciemniejszy kolor.

    IUNO ROZŚWIETLACZ


    KOBO PROFESSIONAL HIGHLIGHTER POWDER (15 PLN/ 9,5G)


    Rozświetlacz Kobo niestety nie skradł mojego serca. Może to kwestia koloru? Wybrałam odcień 314 Mirage, który jest dość ciemną, mieniącą się brzoskwinią. Całkiem ładnie wygląda na policzku jako róż, ale nadal nie jest to efekt, którego spodziewałam się po przeczytaniu opinii w internecie. No nie zachwyciłam się, chociaż nie mogę powiedzieć, że to nieudany produkt.


    LOVELY (8-10 PLN/ 1 SZT)


    Z Lovely mam aż sześć rozświetlaczy: Glow Junky w kolorze 1 Caramel, dwa rozświetlacze w beżowych, okrągłych słoiczkach w kolorach Gold i Silver i trzy nowsze w różowych słoiczkach w kolorach Pink Bite, Glow Better i Gold Digger. Wszystkie są super, ale najbardziej zachwyca mnie Glow Better. To jest blask! Rozświetlacze Lovely to jedne z lepszych drogeryjnych kosmetyków tego typu, ich intensywność jest różna, w zależności od koloru, a każdy kosztuje mniej niż 10 złotych.


    MYSECRET (10 PLN/ 7,5G; 35 PLN/ 1SZT)


    Z My Secret też polecę Wam kilka rozświetlaczy. I jeden stanowczo odradzę. Rozświetlaczem, który zupełnie nie przypadł mi do gustu jest Glow Effect. To rozświetlacz o dziwnym, chłodnym, niebieskim odcieniu, który powstał kiedy nastała moda na holograficzne rozświetlenie. Niestety, poza dziwnym kolorem, nie ma w nim nic szalonego, a już na pewno nie jest to rozświetlacz holograficzny. W porównaniu z innymi rozświetlaczami MySecret ma suchą formułę i tak samo sucho wygląda na policzkach. Kolejne rozświetlacze MySecret to coś co musicie mieć. Trzy piękne kolory, które dostępne są pojedynczo: Sparkling Beige, Princess Dream (który zachwycił nawet królową rozświetlania Nikkie Tutorials) oraz Disco Ball to przepiękne szampańsko- złoto- beżowe kolory, które spodobają się każdej fance rozświetlenia. Przepięknie odbijają światło, dają efekt mokrego policzka i utrzymują się na twarzy przez cały dzień. Disco Ball i Sparkling Beige są jaśniejsze i dość podobne do siebie, z kolei Princess Dream jest cieplejszy i ma w sobie więcej złota.

    Mało mówi się o płynnym rozświetlaczu MySecret Glow with Wow, który naprawdę daje efekt Wow. Prześlicznie odbija światło i sprawia, że skóra wygląda na mokrą, rozświetloną od środka i mocno nawilżoną. Odcień nr. 1 jest bardzo uniwersalny i pięknie stapia się ze skórą. 

    Niedawno w ofercie MySecret pojawiła się jeszcze paleta wypiekanych rozświetlaczy. Znajdziecie w niej cztery kolory, jest wśród nich Princess Dream i trzy nowe kolory. Mam wrażenie, że Princess Dream z palety minimalnie różni się od tej dostępnej osobno, ale może mi się wydaje. Ciemniejsze kolory z palety mają twardszą formułę, z którą ciężej się pracuje.


    NEAUTY MINERALS (22,90 PLN/2G)


    Neauty Minerals to polska marka oferująca kosmetyki mineralne. W ich ofercie znajdziecie m.in przepiękne rozświetlacze w czterech różnych odcieniach. Dwa jaśniejsze odcienie są idealne dla jasnych, polskich karnacji, z kolei ciemniejsze sprawdzą się latem, kiedy skóra jest delikatnie opalona. Rozświetlacze Neauty Minerals dają przepiękny efekt tafli na policzku, nie są bardzo intensywne, ale wyglądają na twarzy niesamowicie elegancko i naturalnie.

    NEAUTY MINERALS




    PAESE WONDER GLOW (45,90 PLN/ 7,5G)


    Rozświetlacz, który jest idealnym zamiennikiem Anastasia Beverly Hills Amrezy. Ma przepiękny, złoto szampański kolor i daje mocną taflę rozświetlenia. To produkt dla osób, które lubią mocny efekt. Ciężko uzyskać nim delikatne rozświetlenie. Jego odcień jest na tyle uniwersalny, że pasuje większości kobiet.


    SENSIQUE HIGHLITHTING POWDER (15 PLN/ 7G)


    Sensique ma w ofercie kilka rozświetlaczy, ale ja znam tylko jeden: Highlighting Powder, który miał być odpowiednikiem Amrezy od ABH. Rozświetlacz Sensique rzeczywiście jest bardzo podobny do Amrezy, jednak to Paese jest identyczny, także jeśli chodzi o lustrzany blask. Sensique jest odrobinę bardziej stonowany, jednak jeśli szukacie bardzo taniego rozświetlacza dającego efekt zbliżony do Amrezy, rozświetlacz Sensique na pewno się Wam spodoba.


    TUNE WETLIGHT (35 PLN/ 8G)


    Kosmetyki Tune są jeszcze mało znane, ale na pewno warte uwagi. Rozswietlacz Wetlight ma delikatny szampański odcień i nadaje skórze piękne rozświetlenie w formie tafli, która sprawia, że skóra wydaje się lekko mokra. W rozświetlaczu  są maleńkie drobinki, na szczęście nie kierują one po twarzy, po nałożeniu rozświetlacza.


    WIBO 


    Wibo bardzo dobrze rozpoczęło przygodę z rozświetlaniem. Ich pierwszy rozświetlacz, Diamond Illuminator, to do tej pory wielki, drogeryjny hit. Później bywało różnie, ale więcej jest udanych produktów, niż takich, które zawodzą. Mnie zdecydowanie zawiodła paleta rozświetlaczy I Choose to Dream On, w której rozświetlacze są suche, wyglądają na skórze tandetnie (więcej grubych drobinek, niż blasku), a kolory, które miały być szalone są po prostu byle jakie. O wiele lepiej Wibo sprawdza się w temacie klasycznych rozświetlaczy. Nadal mam spory zapas kropelek Chrome Drops, które miały być limitką, a są znów dostępne, tylko, że w ofercie Lovely. Kropelki świetnie sprawdzają się do rozświetlania dekoltu, dają metaliczny blask i zastygają na skórze. Ostatnio najczęściej mieszam je z rozświetlaczem do ciała Body Lava od Fenty.

    Za wielki hit można uznać też najnowsze rozświetlacze Wibo stworzone we współpracy ze Zmalowaną i Viva-a-Viva oraz z kolekcji Wibo Mood. Wszystkie dają piękny, lustrzany blask i w przepiękny sposób rozświetlają twarzy. Wyglądają na skórze jak o wiele droższe produkty, a ich cena nie przekracza 15 złotych.





    1. Annabelle Minerals Diamond Glow
    2. Annabelle Minerals Lily Glow
    3. Bell by Marcelina No.1
    4. Bell Sweet Love (Biedronka)
    5. Bell Liqiud Glow Highlighter
    6. Bell Vanilla Sugar
    7. Hean Lumi Sparkling Dust
    8. Inglot AMC 61
    9. Iuno rozświetlacz wegański 1
    10. Eveline Glow&Go 01
    11. Kobo 314 Mirage
    12. Lovely Pink Bite
    13. Lovely Glow Better
    14. Lovely Gold Digger
    15. Lovely Gold
    16. Lovely Silver
    17. Lovely Glow Junky 01
    18. MySecret Glow Effect Moondust
    19. MySecret Princess Dream
    20. MySecret Disco Ball
    21. MySecret Sparkling Beige
    22. MySecret Paleta Glamour Goddes
    23. MySecret Paleta Glow Baby
    24. MySecret Paleta Golden Girl
    25. MySecret Paleta Princess Dream
    26. Neauty Beauty Summer Heat
    27. Neauty Beauty Golden Sand
    28. Neauty Beauty Pearl Dust
    29. Neauty Beauty Falling Star
    30. Paese Wonder Glow
    31. Sensique Highlithter
    32. Tune Wet Light
    33. Wibo Diamond Illuminator
    34. Wibo Delicious Toffee
    35. Wibo Sweet Candy
    36. Wibo Ethernal
    37. Wibo Dream On
    38. MUR Goddes of Faith
    39. MUR Golden Goddes
    40. P2 010 Perfect Face
    41. P2 Perfect Glow
    42. Catrice High Glow
    43. Catrice Strobing Duo
    44. Wet'n'Wild Blossom Glow
    45. Maybelline 08 Knockout
    46. MySecret Glow with Wow
    47. Wet'n'Wild MegaGlo Halo Gorgeous


    Który rozświetlacz spodobał się Wam najbardziej? 

     

    HITY Z DROGERII: DROGERYJNE ROZŚWIETLACZE | TYDZIEŃ ROZŚWIETLACZY DZIEŃ 3

    $
    0
    0

    Wczoraj rozmawiałyśmy o Polskich rozświetlaczach, dzisiaj polecę Wam te, które kupicie w drogeriach, w każdym centrum handlowym. Kilka kosmetyków na pewno się powtórzy, ale muszę wspomnieć o nich kolejny raz, dla tych z Was, które nie czytały wczorajszego wpisu. Jesteście gotowe na sporą dawkę drogeryjnych hitów? 


    Drogeryjne kosmetyki zawsze cieszą się sporym zainteresowaniem. W większości przypadków kupimy je "od ręki" idąc do najbliższego centrum handlowego. Na dodatek ich ceny nie są wygórowane, więc większość z nas może sobie na nie pozwolić. A na drogeryjnych półkach czekają na nas prawdziwe perełki, jeśli jeszcze ich nie znacie, najwyższa pora to zmienić.


    5 NAJLEPSZYCH DROGERYJNYCH ROZŚWIETLACZY


    MAKEUP REVOLUTION GODDES OF LOVE


    Rozświetlacze Makeup Revolution znajdziecie np. w Hebe. Uwielbiam ich konsystencję, która pozwala bardzo szybko uzyskać mocny efekt rozświetlenia. Moimi ulubieńcami są serduszka w kolorach Goddes of Faith i Golden Goddes. Pierwszy jest chłodniejszy, w szampańsko-brzoskwiniowym odcieniu, drugi jest żółtym złotem i lepiej sprawdzi się na cieplejszych typach urody.  Pięknie odbijają światło, stapiają się ze skórą i nie kosztują więcej niż 20 złotych.


    WET'N'WILD HIGHLIGHTING POWDER

     

    Rozświetlacz Wet'n'Wild znajdziecie w drogeriach Natura. Odcień, który mam to delikatnie różowy Blossom Glow, który pięknie łączy się na policzku z różem dając bardzo naturalne, zdrowe rozświetlenie. Nie ma w nim drobinek, efekt jaki uzyskujemy to połyskująca tafla rozświetlenia, która może nie oślepia z drugiego końca ulicy, ale pięknie ożywia twarz.



    MYSECRET GLOW WITH WOW


    Jeszcze delikatniejszy rozświetlacz, który jednocześnie oczarowuje efektem to płynny rozświetlacz MySecret Glow with Wow, który nakładany na przypudrowany podkład, daje efekt mokrego policzka. Jego odcień pięknie stapia się ze skórą (u statystycznych Polek, o jasnej karnacji), rozświetlacz nie ma w sobie drobinek, tworzy mokrą taflę. Szybko zastyga na skórze i utrzymuje się przez cały dzień. Możecie traktować go też jako bazę pod prasowane rozświetlacze, albo dodawać do ulubionego podkładu. 


    SENSIQUE HIGHLIGHTING POWDER 


    Drogeryjny zamiennik Amrezy od Anastasia Beverly Hills to przepiękny szampańsko- złoty rozświetlacz, bez drobinek brokatu. Ma cieplejszy, złoty kolor, ładnie stapia się z makijażem, szczególnie kiedy dobrze rozblendujemy go z bronzerem. Ślicznie odbija światło, daje efekt tafli.


    LOVELY GLOW BETTER 


    Intensywny rozświetlacz, dający mocny efekt tafli, bez drobinek brokatu. Zdecydowanie mój ulubiony drogeryjny rozświetlacz. Jego kolor jest szampański, pięknie stapia się ze skórą, utrzymuje się na swoim miejscu przez cały dzień, a kupicie go za grosze w każdym Rossmannie.  Wygląda na twarzy jak o wiele droższy produkt.


    SWATCHE







    1. Annabelle Minerals Diamond Glow
    2. Annabelle Minerals Lily Glow
    3. Bell by Marcelina No.1
    4. Bell Sweet Love (Biedronka)
    5. Bell Liqiud Glow Highlighter
    6. Bell Vanilla Sugar
    7. Hean Lumi Sparkling Dust
    8. Inglot AMC 61
    9. Iuno rozświetlacz wegański 1
    10. Eveline Glow&Go 01
    11. Kobo 314 Mirage
    12. Lovely Pink Bite
    13. Lovely Glow Better
    14. Lovely Gold Digger
    15. Lovely Gold
    16. Lovely Silver
    17. Lovely Glow Junky 01
    18. MySecret Glow Effect Moondust
    19. MySecret Princess Dream
    20. MySecret Disco Ball
    21. MySecret Sparkling Beige
    22. MySecret Paleta Glamour Goddes
    23. MySecret Paleta Glow Baby
    24. MySecret Paleta Golden Girl
    25. MySecret Paleta Princess Dream
    26. Neauty Beauty Summer Heat
    27. Neauty Beauty Golden Sand
    28. Neauty Beauty Pearl Dust
    29. Neauty Beauty Falling Star
    30. Paese Wonder Glow
    31. Sensique Highlithter
    32. Tune Wet Light
    33. Wibo Diamond Illuminator
    34. Wibo Delicious Toffee
    35. Wibo Sweet Candy
    36. Wibo Ethernal
    37. Wibo Dream On
    38. MUR Goddes of Faith
    39. MUR Golden Goddes
    40. P2 010 Perfect Face
    41. P2 Perfect Glow
    42. Catrice High Glow
    43. Catrice Strobing Duo
    44. Wet'n'Wild Blossom Glow
    45. Maybelline 08 Knockout
    46. MySecret Glow with Wow
    47. Wet'n'Wild MegaGlo Halo Gorgeous


    A jakie są Waszym zdaniem najpiękniejsze drogeryjne rozświetlacze? 

    DOBRE BAZY ROZŚWIETLAJĄCE | TYDZIEŃ ROZŚWIETLACZY DZIEŃ 4

    $
    0
    0

    Makijaż rozświetlający najlepiej zacząć od nadającej skórze blask bazy. Obecnie na rynku mamy mnóstwo baz rozświetlających. Zdrowa, połyskująca skóra wygląda o wiele lepiej i naturalniej od stuprocentowego matu. Dlatego coraz częściej pojawiają się nowości mające pomóc nadać naszej cerze właśnie taki wygląd. 


    Niektóre bazy nadają intensywny, widoczny z daleka blask, inne pozwalają uzyskać bardzo naturalny, delikatny efekt. Tak na prawdę obie opcje są dobre, wszystko zależy od Waszych upodobań i od tego co będzie pasowało do reszty makijażu. U mnie zwykle królują bazy dające intensywny efekt Glow, a nawet płynne rozświetlacze.

    Jakich kosmetyków używam najczęściej aby uzyskać mocno rozświetlony makijaż? 

    BEAUTY DRUGS STROBE BLING (150 PLN/ 30 ML)


    Bardzo nietypowa baza, o tłustej formule, nadająca skórze mokrego blasku. Trzeba nakładać ją na twarz w małych ilościach, inaczej podkład może rozpuszczać się i warzyć. Na początku bardzo często popełniałam ten błąd i nakładałam ją w normalnych ilościach, tak samo jak inne bazy rozświetlające. Baza Beautydrugs musi być nakładana w minimalnej ilości, a podkład nakładamy na nią najlepiej wklepując gąbeczką. Wtedy efekt rozświetlenia jest najpiękniejszy. 


    BAZY ROZŚWIETLAJĄCE GOLDEN ROSE (26,90 PLN/ 30 ML)


    Bazy Golden Rose uwielbiam! Obecnie dostępne są ich aż trzy rodzaje. Dwie starsze bazy dają piękny efekt, a najnowsza nie jest zła, ale w porównaniu z dwiema starszymi podoba mi się o wiele mniej.


    GOLDEN ROSE MAKEUP PRIMER LUMINOUS


    Najdelikatniejsza z baz rozświetlających Golden Rose. Nadaje skórze subtelnego blasku i przedłuża trwałość makijażu. Jej konsystencja jest lekka, a kolor delikatnie złoty. Baza nie jest mocno napigmentowana, dlatego jej kolor nie jest mocno widoczny na skórze. Sprawdzi się nakładana solo, jeśli chcemy uzyskać bardzo subtelny efekt rozświetlenia skóry np. na dekolcie.


    GOLDEN ROSE LIQUID GLOW ILLUMINATOR TINTED PRIME & HIGHLIGHT


    Kolejna baza rozświetlająca Golden Rose daje o wiele intensywniejszy efekt. Baza Tinted Prime & Highlight jest mocniej napigmentowana i o wiele mocniej odbija światło. Jej kolor jest złoty, a rozświetlenie, które pozostawia wręcz metaliczne. Możemy rozświetlać nią dekolt (baza zastyga na skórze) albo nakładać pod podkład lub mieszając z nim. Nałożona pod podkład przebija spod niego dając efekt ładnie rozświetlonej skóry. 


    GOLDEN ROSE MAKEUP PRIMER TINTED LUMINOUS


    Najbardziej napigmentowana baza rozświetlająca Golden Rose.  Baza ma ciemny, złoty kolor. Mogłoby się wydawać, że to jej wada, ale mocniejsza pigmentacja sprawia, że nakładając ją zaczynacie budować krycie makijażu. Jeśli macie dużo przebarwień, niedoskonałości do ukrycia, a jednocześnie efekt na jakim Wam zależy to rozświetlenie skóry, baza Tinted Luminous świetnie się u Was sprawdzi. Po jej nałożeniu koloryt cery jest już lekko wyrównany, a nakładając ulubiony podkład kryjący, w dobrze dobranym do skóry odcieniu, uzyskujemy efekt perfekcyjnego krycia i rozświetlenia skóry.





    PŁYNNE ROZŚWIETLACZE BECCA (174 PLN/ 50 ML)


    Moje ulubione kolory to Moonlight i Opal. Płynne rozświetlacze Becca dają mocne rozświetlenie, ale przykryte podkładem, przebijają spod niego w idealny sposób. Nie są to typowe bazy pod makijaż, dlatego nie mają właściwości wygładzających, ani nawilżających skórę, ale dają mocny, efektowny blask. Sprawdzą się u osób ze skórą suchą i normalną, ale na cerach tłustych i mieszanych będą wyglądały nieestetycznie.


    MAX FACTOR MIRACLE GLOW (30 PLN/ 15 ML)


    Rozświetlająca baza Max Factor, a właściwie płynny rozświetlacz, nie jest tak tłusta jak baza Beautydrugs, ale efekt jaki daje nałożona pod podkład jest właściwie identyczny. Bardzo polubiłam ją za lekką konsystencję i to, że na skórze zastyga. Max Factor Miracle Glow to płynny rozświetlacz, dlatego możecie nakładać go też na podkład, dla jeszcze mocniejszego efektu rozswietlania skóry. Rozświetlacz ma jasnozłoty odcień i tworzy na skórze efekt tafli.


    GLAMGLOW GLOWSTARTER (185 PLN/ 50 ML)


    Bazy rozświetlające GlamGlow są bardzo delikatne, mają kremową, szybko wchłaniającą się formułę i sprawdzą się na każdym typie skóry. Rozświetlenie jakie dają jest bardzo subtelne, nałożone pod mocno kryjący podkład, bazy GlamGlow staną się całkiem niewidoczne. Jeśli chcecie uzyskać bardzo delikatne, naturalne rozświetlenie dekoltu, bazy GlamGlow GlowStarter sprawdzą się idealnie. Dostępne są w trzech kolorach, a ich dodatkowym atutem jest niesamowity zapach.



    Jakie bazy rozświetlające sprawdzają się u Was?




    MOJE ULUBIONE ROZŚWIETLACZE | TYDZIEŃ ROZŚWIETLACZY DZIEŃ 5

    $
    0
    0

    W tym tygodniu rozmawiałyśmy już o tym jak rozświetlać i jakich narzędzi używać do nakładania rozświetlaczy, jak oceniam rozświetlacze Polskich firm, jakie są moim zdaniem największe drogeryjne hity oraz jakie bazy rozświetlające polecam. Dzisiejszy temat to rozświetlacze, po które najczęściej sięgam. Pokażę Wam aż 5 moich ulubionych rozświetlaczy i szybko opowiem za co je lubię.

     

    TOP 5 MOJE NAJLEPSZE ROZŚWIETLACZE 


    Każda z nas lubi inny efekt na skórze. Niektóre z nas dążą do efektu mokrej skóry, a inne uwielbiają delikatne, naturalne rozświetlenie. Dlatego każda z nas inne rozświetlacze uzna za najlepsze. Z tego powodu nie będę mówić Wam, że rozświetlacze, które dzisiaj Wam pokażę, to najlepsze rozświetlacze na świecie (chociaż dla mnie są!). Pięć rozświetlaczy z dzisiejszego wpisu to mój TOP rozświetlaczy. To po nie sięgam najczęściej chcąc uzyskać efekt idealnie rozświetlonej skóry. Czasami nawet używam wszystkich pięciu na raz. Jesteście ciekawe co to za cuda?


    ANASTASIA BEVERLY HILLS AMREZY


    Rozświetlacz Anastasia Beverly Hills Amrezy niestety jest produktem limitowanym, który obecnie bardzo ciężko znaleźć. W internecie (na allegro, Facebooku, Olx) znajdziecie mnóstwo ogłoszeń, w których ludzie próbują sprzedać nic nie warte podróbki tego rozświetlacza. Uważajcie na nie. Niestety ani na stronie ABH, ani w Sephorze nie ma już rozświetlaczy Amrezy. Dlaczego akurat ten rozświetlacz jest tak wyjątkowy? Jego odcień jest bardzo uniwersalny, to szampańskie złoto, które przepięknie stapia się ze skórą. Efekt jaki uzyskujemy nakładając ten rozświetlacz to efekt mokrej skóry, który jest niezwykle efektowny i intensywny. Rozświetlacz przepięknie połyskuje zarówno w świetle sztucznym, jak i w dziennym.W rozświetlaczu są bardzo delikatne drobinki, które nie są widoczne na skórze.


    BENEFIT COOKIE (CHEEKLEADERS BRONZE SQUAD)


    Tylko dla tego rozświetlacza chciałam mieć paletę Cheekleaders Bronze Squad. Rozświetlacz Cookie jest jasny, jaśniejszy od Amrezy, dlatego sprawdzi się u osób z bladą karnacją, a na ciemniejszej lub mocniej opalonej skórze może tworzyć brzydką, białą plamę. Podobnie jak Amrezy mocno odbija światło i daje efekt tafli na policzku. Ma w sobie delikatne drobinki, ale na twarzy nie są one w ogóle widoczne. Jest bardzo intensywny. Jego kolor opisałabym jako chłodny, srebrzysto- szampański.




    OFRA HIGHLIGHTER BLISSFUL, PILLOW TALK, RODEO DRIVE


    Rozświetlacze OFRA są bardzo intensywne, ale już nie tak "mokre", jak Benefit Cookie czy ABH Amrezy. Na policzku dają efekt odbijającej światło tafli, tak samo pięknie mienią się w świetle sztucznym i dziennym. Traktuję je jako jeden, ponieważ mam wszystkie trzy w palecie Feelin' Myself, ale kupicie je także osobno. Pillow Talk to rozświetlacz o delikatnie różowym odcieniu, Blissful jest ciemniejszym złoten, a Rodeo Drive złoto-szampański. Gdybym miała spośród tej trójki wybrać tylko jeden, poleciłabym Wam Rodeo Drive, który wydaje mi się najbardziej uniwersalny i najczęściej sięgam właśnie po niego malując inne osoby.


    NARS ORGASM HIGHLIGHTER


    Rozświetlacz NARS Orgasm ma kremową, mokrą formułę, a nałożony na skórę nadaje jej efekt zdrowej, naturalnie połyskującej, jakby mocno nawilżonej. Jego odcień jest złoto- różowy i pięknie stapia się z kultowym różem NARS o tej samej nazwie. Bardzo łatwo uzyskać nim naturalny efekt, ale dokładając kolejne warstwy możemy budować rozświetlenie, aż do mocnego, wieczorowego blasku.




    BENEFIT DANDELION TWINKLE


    Ostatni z moich ulubieńców, Benefit Dandelion Twinkle, ma najbardziej suchą, pudrową formułę. Widoczne są w nim także delikatne drobinki, ale jest tak delikatny i subtelny, że zupełnie nie przeszkadzają one nawet delikatnie widoczne na twarzy. Rozświetlacz Dandelion Twinkle ma subtelną różową poświatę, która na jasnej, słowiańskiej karnacji pięknie wtapia się w resztę makijażu. Z całej piątki to właśnie ten rozświetlacz najlepiej sprawdzi się do makijaży dziennych, kiedy chcemy wyglądać naturalnie i nie zależy nam na wychodzącym na pierwszy plan rozświetleniu skóry.

    Jakie są Wasze ulubione rozświetlacze? 




    HOURGLASS VEIL TRANSLUCENT POWDER | TYDZIEŃ ROZŚWIETLACZY DZIEŃ 6

    $
    0
    0

    Od jakiegoś czasu, moim marzeniem był puder utrwalający makijaż, który nie nadawałby cerze matowego wykończenia, a sprawiał, że będzie ona naturalnie połyskująca, jakby była bardzo dobrze nawilżona. Miałam dosyć matowej, a nawet satynowej skóry i chciałam widzieć u siebie blask, jak na Instagramowych zdjęciach najlepszych makijażystów. Tak trafiłam na puder Hourglass. Czy z nim udało mi się osiągnąć taki efekt?


    HOURGLASS VEIL TRANSLUCENT SETTING POWDER



    Puder Hourglass znajdziecie w Sephorze, gdzie za pojemność 10,5 grama zapłacicie 209 złotych. Pocieszające jest to, że markę Hourglass w Sephorze obejmują wszystkie promocje. Dzięki temu bardzo często możecie kupić go 20% taniej. Wystarczy, że założycie kartę Sephora. Puder Hourglass zamknięty jest w płaskim, szerokim, okrągłym słoiczku z połyskującą, brązową nakrętką i złotymi napisami. Po odkręceniu słoiczka, ukazuje się nam sitko w kształcie litery "H", przez które na nakrętkę wysypuje się puder. W nakrętce jest specjalne miejsce, gdzie puder zbierze się, kiedy przechylicie "do góry nogami" zamknięty słoiczek. Takie wyjmowanie pudru jest całkiem wygodne, muszę przyznać, że osoba projektująca to opakowanie miała na prawdę dobry pomysł.



    Hourglass Veil Translucent Powder opisywany jest na stronie Sephory jako puder "magiczny" i ciężko się z tym nie zgodzić.  Puder daje zupełnie inny efekt niż pudry, których do tej pory używałam, a efekt jaki nim osiągam rzeczywiście jest magiczny. Puder Hourglass to puder wykańczający makijaż, co oznacza, że możecie nakładać go bezpośrednio na podkład, na całą twarz. A jeśli efekt rozświetlenia na całej twarzy to dla Was za dużo, możecie nakładać go tylko pod oczy. Puder Hourglass jest tak miękki, drobno zmielony i delikatny, że idealnie sprawdza się jako puder do utrwalania korektora, nie obciążając delikatnej skóry wokół oczu.

    Puder Hourglass jest bardzo drobno zmielony, lekki, bardzo "miękki" i delikatny pod palcami. W jego składzie nie ma talku, dlatego nie musicie bać się "zapychania" porów. Są za to cząsteczki odbijające światło, które widocznie kamuflują niedoskonałości i zmniejszają widoczność porów oraz drobnych zmarszczek. Puder Hourglass (nie da się tego inaczej opisać) daje na twarzy efekt Photoshopa. Przepięknie wygładza skórę, rozświetla ją i sprawia, że wszelkie nierówności, drobne zmarszczki i inne niedoskonałości stają się mniej widoczne. Nadaje skórze delikatny, naturalny Glow, który świetnie sprawdzi się w makijażach ślubnych, ale nie tylko. 



    Nałożony na podkład utrwala makijaż na cały dzień. Jednocześnie w żaden sposób nie zmienia koloru podkładu, ani go nie rozjaśnia, ani nie przyciemnia, jest całkowicie transparentny. Kiedy stopi się z podkładem, wydaje się być całkowicie niewidoczny, nie pozostawia efektu pudrowości, który na mojej suchej skórze coraz częściej mi przeszkadza. Cera sprawia wrażenie satynowej, z wewnętrznym, nienarzucającym się blaskiem. Dzięki efektowi rozświetlenia skóry, puder Hourglass jest dla mnie niezastąpionym produktem dla cer suchych, pozbawionych blasku i dojrzałych. Szczególnie na dojrzałych cerach sprawdza się wyśmienicie i ukazuje wszystkie swoje możliwości. 

    Dla mnie to już must have w moim kufrze. Jeśli macie cerę suchą lub dojrzałą, albo malujecie Klientki, które mają właśnie takie cery i chciałyby dodać im odrobiny blasku, powinnyście pomyśleć o tym pudrze. Inny produkt, który daje podobny efekt to Mgła Pudrowa od Paese, ale w jej przypadku efekt wydaje mi się odrobinę mocniejszy (Mgła Pudrowa na pewno jest mocniej napigmentowana) i w przeciwieństwie do pudru Hourglass nie lubię nakładać jej na całą twarz.

    A jakie są Wasze ulubione pudry wykańczające makijaż, które rozświetlają twarz? 






    GLOW MAKEUP TUTORIAL | TYDZIEŃ ROZŚWIETLACZY DZIEŃ 7

    $
    0
    0

    Jak wiecie uwielbiam rozświetlacze i wszystko co się z nimi wiąże, dlatego łatwo zgadnąć, że makijaż typu Glow Makeup jest moim ulubionym. Kocham efekt mocno rozświetlonej skóry, delikatnie połyskującą powiekę, a jedynymi mocniej zaakcentowanymi punktami w moim codziennym makijażu są brwi i usta. Zobaczcie jak wykonać rozświetlający makijaż w moim stylu, krok po kroku. 

    GLOW MAKEUP


    Rozświetlający makijaż zaczynam od bazy, którą nakładam na twarz i na dekolt. Moją rozświetlającą bazą w tym makijażu jest baza Beauty Drugs Strob Bling, która na dekolcie daje efekt lekko mokrej skóry.  Na tak przygotowaną skórę nakłada podkład, u mnie jest to mocniej kryjący podkład Inglot All Covered, który ma naturalne, satynowe wykończenie i dobrze współpracuje z bazą rozświetlającą.


    Kolejny krok to ukrycie niedoskonałości. U mnie niedoskonałe są mocne zasinienia pod oczami, spowodowane głównie niewysypianiem się od około 10 miesięcy. Ukrywam je pod korektorem Make Up For Ever Full Cover, który wklepuję palcami.


    Czas na utrwalenie. I tu powraca temat rozświetlania. Pod oczy nakładam delikatnie rozświetlający puder, przeznaczony do tej okolicy. Jest to puder Laura Mercier Secret Brightening Powder For Under Eyes. Z kolei na całą twarz nakładam puder Hourglass Veil Translucent Powder, którego recenzję mogłyście przeczytać wczoraj. 

    ➥ HOURGLASS VEIL TRANSLUCENT POWDER



    Robiąc makijaż skupiający się na rozświetleniu nie nakładam na policzki dużej ilości bronzera, zdecydowanie wolę postawić na modelowanie twarzy różem. Róż, który nałożyłam dzisiaj to Benefit Gold Rush, który dodatkowo ma w sobie drobinki rozświetlające. 




    Następnie przechodzimy do rozświetlaczy. Tym razem nakładam dwa, ale bywa, że używam nawet pięciu. Pierwszy rozświetlacz, którego użyłam to NARS Orgasm, który jest delikatnie różowy i pięknie łączy się z różem. Drugi to mój absolutny ulubieniec, nadający twarzy efekt mokrej skóry Anastasia Beverly Hills Amrezy. 


    Kolejny krok to podkreślenie brwi. Najpierw dokładnie je wyczesuje i maluję pomadą. Moja to Anastasia Beverly Hills w kolorze Taupe. Następnie wyrównuję dolną linię używając korektora i precyzyjnego pędzelka.



    Nie byłoby rozświetlającego makijażu bez delikatnego muśnięcia powiek czymś połyskującym. Moją błyskotką jest Turbo Pigment Top Nude z Glam Shop, którego prawie nie widać na gołej powiece, a daje przepiękny Glow.  Turbo Pigmenty zawsze nakładam palcami, delikatnie dociskam cień do powieki i bardzo delikatnie przeciągam po niej palcem. Wtedy cień najlepiej wtapia się w powiekę, drobinki nie osypują się, a blask jest intensywny.



    Na koniec maluję usta ulubioną pomadką. U mnie króluje Anastasia Beverly Hills Dusty Rose. 



    I to wszystko! Rozświetlający makijaż gotowy. Prawda, że nie jest trudny? Wystarczy odrobina chęci, odpowiednia aplikacja produktów i ulubiony, intensywny rozświetlacz. Taki makijaż sprawdzi się idealnie na co dzień. Oczywiście mój jest bardzo minimalistyczny jeśli chodzi o makijaż oczu. Możecie dodać cieniowanie powieki i rzęsy, po prostu ja skupiłam się na makijażu twarzy, a błysk na powiece był tu tylko dodatkiem. Jeśli wolicie tutoriale w formie filmików, zapraszam do obejrzenia mojego video z Instagrama. A jeżeli jeszcze mnie tam nie obserwujecie, pora to zmienić! Na Instagramie codziennie pokazuję moje makijaże, będzie mi bardzo miło, kiedy zaobserwujecie ➥agatawelpa

    Mat czy błysk? Co częściej pojawia się u Was?








    PRZYGOTUJ SWOJE STOPY NA LATO! | EWA SCHMITT TARKA DO STÓP

    $
    0
    0

    Filtr przeciwsłoneczny? Jest. Rozświetlające kosmetyki do ciała? Są. Idealny kostium kąpielowy? Jest. Ale czy Wasze stopy są gotowe na lato? Jak o nie zadbać, aby w sandałach czy klapkach prezentowały się idealnie?


    Na to pytanie postaram się dzisiaj odpowiedzieć. Zadbane, gładkie stopy są wizytówką każdej kobiety. Nie zawsze mamy na to czas, ale powinnyśmy dążyć do tego, aby wyglądały tak perfekcyjnie, jak reszta naszego ciała. Szczególnie w czasie, kiedy jest coraz goręcej i niemal codziennie pokazujemy je światu w odkrytych butach. Nie wystarczą pięknie pomalowane paznokcie. Żeby stopy wyglądały idealnie musimy zadbać o to, aby ich skóra była gładka i miękka, a taki efekt pomoże nam uzyskać tarka do stóp, która dokładnie usunie twardy, zrogowaciały naskórek. 

    Tarka, którą chcę Wam dzisiaj pokazać to akumulatorowa tarka marki Ewa Schmitt. Znajdziecie ją w Rossmannie, gdzie możecie ją kupić za 99,99 złotych. Przed pierwszym użyciem nie musicie jej ładować. Dopiero kiedy się rozładuje zrobicie to, używając dołączonego do zestawu kabla USB, który możecie podłączyć np. do ładowarki od telefonu. Po naładowaniu akumulator pozwala na 30 minut ciągłej pracy tarki.



    Głowica tarki pokryta jest korundem. Jest to minerał będący pochodną szafiru, który charakteryzuje się twardością 9 w 10 stopniowej skali Mohsa. Dzięki temu głowica tarki ma być bardzo trwała. Do produkcji tarki Ewa Schmitt użyto korundu niemieckiego, bardzo wysokiej jakości, który nakładany był ręcznie wykorzystując technologię Sapphire. Głowica tarki obraca się z prędkością 40 razy na sekundę, co pozwala na szybszą pracę z tarką. Jeśli mimo wszystko głowica zepsułaby się, albo za jakiś czas okaże się, że trzeba wymienić ją na nową, możecie dokupić zapasową, również w Rossmannie. Dodatkowo tarka wyposażona jest w diodę LED.

    Pielęgnacja stóp z tarką akumulatorową jest bardzo szybka. Wystarczy kilka sekund, aby dokładnie pozbyć się twardego naskórka i cieszyć się mięciutką, pięknie wyglądającą skórą. Tarka Ewa Schmitt jednocześnie jest delikatna dla skóry i nie zdarzyło mi się, żebym zrobiła sobie nią krzywdę (a czytałam już recenzje tarek, które raniły stopy). Tarka pracuje bardzo cichutko, na tyle, że mogę używać jej kiedy mój synek śpi w pokoju obok. Po usunięciu twardego naskórka tarką, maluję paznokcie na ulubiony kolor i nakładam na stopy krem nawilżający. Nie są to skomplikowane zabiegi, a w takim wydaniu stopy prezentują się o wiele lepiej i czuję się pewniej zakładając mocno odkryte buty.



    Po kilku użyciach tarki akumulatorowej wydaje mi się też, że jej żywotność będzie o wiele dłuższa niż klasycznych, drewnianych tarek, które kosztują około 20-30 złotych. Za tarkę Ewa Schmitt zapłacimy 99 złotych (więc 3 razy więcej), ale jest ona solidniejsza, dlatego z pewnością posłuży nam dłużej.

    Jak dbacie o swoje stopy przed latem?







    BEGLOSSY "PRETTY. NATURAL. YOU." | MAJ 2019

    $
    0
    0

    Najnowsza edycja beGlossy "Pretty. Natural. You." to aż pięć pełnowymiarowych kosmetyków i jedna miniaturka, które wyjątkowo spakowane zostały w materiałowy woreczek. Oczywiście nie musicie go wyrzucać, może służyć Wam do przechowywania ulubionych kosmetyków, jako wyjazdowa kosmetyczka. Chodźcie zobaczyć jakie kosmetyki znalazły się w środku.

     

    BEGLOSSY PRETTY. NATURAL. YOU.

     

    LOVE BEAUTY & PLANET SZAMPON VOLUME AND BOUNTY (34,99 PLN/ 400 ML)


    Spore opakowanie pięknie pachnącego szamponu to coś z czego bardzo się ucieszyłam. Zwykle wybieram bardziej znane marki i bez "pomocy" beGlossy nie przetestowałabym szamponu Love Beauty& Planet. Szampon przepięknie pachnie kokosem i właśnie dzięki wodzie kokosowej ma nadawać włosom objętości.


    TOŁPA URBAN GARDEN BALSAM DO CIAŁA (22,99 PLN/ 200 ML)


    Kolejny produkt to balsam do ciała Tołpa. Niestety w tym momencie mam tyle balsamów do ciała, że ten na pewno długo będzie czekał na swoją kolej. Produkt Tołpa ma chronić skórę przed smogiem, złej jakości powietrzem, spalinami, jednym słowem wszystkim na co narażone są mieszkanki wielkich miast. 




    VIANEK ODŻYWCZA POMADKA OCHRONNA (10,98 PLN/ 4,6G)


    Pomadka Vianek ma niesamowity, słodki zapach mango i brzoskwini, który sprawia, że mam ochotę ją zjeść. W składzie zawiera odżywcze oleje, wosk pszczeli oraz masła, dzięki którym ma nawilżać i natłuszczać usta, zapobiegając ich wysychaniu i pękaniu. Znakomity produkt na upały, na pewno ochroni delikatną skórę ust przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. Przyda się fankom matowych pomadek.


    HIMALAYA BOTANIQUE PASTA DO ZĘBÓW COMPLETE CARE SIMPLY CINNAMON (22,99 PLN/ 150G)


    Nie jestem fanką past do zębów Himalaya (właśnie używam miniaturki, która znalazła się w jednej z poprzednich edycji beGlossy), ale taka miniaturka przyda się na wyjazdy. Tym razem w woreczku znalazłam pastę o smaku cynamonu, która ma wybielać zęby i odświeżać oddech.



    AA WINGS OF COLOR MATT FIXER (19,99 PLN/ 50ML)


    Miałam ochotę kupić tą mgiełkę, dlatego bardzo ucieszyłam się, że znalazła się w pudełku! Utrwalacz makijażu AA ma w składzie krzemionkę, która nadaje efekt matu na skórze i mocno utrwala makijaż.  W składzie AA Matt Fixer znalazło się aż 90% aloesu.


    Ostatni produkt z pudełka Prett. Natural. You. to jeden z trzech kosmetyków Himalaya. Do wyboru były: Face Scrub, żel do mycia twarzy oraz oczyszczająca maska z miodli indyjskiej. W moim woreczku znalazł się żel do mycia twarzy. 


    HIMALAYA BOTANIQUE ŻEL DO MYCIA TWARZY (24,99 PLN/ 150 ML)


    Żel do mycia twarzy Himalaya ma delikatnie oczyszczać, odżywiać i nawilżać skórę. Nie zawiera mydła. Żel wzbogacony jest o naturalne ekstrakty ziołowe, organiczne składniki aktywne i tłoczone na zimno ekstrakty olejów.



    Jak podoba się Wam nowe "pudełko" beGlossy?







    ULUBIEŃCY MAJA! | JAKIE KOSMETYKI POKOCHAŁAM W MAJU?

    $
    0
    0

    Mam wrażenie, że pytam o to co ulubieńców, ale czy Wam też tak szybko minął ostatni miesiąc? Maj zleciał tak szybko, że w ogóle nie zdążyłam się nim nacieszyć i już mamy czerwiec. Pogoda w maju bywała lepsza i gorsza, ale ja kosmetycznie przygotowywałam się już na upały. Królowało więc rozświetlanie dekoltu, intensywne kolory na powiekach, konturowanie twarzy (z mocnym rozświetleniem!) i pielęgnacja.


    PIERRE RENE X AMELIA SZCZEPANIAK PINCH ME


    Paleta cieni Pierre Rene wydana we współpracy z Instagramerką Amelią Szczepaniak to piękne kolory i bardzo wysoka jakość. W palecie znajduje się siedem cieni matowych i tyle samo błyszczących. Wszystkie są mocno napigmentowane, przyjemnie się z nimi pracuje, ale jak każda paleta, tak i ta ma swoje słabsze strony. Małą próbkę możliwości tej palety mogłyście już zobaczyć na moim Instagramie (zdjęcie niżej), a pełną recenzję obu palet przeczytacie na blogu już pojutrze. Nie zapomnijcie do mnie zajrzeć!




    Wyświetl ten post na Instagramie.

    Halo Smoky Eye with Pierre Rene x Amelia Szczepaniak Pinch Me Palette Follow me @agatawelpa for more make-up posts. ❤💜💙💚💛 @pierrerene_professional @amelia.szczepaniak Pinch Me Palette @fentybeauty Pro Filtr Soft Matte Base @inglot_cosmetics AllCovered Foundation @makeupforeverofficial Full Cover Concealer 01 @lauramercier Secret Brightening Powder For Under Eyes + Translucent Powder @pierrerene_professional @amelia.szczepaniak Shine Me Palette @inglot_cosmetics Kohl Pencil 01 @thebalm Mad Lash Mascara @ibra_makeup Chic Chic Lashes @anastasiabeverlyhills Dipbrow Pomade Taupe @anastasiabeverlyhills Crush #slave2makeup #wamfam #shimycatsmua #linerandbrowsss #muasfeaturing #makeupfeed #muasfam #makeupisart #eyelooks #makeuppassion #newmua #amrezyshoutouts #featuring_mua #glowkitulca #youngmua #makeuplooksgood #talkthatmakeup #featuremuas #benebabe #makeupislove #ombrebrows #browsbrowsbrows #makeupismypower #bbdaretoshare #colourfulmakeup #linerandbrows #polishmua #makeupforbarbies2 #muapl #cheerleaders
    Post udostępniony przez Agata Wełpa -Szczepaniak (@agatawelpa)

     

    PIERRE RENE X AMELIA SZCZEPANIAK SHINE ME


    Owocem tej współpracy jest też paleta do konturowania, w której znajdują się dwa rozświetlacze i bronzer. Bronzer nie jest typowym chłodnym kolorem do konturowania twarzy i nie każdemu będzie pasował. Jednak mając neutralny lub ciepły typ urody możecie śmiało używać go do modelowania twarzy, dla chłodnych typów może być zbyt pomarańczowy. Rozświetlacze są intensywne, mają ładne odcienie. Wydają się suche i mocno sprasowane, ale na nałożone dają efekt mokrej skóry, który Was zachwyci! Jeden jest delikatnie różowy, a drugi ma szampańsko złoty kolor.


    PIXI BEAUTY PHENOMENAL GEL


    W maju mogłyście oglądać na Instagramie mój filmik z nowościami pielęgnacyjnymi marki Pixi. Wśród kosmetyków znalazł się krem- żel pHenomenal, który ma przywracać skórze właściwe pH. Krem mocno nawilża i sprawia, że skóra jest przyjemnie miękka i gładka, a dodatkowo wydaje się być lekko rozświetlona (w końcu to kolekcja "Glow"). Więcej o wszystkich nowych kosmetykach Pixi już niedługo w bardziej szczegółowej recenzji.



    FENTY BODY LAVA


    Jeśli regularnie czytacie mojego bloga, wiecie już, że Fenty Body Lava nie jest ideałem. Ale to właśnie po ten rozświetlacz sięgałam najczęściej, chcąc rozświetlić dekolt i nogi. Body Lava koszmarnie się klei, jednak można odrobinę zminimalizować ten efekt mieszając ją z kropelkami rozświetlającymi Wibo. Rozświetlacz mam w złoto-różowym odcieniu o nazwie "Who needs Clothes?!", który pasuje większości polek. Body Lava nie jest produktem kryjącym. Formuła tego rozświetlacza jest żelowo- olejkowa, z mnóstwem zatopionych drobinek w odcieniach złota i różu. Pięknie wygląda na skórze, której nadaje lekko mokry efekt.


    INGLOT PARTYLICIOUS


    Cienie z kolekcji Partylicious przeszły w blogosferze jakoś bez echa. Mało kto o nich mówił, a szkoda, bo to na prawdę bardzo dobrej jakości błyszczące cienie. Bardzo polubiłam się z ich formułą i chętnie sięgam po nie malując Klientki. Cienie najlepiej wyglądają nałożone palcem na lepką bazę pod pigmenty. Pięknie błyszczą, ale jeśli komuś byłoby tego blasku za mało, na wierzch można dołożyć jeszcze Turbopigment w podobnym odcieniu. Cienie Inglot nie są tak brokatowe jak Turbopigmenty, ale równie pięknie odbijają światło, a każdy z nich ma bardzo wielowymiarowy, nieoczywisty kolor. Dokładną recenzję nowej kolekcji cieni Inglot znajdziecie tutaj: ➥ Inglot Creamy Pigment Partylicious.

    A jakich Wy macie nowych ulubieńców? 


    PIERRE RENE X AMELIA SZCZEPANIAK

    $
    0
    0


    Niedawno do sprzedaży trafiła kolekcja kosmetyków Pierre Rene, stworzona we współpracy z młodziutką influencerką Amelią Szczepaniak. Kolekcja to dwie palety (paleta cieni i paleta do konturowania twarzy) oraz dwie pary sztucznych rzęs. Zawsze z wielkim zainteresowaniem śledzę współprace marek kosmetycznych z gwiazdami sieci, dlatego z przyjemnością opowiem Wam dzisiaj o paletach współtworzonych przez Amelię. 

     

     

    PIERRE RENE X AMELIA SZCZEPANIAK



    Pierre Rene to Polska marka tworząca kosmetyki kolorowe, z ponad 20 letnim doświadczeniem. Nie byłam wielką fanką ich produktów, ale kiedy zobaczyłam zapowiedź najnowszej kolekcji wiedziałam, że muszę ją mieć. Już delikatne, pastelowo różowe opakowania, z połyskującymi złotymi elementami bardzo mnie kusiły, a kiedy zobaczyłam ich wnętrze nie było odwrotu, palety Pinch Me i Shine Me musiały dołączyć do mojej kolekcji. Obie palety wykonane są z solidnej tektury, zamykają się na magnes, a w środku mają spore lusterka. Palety są bardzo duże, większe od przeciętnych palet.







    PINCH ME (89,99 PLN)


    Paleta cieni Pinch Me Pierre Rene stworzona we współpracy z Amelią Szczepaniak to aż czternaście cieni o wykończeniu matowym i błyszczącym. Cienie dzielą się dokładnie na połowę: dolny rząd to siedem cieni matowych, górny rząd to siedem cieni połyskujących. W palecie znajdują się zarówno odcienie ciepłe, jak i chłodne, które pięknie się ze sobą łączą. Większość cieni jest dobrze napigmentowana i dobrze się z nimi pracuje, niestety jak każda paleta, tak i paleta Pinch Me, posiada swoje słabe strony. Najsłabszą stroną palety Amelii Szczepaniak jest fioletowy cień, co do którego miałam największe nadzieje. Cień Bite Me niestety posiada gorszą pigmentację, niż reszta kolorów, a na powiece potrafi tworzyć mało estetyczne prześwity. Ten cień jest wyjątkowo suchy i nie chce przyklejać się do innych kolorów, przez co tworzą się luki. Dobrze wygląda nałożony na powiekę sam (na jeszcze lepką bazę) i roztarty, ale schody zaczynają się kiedy chcemy połączyć go z innym kolorem. Pozostałe maty z palety Pinch Me także są suche, ale pracuje się z nimi lepiej i nie robią takich problemów jak ten przepiękny fiolet. Każdy mat dobrze się blenduje i (oprócz Bite Me) ładnie łączy z innymi odcieniami. Konsystencja cieni Pierre Rene jest sucha, ale miękka, a cienie mocno pylą, co jest zrozumiałe przy tak mocnej pigmentacji, z jaką mamy tu do czynienia. Cienie łatwo nabierają się na pędzel i dobrze rozcierają.







    Wśród połyskujących cieni żaden Was nie rozczaruje! Są przepiękne, mocno błyszczące i świetnie urozmaicają każdy makijaż. Musicie jednak pamiętać, że niektóre z nich to nie mocno napigmentowane, kryjące cienie, ale topery, które możecie nakładać na inne cienie, żeby jeszcze mocniej je rozświetlić. Oglądając recenzje w internecie, miałam wrażenie, że wiele blogerek zapomniało o istnieniu tego typu cieni i krytykowało je właśnie za niską pigmentację. Konsystencja połyskujących cieni jest bardziej mokra. Cienie najlepiej wyglądają nałożone palcem lub syntetycznym pędzlem na mokrą bazę np. NYX Glitter Primer. Cztery cienie są mocno napigmentowane, kryjące, dające metaliczny efekt. Są to cienie Kiss Me, Swatch Me, Kill Me oraz Tell Me. Pozostałe określiłabym właśnie jako takie dodające blasku topery. Te cienie nie są mocno napigmentowane, mają sporo połyskujących drobinek i ślicznie wyglądają nałożone na inny cień, ale też np. na korektor, jedyne o czym musimy pamiętać to to, że one nie będą dawały intensywnego koloru.

    W palecie znalazły się bardzo zróżnicowane kolory, którymi wykonamy najróżniejsze makijaże. Są w niej zarówno odcienie ciepłe, jak i chłodniejsze, które dobrze się ze sobą łączą i dają różne efekty, w zależności jak je połączymy. Cienie Love Me i Bite Me to chłodniejsze kolory, jeśli użyjemy do makijażu tylko tych dwóch odcieni, uzyskamy chłodniejszy makijaż oka, jednak jeśli połączymy je z cieplejszymi kolorami np. Pinch Me czy Scratch Me makijaż stanie się zdecydowanie cieplejszy. Mam wrażenie, że w fiolecie Bite Me połączone zostały zarówno chłodne, jak i ciepłe pigmenty, dzięki czemu dobrze łączy się on zarówno z ciepłymi jak i chłodnymi kolorami, w obu przypadkach dając różne efekty. Nie zabrakło w palecie neutralnych kolorów: Need Me to matowy beż, którym możecie rozjaśnić wewnętrzny kącik albo obszar pod łukiem brwiowym, brąz Eat Me pomoże Wam stworzyć makijaż dzienny, a Hate Me to mocno napigmentowana czerń, której dodacie każdemu makijażowi wieczorowego charakteru, albo przyciemnicie linię rzęs. Dzięki tym trzem kolorom paleta Pinch Me to paleta, którą stworzycie pełny makijaż oka.





    KOLORY PIERRE RENE PINCH ME: 

    Tell Me (tł. powiedz mi)- foliowy, kryjący, jasne złoto
    Like Me (tł. jak ja)- toper, srebrzysty
    Touch Me (tł. dotknij mnie)-toper, jasno zielony, ze złotymi drobinkami
    Try Me (tł. wypróbuj mnie)- toper, opalizujący na fioletowo i niebiesko
    Kiss Me (tł.pocałuj mnie)- foliowy, kryjący, intensywny róż
    Swatch Me (tł. zeswatchuj mnie; czy jest na to polski odpowiednik?)- foliowy, kryjący, zieleń- khaki
    Kill Me (tł. zabij mnie- foliowy, kryjący, intensywny niebieski z czarną bazą
    Need Me (tł. potrzebujesz mnie)- matowy beż, neutralny
    Pinch Me (tł. uszczypnij mnie- matowy, żółto-musztardowy, ciepły
    Eat Me (tł. zjedz mnie)- matowy, średni brąz, neutralny
    Love Me (tł. kochaj mnie)- matowy, jasny róż, chłodny
    Bite Me (tł. ugryź mnie)- matowy, fiolet, chłodny
    Scratch Me (tł. podrap mnie)- matowy ceglana czerwień, ciepły
    Hate Me (tł. nienawidź mnie)- matowy, głęboka czerń, neutralny

    SHINE ME  (69,90 PLN)


    Paleta Pierre Rene Shine Me jest tak samo duża, ale w środku znajdują się tylko trzy wkłady, co sprawia, że są one olbrzymie. Każdy wkład to aż 8g produktu, więc na pewno będzie ona bardzo długo Wam służyć. W palecie do konturowania znalazł się matowy bronzer oraz dwa rozświetlacze. Z bronzerem nie każdy się polubi. Jest raczej po ciepłej stronie, ma delikatnie pomarańczowe tony, ale na cerach ciepłych i neutralnych wygląda bardzo ładnie i może służyć do konturowania. Na cerze typowo chłodnej będzie zdecydowanie zbyt pomarańczowy i jeśli będziecie chciały go używać to raczej do ocieplania niż do typowego modelowania twarzy. Niezwykle uniwersalne są za to rozświetlacze. Pierwszy wydaje się w opakowaniu bardzo ciemny, złoty. Jest to rozświetlacz Rich Me, który na skórze wypada o wiele jaśniej, ma ładny szampańsko- złoty kolor i pasuje nawet osobom o bardzo jasnej cerze. Drugi rozświetlacz to Glaze Me, ten z kolei ma brzoskwiniowo- różowe tony. Oba dają efekt mokrej skóry, a intensywnością blasku dorównują Amrezy od Anastasii Beverly Hills. Jeśli miałabym z tej kolekcji wybrać tylko jedną paletę, zdecydowanie byłaby to Shine Me, właśnie ze względu na cudowne, intensywne rozświetlacze.





    KOLORY PIERRE RENE SHINE ME:


    Rich Me (tł. wzbogać mnie)- złoto- szampański rozświetlacz
    Toast Me (tł. wznieś za mnie toast)- ciepły, matowy bronzer
    Glaze Me (tł. nabłyszcz mnie)- różowo-brzoskwiniowy rozświetlacz


    Kolekcja Pierre Rene stworzona we współpracy z Amelią Szczepaniak to jedna z najlepszych premier tego roku. Kosmetyki są dopracowane, przemyślane i widać, że osoba odpowiedzialna za ich ostateczny wygląd włożyła w to dużo serca. Jedynym słabym punktem jest dla mnie fiolet, ale może się czepiam? Ostatnio z żadnego fioletu nie jestem zadowolona: nie podoba mi się fiolet z palety Anastasia Beverly Hills Riviera, ani ten z Affect In The Spotlight, zawiódł mnie fiolet z palety Wibo x Viva-aViva oraz fiolety z palety Tune Tropical Rhythm. Wszystkie porównuję do mojego fioletowego ideału, cienia Wasted z palety BPerfect Carnival.

    A jak Wam podobają się te palety?








    PIELĘGNACJA: CZEGO UŻYWAM? JAKIE FIRMY LUBIĘ NAJBARDZIEJ? NA JAKIE KOSMETYKI STAWIAM?

    $
    0
    0

    Najczęściej zadawanymi mi przez Was pytaniami, są pytania o to, jak pielęgnuję moją cerę. Konkurować mogą jedynie z pytaniami o to, jakie podkłady polecam. Aby odrobinę zaspokoić Waszą ciekawość, zapraszam Was dzisiaj do mojej łazienki. Pokażę Wam jakich produktów ostatnio używam i opowiem jak działa na moją skórę każdy z nich. 


    Na początek warto odpowiedzieć na pytanie, jaka jest moja cera. Moja skóra ma wszystkie cechy cery suchej, ale rozszerzone pory na czole i nosie dają złudzenie, że jest ona mieszana. Z tego powodu kiedyś używałam głównie kosmetyków do tego typu cery, a one zupełnie mi nie służyły. Po umyciu twarzy skóra jest bardzo napięta, a kiedy jest mocniej wysuszona, aż piecze jeśli od razu nie nałożę nawilżającego kremu. W ciągu dnia praktycznie się nie przetłuszcza, jedynie w największe upały sebum w bardzo małej ilości pojawia się w skrzydełkach nosa. Obserwacja swojej skóry jest niesamowicie ważna, pamiętajcie, że tylko Wy wiecie jak zachowuje się ona w ciągu dnia i tylko Wy możecie z całą pewnością określić jej rodzaj. Piszę o tym ponieważ przez większość życia słyszę, że mam cerę mieszaną, a widząc ją na co dzień jestem absolutnie pewna, że nie. Bardzo rzadko się to zdarza, ale moja skóra to skóra sucha z rozszerzonymi porami. Tego typu cera wymaga intensywnego nawilżania, a jednocześnie regularnego oczyszczania.



    Czytając mojego bloga, wiecie już, że stawiam na wieloetapową pielęgnację, a ostatnio dążę do efektu "Glass Skin". Nie używam codziennie tych samych kosmetyków, ale jest kilka produktów bez których nie wyobrażam sobie już codziennej pielęgnacji. Dzisiejszy wpis podzieliłam na etapy pielęgnacji, które stosuję u siebie. W każdym etapie znajdziecie co najmniej jeden produkt, ale często jest ich więcej i stosuję je wymiennie.


    1. DEMAKIJAŻ


    O tym jak ważny jest codzienny demakijaż nie muszę Wam przypominać? Zawsze wieczorną pielęgnację rozpoczynam od dokładnego oczyszczenia skóry z makijażu, sebum i innych zanieczyszczeń. Demakijaż wykonuję olejkiem (np. MIYA), mleczkiem lub płynem micelarnym. Uwielbiam olejek do demakijażu MIYA, który nakładam na skórę palcami a następnie ściągam makijaż zwilżonym wodą wacikiem (możecie użyć wacików wielorazowego użytku np. GLOV). Tak samo postępuję jeśli używam mleczka do demakijażu.

    Następnie jeszcze raz delikatnie przecieram skórę używając chusteczek oczyszczających. Zawsze okazuje się, że jeszcze coś na chusteczce zostaje, dzięki temu mam pewność, że moja skóra jest dokładnie oczyszczona i mogę przejść do kolejnych etapów pielęgnacji. Uwielbiam chusteczki micelarne Alterra o zapachu rumianku oraz Neutrogena Hydrating Cleansing Wipes, które usuwają sebum, resztki makijażu, tłuszcz oraz pozostawiają skórę przyjemnie nawilżoną. Rano oczyszczam twarz z nocnych zanieczyszczeń i sebum używając tylko chusteczek i od razu przechodzę do tonizowania.


    MIYA MYSUPERSKIN LEKKI OLEJEK DO DEMAKIJAŻU (32 PLN/ 140 ML)


    Olejkiem MIYA robię demakijaż masując nim skórę. Dopiero kiedy wszystkie kosmetyki rozpuszczą się pod jego wpływem,  usuwam cały makijaż używając zwilżonych płatków kosmetycznych.

    ALTERRA CHUSTECZKI MICELARNE (5,99 PLN/ 25 SZT.)


    Nawilżone chusteczki, którymi zmyjecie makijaż i oczyścicie skórę twarzy. Chusteczki dają przyjemnie uczucie odświeżenia i dobrze przygotowują skórę do dalszych etapów pielęgnacji. Możecie oczyszczać nimi skórę rano i wieczorem. Uwielbiam je!


    NEUTROGENA HYDRATING CLEANSING WIPES (14,99 PLN/ 25 SZT.)


    Chusteczki Neutrogena są mocniej nawilżone i pozostawiają skórę bardzo dobrze nawilżoną i miękką. Pozostawiają na skórze delikatnie tłusty film, który utrzymuje się przez kilka minut. Oczyszczam nimi skórę zamiennie z chusteczkami Alterra rano i wieczorem, a czasami robię nimi demakijaż.




    2. MYCIE TWARZY


    Kolejny krok to mycie twarzy wodą i kosmetykiem na bazie wody. W ten sposób usuwam z twarzy tłuszcz i (kolejny raz) resztki codziennych zanieczyszczeń. To krok, który stosuję tylko podczas wieczornej pielęgnacji. Do mycia twarzy używam zamiennie kilku produktów.  Bardzo lubię antybakteryjny żel do mycia twarzy Bioderma Sebium, który ma wodnistą formułę, nie pieni się i bardzo delikatnie oczyszcza skórę. Podobnie działa żel do mycia twarzy Pixi Glow Tonic Cleansing Gel, jednak on w moim odczuciu dodatkowo nawilża skórę. Ostatnio lubię także mleczną emulsję do mycia twarzy Veoli Botanica, która w składzie ma ekstrakt z nagietka, rumianku oraz owsa. Wszystkie trzy produkty są bardzo delikatne dla mojej skóry, nie przesuszają jej i nie sprawiają, że staje się nieprzyjemnie napięta.


    BIODERMA SEBIUM (25 PLN/ 500 ML)


    Żel do mycia twarzy o bardzo wodnistej konsystencji. Delikatnie oczyszcza skórę, pozostawia ją delikatnie napiętą. Dobrze sprawdza  się na mojej suchej skórze i myślę, że będzie ok także dla cer mieszanych i tłustych. 


    PIXI GLOW TONIC CLEANSING GEL (?/ 135 ML)


    Odrobinę gęstszy żel, który dodatkowo pozostawia uczucie nawilżenia. Skóra po umyciu nim jest miękka i świetlista. Można używać go codziennie rano i wieczorem. Wydaje mi się, że po regularnym stosowaniu mniej widoczne stają się pory.




    3. PEELING 


    Nie używam go codziennie, ale bardzo ważnym elementem mojej pielęgnacji jest peeling. Chcąc mieć gładką cerę, usuwajcie martwy naskórek minimum dwa razy w tygodniu. Sama używam peelingu co 2-3 dzień. Stale zmieniam peelingi, jednak najczęściej wybieram do twarzy peelingi drobnoziarniste i enzymatyczne. Uwielbiam peeling Pixi Peel&Polish, który najpierw nakładam na skórę na około 2 minuty, a następnie 30 sekund delikatnie masuję i spłukuję go z twarzy. Po jego użyciu skóra jest idealnie gładka, świetlista, miękka i gotowa na kolejne etapy pielęgnacji.

    PIXI PEEL&POLISH (145 PLN/ 80 ML)


    Jak już mówiłam używam najróżniejszych peelingów i raczej się do nich nie przywiązuję. Ostatnio jest to peeling enzymatyczny Pixi Peel&Polish, który jest bardzo delikatny dla skóry, drobnoziarnisty. Bardzo dobrze wygładza skórę i przygotowuje ją do dalszych etapów pielęgnacji.




    4. TONIZACJA


    Niesamowicie ważnym krokiem w pielęgnacji skóry jest tonizacja. Toniku musimy użyć po każdym myciu twarzy, aby przywrócić skórze właściwe pH. Moim numerem jeden jest Pixi Glow Tonic, który wygładza moją skórę, sprawia, że staje się ona miękka i rozświetlona. Widzę olbrzymią różnicę między nim, a wszystkimi innymi tonikami, których używałam.


    PIXI GLOW TONIC (99 PLN/ 250 ML)


    Pixi Glow Tonic to tonik rozświetlający i złuszczający, który w składzie ma kwas glikolowy. Tonik przyspiesza odnowę komórkową, sprawia, że skóra jest jaśniejsza, gładsza i promienna. Tonik Pixi nie zawiera alkoholu, w jego składzie oprócz kwasu glikolowego (5%) znajdziemy żeń-szeń, aloes oraz fruktozę i sacharozę. Taka mieszanka składników sprawia, że skóra jest nawilżona, wygładzona i rozświetona. U mnie tonik Pixi najlepiej sprawdza się nakładany wacikiem. Kiedy nakładałam go wklepując w twarz rękami (jak w metodzie 7Skin) nie widziałam żadnych efektów. Regularnie stosując Glow Tonic widzę, że moja skóra jest miękka, gładka i lepiej odżywiona.

     

    5. SERUM, ESENCJA, ELIXIR...


    Czyli wszystkie produkty, które mają dodatkowo nawilżać skórę. Zawsze używam jednego (lub więcej) produktu tego typu, zanim nałożę krem nawilżający. Szczególnie ważne jest to dla mnie wieczorem, kiedy stawiam na bardziej bogatą pielęgnację i chcę mocno odżywić skórę przez noc. W mojej pielęgnacji najczęściej pojawiają się produkty nawilżające, rozświetlające, zwężające pory i rozjaśniające skórę. 


    SESDERMA C-VIT (110 PLN/ 30 ML)


    Czyli serum nawilżające z witaminą C, które rozjaśnia przebarwienia i rozświetla skórę. Świetnie sprawdzi się, jeśli zmagacie się z przebarwieniami na skórze i chcecie je rozjaśnić, sprawić żeby były mniej widoczne. Serum dodatkowo przyjemnie nawilża skórę i ma słodki zapach, który mi kojarzy się z witaminą C dla dzieci.


    SESDERMA HIDRADERM TRX (160 PLN/ 30 ML)


    Serum liposomowe ma odrobinę gęstszą konsystencję i daje skórze większe nawilżenie, dlatego pokochają ją osoby z cerą suchą. Pozostawia na skórze delikatnie tłusty film. Serum Hidraderm TRX ma niesamowity, bardzo elegancki zapach.


    PIXI GLOW TONIC SERUM  (145 PLN/ 30 ML)


    Nowe, rozświetlające serum od Pixi, z kolekcji Glow Tonic, dodaje skórze niesamowitego blasku. Serum zmiękcza skórę, poprawia jej nawilżenie oraz przywraca blask. Dla takiego efektu najlepiej wmasować w skórę 2-3 krople serum, przed nałożeniem kremu nawilżającego.


    FARSALI ROSE GOLD ELIXIR (219 PLN/ 30 ML)


    Farsali Rose Gold Elixir to lekki olejek, który możemy nakładać na całą twarz oraz na usta. Przyznam, że ja najczęściej stosuje go do pielęgnacji ust i jestem bardzo zadowolona z nawilżenia, które pozostawia. 


    JANDA ROZŚWIETLAJĄCE SERUM TU I TERAZ (49 PLN/ 30 ML)


    Serum Janda ma delikatny kolor i drobinki, które widocznie rozświetlają skórę już chwilę po nałożeniu. Obecnie to moje ulubione serum drogeryjne i lubię nakładać je rano, kiedy wiem, że będę wykonywała makijaż. Serum daje dodatkową porcję rozświetlenia skóry, dobrze ją nawilża i przygotowuje do dalszych etapów pielęgnacji i nałożenia makijażu. Jego konsystencja jest lekka, wodnista, serum szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy.


    TEOXANE RHA SERUM (350 PLN/ 30 ML)


    Najdroższe serum, które stosuje, ale w stu procentach warte swojej ceny. Teoxane to marka kosmetyków wypełniających zmarszczki, serum ma pomagać wygładzić drobne zmarszczki i zapobiegać powstawaniu nowych.




    6. MASECZKA

    Uwielbiam najróżniejsze maseczki! Glinki, w płachcie, peel off... A nawet "bombelkujące". Nie ma maseczki, której bym nie używała. Staram się nakładać je conajmniej dwa razy w tygodniu, a z moim 10-miesięcznym synkiem nie jest to łatwe. Ale: dla chcącego nic trudnego. Bardzo często maseczki w płachcie nakładam podczas kąpieli, a te, które nie wymagają spłukiwania, podczas wieczornej pielęgnacji. Wyzwaniem są maseczki peel off, ale i je czasami uda mi się nałożyć.


    SKINCODE EXCLUSIVE CELLULAR EXTREME MOISTURE MASK (202 PLN/ 50 ML)

     

    Bardzo lekka maseczka, która nie wymaga spłukiwania. Moja sucha skóra "pije" ją jak wodę, ale w przypadku innego rodzaju skóry może zdarzyć się, że resztki maseczki trzeba będzie ściągnąć wacikiem. Maseczka ma żelową konsystencję i intensywnie nawilża skórę. Po jej użyciu skóra jest miękka i gładka. 


    LIERAC HYDRAGENIST MOISTURIZING RESCUE MASK (100 PLN/ 75 ML)


    Podobnie działająca maseczka, o odrobinę gęstszej konsystencji. Tak jak maska Skincode, maseczka Lierac nie wymaga spłukiwania i często nakładam ją na twarz na całą noc. Mocno nawilża skórę, świetna dla cery suchej.


    PIXI T-ZONE PEEL OFF MASK (99 PLN/ 45 ML)


    Maseczka, którą po zastygnięciu można zdjąć z twarzy niczym maskę. Przyjemnie oczyszcza skórę, daje natychmiastowy efekt gładkiej, miękkiej i pozbawionej zanieczyszczeń skóry. Lubię nakładać ją przed makijażem, kiedy mam jakąś ważną okazję.


    PIXI GLOW MUD MASK (99 PLN/ 45 ML)


    Kolejna maseczka Pixi, to maseczka z glinką. Maseczkę lubię nakładać na strefę T. Zawarte w niej składniki rozświetlają cerę, absorbują nadmiar sebum, wygładzają i nawilżają skórę.  Sprawdzi się świetnie w przypadku cery mieszanej i tłustej.




    7. NAWILŻANIE OKOLICY OCZU


    Powoli przechodzimy do końcowych etapów pielęgnacji. Po zrobieniu peelingu, oczyszczeniu skóry i nałożeniu wszystkich eliksirów, przyszedł czas na jej właściwe nawilżanie. Niesamowicie ważne jest nawilżanie skóry wokół oczu. Od tego, jak będziecie o nią dbać, zależy jak szybko pojawią się na niej zmarszczki, a przecież chcemy aby pojawiły się jak najpóźniej. Moim ulubiony kremem pod oczy jest aktualnie krem Sesderma, który intensywnie nawilża delikatną skórę wokół oczu i nie obciąża jej.


    PIXI DETOXIEYE (110 PLN/ 60 SZT.)


    Ale zanim przejdziemy do kremów, jeszcze jeden ciekawy produkt. Płatki pod oczy Pixi odświeżają spojrzenie i przygotowują skórę na nałożenie kremu. Płatki są żelowe, przyjemnie chłodzą skórę, jednocześnie zmniejszając zasinienia w tej okolicy i odświeżając spojrzenie, dzięki czemu oczy wyglądają na bardziej wypoczęte. Bardzo lubię nakładać je, nawet na chwilę, rano, kiedy wyjątkowo mało spałam w nocy.


    TEOXANE RHA EYE CONTOUR (280 PLN/ 15 ML)


    Bogata formuła kremu pod oczy Teoxane ma spłycać istniejące zmarszczki i zapobiegać powstawaniu nowych. Krem ma w sobie odrobię pigmentu, którego zadaniem jest odświeżenie okolicy pod oczami, rozświetlenie jej i maskowanie zasinień.


    SESDERMA SESGEN 32 (150 PLN/ 15 ML)


    Mój ulubiony krem pod oczy! Jego formuła nie jest ani za gęsta, ani za lekka, dzięki temu świetnie sprawdza się zarówno na dzień jak i na noc. Krem szybko się wchłania, przyjemnie nawilża skórę wokół oczu i zmniejsza zasinienia.  Skóra jest mocno nawilżona i gładka.


    MAUNA EYE SERUM BEAUTY EYE (60 PLN/ 15 ML)


    Serum Mauna nakładam często przed nałożeniem kremu, aby wspomóc jego działanie. Jego konsystencja jest lekka, kremowa, szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy.  Serum ma regukować przebarwienia, zmniejszać opuchliznę wokół oczu i spłycać zmarszczki.



    8. NAWILŻANIE I OCHRONA PRZECIWSŁONECZNA



    Ostatni krok w mojej codziennej pielęgnacji to nawilżanie i, oczywiście, ochrona przeciwsłoneczna. Ochrona skóry przed działaniem promieni słonecznych jest ważna przez cały rok, ale teraz, kiedy dni są długie, a słońce mocno grzeje, jest szczególnie istotna. Moja skóra, wystawiona na słońce, szybko robi się czerwona i piecze, dlatego nie wychodzę z domu bez kremu z wysokim filtrem (30 lub 50). Przez cały rok i na noc pamiętam o intensywnym nawilżaniu. Dzięki temu jest ona w dobrej kondycji, jest miękka i gładka, a niedoskonałości pojawiają się niezwykle rzadko. 


    SESDERMA HIDRADERM TRX (175 PLN/ 50 ML)


    Krem o lekkiej, żelowej konsystencji, bardzo szybko się wchłania pozostawiając delikatny film na skórze. Świetny na dzień, pod makijaż. Dobrze nawilża skórę, a przy okazji ma pomóc rozjaśniać przebarwienia.




    CLINIQUE MOISTURE SURGE


    Krem nawilżający, o niesamowicie lekkiej konsystencji. Bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Jego konsystencja w słoiczku jest żelowa, a nakładany na skórę staje się wręcz wodnisty. 


    JANDA KREM NA TU I TERAZ DZIEŃ (55 PLN/ 50 ML)


    Krem na dzień Janda ma gęstszą konsystencję i odrobinę dłużej się wchłania, ale także nie pozostawia lepkiej warstwy na skórze. Świetnie odżywi skórę dojrzałą, suchą i odwodnioną. Pozostawia przyjemne uczucie nawilżania i delikatnie wygładza skórę. Krem Janda poprawia napięcie, jędrność i gęstość skóry, wpływa na redukcję zmarszczek i zapobiega powstawaniu nowych. Jego formuła opracowana została na wzór zabiegów odmładzających opartych na niciach kosmetycznych.


    JANDA KREM NA TU I TERAZ NOC (55 PLN/50 ML)


    Drugi krem z tej serii to krem na noc, również stworzony na wzór zabiegów opartych na niciach kosmetycznych. Krem na noc ma bogatszą formułę, jest gęstszy i wolniej się wchłania. Jeszcze intensywniej nawilża i pielęgnuję skórę, aby rano była jak nowa. Krem jest idealny dla skóry suchej, która potrzebuje porządnej dawki nawilżenia, dla cery dojrzałej i odwodnionej. 


    ALTERRA KREM PRZECIWSŁONECZNY MIGDAŁY BIO &HIBISKUS SPF 30 (15,99 PLN/ 75ML)


    Najważniejsze zostawiłam na koniec. Kilka bardzo słonecznych dni mamy już za sobą i gdyby nie on, jestem pewna, że moja skóra już byłaby spalona. Jeśli chcecie na długo zachować młody wygląd skóry, zapobiegać powstawaniu zmarszczek i przebarwień, musicie używać kremów z filtrem. Najlepiej używać filtrów 30 albo 50. Ten pierwszy blokuje około 96% promieniowania, z kolei SPF 50 około 98%. Nigdy nie wychodzę na słońce nie używając filtra. Dzięki temu nie mam problemów z oparzeniami słonecznymi. Warto go stosować, ale pamiętajcie aby nie nakładać go pod makijaż, szczególnie kiedy macie jakąś ważną okazję, ponieważ może robić efekt flashback i będziecie na zdjęciach bardzo blade.Krem z filtrem Alterra jest bardzo gęsty, zanim się wchłonie pozostawia na skórze białawą poświatę, nawilża skórę i pozostawia ją delikatnie natłuszczoną. Opakowanie, które widzicie na zdjęciu to miniaturka (idealna do torebki!), w Rossmannie znajdziecie też większe opakowanie.


    A jak wygląda Wasza pielęgnacja? Z jakich kroków nigdy nie rezygnujecie?










    Viewing all 1539 articles
    Browse latest View live


    <script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>