Quantcast
Channel: Agata Wełpa MakeUp: Blog o makijażu, kosmetykach i pielęgnacji.
Viewing all 1532 articles
Browse latest View live

GOLDEN ROSE: PALETA DO KONTUROWANIA

$
0
0

Wszystkiego dobrego w Dniu Kobiet Dziewczyny! Mam nadzieje, że spędzacie ten dzień miło i, że chętnie przy kawie i ciastku przeczytacie mój najnowszy post. Dzisiaj o moim małym odkryciu ostatnich tygodni. Nie spodziewałam się, że będę tak zadowolona z palety do konturowania za niecałe 20 złotych. Apropo kosmetyków na każdą kieszeń, czytałyście mój post o 7 kosmetykach za mniej niż 20 złotych, które warto mieć? Jeśli jeszcze go nie widziałyście, sprawdźcie koniecznie czy znajdziecie tam coś dla siebie. Wspomniałam tam także o palecie Golden Rose, jednak myślę, że zasłużyła ona także na osobną recenzję.  

Kiedy mówimy o konturowaniu najczęściej na myśl przychodzi makijaż Kim Kardashian. A przecież wykonturowana twarz nie musi wyglądać ciężko. Makijaż można ograniczyć do zaznaczenia kości policzkowych, u mnie dochodzi do tego jeszcze przyciemnienie boków czoła, jednak możecie z tego zrezygnować (szczególnie jeśli lubicie swoje czoło takim jakie jest). Palety Golden Rose używam właśnie do takiego codziennego, "lekkiego" konturowania. 



Golden Rose to polska marka, tym bardziej warto ją wspierać i używać ich kosmetyków. Kiedyś kojarzyli mi się ze słabą jakością i opakowaniami rodem z lat 80. Teraz wszystko idzie w znacznie lepszym kierunku. Paleta do konturowania ma minimalistyczne, czarne opakowanie z wytłoczonym logo marki. Paleta łatwo się otwiera i zamyka na klik. W środku ma spore lusterko.



W środku mamy trzy kolory: jasny beż do rozjaśniania, ciepły brąz do ocieplania oraz chłodny brąz do konturowania. Najlepiej napigmentowany jest, najciemniejszy w palecie, chłodny brąz. Konturowanie nim jest bardzo łatwe, ciężko zrobić sobie nim jakąkolwiek plamę, puder jest matowy, lekko kredowy i łatwo się rozciera. Mniej napigmentowany jest ciepły brąz, jednak jeżeli dodamy go w konturowania jest widoczny i równie łatwo się rozciera. Najsłabiej napigmentowany jest jasny puder do rozjaśniania. To puder, który nakładam pod oczy aby utrwalić korektor, na środek czoła, nosa, brody. Puder lekko rozjaśnia, jest półtransparentny.


Paleta jest dobrym wyborem na co dzień, efekt jaki nią uzyskamy nie jest przerysowany a pigmentacja i formuła pozwalają na bardzo szybką pracę z tym produktem, co świetnie sprawdza się kiedy rano spieszymy się z makijażem do pracy. Kiedyś moją ulubioną z tych tańszych palet do konturowania była paleta Wibo → Wibo 3 Steps To Perfect Face , teraz mając wybór postawiłabym na Golden Rose.

SZALONY WIECZOROWY MAKIJAŻ Z PALETĄ JUVIA'S PLACE MASQUARADE | TUTORIAL

$
0
0

Od początku roku pojawiło się u mnie kilka kolorowych palet cieni. Z tych kolorów pod moje pędzle ciągle trafiają wszelkie odcienie turkusu i fioletu- musicie mi to wybaczyć, w końcu przerzucę się na inne kolory. Póki co jednak kolejny makijaż z duetem fiolet i turkus- świetnie sprawdzi się dla zielono i brązowookich dziewczyn, które są odważne i kochają szalone makijaże. Sprawdźcie tutorial na Youtube i jeżeli spodoba się Wam koniecznie zasubskrybujcie kanał i dajcie mi kciuka w górę. To niesamowicie motywuje do dalszej pracy nad kanałem i blogiem.





K O S M E T Y K I:

BRWI:
Golden Rose Longlasting Brow Pencil 107
Inglot Pomada 11
Maybelline korektor Fit Me 15
Inglot Brow Shaping Gel

OCZY:
MaqPro by Katosu
Juvias Place Masquarade Palette
Inglot pigment 112
Vipera pigment 104
Smashbox Always Sharp "Raven"
Smashbox Full Exposure Mascara

TWARZ:
Smashbox Photo Finish Base
Provoke Matt Fluid 210
Make Up For Ever Full Cover 04
Inglot HD 503
Paese Puder Bambusowy
Inglot HD 505
Smashbox Crush on Blush Highlighter

USTA:
Sephora Cream Lip Stain 35





BEZRADNIK ŚLUBNY: JAKA MUZYKA NA WESELU?

$
0
0

Jedną z najważniejszych rzeczy na weselu jest dobra muzyka. To czy na Waszym przyjęciu powinny pojawić się przeboje radiowe Rihanny, disco polo czy rock zależy już tylko od Was, ja postaram się pomóc Wam zadecydować czy muzykę powinien grać zespół weselny czy Dj. Zaraz omówimy sobie wady i zalety obu opcji- ostateczna decyzja należy do Was.

Na początek dobrze uświadomić sobie, że na pewno nie uszczęśliwicie muzyką każdego z zaproszonych gości- każdy lubi co innego, a niektórych po prostu nie da się przekonać do wspólnej zabawy, takie osoby prawdopodobnie będą narzekać.

Z E S P Ó Ł   W E S E L N Y

Starsi goście na pewno byliby zadowoleni z muzyki na żywo- granej przez zespół weselny. Muzyka na żywo stworzy klimat z wesel sprzed lat, zdaniem wielu osób typowe weselne piosenki brzmią lepiej zagrane przez prawdziwy zespół niż puszczane z płyt. Zespół weselny to od 2 do 4, czasami nawet 5 osób co zwiększa koszty wynajęcia takiej kapeli oraz koszty wynajęcia sali (będziecie musieli zapłacić za każdą z tych osób, większość sal liczy za tzw. "obsługę wesela" 50% normalnej ceny). Minusem jest to, że najlepsze zespoły mają terminy zarezerwowane nawet na dwa kolejne lata.


D J

Dj niby tylko puszcza muzykę z płyt, jednak w porównaniu do zespołu dysponuje dużo większym repertuarem i może szybko zmieniać go w zależności do tego przy czym dobrze bawią się goście. Tak szeroki repertuar niestety zachęca gości do proszenia o ulubione piosenki- na moim weselu nie wyobrażam sobie takiego "koncertu życzeń". Dj pracuje sam, to obniża koszty jego pracy i koszty, które poniesiecie dodatkowo płacąc za "obsługę wesela".

Dobry Dj i dobry zespół rozruszają gości tak samo sprawnie, poprowadzą zabawy weselne (o ile nie zrezygnujecie z nich) oraz tzw. "oczepiny". Wybierając muzykę na swoje wesele zbierzcie ofertę zespołów i djów z Waszego regionu i pooglądajcie filmiki na ich stronach- najczęściej zamieszczają fragmenty z wesel na których grali. To pomoże podjąć najlepszą decyzję. Kiedy już zdecydujecie się nie zapomnijcie podpisać umowy! Znalezienie innych muzyków 4-6 miesięcy przed ślubem może okazać się bardzo trudne.




Kto ślub ma już za sobą? Jaką muzykę wybrałybyście na swoje idealne przyjęcie?

BIONIGREE SERUM OCZYSZCZAJĄCE DO SKÓRY GŁOWY

$
0
0

Chcę Wam dzisiaj pokazać bardzo nietypowy kosmetyk. Nietypowy bo do pielęgnacji skóry głowy. Bardzo rzadko słyszy się, że trzeba dodatkowo używać tego typu specyfików. Używamy szamponu i uważamy, że to wystarcza i możliwe, że wielu z nas wystarcza. Co jednak jeśli włosy szybko się przetłuszczają? Najczęściej jest to wina właśnie przetłuszczania się skóry głowy. 


Serum Bionigree to kosmetyk trychologiczny, czyli przeznaczony do oczyszczania skóry głowy. Bionigree to polska marka naturalnych kosmetyków do pielęgnacji skóry głowy oraz włosów. W składzie wszystkich kosmetyków marki, czołowe miejsce zajmuje czarna porzeczka. Warto wspomnieć, że 90% składników pochodzi od polskich dostawców, produkcja kosmetyków odbywa się w Polsce.




Od niedawna staram się zadbać o to, aby kosmetyki, których używam miały jak najlepsze składy. Najchętniej naturalne. Nie potrafię sobie odmówić kosmetyków do makijażu- tu tak bardzo nie przejmuje się składem, za to dążę do wykluczenia kosmetyków testowanych na zwierzętach (trzymajcie kciuki!). Za to w pielęgnacji moim celem są naturalne, dobre składy kosmetyków. Mam nadzieje, że z czasem przestaną tak bardzo pociągać mnie wszelkie nowości i w mojej pielęgnacji przeważać będą kosmetyki naturalne.

Serum Bionigree ma być naturalnym kosmetykiem do pielęgnacji skóry głowy oraz włosów o działaniu oczyszczająco- ochronnym. Serum przeznaczone jest do każdego rodzaju skóry, ma ono preciwdziałać łupieżowi, złuszczać naskórek, działać antybakteryjnie i przeciwwirusowo. Nałożone na skórę głowy ma oczyścić ją z nadmiaru zrogowaciałego naskórka, rozpuścić łój zalegający w mieszkach włosowych i ułatwić wchłanianie substancji odżywczych.
 

Kosmetyk Bionigree jest zamknięty w szklanej buteleczce z pipetą, przez co na pierwszy rzut oka przypomina olejek. Jego konsystencja jest jednak wodnista. Jego zapach jest intensywny, pachnie trochę jak lekarstwo, jednak nie jest to nieprzyjemny zapach. Szata graficzna jest minimalistyczna, elegancka- od razu ma się wrażenie, że ma się do czynienia z kosmetykiem z wyższej półki.

W buteleczce jest 100 ml produktu, który musimy zużyć w 4 miesiące od otwarcia. Serum nie można nakładać w ilości większej niż 2 pipety, nie jestem więc pewna czy w tym czasie uda mi się wykorzystać całą buteleczkę, nawet nakładając serum przed każdym myciem głowy.

Przed każdym użyciem buteleczką trzeba wstrząsnąć. Kosmetyk lubi się rozwarstwiać, czasami wytrąca się osad i nic dziwnego, w końcu to produkt o naturalnym składzie. Wystarczy wtedy wstrząsnąć buteleczką i używać produktu nadal- nie zmienia to jego właściwości.





S K Ł A D:

aqua, potassium oleate, potassium cocate, glycerin, potassium citrate, citric acid, ethyl linolenate, ethyl linoleate, ethyl oleate, ethyl palmitate, ethyl stearate, ethyl alcohol, menthol, bilberry fruit extract, sugar cane extract, orange fruit extract, lemon fruit extract, sugar maple extract, rosmarinus officinalis oil, parfum

W składzie można przyczepić się do tego, że ekstrakt z czarnej porzeczki, który ma być tu najcenniejszym składnikiem jest bardzo daleko w składzie. Inne składniki wyróżnione przez producenta to:
mydło kastylijskie, które oczyszcza i regeneruje skórę, jest niezwykle łagodne dlatego sprawdzi się nawet u osób z niezwykle wrażliwą skórą (przetłumaczyłam nazwy wszystkich składników, ale nie umiem go dopasować, ktoś pomoże?)
kwasy AHA- stosuje się do usuwania przebarwień, małych zmarszczek i niedużych blizn oraz normalizowania procesów keratynizacji (złuszczania) naskórka, wspierają oczyszczanie skóry i zapobiegają ponownemu zapychaniu się ujść mieszków włosowych.
♡  wyciągi z wiesiołka, ogórecznika, lnu- zawierają wielonasycone kwasy tłuszczowe, które stosowane są w pielęgnacji cery suchej i wrażliwej. (i tu ktoś mógłby mi pomóc znaleźć te wyciągi w składzie- ja widzę wyciąg z klonu, pomarańczy, cytryny, trzciny cukrowej i rozmarynu?).

Serum nakładam na skórę głowy przed każdym myciem włosów (co około 2 dni, czasami codziennie) tak jak zaleca producent. Nakładam około 2 pipety i chwilę masuję głowę a po około 30 minutach zwyczajnie myje włosy. Serum ma intensywny zapach, który utrzymuje się przez te pół godziny, po myciu włosów znika. Już po pierwszym myciu zauważyłam, że włosy są lekko uniesione od nasady, bardziej puszyste, mniej się przetłuszczają. Wyglądają lepiej. Sprawdzi się świetnie u osób, które mają problem z łupieżem czy łuszczycą, ale polubią go też osoby, które lubią naturalne składy w kosmetykach i mocno dbają o swoje włosy i skórę głowy.


To serum jest specyficznym produktem, powiedziałabym, że to bardziej lek niż kosmetyk. Po jego stosowaniu widzę znaczną poprawę stanu moich włosów, mam wrażenie, że reguluje wydzielanie sebum przez skórę głowy, dzięki czemu włosy dłużej są świeże. Dużym plusem jest to, że serum nie spowodowało wysuszenia skóry, obawiałam się, że może tak być.

Na mnie serum Bionigree zrobiło pozytywne wrażenie i z chęcią wypróbuje inne kosmetyki tej marki. Jeśli lubicie naturalne kosmetyki i dbacie o włosy na pewno polubicie się z tym produktem.

BLEND IT! - ALTERNATYWA DLA BEAUTY BLENDERA

$
0
0

Na pewno znacie Beauty Blender. Może używacie go, wymieniając co jakiś czas na nowy model i marząc o tańszym zamienniku. Albo miałyście raz, ale 80 złotych na kolejny to dla Was za dużo. A może widujecie go na Youtube odkładając na swój, ale ciągle inne wydatki są ważniejsze. Dzisiaj pokażę Wam gąbeczkę, która z powodzeniem może zastąpić słynny BB. Przedstawiam gąbeczki Blend It! 

Gąbeczki Blend It dostępne są w dwóch rozmiarach- dużym do makijażu twarzy i małym do nakładania korektora pod oczy oraz w kilku różnych kolorach. Ja wybrałam dla siebie dużą marmurkową czarno białą i małą marmurkową szaro białą. Blend It mają zupełnie inną strukturę niż Beauty Blender. Są od niego gładsze, BB jest wyraźnie bardziej porowaty. Kiedyś myślałam, że gąbka Ebelin może być godnym zamiennikiem Beauty Blendera- myliłam się.



Blend It są niesamowicie miękkie, nawet nienamoczoną gąbeczką nałożymy kremowe kosmetyki komfortowo, gąbeczka po zwilżeniu staje się jeszcze bardziej miękka. Gąbki są też przyjemnie sprężyste, elastyczne, dzięki czemu nakładanie podkładu to sama przyjemność. Zaletą w porównaniu do BB wydaje się ich dużo większa odporność, możliwe, że to dzięki zastosowaniu bardziej elastycznego materiału. Beauty Blender podniszczyłam paznokciami już przy jednym z pierwszych myć. Teraz noszę jeszcze dłuższe paznokcie a gąbeczki służą mi niezniszczone już od kilku tygodni (myje je codziennie, po każdym użyciu). 

Blend It są nieco większe od Beauty Blendera, obie gąbki mają podobny kształt jajeczka, jednak Blend It ma większą "pupę". Ten kształt pozwala szybko nałożyć podkład na całą twarz i dostać się w każdy zakamarek używając drugiej, spiczastej części. Nakładanie podkładu gąbką sprawia, że wygląda on jak druga skóra. Podkład nałożony jest cieniutką warstwą, co wygląda bardzo naturalnie. Z łatwością można stopniować efekt krycia dokładając drugą albo nawet trzecią warstwę. Gąbka spija część podkładu, jednak nie więcej niż pędzel. 


Gąbeczkę nie zawsze łatwo domyć. Lekkie, rozświetlające podkłady zmywa się o wiele łatwiej. Sprawa komplikuje się z podkładami ciężkimi, mocno kryjącymi, które lubią wgryźć się w strukturę gąbki pozostawiając nieestetyczne plamy nawet po dokładnym myciu. Aby w stu procentach pozbyć się podkładu z gąbki dobrze zainwestować w olejek pod prysznic np. Isana, który pomoże rozpuścić podkład i całkowicie wypłukać go z gąbeczki. Jakkolwiek byście o nią nie dbały trzeba wymienić ją raz na 3-4 miesiące. 



I tu pojawiają się koszty. Gąbeczka kosztuje około 25 złotych → Mintishop.pl Rocznie wydacie więc na nie około 75- 100 złotych, chcąc używać Beauty Blendera wydałybyście około 240-320 złotych czyli o wiele wiele więcej.

Nie namawiam do porzucenia Beauty Blendera na rzecz Blend It- obie gąbeczki bardzo lubię. Jeśli jednak szukacie tańszej alternatywy Blend It będzie najlepszym wyborem. 

SYRENI MAKIJAŻ NA DZIEŃ ŚWIĘTEGO PATRYKA

$
0
0

W Dniu Świętego Patryka zdecydowana większość blogerek pokazuje zielone makijaże. Za to u mnie syrenia kreska. Mamy tu błysk, połączenie kilku pięknych odcieni eyelinerów i fioletowe, nietypowe usta. Makijaż (oprócz ust) właściwie nadaje się do noszenia, fajnie sprawdzi się na dzisiejszą imprezę.Wybieracie się gdzieś na whisky albo piwo?



K O S M E T Y K I:

BRWI:
Golden Rose Longwear Brow Pencil 107
Inglot Pomada 11
Maybelline Fit Me 15
Inglot Brow Shaping Gel

OCZY:
Inglot Eyeshadows Keeper
Juvias Place Masquarade
Inglot eyelinery 77, 67, 87, 66
MySecret Nude Pencil
Inglot Pigment 114
Golden Rose Metalic Liner
Smashbox Full Exposure Mascara

TWARZ:
Smashbox Photo Finish Base
Provoke Matt Fluid 210
Make Up For Ever Full Cover 4
Inglot HD 503, 505
Paese Puder Bambusowy
Paese rozświetlacz Blaze Cheek Illuminator

USTA:
NYX Liquid Suede Amethyst







BE GLOSSY 5TH BIRTHDAY EDITION- PIĄTE URODZINY BE GLOSSY

$
0
0

W tym miesiącu minęło 5 lat działalności beGlossy w Polsce. Przez ten czas pudełko beGlossy stało się najpopularniejszym, najbardziej rozpoznawalnym kosmetycznym boxem w naszym kraju. Mimo, że opinie na jego temat są podzielone, jego popularność nie słabnie i nadal pojawiają się nowe subskrybentki. Moje oczekiwania co do urodzinowego boxa były bardzo duże. I myślę, że nie tylko moje- na fanpagu beGlossy dziewczyny raczej obstawiały, że będzie to edycja "na bogato". Jak jest na prawdę?




Po otwarciu pudełka znalazłam kilka próbek i najnowszy beGlossy Magazyn- lubię takie dodatki i zawsze szybko wykorzystuje te małe saszetki. Magazyn umila mi wieczory, zawsze znajdziecie w nim najnowsze kosmetyki, wywiady z blogerkami tutoriale, w tym numerze moją uwagę zwrócił artykuł o kosmetykach na bazie ziół. 

AURIGA SERUM FLAVO-C (miniaturka, 99 zł/ 15 ml)

Jestem bardzo ciekawa tego produktu, buteleczka jest jednak tak malutka, że nie wiem czy po jej zużyciu będę mogła odczuć jakąkolwiek zmianę. Mamy tutaj serum z 8% witaminą C oraz 30% wyciągu z Ginkgo Biloba, które ma rozjaśnić skórę, pozbyć się przebarwień i ujędrnić ją. Nie mogę się doczekać kiedy go sprawdzę.


HIMALAYA HERBALS ODŻYWCZY KREM DO TWARZY, CIAŁA I RĄK (pełnowymiarowy produkt, 5,99 zł/ 50 ml) 

Biorąc pod uwagę , że spodziewałam się zachwycającego pod względem zawartości boxa, jestem bardzo niezadowolona, że ten krem się w nim znalazł.  Według opisu ma to być krem "do wszystkiego"- do twarzy, ciała, rąk... Krem, który ma chronić skórę przed przesuszeniem oraz ją ujędrnić. Krem ma nieciekawy skład- już na drugim miejscu jest Mineral Oil czyli Parafina, tworzy ona na skórze warstwę nie przepuszczającą powietrza przez co skóra może się szybciej starzeć. Dlatego lepiej unikać kosmetyków w których składzie znajdziecie hasła Minaral Oil, Paraffin Oil, Parrafinum Liquidum. Nie jestem zadowolona z tego produktu i na pewno trafi do pudełeczka z kosmetykami do przekazania dalej.


BEAVER PROFESSIONAL MGIEŁKA ODŻYWCZO NAWILŻAJĄCA (miniaturka, 69,90 zł/150 ml)

Przymierzałam się do tego produktu już jakiś czas, nawet miałam już kupić (cena takiej miniaturki to około 12 złotych), na szczęście zobaczyłam, że znajdzie się w urodzinowym pudełku. Mgiełka ma sprawić, że włosy będą miękkie i błyszczące przez cały dzień. Traktuje ją trochę jak nabłyszczacz do włosów- wyglądają po jej nałożeniu pięknie.


COSMEPICK EYELINER (pełnowymiarowy produkt, 10,90 zł/ 4g)

Kolejny kosmetyk-niewypał. Zawsze czekam aż w boxie pojawi się kosmetyk do makijażu i zawsze ostatecznie jestem nim zawiedziona. Muszę chyba przestać czekać, eyeliner na pewno powędruje do kogoś innego.


VICHY IDEALIA ENERGETYZUJĄCY KREM WYGŁADZAJĄCY (miniaturka, 99 zł/50 ml)

Całkowita nowość z serii Idealia- krem który ma nawilżyć i rozświetlić zmęczoną skórę. Dodatkowo ma także wygładzić pierwsze, małe zmarszczki. W boxie znajduje się miniaturka, która zawiera 15 ml kremu. Bardzo podoba mi się miniaturowy słoiczek- jest uroczy i praktyczny. Oby więcej takich produktów w boxach, a na dodatek my, subskrybentki beGlossy możemy przetestować krem jako pierwsze.


SKINLITE ZABIEG UJĘDRNIAJĄCY NA PODBRÓDEK (pełnowymiarowy produkt, 9,99 zł/ 1 szt)

To produkt 2-etapowy składający się z ujędrniającego serum, które nakładamy na podbródek oraz żelowego płata. Razem mają one ujędrnić skórę, uelastycznić ją i poprawić mikrokrążenie. Wątpię abym w przyszłości wracała do tej maski, jednak jestem ciekawa jej działania i na pewno niedługo ją przetestuje. 


CALVIN KLEIN ETERNITY INTENSE (próbka, 179 zł/ 30 ml) 

Lubię próbki zapachów i nie marudziłabym gdyby w pudełkach było ich więcej. To świetny sposób aby sprawdzić jak rozwija się zapach, jak się utrzymuje. Dzięki temu możemy podjąć bardziej przemyślaną decyzję o zakupie.


Po urodzinowym boxie beGlossy spodziewałam się o wiele więcej. Marzyły mi się marki z wyższej półki, lepsze produkty pełnowymiarowe a niestety pudełko Birthday Edition muszę uznać za najsłabsze jakie do tej pory miałam.

A co Wy myślicie o urodzinowym pudełku beGlossy?

BLEND IT: SILI SPONGE | CZY POBIJE BEAUTY BLENDER?

$
0
0

Kiedy postanowiłam zacząć pisać bloga, moim celem było pokazywanie Wam, moim czytelnikom, nawet najbardziej zaskakujących nowinek (pod warunkiem oczywiście, że są w moim zasięgu). Nie mogłam więc nie przetestować silikonowego aplikatora do podkładu Sili Sponge. 

Na pewno na Youtubie widziałyście już testy "cycko blendera"- dziewczyny nakładają podkład używając jako aplikatora wkładek do biustonosza. Firmy nie mogły przejść obok tego trendu obojętnie i niektóre wypuściły właśnie takie silikonowe aplikatory, które mają pomóc w nakładaniu podkładu. Ale jak jest na prawdę? Silikonowe aplikatory pomagają czy raczej przeszkadzają?

Ten aplikator to prostokątny kawałek silikonu, nie ma to nic co mogłoby zachwycić. Jest alastyczny, giętki, przy wyginaniu go na jego powierzchni pojawiają się zagłębienia kojarzące się z dżdżownicą. Aplikator nie ma żadnych wypustek, nierówności, jedyną anomalią jest "falbanka" naokoło niego. Może w nią wchodzić podkład dlatego do jego nakładania używam drugiej strony.



Silikonowy aplikator ma swoje plusy i minusy. Do jego zalet z pewnością można zaliczyć to, że o wiele łatwiej i szybciej go umyć oraz to, że nie pochłania ani odrobiny podkładu. Aby ją wyczyścić wystarczy właściwie przetrzeć ją, można spryskać ją płynem do dezynfekcji i przetrzeć, albo umyć delikatnie mydłem pod bieżącą wodą i już będzie gotowa do dalszej pracy.

Za pomocą Sili nie da się nałożyć podkładu tak sprawnie jak używając Beauty Blendera. Aplikatorem silikonowym wygodnie może nakładać się podkłady zastygające- w ich przypadku jest możliwe budowanie krycia bez rozcierania, przemieszczania poprzedniej warstwy. Przy każdym innym podkładzie nie ma możliwości budowania krycia nakładaniem kolejnej warstwy, aplikator kiedy kolejny raz przejedziemy nim w miejscu gdzie podkład był już nałożony, ściągnie tę poprzednią warstwę. 

Nie zauważyłam szczególnych różnic w kryciu między podkładem nałożonym Sili a Beauty Blenderem, jeśli podkład jest dobrze kryjący żaden sposób nakładania mu nie straszny. No, może te lżejsze podkłady są mniej kryjące nałożone Sili, ale to głównie dlatego, że Beauty Blenderem łatwiej budować krycie nakładając kolejne warstwy. 


Aplikator jest o wiele mniej elastyczny niż pędzle i Beauty Blender. Nałożenie nim podkładu na nos czy w okolice oczu to katorga, radzi sobie tylko z większymi, w miarę płaskimi powierzchniami jak czoło czy policzki, wszędzie indziej trzeba się nieźle nagimnastykować aby podkład był nim nałożony ładnie. 

Nie podoba mi się to, że Sili pozostawia na skórze widoczne smugi. Nawet jeżeli rozetrę podkład a następnie próbuje wklepać go tą gąbeczką są one widoczne. Porównałabym efekt jaki pozostawia na skórze do nielubianych przeze mnie pędzelków "języczkowych". 

Sili jest także twardsza od gąbeczek BB, przez co używanie jej nie jest tak przyjemne jak nakładanie podkładu lekko zwilżoną gąbeczką.


W sumie Sili nie jest zła, jednak po tylu zachwytach na Youtubie i szale firm produkujących własne silikonowe aplikatory, które miały zrewolucjonizować proces nakładania podkładu... Jestem trochę rozczarowana. W moim odczuciu Sili nie dorównuje gąbeczkom.

TANGLE ANGEL- CZYM WYRÓŻNIA SIĘ NA TLE INNYCH SZCZOTEK?

$
0
0

Szczotki Tangle Angel używam od niedawna, jednak już teraz widzę, że zdecydowanie różni się ona od innych, "zwykłych" szczotek. Początkowo planowałam kupić Tangle Teezer, który przez długi czas uważany był w sieci za najlepszą szczotkę, jednak Tangle Angel zrobił na mnie o wiele większe wrażenie swoim wyglądem. Ta szczotka jest o wiele bardziej urocza! Pięknie wygląda, a ja uwielbiam śliczne dodatki, które umilają mi codzienną pielęgnacje. Ale czy to wystarczy? Dlaczego warto wymienić na nią swoją "zwyczajną" szczotkę?

Tangle Angel występuje w kilku rozmiarach, początkowo o tym nie wiedziałam i zamówiłam wersję, której kolor po prostu najbardziej mi się spodobał- turkusową Tangle Angel Cherub, która jest małą szczotką idealną dla dzieci, albo do noszenia w torebce. Może kiedyś kupię też "standardową" wersję a ta wyląduje w torebce, ale na razie świetnie sobie radzi z moimi włosami i używam jej na co dzień.

Modeli Tangle Angel jest dokładnie 5:
✨ Tangle Angel- klasyczna wersja, średni rozmiar, błyszcząca, dostępna w wielu kolorach
✨ Tangle Angel Classic- minimalistyczna, z mniej zdobionym tyłem, dostępna w kolorze białym i czarnym
✨ Tangle Angel Xtreme- większa szczotka, matowa, idealna do włosów gęstych, długich i kręconych
✨ Tangle Angel Cherub- w pięknych intensywnych kolorach, malutka, idealna do torebki i dla dzieci
✨ Shine Angel- okrągła szczotka do stylizacji,


Elementem charakterystycznym szczotek Tangle Angel jest kształt. Swoim wyglądem przypominają one skrzydła anioła. Wersja klasyczna ma tylko ten zarys, jednak wszystkie kolejne mają już pełny "tył" w którym wyraźnie zaznaczone są już nie tylko skrzydła ale i pupa.

Kolejnym elementem, który wyróżnia szczotkę jest to, że posiada rączkę. Dzięki niej o wiele łatwiej rozczesywać włosy, szczotka nie wypada z ręki. Stabilnie leży w dłoni, czasami tylko ślizga się, np. kiedy mamy nakremowane ręce.


Ząbki w mojej T.A. Cherub mają różną długość- te najbardziej zewnętrzne są najdłuższe, bliżej wnętrza najkrótsze a w samym środku średniej długości. Rozczesując nią włosy czuje, że te najdłuższe sięgają do skóry głowy i lekko ją masują. Ząbki są grube, elastyczne, lepiej nie zostawiać szczotki ułożonej na nich bo mogą się odkształcać. Szczotka rozczesuje włosy szybko, bez szarpania, radzi sobie z kołtunami (u mnie tworzą się często).

Za olbrzymi plus uznaje fakt, że szczotka nie elektryzuje włosów, zimą to moja zmora. Dodatkowo wygładza i nabłyszcza fryzurę, nie wyrywa włosów (co nie oznacza, że przy czesaniu nie zostają na szczotce) ani nie powoduje ich łamania. Na szczotce Tangle Angel zostaje o wiele mniej moich włosów niż kiedy czesałam je zwykłą szczotką. Tangle Angel dostępna jest w sklepach internetowych, wersja Cherub kosztuje około 31 złotych.


Używacie którejś ze szczotek Tangle Angel albo Tangle Teezer? Widzicie różnice między nimi a zwykłymi szczotkami?

WSZYSTKO O LAKIERACH HYBRYDOWYCH I ICH ŚCIĄGANIU (M.IN. Z POMOCĄ FREZARKI)

$
0
0

Pewnie większość z Was wie już jak nakładać i zdejmować lakiery hybrydowe. Dla tych, którzy jeszcze nie są w temacie mam dzisiaj mały poradnik- niezbędnik dla dziewczyn, które chcą malować paznokcie lakierami hybrydowymi w domu. Podpowiem Wam co przyda się na początek i jak tego używać.


1. Pilniczek do paznokci- aby nadać naturalnym albo przedłużanym paznokciom pożądany kształt. Jeśli chodzi o wybór odpowiedniego pilniczka, na stoiskach z akcesoriami do paznokci zawsze polecają mi pilniczki 100/180 oraz 240/180- nie wiem czy to w stu procentach dobry wybór, ale ja zawsze byłam z nich zadowolona.
2. Bloczek polerski- niezbędny do zmatowienia płytki naturalnego paznokcia (albo przedłużanego), dzięki temu nałożone warstwy lakieru będą się lepiej trzymać. 
3. Bambusowy patyczek- do odsunięcia skórek, oraz (ewentualnie) cążki do ich wycięcia. Nie jestem w tej kwestii ekspertem, jednak sobie zawsze je wycinam.
4. Cleaner- żaden lakier hybrydowy nie będzie trzymał się na tłustej płytce, dlatego aby ją odtłuścić na początku przemywamy ją clenerem. Przemywamy nim też nałożony na koniec top aby pozbyć się lepkiej warstwy.
5. Waciki bezpyłowe- ze zwykłych wacików mogą odrywać się małe kłębuszki waty, które będą przyklejały się do lakieru hybrydowego, nie jest to reguła, ale może Wam to przeszkadzać, a koszt wacików bezpyłowych jest niewielki- około 10 zł za 1000 szt.
6. Baza i Top-niezbędne przy każdym manicure hybrydowym. Aby lakier trzymał się na paznokciach na początek na odtłuszczoną płytkę nakładamy bazę. Na koniec aby utrwalić manicure nakładamy top. Bez topu lakier ciągle będzie lepki.
7. Lakier hybrydowy w ulubionym odcieniu
8. Lakier hybrydowy do przedłużania paznokci- ewentualnie, jeślik chcecie przedłużyć płytkę, takie lakiery także świetnie ją utwardzają. Bardzo dobre hybrydy do przedłużania płytki to Semilac Hard i Neonail Base Extra (z naciskiem na Neonail). Można nimi przedłużyć paznokcie o kilka mm.
9.  Lampa- wybór jest coraz większy, możemy wybierać pomiędzy lampami UV i LED, którymi utwardzamy każdą warstwę od 30 sekund do 2 minut. Jakiś czas temu skusiłam się na popularny w internecie "mostek", jednak ostatecznie nie jestem zadowolona z pracy z nim.

 
 

Najważniejszą sprawą jest jednak kwestia zdejmowania lakieru hybrydowego. Jeśli chcecie cieszyć się niezniszczonymi, zdrowymi paznokciami pod żadnym pozorem nie zrywajcie lakieru zębami. Możecie spiłować go pilniczkiem, jednak to trwa bardzo długo. Moim zdaniem najlepszą opcją jest zakup profesjonalnej frezarki- zdecydowanie przyspieszycie proces zdejmowania lakierów hybrydowych i zmniejszycie ryzyko zniszczenia płytki paznokcia. Dobrej jakości frezarka kosmetyczna (w przeciwieństwie do takiej z marketu) będzie służyła Wam latami, a kupicie ją już za około 50 złotych. Sprawdźcie na przykład tą → Frezarka Różowa. To świetny wybór jeśli mimo, że wybieracie opcje wykonywania hybrydy samodzielnie, w domu, zależy Wam na dobrej jakości wykonanego manicure i jak najmniejszym niszczeniu płytki lub uniknięciu jakichkolwiek zniszczeń. 

Jak nakładacie lakiery hybrydowe? Mam nadzieje, że do ich ściągania nie używacie zębów a znacznie bardziej profesjonalnych narzędzi?

ABC MAKIJAŻU: KONTUROWANIE MOKRE VS SUCHE

$
0
0

Dzisiaj temat, który obiecywałam już od dawna, jednak przez życiowe zawirowania nie miałam czasu usiąść i napisać o nim tak jak trzeba. Chciałam aby ten post był wartościowy, dokładny i zawierał jak najwięcej praktycznych informacji, które pomogą Wam zadecydować, który rodzaj konturowania sprawdzi się u Was. A może polubicie stosowanie obu technik na raz? 

KONTUROWANIE NA MOKRO

Zaczniemy od omówienia konturowania "na mokro". To pierwszy typ konturowania za który zabrałybyście się, chcąc w jednym makijażu wykorzystać obie techniki. Używamy przy tej technice wszelkich bronzerów o kremowej formule:
♡ w sztyfcie
♡ w kredce
♡ paleta kremowych bronzerów/róży/korektorów

Najczęściej kiedy chcę konturować twarz na mokro, najpierw nakładam na nią mój ulubiony podkład i korektor pod oczy- to baza każdego makijażu i w przypadku konturowania nie może być inaczej. Widziałam, że dziewczyny na Instagramie nakładają pod oczy jasne korektory z palet do konturowania, jednak moim zdaniem są one za ciężkie. Następnie przechodzę do przyciemnienia wybranych partii twarzy.

Konturowanie na mokro jest bardziej czasochłonne od konturowania suchymi produktami, jednak także łatwiejsze. Nie da się kremowymi produktami zrobić sobie na twarzy plam, wszystko można szybko rozetrzeć, i powtarzać to aż efekt będzie idealny. Konturowanie kremowe świetnie sprawdza się w przypadku cery suchej, kiedy nie chcemy dokładać na twarz suchych produktów. Aby konturowanie kremowe było trwałe, na koniec trzeba utrwalić je pudrem transparentnym.




KONTUROWANIE NA SUCHO 

Inna technika konturowania to konturowanie na sucho. Używamy w tym przypadku produktów o konsystencji pudrowej:
♡ pudrów prasowanych
♡ pudrów wypiekanych
♡ pudrów sypkich

Można nimi poprawić konturowanie mokre, albo konturować twarz używając tylko suchych produktów. Konturowanie na sucho sprawdza się przy każdym typie cery. Produkty pudrowe nakładamy na dobrze przypudrowany podkład, inaczej bronzer może stworzyć plamy. Przy konturowaniu na sucho istnieje o wiele większe prawdopodobieństwo zrobienia sobie plam, które później ciężko jest rozetrzeć.

Przy konturowaniu na sucho bardziej potrzebne są dobrej jakości pędzle. O ile nakładając kremowe produkty możecie je rozetrzeć nawet palcami, to przy konturowaniu suchymi kosmetykami nie poradzimy sobie bez pędzli. U mnie do nakładania bronzera świetnie sprawdza się pędzel Zoeva 127, sprawdzają się tu właściwie wszystkie ścięte pędzle do różu, czasami sięgam też po większe pędzle, takie jak Zoeva 101 czy Real Techniques Blush Brush. Do nakładania jaśniejszych pudrów i rozświetlaczy najczęściej używam pędzla Inglot 4SS lub Real Techniques Setting Brush. 


Tak samo w przypadku konturowania na sucho jak i na mokro, przyciemniamy i rozjaśniamy te same partie twarzy dążąc do kształtu, który uznawany jest za ideał- owalu. Każdy kształt twarzy konturuje się inaczej "chowając" i "uwypuklając" te partie twarzy, które podkreślone w ten sposób zbliżą nas do upragnionego owalnego kształtu twarzy. Jesteście ciekawe jaki macie kształt twarzy?  → Znajdź swój kształt

Elementy twarzy, które najczęściej przyciemniamy to boki czoła, nosa, żuchwa, obszar pod kością policzkową:
♡ zaznaczenie kości policzkowych, a raczej obszaru pod nimi. Kość wyczujecie palcem- konturowanie powinno zaczynać się w okolicy górnego końca ucha i kończyć się w 2/3 drogi jaką wyznacza linia stamtąd do kącika ust.
♡ boków czoła jeżeli czoło jest szerokie, albo czoła od linii włosów jeżeli jest za wysokie.
♡ boków nosa jeśli jest za szeroki.
♡ zaznaczenie żuchwy, aby wyszczuplić twarz.

Aby uzyskać efekt trójwymiarowości, oprócz przyciemniania musimy też rozświetlić twarz w odpowiednich miejscach. A dokładniej rozjaśnić i rozświetlić. Rozjaśniamy środek twarzy:
♡ grzbiet nosa
♡ środek czoła
♡ środek brody
♡ łuk kupidyna
♡ trójkąt pod okiem

Aby nasze konturowanie było w stu procentach wykończone dodajemy rozświetlacz, który możemy nałożyć na wszystkie wypukłe miejsca na twarzy:
♡ pod łukiem brwiowym
♡ na szczyt kości policzkowych
♡ łuk kupidyna
♡ grzbiet nosa
♡ a ja nakładam także nad brwiami


Jak to u Was jest z tym konturowaniem? Chętniej używacie produktów kremowych czy pudrowych? A może na co dzień nie macie ochoty nakładać aż tyle makijażu?

WIECZOROWY MAKIJAŻ NA WIOSNĘ | TUTORIAL

$
0
0

Nareszcie doczekałam się wiosny za oknem. A skoro za oknem coraz bardziej słonecznie, na blogu nie może być mniej kolorowo. Mam nadzieje, że lubicie chabrowe makijaże? Ten kolor pięknie podkreśli przede wszystkim brązową tęczówkę, ale niebieska i zielona nie muszą z niego rezygnować.



K O S M E T Y K I:

BRWI:
Golden Rose Longstay Brow Liner 107
Inglot Pomada 11
Inglot Brow Shaping Gel
Maybelline Fit Me Concealer 15

OCZY:
MaqPro by Katosu
Juvias Place Masquarade Palette
Make Up Addiction Flaming Love Palette
Inglot Pigment 113
Inglot Eyeliner 67
Smashbox Always Sharp Raven
Smashbox Full Exposure

TWARZ:
Smashbox Photo Finish Primer Base
Provoke Matt fluid 210
Make Up For Ever Full Cover 4
Inglot HD 503
Paese Puder Bambusowy
Inglot HD 505
I Heart Make Up Goddes of Faith

USTA:
Inglot Lip Pencil 321
Too Faced Melted Chichuachua





JUVIAS PLACE MASQUARADE PALETTE

$
0
0

Dzisiaj chcę pokazać Wam paletę cieni, która zaspokoi potrzeby dziewczyn szukających palety, która sprawdzi się na co dzień, a przy okazji da pole do popisu przy bardziej szalonych makijażach. Mamy tu świetne połączenie kolorów- dwa pierwsze rzędy to nasycone odcienie turkusu, niebieskiego, zieleni a także świetne odcienie różu i bordo. Dwa kolejne to typowo dzienne, matowe i błyszczące odcienie brązu i beżu.


Paleta Masquarade inspirowana jest kulturą Afryki, jeśli dobrze zrozumiałam, kolorowe cienie mają oddać wielobarwność strojów używanych na festiwalach. Z kolei brązy mają oddać barwy afrykańskiego środowiska.

Zacznijmy od zewnętrznych walorów palety. Spójrzcie na nią, czy nie jest piękna? Paleta wykonana jest z tekturowego materiału w ostrym odcieniu różu. Na wierzchu namalowane są twarze egipcjanek ozdobione malunkami. Paleta jest lekka, dzięki temu, że producent zrezygnował z lusterka. Szczerze mówiąc zdecydowanie wolę palety bez lusterek, i tak bardzo rzadko z nich korzystam- zwykle są one ubrudzone pylącymi cieniami i pudrami. Przez to, że paleta jest już wtedy cięższa, takie lusterko ciężko się trzyma. Tu zamiast lusterka mamy kolejną zdobną twarz. I najważniejsze: cienie. Po otwarciu palety widzimy wszystkie 16 kolorów. Pod każdym cieniem jest jego nazwa. 




W tej palecie mamy cienie matowe i perłowe/ foliowe. Wszystkie są dobrze napigmentowane i nakładają się tak samo dobrze pędzlem jak i palcem. Myślałam, że matowe cienie będą się mocno osypywać, jednak pod tym względem są o wiele lepsze od cieni Zoeva czy Inglot, którym zdarza się opaść pod oko. Cienie bez bazy wyglądają ładnie, jednak ja nigdy ich tak nie nakładam- przezroczysta baza ładnie wydobywa ich pigmentacje, jednak nakładanie ich na białą bazę to bajka... Wyglądają przepięknie, intensywnie, kolory są nasycone. 

Cienie wyśmienicie się blendują, idealnie łączą się ze sobą, ale i z cieniami innych firm. Matowe cienie są tak samo dobrze napigmentowane jak cienie błyszczące. 

Bez bazy, nie ma co się oszukiwać, cienie będą się rolować w załamaniu powieki, szczególnie jeżeli macie np. opadającą powiekę. Na bazie (np. Inglot → Eyeshadow Keeper ) cienie trzymają się cały dzień, nie zbierają się w załamaniu powieki.



Na koniec parę zdań o kolorach w tej palecie. Wszystkie cienie są mocno napigmentowane, intensywne. Nie zawodzą jakością. Obejrzyjcie swatche, a ja dodatkowo postaram się najlepiej opisać każdy z kolorów, jakie znajdziecie w tej palecie:

Chi- perłowy, intensywny kolor pomiędzy chabrowym a granatowym
Mali- perłowy, migoczący odzień jasnej zieleni
Dalia- najintensywniejszy odcień niebieskiego w tej palecie, również perłowy
Zola- turkusowy, nasycony, perłowy cień
Makeda- intensywny, perłowy fiolet
Zobo- matowy, bordowo- różowy cień
Calabar- perłowy cień, którego odcień kojarzy mi się z rabarbarem
Bon- matowa fuksja ze złotymi drobinkami
Giza- jasny, połyskujący cień, który równie dobrze mógłby być rozświetlaczem
Burkina- średni, matowy, ciepły odcień brązu
Cairo- rudy, matowy cień ze złotymi drobinkami
Ada- matowy bordowy cień
Dahia- połyskujący, foliowy, jasny odcień brązu
Zulu- matowy, ciepły odcień średniego brązu
Casablanca- bardzo błyszczący, ciepły odcień brązu ze złotymi drobinkami
Fulan- chłodny, ciemny brąz


Paleta sprawdzi się i u początkujących dziewczyn  i u tych, które mają już pewne pojęcie o makijażu. Pasjonatki na pewno odnajdą tu nietypowe kolory, których nie miały do tej pory w swoich zbiorach (albo tak jak ja "nie miały"...). Dziewczyny, które krótko interesują się makijażem i szukają palety cieni dla siebie na pewno docenią, że za stosunkowo niską cenę mamy tu cienie dobre do dziennych, wieczorowych i mega kolorowych makijaży.

Paletę Juvia's Place Masquarade Palette znajdziecie na stronie House of Beauty w cenie 149 złotych (niestety teraz jej nie ma, ale mam nadzieje, że po kolejnej dostawie ją dodadzą). → Juvia's Place na House of Beauty

Co myślicie o palecie Juvia's Place Masquarade?

REGENERUM SERUM DO TWARZY

$
0
0

Moja skóra źle znosi każdą porę przejściową. Jesienią, kiedy dni stają się coraz zimniejsze oraz kiedy nadchodzi wiosna a wraz z nią olbrzymie, chłodne wiatry- staje się zaczerwieniona, wrażliwa i sucha. Potrzebuje wtedy pielęgnacji, która zażegna wszystkie te problemy. W czasie poprzedniej pory przejściowej ratowałam skórę kremem La Roche-Posay → Nutritic Intense. Tym razem postawiłam na nieco tańsze serum Regenerum do skóry twarzy



S K Ł A D:

Aqua, Synthetic Wax, Coco-Caprylate, Glycerin, Butyl Methoxydubenzolymethane (max. 5%), Ethylhexyl triazone, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Octocrylene, Homosalate, Cetearyl olivate, Cetearyl alkohol, Cetyl Palmitate, Sodium polyacryloyldimethyl taurate, Phenoxyethanol,  Butylene glycol, Sorbitan palmitate, Hydrogenated polydecene, Glycine soja seed extract, Aluminum starch octenylsuccinate, Sorbitan oleate, Palmitoyl tetrapeptide-7, Alkohol, Onopordum acanthium flower leaf stem extract, Mica, polymethyl methacrylate trideceth-10, Tocopherol, Xantan Gum, Ethylhexylglycerin, Potassium sorbate, Sodium benzoate, Parfum

Synthetic Wax- czyli parafina, która tworzy na skórze powłokę, która nie przepuszcza tlenu. Dodatkowo to składnik, którego nasz organizm nie potrafi przetworzyć i wydalić więc kumuluje się ona w wątrobie, nerkach i węzłach chłonnych. Lepiej unikać używania zbyt wielu kosmetyków z nią w składzie. 

Onopordum acanthium flower leaf stem extract- wyciąg z popłocha pospolitego, pomaga regenerować skórę
Palmitoyl tetrapeptide-7- peptydy matrykinowe, przyspieszają odnowę komórek skóry, ujędrniają oraz pobudzają produkcję kolagenu.

Glycine soja seed extract- ekstrakt z nasion soi, intensywnie nawilża, odżywia i wygładza skórę, działa przeciwstarzeniowo. 


Początkowo przestraszył mnie Synthetic Wax na początku składu. Staram się unikać kosmetyków w których występuje Parafina, szczególnie jeśli jest ona tak wysoko w składzie. Jeśli macie problem z zaskórnikami czy trądzikiem dobrym wyborem będzie całkowite zrezygnowanie z kosmetyków zawierających parafinę, jeśli nie macie problemów ze skórą i tak starajcie się zwracać na nią uwagę i ograniczać używanie kosmetyków z nią. 

Po analizie składu postanowiłam jednak zaryzykować. Byłam ciekawa jak reszta składników (tych dobrych składników) zadziała na moją skórę i czy rzeczywiście nawilży ją na dłużej. 

Serum Regenerum do twarzy zamknięte jest w minimalistycznej białej tubie. Tuba jest miękka więc łatwo będzie ją rozciąć i wydobyć serum do ostatniego okruszka. Tuba ma dozownik, którym możemy wycisnąć potrzebną ilość serum. To bardzo higieniczne rozwiązanie, dzięki temu nigdy nie mamy kontaktu z kosmetykiem i nie wsadzamy do niego paluchów (w przeciwieństwie do kosmetyków w słoiczkach). 


Jego zapach jest lekko męski. Kojarzy mi się z jakimiś męskimi perfumami. Konsystencja też jest konkretna- gęsta, trochę tłustawa. Wchłania się dość szybko, ale pozostawia na skórze delikatny film. 

Zaraz po nałożeniu skóra wydaje się gładka, miękka. Moja skóra podczas takiej przejściowej pogody potrafi być bardzo sucha i napięta, serum szybko pozbywa się tych problemów. Serum nakładałam przez ostatnie tygodnie na dzień, pod makijaż. Przez cały ten okres nie miałam problemów z suchymi skórkami (które zdarzają mi się, kiedy skóra wystawiona jest na mroźne powietrze, wiatr). 

Serum nadaje się do nakładania na dzień, pod makijaż. Makijaż trzyma się na nim cały dzień. Podkład nie spływa, ani nie roluje się na nim- testowałam je z podkładem Bourjois Healthy Mix, Clinique Superbalanced, Inglot HD oraz Provoke Matt Fluid, z każdym z nich serum bardzo dobrze pracowało. Na noc serum jest dla mnie za lekkie, potrzebuje kosmetyku bardziej tłustego, nawet olejku. 


Na plus zaliczam, że przez okres jego stosowania na mojej twarzy nie pojawiły się żadne brzydkie "niespodzianki". Dodatkowo moja skóra w żadnym momencie nie zdążyła się konkretnie przesuszyć, co lubi robić kiedy zbliża się wiosna. 

Ostatecznie oceniam serum Regenerum do skóry twarzy pozytywnie. To jeden z niewielu kosmetyków, które pomogły mi utrzymać stałe nawilżenie skóry mimo niesprzyjających ostatnio warunków pogodowych. Bardzo przyjazna jest także jego cena, 50 ml serum kupicie za około 25 złotych. 

Może używałyście kosmetyków Regenerum? Co myślicie o ich działaniu?

GLAM SHADOWS- CZY WARTO?

$
0
0

Czy jestem ostatnią osobą, która przetestowała cienie Glam Shadows? Miałam tyle różnych cieni na mojej liście marzeń, że szał na kosmetyki Hani z kanału Digitalgirl jakoś mnie ominął. W tym miesiącu jednak nadrobiłam to niedopatrzenie i zamówiłam 7 kolorów. Jak to u mnie, nie mogły to być cienie matowe- wszystkie kolory, które wybrałam to cienie duochrome i opalizujące.





Obecnie, jeśli dobrze liczę, kolekcja cieni Glam Shadows to 94 cienie! Poprawcie mnie jeśli się mylę. To już na prawdę spory wybór! Niestety nie mam już żadnego starego cienia Inglot, w okrągłym kształcie, jednak wydaje mi się, że cienie Hani mają ten sam kształt i rozmiar. 

Wybierać możemy spośród kilku wykończeń- na pewno są cienie matowe, matowe z drobinkami, perłowe, opalizujące i duochrome. Cienie nie są drogie, ich cena to 12 zł/szt. Jeśli nie macie żadnej palety magnetycznej, najlepiej zainwestować w taką bez przegródek- np. paletę dostępną na stronie Glam Shop albo Inglot Flexi Palette. Z całej gamy cieni dostępnej na stronie, na dobry początek wybrałam 8, niestety ostatecznie trafiło ich do mnie 7- cień "Jednorożec", na którym najbardziej mi zależało, był chwilowo niedostępny.
Inglot Flexi Palette

Wszystkie cienie Glam Shadows, które wybrałam są błyszczące. Dlatego od pierwszego użycia mogłam sprawdzić jak pracują z innymi- matowymi- cieniami. Łącze je z cieniami Inglot, Make Up Addiction, Suva Beauty czy Freedom Make Up i ze wszystkimi bardzo dobrze się blendują. Cienie bardzo ładnie trzymają się na bazie, w ciągu dnia nie zbierają się w załamaniu powieki, nie rolują (może być jednak inaczej jeśli nakładacie je na "gołą" powiekę).



Część cieni, które mam to cienie typu duochrome, inne to cienie opalizujące. Cienie duochrome to cienie, które opalizują na inny kolor, jednak od zwykłych opalizujących cieni różnią się tym, że nałożone na różne bazy będą zachowywać się inaczej, ale nadal wyglądać tak samo dobrze. Cienie duochrome możemy nakładać na bazy białe (albo cieliste/przezroczyste) i czarne. To cienie, które w zależności na co są nałożone mają zupełnie różne odcienie. Np. cień duochrome o drobinkach niebieskich i brązowych może nałożony na białą bazę wyglądać jak brązowy cień opalizujący na niebiesko, z kolei na czarnej bazie niebieskie tony wyjdą na pierwszy plan.

Cienie mają polskie nazwy. Bardzo mi się to podoba, to na prawdę świetny pomysł! W czasach kiedy zewsząd uderzają nas angielskie nazwy towarów, możemy kupić cienie o takich nazwach jak "Wata cukrowa" czy "Jednorożec". Niektóre nazwy są zabawne, inne nie, ale wszystkie dobrze oddają kolory cieni.


Jakie mam kolory? Wybrałam siedem przepięknych odcieni idealnie nadających się do makijaży codziennych jak i wieczorowych. Sprawdźcie jak pięknie wyglądają na swatchach i przeczytajcie co o nich myślę:

💙 Cytrynowa Mgiełka- duochrome. Najpiękniejszy, najbardziej nietypowy cień z mojej małej kolekcji. To cień o niebieskiej bazie, który opalizuje na żółto. Cień nałożony na czarną bazę staje się morski.
💚  Kolorowy Dym- szaro, brązowy cień z zieloną poświatą i delikatniutkimi drobinkami mieniącymi się w świetle. Na czarnej bazie zielony, opalizujący.
💛  Holo- szaro fioletowy cień z błękitnawo- zieloną poświatą, na czarnej bazie wychodzą na pierwszy plan niebiesko-zielone tony.
💜  Patyna- brązowo-szara baza z zieloną poświatą, na czarnej bazie staje się zielony.
💚  Lilaróż- opalizujący cień. Jego bazą jest chłodny odcień fioletu, opalizuje na różowo. Czarna baza po prostu podbija jego kolor.
💙  Wata Cukrowa- opalizujący na różowo brzoskwiniowy cień. Na czarnej bazie wygląda odrobinę ciemniej.
💜  Kokietka- ciepły odcień fioletu opalizujący na różowo. Na ciemnej bazie kolor jest podbity, ciemniejszy, ale nadal fioletowy, opalizujący na różowo.
(* Kolorowy Dym, Holo i Patyna są podobne, jednak każdy ma w sobie coś wyjątkowego)


Używam cieni na tyle intensywnie, że mogę powiedzieć, że dobrze mi się z nimi pracuje. Cienie mało się osypują (nie ma co się oszukiwać- wszystkie się osypują mniej lub więcej), są miękkie, ich konsystencja jest jakby mokra. Dobrze nakłada się je palcem- wtedy ich pigmentacja jest większa, jak i pędzlem. W ciągu dnia nie rolują się na powiece, nie zbierają się w jej załamaniu. Jedyne do czego mogę się przyczepić to pigmentacja, nie jest zła, ale po licznych zachwytach w internecie spodziewałam się o wiele lepszej (porównajcie sobie swatche wyżej do swatchy cieni z palety Juvias Place → Juvias Masquarade Palette).

Czy warto kupić cienie Glam Shadows? Pewnie! To dobrej jakości cienie w bardzo przystępnej cenie. Ich pigmentacja i trwałość są na bardzo wysokim poziomie, co sprawia, że cieni na pewno chętnie będą używali profesjonaliści, ale nie tylko. Ja nie odmówię sobie kolejnych pięknych kolorów (czekam, aż Jednorożec znów będzie w sprzedaży!).

WNĘTRZA: CO POWIESIĆ NA ŚCIANIE? | MOJE ŚCIENNE OZDOBY I PLANY

$
0
0

Zauważyłam, że poprzedni post "wnętrzarski" bardzo Wam się spodobał (jeśli jeszcze go nie widziałyście zapraszam tu → Wnętrza: ozdoby, które lubię). Pisałam wtedy, że uwielbiam białe ściany. Muszę przyznać, że mieszkanie już prawie dwa lata w białym mieszkaniu sprawiło, że zapragnęłam jakoś je ozdobić. Mam już kilka ciekawie zaaranżowanych ścian, a teraz planuje ciekawą fototapetę. 

W salonie na jednej ze ścian mam naklejkę z drzewem. Naklejka jest czarna, to jakby zarys drzewa z siedzącymi na nim małymi ptaszkami. Ptaki były dwa jednak jeden "odleciał" i siedzi kawałek od drzewa, na włączniku ogrzewania- uznałam, że tak będzie ciekawiej. Obok niego wisi plakat z moją ulubioną aktorką- Audrey Hepburn.


Sypialnia to trochę klimat "Alicji w Krainie Czarów". Zegarek (który widać już wchodząc do mieszkania) ozdobiony jest towarzystwem różowych, wzorzystych rozet. Nad łóżkiem latają motyle, a w oknie wiszą miękkie pompony. To mój ulubiony pokój w całym mieszkaniu i na razie nie widzę tam nic więcej.

Myślę za to o fototapetach do kuchni i na korytarz. Chciałabym aby na korytarzu był to wzór, który optycznie powiększy wnętrze. Taki, który będzie wyglądał jakby można było w niego wejść. Kiedyś był wielki szał na fototapety, nie wiem czemu później uznane były one za tandetne i niemodne. Przez dłuższy czas żyłam w przekonaniu, że rzeczywiście to trochę tandeta. Do momentu kiedy zobaczyłam jak pięknie można je wykorzystywać w programie "Domowe Rewolucje" (i kilku innych programach, których tytułów nie pamiętam). Fototapety były tam często wykorzystywane jako element pomagający wizualnie powiększyć małe wnętrze.


Pomyślałam, że mi trochę pomożecie. Opowiem Wam trochę o moim korytarzu i ścianie na której chciałabym przykleić fototapetę oraz pokażę pięć moich pomysłów na jej zaaranżowanie. A Wy w komentarzach napiszecie mi, który z moich pomysłów widziałybyście w tym miejscu (możecie też zaproponować swój pomysł na fototapetę, ja korzystam z tej strony → Fototapety).

Ścianę o której mówię widać kiedy wychodzi się z mieszkania. Chciałabym aby idąc w stronę drzwi aż wydawało się, że można iść dalej i dalej i... Na przykład wejść do lasu jak tu → 1← albo tu → 2←. Te dwie fototapety najbardziej kojarzą mi się z klimatem "Krainy Czarów". Inny pomysł to most prowadzący na wyspę → 3←. Albo jak tu → 4← i tu → 5← wejście na uliczkę w mieście. Najbardziej pasowałaby tu biała ulica, jak na drugiej fototapecie.

Wszystkie fototapety podobają mi się i mają swój niepowtarzalny klimat. Nie są też przesadnie drogie, więc mogę pozwolić sobie na takie urozmaicenie mieszkania.

Co o nich myślicie? Zdecydowałybyście się na którąś z nich czy wybrałybyście inną?

ELEGANCKI MAKIJAŻ NA ŚWIĘTA

$
0
0

Tutorial, który dzisiaj Wam zaprezentuje to makijaż idealny na co dzień, na zbliżające się Święta, do pracy, ale także np. na ślub przyjaciół czy kogoś z rodziny. W końcu nadchodząca Wielkanoc otwiera sezon ślubny i trzeba być na takie okazje gotowym. To makijaż elegancki, połyskujący, "Glam", ale bez przesady. Jestem pewna, że wiele z Was go polubi.



K O S M E T Y K I:

BRWI:
Golden Rose Longwear Brow Pencil 107
Inglot Pomada 11
Inglot Brow Shaping Gel
Maybelline korektor Fit Me 15

OCZY:
Sephora Glitter Primer
Inglot Rise and Shine 162
Smashbox Crush on Blush (bronzer)
Inglot Pigment 45
Inglot Eyeliner 77
Inglot Pigment 112
MySecret Nude Pencil
Smashbox Mascara Full Exposure

TWARZ:
Smashbox Photo Finish
Clinique Superbalanced 4
Make Up For Ever Full Cover 4
Inglot HD 503
Paese Puder Bambusowy
Inglot HD 505
I Heart Make Up Goddes of Love Highlighter "Goddes of Faith"

USTA:
Inglot Matte HD 11





7 SPOSOBÓW NA IDEALNY MAKIJAŻ BRWI | JAK MALOWAĆ BRWI?

$
0
0

Najwięcej pytań jakie dostaje dotyczy tego jak malować brwi. Nie da się na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie, kiedyś pokazywałam Wam już jak ja maluje moje brwi → Mój makijaż brwi, jednak nie jest to żaden wyznacznik jak powinno się wykonywać makijaż brwi. To tylko jeden ze sposobów. Dzisiaj pokażę Wam kilka innych sposobów i opowiem jakie efekty można uzyskać używając różnych kosmetyków. Sprawdźcie czy znajdziecie tu idealny makijaż brwi dla siebie. 

WOSK + CIEŃ

Najdelikatniejszy z makijaży brwi jakie dzisiaj Wam zaprezentuje. Jeśli macie gęste, piękne brwi wystarczy nawet sam wosk, który je ujarzmi i ułoży na cały dzień. Są różne szkoły, możecie nakładać te dwa kosmetyki w różnej kolejności. Mój ulubiony sposób to nałożenie najpierw wosku, ułożenie włosków, a następnie zaznaczenie łuku brwiowego cieniem. Cień będzie wtedy przyklejał się do wosku i lepiej trzymał przez cały dzień. Efekt jaki uzyskacie w ten sposób jest bardzo delikatny. Możecie na koniec jeszcze wyrównać dolną linię brwi korektorem.


CIEŃ + ŻEL

Inny pomysł na użycie cienia to mocniejsze podkreślenie nim łuku brwiowego. W tym przypadku nakładamy cień na skórę, która wcześniej musi być dobrze przypudrowana. Cieniem zaznaczamy dolną i górną linię brwi a następnie wypełniamy łuk brwiowy. Następnie układam włoski żelem do brwi, dzięki temu włoski będą ułożone przez cały dzień i pozbędziemy się nadmiaru cienia z brwi. Na koniec oczywiście czyszczę dolną linię brwi korektorem.



MASCARA 

To kosmetyk z którego korzystam najrzadziej, co wcale nie znaczy, że to zły wybór! Mascara w kilku ruchach pozwoli osiągnąć efekt mocno zaznaczonego łuku brwiowego z ułożonymi na cały dzień włoskami. Mascarą można podkreślić naturalną linię brwi, ale także można sięgnąć po skośny pędzelek i rozetrzeć ją aby mocniej podkreślić dolną linię brwi i domalować kilka brakujących włosków. Żeby efekt był jeszcze lepszy warto wykończyć makijaż wyrównując dolną linię brwi- dla mnie to obowiązkowy element każdego makijażu.
Mascary do brwi Inglot



KREDKA + ŻEL

Najłatwiejszy w użyciu kosmetyk do makijażu brwi to oczywiście kredka. Kredekuczymy się używać już w przedszkolu (albo i wcześniej), więc namalowanie w miarę prostych linii na twarzy nie powinno sprawiać większego problemu. Najłatwiejszy sposób to podkreślenie dolnej i górnej linii brwi a następnie wypełnienie środka kredką w odcieniu zbliżonym do odcienia włosów. Dla bardziej naturalnego efektu, na koniec można ułożyć włoski żelem. Używając żelu Golden Rose z lekkim pigmentem podkreślicie włoski, dzięki czemu makijaż będzie wyglądał naturalniej.
Zakupy w lutym (żel Golden Rose)





KREDKA + POMADA + ŻEL

To mój ulubiony zestaw. Taki makijaż jest trwały, intensywny, brwi są podkreślone precyzyjnie i wyglądają idealnie przez cały dzień. Mój makijaż brwi wygląda najczęściej właśnie tak. Początek brwi delikatniej zaznaczam kredką w odcieniu odrobinę jaśniejszym od naturalnego koloru moich włosków. Następnie pomadką zaznaczam dolną i górną linię brwi tworząc płynne przejście między kredką a pomadą. Pomadą wypełniam brew. Na koniec przeczesuje włoski żelem dzięki czemu włoski będą podkreślone a nadmiar kosmetyków wyczesany.
Pomada do brwi Inglot


POMADA  + ŻEL

Dla jeszcze intensywniejszego efektu możecie pominąć kredkę i zaznaczyć pomadą całe brwi. Niezbędny będzie tu skośny pędzelek do brwi, którym najpierw zdefiniujecie dolną linię łuku brwiowego, następnie górną i wypełnicie pomadą całą brew. Dla bardziej naturalnego efektu, aby włoski były zaznaczone i ich ułożenie utrwalone na cały dzień, warto na koniec sięgnąć po żel do brwi.
Żel do brwi Inglot Brow Shaping Gel 


LINER 

Najintensywniejszy efekt uzyskacie wykonując makijaż brwi kosmetykiem bardzo nietypowym- linerem do brwi. Jedyny z jakim się do tej pory spotkałam to liner do brwi Golden Rose, który podkreśla brwi bardzo precyzyjnie a efekt jaki uzyskujemy może wydawać się wręcz przerysowany. Brew jest jak namalowana. Najczęściej zaznaczam nim mocniej końcówkę brwi, jeśli jednak zależy Wam na mocnym efekcie (np. do zdjęć) możecie nakładać liner na całą brew. Aby złagodzić efekt możecie na koniec dodać żel do brwi.



Jak widzicie sposobów na malowanie brwi, jak i efektów jakie można w ten sposób uzyskać jest całe mnóstwo i tylko od Was zależy jaki wybierzecie. W kolejnym wpisie na temat brwi postaram się omówić kształty brwi, jak je dopasować do kształtu twarzy. Mam nadzieje, że dzięki moim radom łatwiej będzie Wam zadecydować po jaki kosmetyk sięgnąć, jaki będzie najlepszy dla Was. Macie swój ulubiony sposób podkreślania brwi? Piszcie w komentarzach jakich kosmetyków używacie do ich makijażu.

ULUBONE W MARCU

$
0
0

Czy tylko mi czas tak szybko leci? Dopiero świętowaliśmy nowy rok a już jest kwiecień i możemy cieszyć się piękną, wiosenną pogodą. Wiosna to nie tylko cieplejsze dni, ale także mnóstwo nowości w asortymencie moich ulubionych firm kosmetycznych, zmiany w codziennym makijażu, pielęgnacji i ubiorze. Zaraz zobaczycie jakie kosmetyki (i nie tylko) cieszyły mnie w marcu.

NEONAIL FLOWERSENSE 

Cała kolekcja mnie zachwyciła, jednak ostatecznie zdecydowałam się na jej różową połowę. Wszystkie trzy odcienie różu są piękne, a najpiękniej prezentują się razem. Mój manicure wykonany nimi pokazywałam Wam już na Instagramie i wydaje mi się, że bardzo Wam się spodobał. Nadal noszę tak samo pomalowane paznokcie, jednak już mam mnóstwo pomysłów na kolejne pazurki z użyciem tych kolorów. Tak pięknie razem wyglądają 💜 Najciemniejszy kolor to Blaze Peony (bardzo podobny do Semilac Mardi Gras), średni- French Tulip, a najjaśniejszy- Nerine Lilly.


MIYA I'M COCO NUTS 

Jeden z najlepszych kremów jakie miałam ostatnio w rękach! Pięknie pachnie, bardzo dobrze nawilża i ma świetny skład. Kiedy nakładam go na twarz czuje się jak na egzotycznych wakacjach. Wiecie, że uwielbiam olej kokosowy a w tym kremie jest on już na drugim miejscu w składzie. Mam wszystkie cztery kremy MyWonderBalm i niedługo opowiem Wam o nich więcej.


INGLOT AQUASTIC 17


To bardzo ciekawy produkt, którym bardzo szybko można zrobić makijaż. Najczęściej nakładam odrobinkę na powiekę i rozcieram palcem- makijaż wygląda jakbym użyła więcej niż jednego cienia, pięknie błyszczy i zajmuje mniej niż pięć minut. Produkt jest na tyle ciekawy, że można nakładać go także na usta jako (modną teraz) metaliczną pomadkę zastygającą.

WIANEK

Wiecie, że uwielbiam ozdobne nakrycia głowy. Różnego rodzaju opaski z uszami, kolcami, kwiatami... To bardzo w moim stylu. A, że nadchodzi wiosna (wielkimi krokami), postanowiłam zaszaleć i wybrałam coś jeszcze większego niż zwykle. Tak w moje ręce trafił wianek, który uznałam za mój najlepszy zakup ostatnich miesięcy. Uwielbiam go i na pewno będzie pojawiał się na zdjęciach makijaży, i pewnie nie tylko, w najbliższym czasie.



GLAM SHADOWS

Nie są tak napigmentowane jak bym sobie wymarzyła, jednak to właśnie po te cienie sięgam ostatnio najczęściej przy codziennym makijażu. Cienie są bardzo dobrej jakości, mają ciekawe opalizujące odcienie, które nałożone na całą powiekę wyglądają na więcej niż jeden cień. Ich recenzje przeczytacie tu → Glam Shadows: Czy warto?


To już wszyscy moi ulubieńcy ostatniego miesiąca. Jeśli i u Was pojawiły się nowe produkty, które polubiłyście koniecznie napiszcie mi jakie.

MIYA MY WONDER BALM -KREMY IDEALNE?

$
0
0

Od dawna miałam wielką ochotę wypróbować wychwalane w blogosferze kremy Miya. Początkowo planowałam wybrać jeden, góra dwa... Jednak ciekawość zwyciężyła i trafił do mnie cały komplet czterech różnych kremów.

To co je łączy to na prawdę dobre składy i mocne nawilżanie. Mam skórę suchą i któregokolwiek bym nie używała nawilżenie jakie uzyskuje jest idealne. Skóra jest miękka, gładka, odżywiona. MIYA to polska marka, którą założyły dwie dziewczyny-  Anna Koss i Anna Białas-Bednarczyk. Pierwsze "dziecko" marki to właśnie cztery kremy MyWonderBalm. Kremy, które mają być wielofunkcyjne i troszeczkę "do wszystkiego". MyWonderBalm to kremy do twarzy, można je jednak stosować także na całe ciało, dłonie.


To kremy, których możemy używać do pielęgnacji całego ciała. Dlatego ich objętość jest troszkę większa niż innych kremów do twarzy. Tubka to 75 ml kremu, który kupimy przez internet albo w drogeriach Hebe za około 30 złotych. 

MIYA to kremy w których nie znajdziemy parabenów, olei mineralnych, parafiny, silikonów, PEG- ów, sztucznych barwników. Zamiast tych wszystkich "ulepszaczy" marka postawiła na naturalne składniki, olejki roślinne, woski, witaminy i minerały. Cztery różne kremy, cztery różne składy, cztery zapachy i cztery kolory. Żółty to Hello Yellow- krem o zapachu soczystego mango, idealny na dzień; I'm Coco Nuts- mój kokosowy ulubieniec, pachnie jak wakacje; granatowy krem czyli Call Me Later- najbardziej treściwy z całej czwórki, idealny na noc; ostatni, różowy kremik to I Love Me- nawilżający krem z olejkiem różanym i pięknym różanym zapachem.


HELLO YELLOW

Krem o zapachu soczystego mango, który kojarzy mi się z letnimi, ciepłymi miesiącami, wakacjami. Krem ma dość prosty skład. Znajdziemy w nim masło mango, glicerynę, olej z pestek winogron, witaminę E, panthenol. To krem, który będzie łagodził podrażnienia oraz poprawiał elastyczność skóry. Moim zdaniem to najlżejszy z kremów MyWonderBalm, jeśli więc nie lubicie mocno tłustych kremów Hello Yellow będzie dobrym wyborem. Krem szybko się wchłania, świetnie nadaje się na dzień, także pod makijaż.



Skład: Aqua (Water), Propylheptyl Caprylate, Decyl Oleate, Glycerin, Potassium Cetyl Phosphate, Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Panthenol, Phenoxyethanol, Sodium Polyacrylate, Tocopheryl Acetate, Triethanolamine, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Sodium Phytate, Alkohol, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

I LOVE ME 

Różowy kremik robi największe wrażenie swoim składem. Mamy tu całą plejadę olei: sezamowy, macadamia, sojowy, różany, słonecznikowy. Dodatkowo mamy tu jeszcze ekstrakt z alg, planktonu oraz kopru morskiego. To najbogatszy składowo krem MyWonderBalm. I Love Me będzie zmniejszać zaczerwienienia, nawilżać, odżywiać. Krem szybko się wchłania, u mnie do całkowitego matu. Sprawdza się na dzień, pod makijaż.


Skład: Aqua (Water), Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Decyl Oleate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Stearic Acid, Glycine Soja (Soybean) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil Unsaponifiables, Rosa Canina (Rosehip) Fruit Oil, Sodium Polyacrylate, Phenoxyethanol, Helianthus Annuus Seed Oil, Algae Extract, Plankton Extract, Ascophyllum Nodosum Extract, Fucus Vesiculosus Extract, Crithmum Maritimum Extract, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Triethanolamine, Sodium Phytate, Alkohol, Parfum (Fragrance), Citronellol, Geraniol.



I'M COCO NUTS

Ten krem to mój ideał. Piękny zapach kokosa utrzymuje się długo i na "gołej" (bez makijażu) skórze jest wyczuwalny nawet przez kilka godzin. Krem jest gęstszy, ma nieco bogatszą konsystencję niż wcześniejsze dwa balsamy, jednak równie szybko się wchłania. Nadaje się na dzień, pod makijaż, ale nakładam go także na noc. W składzie, tuż po wodzie, znajdziemy dwa oleje: kokosowy i sezamowy. Oprócz nich oczywiście witamina E, panthenol, gliceryna i trójglicerydy. Mocno nawilża i regeneruje skórę, świetnie nadaje się oczywiście do suchej- tłusta cera powinna z nim uważać.

Skład: Aqua (Water), Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Glyceryl Stearate SE, Cetearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Sodium Polyacrylate, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Sodium Phytate, Alkohol, Parfum (Fragrance), Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Coumarin, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamalaldehyde.



CALL ME LATER

Świetny krem na noc do cery suchej! Moja skóra pokochała go od pierwszej wspólnej nocy. Nałożony na noc pomoże skórze się zregenerować, jego skład jest mocno odżywczy- znajdziemy w nim masło shea, olej jojoba oraz olej sojowy a także witaminę E, prowitaminę B5 oraz panthenol. Mix odżywczych i łagodzących składników sprawia, że krem sprawdzi się także do nawilżenia mocno przesuszonych dłoni. Moim zdaniem to krem, który najmniej nadaje się do stosowania na dzień, pod makijaż, ale idealny do odżywienia skóry przez noc. Rano cera jest jak nowa, wypoczęta, mocno nawilżona.


Skład: Aqua (Water), Propylheptyl Caprylate, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cetyl Alcohol, Glycerin, Decyl Oleate, Panthenol, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Phenoxyethanol, Glycine Soja (Soybean) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil Unsaponifiables, Ceteareth-20, Tocopheryl Acetate, Sodium Polyacrylate, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Sodium Phytate, Alkohol, Parfum (Fragrance).


Dziękiswojej wielofunkcyjności to kremy, które świetnie sprawdzą się w podróży- kiedy wybieracie się na wakacje wystarczy zabrać ze sobą jedną tubkę kremu MIYA, który sprawdzi się w pielęgnacji całego ciała. Przez to kremy MIYA są tak wyjątkowe. Każdy z nich nawilża, odżywia i pozostawia moją skórę gładką i miękką. Czego chcieć więcej? To po prostu kremy których aż chce się używać.

Który z nich wybrałybyście dla siebie? 
Viewing all 1532 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>