Quantcast
Channel: Agata Wełpa MakeUp: Blog o makijażu, kosmetykach i pielęgnacji.
Viewing all 1532 articles
Browse latest View live

KILKA RAD JAK PRZETRWAĆ W BLOGOSFERZE {BLOGOWANIE OD KULIS}

$
0
0


Z okazji moich 30 urodzin, chcę opowiedzieć Wam o mojej przygodzie z blogowaniem. Prowadzę bloga od 2013 roku. Początkowo pokazywałam na nim tylko makijaże krok po kroku. Zdjęcia były bardzo słabej jakości, a jednak odbiorców regularnie przybywało. Chyba właśnie to przeważyło o tym, że zostałam w blogosferze i dzisiaj mogę podzielić się z Wami moimi doświadczeniami. 


Zaczynałam od bloga, który był dodatkiem do strony www, na której tą "główną" częścią było moje portfolio i oferta makijaży okolicznościowych. Obecnie na stronie przeważają makijaże, tutoriale, recenzje i porady, które są filarem mojego bloga. Ale nie brakuje też podstawowych informacji, pozwalających moim Klientkom poznać moje prace, doświadczenie i skontaktować się ze mną, aby umówić się na makijaż. Moim podstawowym zajęciem nadal jest makijaż, ale nie ukrywam, że gdyby udało mi się zarabiać na blogu więcej niż "na waciki" to właśnie przy tym bym została.

Dodatkowym plusem mojego blogowania jest to, że Klientki widzą jak na dłoni jakich kosmetyków używam, co aktualnie testuję, mogą poznać moje techniki i estetykę pracy. Myślę, że to spory plus, który wyróżnia mnie na tle innych wizażystek. Dlatego jeśli malujecie, bardzo polecam Wam blogowanie, jako dodatkowe zajęcie, które pomoże zbudować wizerunek eksperta i zdobyć zaufanie Klientek.

Początki bloga były ciężkie. Zdjęcia były słabe, teksty krótkie i niedopracowane, a moje możliwości finansowe bardzo ograniczone. Mieszkałam wtedy w Warszawie, w wynajmowanym mieszkaniu, nie miałam stałego dostępu do internetu, a moim jedynym "profesjonalnym" sprzętem była lustrzanka. Pierwsze teksty pisałam w McDonaldzie w Galerii Mokotów, a zdjęcia robiłam doświetlając je lampką łazienkową (była najmocniejsza w mieszkaniu, chociaż mieszkanie to dużo powiedziane). A jednak dałam radę. Dlaczego? Dzięki pasji. Czułam, że to jest to. Kochałam ciągłe udoskonalanie "mojego miejsca" i kontakt z czytelnikami.

Teraz to Ty jesteś na początku swojej blogowej drogi? Jeśli tak, zaraz opowiem Ci, co pomoże Ci przetrwać w blogosferze. Mam kilka bardzo prostych rad.




BĄDŹ SOBĄ


Nie ma nic gorszego niż porównywanie się do innych.Żeby przetrwać w blogosferze trzeba odnaleźć swój styl i zawsze być sobą. Jeśli będziesz udawać kogoś innego, czytelnicy szybko to zauważą i zniechęcą się do tego co tworzysz. Nie można na siłę szukać pomysłu na siebie, on jest w każdym, trzeba tylko umieć go odnaleźć. Nikt nie da rady pisać o książkach, jeśli nigdy żadnej nie przeczytał, a fan motoryzacji raczej nie zasłynie  blogiem o fryzjerstwie. Najlepszym rozwiązaniem jest pisanie o swoim hobby, pracy, życiu, o tym na czym znamy się najlepiej.

Od początku mojego blogowania wiedziałam, że chcę dzielić się z innymi moimi pomysłami na makijaże, opiniami o kosmetykach i doświadczeniem, które zdobywałam pracując z Klientkami. Jednak bardzo długo bałam się. Bałam się dawać innym rady,  cały czas uważałam, że jeszcze jest na to za wcześnie. Dopiero niedawno "przełamałam się" i stworzyłam serię "Szkoła Makijażu", w której opowiadam o poszczególnych etapach makijażu, także z punktu widzenia wizażysty, a niedługo planuję kolejne posty dotyczące pracy makijażystki oraz blogowania (ten wpis jest pierwszym z nich). Pamiętaj, że opowiadanie o swojej pracy i doświadczeniach nie jest niczym złym! Nikt nie będzie hejtował Cię za to, że jesteś ekspertem w swojej dziedzinie. Co więcej, pokazanie się z pozycji eksperta może Ci tylko pomóc.

Nawet nie wiecie ile czasu spędziłam porównując mojego bloga do blogów, które podziwiałam. Ile godzin spędziłam porównując moje zdjęcia do zdjęć innych. I po co? Za każdym razem kiedy próbowałam zbliżyć się do stylu zdjęć kogoś innego, okazywało się, że nic z tego nie wychodzi. Zdjęcia wychodziły gorzej niż zazwyczaj i nadawały się już tylko do kosza. Za każdym razem niepotrzebnie traciłam czas. Dzięki temu dowiedziałam się, że najlepsze efekty przynosi znalezienie swojego stylu i rozwijanie go. Z czasem odbiorcy widząc zdjęcie, wiedzą już dokładnie z jakiego bloga ono pochodzi.




BĄDŹ WYTRWAŁY!


I cierpliwy. Zaczynając blogować trzeba nastawić się na to, że sukces nie przyjdzie od razu. I mówiąc sukces nie mam na myśli bycia znanym, a zebranie swojej grupy odbiorców. Większa ilość czytelników na pewno pojawi się z czasem. Początkowo trzeba być nastawionym na dzielenie się z nowymi internetowymi przyjaciółmi swoją pasją. To zaprocentuje!

W pierwszych miesiącach blogowania warto skupić się na pisaniu, robieniu zdjęć i kontaktach z czytelnikami. Obowiązkowe jest odpowiadanie na komentarze (szczególnie jeśli zawierają pytania) i komentowanie innych blogów. Obecnie staram się więcej komentować na innych blogach, niż na swoim, ale zawsze odpowiadam na pytania, zadawane w komentarzach lub mailowo. Jeśli należysz do osób szybko tracących zapał i liczących na natychmiastowe efekty, prawdopodobnie blogowanie nie jest dla Ciebie. W blogosferze efekty rzadko pojawiają się szybko (chociaż są także takie blogi, które zyskują popularność w ciągu kilku miesięcy), ale satysfakcja z kolejnych osiąganych celów jest tego warta.





POZNAJ SWOICH ODBIORCÓW 


W końcu to właśnie dla nich piszesz! Pomogą w tym profile na Facebooku i Instagramie. W statystykach sprawdzaj do jakiej grupy odbiorców najlepiej trafiają Twoje wpisy (wiek, płeć, miejsce zamieszkania, zainteresowania). Od czasu do czasu możesz też zapytać np. na InstaStory jakie tematy interesują Twoich odbiorców, albo kiedy najczęściej czytają Twoje wpisy i dostosowywać się do ich potrzeb.

Nie jest tak, że każdy napisany post będzie cieszył się zainteresowaniem, ale dużo pisząc, coraz sprawniej będziesz oceniać "zapotrzebowanie" odbiorców i tworzyć wartościowe, interesujące wpisy, które Twoi czytelnicy z przyjemnością udostępnią dalej. Tak jak wspomniałam wcześniej, pisząc bloga trzeba być cierpliwym i nie liczyć na to, że będzie prowadził się sam, a sukces spadnie z nieba. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Także na zaufanie czytelników. Na pewno pomoże w tym budowanie wizerunku eksperta, a o to nie trudno, jeśli pisze się o czymś, co się zna i kocha.







STAWIAJ NA JAKOŚĆ I ESTETYCZNE ZDJĘCIA


Zdobywanie czytelników nie jest łatwe. Początkowo bardzo pomaga skupienie się na tworzeniu dobrych jakościowo tekstów i robieniu estetycznych zdjęć. Na promowanie bloga i SEO jeszcze przyjdzie czas. Większość z nas jest wzrokowcami, dlatego ładne zdjęcia są niesamowicie ważnym elementem bloga, szczególnie urodowego. Żeby robić dobre zdjęcia nie potrzebujesz drogiej lustrzanki, wystarczy telefon z dobrym aparatem, oświetlenie (na początek np. lampa ring lub soft box) i chęci.

Ważnym elementem jest też szablon bloga. Dobrze żeby był prosty, jasny i miał czytelną czcionkę. Sama szybko uciekam z blogów, które są ciemne, mało czytelne, a na dodatek z kursorem, za którym latają gwiazdki albo małe elfy. Pamiętajcie, że najwygodniej czyta się czarny tekst na białym tle. Mój szablon kupiłam na Karografia.pl znajdziecie tam przepiękne płatne szablony, ale i kilka darmowych, które na początek na pewno wystarczą. Karolina tworzy bardzo estetyczne, funkcjonalne szablony, wśród których na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.

Kiedy zadbacie o kwestie estetyki, kolejną sprawą, o którą trzeba się zatroszczyć jest jakość wpisów. Pamiętam moje pierwsze posty. Wtedy uważałam, że są dobre, ale obecnie się ich wstydzę. Zdaje sobie sprawę, że to samo może być z aktualnymi za kilka lat, dlatego staram się cały czas uczyć się jak pisać lepiej. Praca nad blogiem to nieustanne dążenie do perfekcji. Niektóre ze starych tekstów usunęłam z bloga, a niektóre raz na jakiś czas poprawiam. Pamiętajcie, że blog to Wasze miejsce i macie prawo robić z nim co tylko się Wam podoba. Dlatego kasowanie starych wpisów to tylko Wasza decyzja. Na prawdę ważne jest pisanie jak najwięcej. Dzięki temu każdy kolejny post będzie coraz lepszy.


Nie będę Was oszukiwała, było mnóstwo sytuacji kiedy chciałam zrezygnować z blogowania. Jednak jest to zajęcie tak uzależniające, że zawsze do tego wracałam. To część mojego życia i na razie na pewno tu zostanie.

Co jeszcze mogę Wam poradzić? Przetrwać w blogosferze pomoże regularność pisania postów, promocja bloga w SM (Facebook i Instagram to pozycje obowiązkowe!) i stałe doskonalenie zdjęć i tekstów. Czytelnicy przyzwyczajeni do tego,  że nowy post pojawia się w każdy piątek, będą co piątek na ten post czekać. Jeśli go dostaną, szansa, że będą regularnie wracać jest o wiele większa.



Czy polecam blogowanie? Zdecydowanie tak. Kiedy raz w to wejdziesz, zostaniesz już na zawsze. 












CHARLOTTE TILBURY HOLLYWOOD FLAWLESS FILTER

$
0
0


Dzisiaj recenzja kosmetyku absolutnie wyjątkowego. Charlotte Tilbury Hollywood Flawless Filter to produkt, który od pierwszego użycia skradł moje serce. Co sprawia, że jest tak wyjątkowy? A może jednak można go czymś zastąpić?



Hollywood Flawless Filter to mój pierwszy kosmetyk od Charlotte Tilbury. Z jego kupnem zwlekałam bardzo długo. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że rok, a może nawet dwa. Przeczytałam mnóstwo recenzji, obejrzałam tysiące swatchy, a takżę filmików na Instagramie z jego udziałem. Aż w końcu kupiłam pod wpływem Instastory Wenapl, której dziękuję za cierpliwe odpowiadanie na moje pytania o niego. 


CHARLOTTE TILBURY HOLLYWOOD FLAWLESS FILTER


Charlotte Tilbury Hollywood Flawless Filter to nie podkład, jak mogłoby się wydawać, alepłynny rozświetlacz albo rozświetlająca baza pod makijaż. Produkt zamknięty jest w ciężkiej, szklanej buteleczce mieszczącej 30 ml tego połyskującego cuda. Hollywood Flawless Filter dostępny jest w siedmiu odcieniach, mój to najjaśniejszy kolor czyli numer 1. Buteleczka nie ma pompki, a aplikator jest w formie gąbeczki zamkniętej pod nakrętką, charakterystycznej np. dla korektorów. Buteleczka jest przezroczysta, z nakrętką w kolorze Rose Gold, który uwielbiam! Moim zdaniem wygląda niesamowicie elegancko, pięknie i z klasą. Po prostu ślicznie! 

Załączony aplikator w moim przypadku bardzo ułatwia higieniczną pracę w produktem. Szpatułką wyjmuję potrzebną ilość rozświetlacza na zdezynfekowaną dłoń i zamykam buteleczkę. Widzę negatywne reakcje na ten aplikator, ale na prawdę nie trzeba nim dotykać twarzy. A jeśli używacie tego produktu tylko na sobie: spokojnie możecie nakładać go nim prosto na twarz. Fakt, pompka też byłaby bardzo dobrym rozwiązaniem, ale przez konsystencję tego produktu, mogłaby utrudniać wydobycie go z buteleczki do ostatniej kropli.





KONSYSTENCJA HOLLYWOOD FLAWLESS FILTER


Jaka jest konsystencja tego produktu? Hollywood Flawless Filter jest bardzo gęsty i lekko tłusty. Nałożony na skórę po jakimś czasie delikatnie zastyga, ale początkowo jest właśnie troszkę tłusty i przyjemnie się rozprowadza. Ten "filtr w kremie" bardzo dobrze wygładza skórę i sprawia, że wydaje się ona równiejsza, lepiej nawilżona i naturalnie rozświetlona. 

Tego produktu możecie używać na kilka sposobów: 

  1. Solo, o ile macie idealną cerę. Używany w ten sposób da Wam efekt mokrej skóry, piękny glow widoczny z daleka. 
  2. Jako bazę pod podkład, która sprawi, że uzyskacie bardzo naturalne rozświetlenie skóry. 
  3. Zmieszany z podkładem. W ten sposób uzyskacie mocniejszy efekt Glow i jednocześnie piękne ukrycie wszelkich niedoskonałości skóry. 
  4. Jako płynny rozświetlacz. 

Najbardziej lubię używać go jako bazy pod podkład oraz mieszać go z kryjącymi podkładami, aby uzyskać dodatkowy efekt glow. Hollywood Flawless Filter używany w ten sposób sprawia, że makijaż wygląda mniej ciężko (nawet jeśli używamy mocno kryjącego podkładu), a rozświetlenie wygląda na naturalne i na "płynące z wewnątrz" (trochę poetycko, ale mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli). 

 JAKI EFEKT DAJE HOLLYWOOD FLAWLESS FILTER?


Pierwszy raz używałam go nie na sobie, ale na mojej 17 letniej kuzynce. Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że ma niesamowicie gładką cerę (którą rzeczywiście ma). Dlatego byłam w niesamowitym szoku, kiedy kolejny raz nakładałam go już sobie i okazało się, że uzyskałam bardzo podobny efekt. Ten produkt sprawia, że skóra staje się gładsza i podkład lepiej się na niej rozprowadza. Trzeba jednak pamiętać, że to produkt tłusty, dlatego lepiej nie przesadzać z jego ilością. Już malutka ilość da bardzo ładny Glow, a używanie go w mniejszych ilościach sprawi, że makijaż będzie zdecydowanie bardziej trwały. 

Hollywood Flawless Filter sprawdza się zarówno u młodych osób, jak i u Pań z cerą dojrzałą. W każdym przypadku da piękne, naturalne rozświetlenie i sprawi, że cera będzie wyglądała na idealną. Pod podkładem (ale też wymieszany z nim) nie roluje się, podkład nałożony na niego nie ciastkuje się i do końca dnia wygląda dobrze. Testowałam go z różnymi produktami (droższymi i drogeryjnymi) i znalazłam tylko dwa, z którymi Hollywood Flawless Filter nie współgrał: MAC Face & Body, który wygląda dobrze nałożony na niego, ale nie nadaje się do mieszania z Hollywood Flawless Filter oraz MUFE Water Blend, o którym mogę napisać dokładnie to samo. 

Charlotte Tilbury Hollywood Flawless Filter 1 to kolor jasny, szampański o beżowym poblasku. Jako baza sprawdzi się na każdym odcieniu jasnej karnacji, do mieszania z podkładami także. Jeśli chciałybyście nosić go solo, to kolor 1 sprawdzi się u osób z idealną, jasną cerą. Na skórze daje on efekt mokrej tafli, fenomenalnie wygląda na zdjęciach, a jeszcze lepiej na żywo.




Nie spotkałam się do tej pory z produktem, który dawałby mi taki efekt, a przyznaję, że bardzo intensywnie szukałam dla niego (tańszego) zamiennika. Za buteleczkę Hollywood Flawless Filter zapłaciłam 204 złote i uważam, że jest wart każdej wydanej na niego złotówki. Na pewno będę jeszcze szukać dla niego zamiennika, ale jeśli go nie znajdę, z przyjemnością kupię kolejne opakowanie... Czy go potrzebujecie? Myślę, że każdy potrzebuje produktu, który sprawi, że skóra będzie wyglądała na naturalnie rozświetloną, zdrowszą, pełną blasku... Kto nie lubi takiego efektu? Jednocześnie to produkt, który "upiększa" każdy nałożony podkład i sprawia, że makijaż wygląda lżej. Dla mnie to obecnie must have. Biorąc pod uwagę, że wystarczy odrobinka dla pięknego efektu, myślę, że będzie to produkt niesamowicie wydajny. 

Używacie podobnych produktów? Znacie kosmetyki Charlotte Tilbury?

GOLDENBOX NO.22 {TOŁPA, BIELENDA PROFESSIONAL, BEE VENOM, WAX AFTER, BODY BOOM}

$
0
0
beglossy

Goldenbox No.22 to sześć kosmetyków. 5 z nich to produkty pełnowymiarowe, a 1 to maleńka próbka, którą tak na prawdę ciężko liczyć jako osobny kosmetyk. 



GOLDENBOX NO.22



Całkowita wartość pudełka to około 270 złotych, a zależnie od wybranego pakietu zapłacicie za nie 89, 95 lub maksymalnie 99 złotych. Dodatkowo możecie skorzystać z mojego kodu AG20KV, dzięki któremu zaoszczędzicie dodatkowe 20 złotych. 


BODY BOOM GUMOWA MASKA ALGOWA PEEL OFF (17 PLN/ OPAKOWANIE)


Pierwszy kosmetyk w pudełku to maska Body Boom, zamknięta w uroczym, jasnoróżowym pojemniczku. W pudełeczku znajduje się proszek, który musicie samodzielnie wymieszać z wodą (dokładna instrukcja jest na opakowaniu) i taką miksturę nakładacie na twarz. Maska wystarczy na jeden raz. Jeszcze nie miałam czasu jej użyć, dlatego zostawię Wam opis producenta: 

Naturalna, gumowa maska algowa do twarzy typu peel-off. Po nałożeniu na cerę stopniowo tężeje, tworząc na skórze miękki w dotyku opatrunek. Posiada składniki pochodzenia roślinnego i przygotowuje, skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Jest polecana do każdego rodzaju skóry - suchej, wrażliwej, tłustej i mieszanej ze skłonnością do niedoskonałości oraz dojrzałej.

Nie zawiera SLS, PEG-ów, parabenów i olei mineralnych, a do tego pochodzi z Polski! 






TIME FOR WAX CHUSTECZKA PO DEPILACJI (6 PLN/ 1 SZT)


Kolejny produkt to chusteczki po depilacji, które mają przynieść ulgę podrażnionej skórze. Każda chusteczka nasączona jest płynem zawierającym naturalne ekstrakty roślinne i d-panthenol. Chusteczki Wax After:
  • redukują podrażnienia
  • działają naprawczo wygładzając skórę
  • zmniejszają dyskomfort
  • przywracają prawidłowe nawilżenie

 


TOŁPA BLACK FROM NATURE MASKA DO TWARZY (129,99 PLN/ 50 ML)


W pudełku Goldenbox No.21 znalazłam krem na noc z tej samej serii, tym razem jest to maska. Maskę Black From Nature możemy nakładać 2 razy w tygodniu. Trzyma się ją na skórze około 10 minut, a po tym czasie zmywa letnią wodą. Maska zamknięta jest w szklanym słoiku, który nadaje się do ponownego wykorzystania. Nakrętka od słoika wykonana jest w 30% z wiórów drewnianych, 

Maska jest przeznaczona do wszystkich rodzajów skóry. Eliminuje oznaki zmęczenia, które prowadzą do starzenia. Silnie nawilża, wygładza i poprawia elastyczność skóry. Łagodzi podrażnienia. Wzmacnia ochronę antyoksydacyjną przed wolnymi rodnikami i stresem oksydacyjnym. Skóra jest świeża i promienna, wygląda na młodszą i pełna energii





BEE VENOM SERUM Z JADEM PSZCZELIM (25 PLN/ 5 ML)

 


W pudełku znalazła się ampułka z serum, o pojemności 5 ml, która wystarczy na około 5-6 razy. W składzie serum znalazł się m.in miód spadziowy i jad pszczeli, które w połączeniu z kofeiną i apitoksyną mają dawać działanie  silnie nawilżające i odmładzające. Serum Bee Venom to aż w 97% składników pochodzenia naturalnego. 




BEE VENOM KREM Z JADEM PSZCZELIM (129 PLN/ 50 ML)


Niestety w pudełku znalazła się jedynie mała saszetka z próbką kremu, której nie liczyłabym jako oddzielnego produktu. Próbka wystarczyła mi na jedno użycie, po którym bardzo ciężko stwierdzić czy kupiłabym ten produkt. Nie mogę opowiedzieć o nim nic więcej, dlatego zostawiam Wam informacje od producenta: 

Zastosowana w naturalnym kremie do twarzy BeeYes apitoksyna wygładza zmarszczki, odmładzając skórę. Wosk pszczeli ją uelastycznia, a miód spadziowy łagodzi podrażnienia. Olej z maku polnego doskonale odżywia skórę dojrzałą i delikatną, a „witamina młodości” E opóźnia proces starzenia się skóry.

Główne składniki aktywne: jad pszczeli, miód spadziowy, wosk pszczeli, olej z maku polnego, witamina E, prowitamina B5, hemiskwalan.
97% składników naturalnych!
Przebadany dermatologicznie.





BIELENDA PROFESSIONAL SUPREMELAB ELIKSIR HYDRO ODŻYWCZY Z KOMPLEKSEM NMF (73,99 PLN/ 50 ML)



Na koniec zostawiłam produkt, który najbardziej mi się spodobał. To Eliksir Hydro-Odżywczy z kompleksem NMF od Bielenda Professional, który można nakładać pod krem w ramach pielęgnacji lub jako bazę pod makijaż. W obu przypadkach sprawdza się rewelacyjnie! Pięknie wygładza skórę, niesamowicie ją nawilża i sprawia, że jest niezwykle miękka. Każdy podkład od razu wygląda lepiej. Eliksir używany w pielęgnacji bardzo mocno nawilża skórę i poprawia wygląd suchej, a także odwodnionej skóry. 

Kosmetyk wszechstronny i uniwersalny – prawdziwy eliksir szczęścia dla skóry. Ma lżejszą (choć wciąż mocno nawilżającą!) konsystencję niż krem.

Gwiazdami w jego formule są składniki Naturalnego Czynnika Nawilżającego skóry (tzw. NMF, Natural Moisturizing Factor). Występujących one naturalnie w skórze ale warto zapewniać sobie ich dawkę w kosmetykach – dla utrzymania optymalnego nawilżenia i ochrony przed utratą wody.

Będę go jeszcze testować, ale już wydaje mi się, że będzie to moja nowa ulubiona pielęgnacja pod makijaż dla klientek. Przy okazji wyciągnęłam z szuflady krem pod oczy Bielenda Professional Supremelab i przypomniałam sobie jak dobrze działa. Zdecydowanie nabrałam ochoty na przetestowanie kolejnych kosmetyków Supremelab.


Który kosmetyk spodobał się Wam najbardziej? 








ZA KULISAMI PRACY WIZAŻYSTY: OD TAKICH WIZAŻYSTÓW UCIEKAJCIE!

$
0
0


Coraz częściej dostaję od Was pytania jak zacząć przygodę z profesjonalnym makijażem. Co zrobić żeby zacząć pracować jako wizażysta? I przede wszystkim, jak pracować z Klientkami? Bardzo się cieszę, że macie do mnie tak duże zaufanie i mam nadzieję, że będę mogła Wam pomóc.


PRACA WIZAŻYSTY OD KULIS



W tej serii postów będę poruszała tematy związane z codzienną pracą makijażystki. Mam nadzieję, że te wpisy spodobają się Wam i rozwieją niektóre z Waszych wątpliwości. Jestem pewna, że taka dawka wiedzy i luźnych przemyśleń, na temat tej pracy, przyda się Wam także wtedy, kiedy korzystacie z usług kosmetycznych jako Klientki (i Klienci!).

Dzisiaj porozmawiamy o tym jak powinien zachowywać się profesjonalny wizażysta, a czego absolutnie nie powinien robić. Czyli kiedy uciekać z fotela wizażysty.



1. BRAK HIGIENY


W zawodzie wizażysty higiena powinna być na pierwszym miejscu. Niestety nie zawsze tak jest. Brak odpowiedniej higieny, brak dezynfekcji stanowiska pracy oraz pędzli, nieodpowiednia technika pracy. To wszystko może mieć wpływ na zdrowie Waszych Klientów. Niestety w tej pracy, nie dbając o zachowanie odpowiednich zasad higieny, bardzo łatwo możecie kogoś czymś zarazić.

Aktualnie higiena i dezynfekcja są ważne dla wszystkich. Mam cichą nadzieję, że będzie to jeden z pozytywnych skutków pojawienia się nowego wirusa i od teraz już zawsze Klientki będą zwracały większą uwagę na higienę usług kosmetycznych.


Przed przystąpieniem do pracy wizażysta powinien:
  • umyć i zdezynfekować ręce 
  • przygotować stanowisko pracy
Zanim zaczniemy pracę z Klientką nasze dłonie muszą być czyste i zdezynfekowane. Ja zawsze myje je wcześniej, a zanim zacznę pracę jeszcze raz "przemywam je" mokrymi chusteczkami i dezynfekuje. Dla każdej Klientki trzeba mieć nowy zestaw pędzli. I mówiąc "nowy" nie mam na myśli fabrycznie nowego, ale umyty i zdezynfekowany. Nie możemy używać tych samych pędzli, których używałyśmy na poprzedniej Klientce. Wizażyści powinni używać także jednorazowych aplikatorów do mascary i pomadek. Niestety wiem, że wielu wizażystów nie robi tego i otwarcie się do tego przyznaje. Od takich wizażystów uciekajcie!


WAŻNE

1 Klientka = 1 czysty, zdezynfekowany zestaw pędzli 
Jednorazowe aplikatory do pomadek i mascary!


Jak powinny wyglądać pędzle wizażystów? Powinny być czyste. Po każdym użyciu włosie pędzli musi być umyte i zdezynfekowane specjalnym płynem. Umyte i zdezynfekowane powinny być też trzonki i skuwki pędzli. Nie może być na nich resztek np. podkładu. Jeśli jednak widzicie, że włosie pędzli jest błękitne, jasnoróżowe, odbarwione, miejcie dla wizażystów litość. To włosie (najczęściej białe) jest po prostu zafarbowane. Niestety jest na rynku wiele palet, których pigmentacja jest na tak wysokim poziomie, że trwale farbuje pędzle, np. BPerfect Carnival. Niestety taka "farba" nie zmywa się z nich szybko.

Na co zwracać uwagę jeśli chodzi o higienę wizażysty?
  • czy przed rozpoczęciem pracy z Klientką dezynfekuje ręce
  • czy jeśli pędzel spadnie na podłogę odkłada go na bok; niedopuszczalne jest używanie takiego pędzla na Klientce!
  • czy nabiera kosmetyk bezpośrednio palcem? Nikt nie powinien wkładać rąk bezpośrednio do opakowań, wszystkie kosmetyki nabieramy np. szpatułką (dotyczy to kosmetyków zamkniętych w słoiczkach)
  • czy wkłada aplikator do pomadki drugi raz, mimo, że już dotykał Klientki? 
Tych rzeczy nigdy nie zrobi profesjonalny wizażysta! 




2. JAKIEKOLWIEK DZIAŁANIE NA NIEKORZYŚĆ "KONKURENCJI"


Myślę, że każdy z nas powinien skupić się na sobie i nie robić nikomu tego, czego sam nie chciałby doświadczyć. Niestety są wizażyści, którzy zamiast skupić się na rozwijaniu swoich umiejętności, zajmują się działaniem na niekorzyść konkurencji. Np. komentują negatywnie posty na profilach innych wizażystów, publicznie komentują cennik (np. w komentarzach "kto tyle płaci za takie makijaże?"), obgadują wizażystę zniechęcając do niego swoje Klientki lub umawiając "wizyty widmo", jeśli dany wizażysta nie pobiera zadatków, żeby zablokować mu możliwość umówienia prawdziwych Klientów.

Nigdy nie oceniam prac innych wizażystów, chyba, że sami mnie o to poproszą. Kiedy maluję Klientkę, nawet jeśli zapyta mnie o pracę innego wizażysty, nawet jeśli pokaże mi próbny makijaż wykonany u kogoś innego, nie oceniam pracy innych osób. Kiedy Klientka pokazuje Wam makijaż próbny wykonany u innego wizażysty, możecie zapytać jedynie "co chciałaby Pani w nim zmienić?", po to, żeby zaproponować jej makijaż bardziej odpowiadający jej potrzebom.

Nigdy też nie obgaduje innych wizażystów np. z fotografami. Jeśli ktoś chce mi się wygadać i opowiada mi o pracy z innym wizażystom, nie oceniam, nie obgaduje, ale skupiam się na tym co ja zrobiłabym w opisywanej sytuacji. Myślę, że czasami kiedy nie mamy do powiedzenia nic miłego, lepiej nie mówić nic. Pamiętajcie, że ludzie się znają.

Wróćmy jeszcze na chwilę do komentowania cen. Każdy z nas sam ustala sobie cennik, na podstawie doświadczenia, ilości Klientek i np. odbytych szkoleń.Jakiekolwiek komentowanie cennika innych wizażystów, szczególnie przy Klientach nie ma sensu. Możecie porozmawiać o tym prywatnie, za znajomymi. 


3. OBGADYWANIE KLIENTEK


Tak, wiem, że niestety niektórym zdarza się obgadywać Klientki. Nie ma nic gorszego niż obgadywanie. Pamiętajcie, że nie wiecie kto kogo zna! Możliwe, że powiecie o parę słów za dużo niewłaściwej osobie. Nie można obgadywać nigdy, jeśli musicie coś skomentować opowiedzcie o tym w domu, mężowi, mamie, ale nigdy kolejnej Klientce czy innej wizażystce. Kiedy "wyda się", że obgadałyście jakąś Klientkę lub powtórzyłyście dalej coś, co Wam powiedziała, to może bardzo zaszkodzić Waszej reputacji.

Obgadywanie Klientek niestety wychodzi też do internetu. Bardzo często jest widoczne np. na grupach dla wizażystów. Ja myślę, że jeśli mamy napisać coś złego w internecie, najlepiej jest wcześniej pomyśleć, czy powiedziałybyśmy to na głos wiedząc, że Klientka może to usłyszeć. Niestety na takich grupach Klientki też mogą to zobaczyć, przeczytać i na pewno nie będzie to dla nikogo przyjemne.


4. ODWOŁYWANIE MAKIJAŻU W OSTATNIEJ CHWILI


Odwoływanie makijażu w ostatniej chwili lub nieprzychodzenie na umówioną wizytę bez żadnego uprzedzenia to niestety "grzeszek" popełniany nie tylko przez Klientki, ale także przez wizażystów. Przez 10 lat mojej pracy, co roku, w szczycie sezonu ślubnego, dostaję po kilka telefonów z prośbą o "ratunek". Najczęściej dzwonią Panny Młode, które zostały wystawione dosłownie 3-4 godziny przed uroczystością. Zdarzało mi się "ratować" przerażone Panny Młode makijażem dosłownie godzinę przed Ślubem, bo rano dostały SMSa od umówionej "wizażystki" o treści "Sorki, nie przyjadę" (Serio! To prawdziwa historia!).

Jeśli umawiamy się na makijaż, albo na jakąkolwiek inną usługę, to trzymajmy się tego terminu. Niedopuszczalne jest wystawienie Klientki w ostatniej chwili. Pamiętajcie, że Klienci umawiają się do nas kiedy mają jakąś ważną okazję, którą chcą zapamiętać i wyglądać tego dnia jak najlepiej. I nie ważne czy jest to Ślub czy urodziny teściowej. To jest okazja, która dla kogoś jest ważna. Postawcie się zawsze na miejscu tej osoby i nie wystawiajcie nikogo w ostatniej chwili, tylko dlatego, że dzień wcześniej musiałyście iść na imprezę albo nie spałyście całą noc bo Waszemu dziecku wychodziły ząbki. W tym zawodzie bardzo ważna jest umiejętność postawienia się na czyimś miejscu. Zawsze dotrzymujcie danego słowa i wykonujcie makijaże w umówionych terminach.


5. NEGATYWNE NASTAWIENIE


W tym punkcie zawiera się cały wachlarz bardzo ważnych cech, których czasami wizażystom brakuje. Po pierwsze: empatia. Niestety często zbyt "gadatliwym" i pewnym siebie wizażystom jej brakuje, a to sprawia, że zdarza im się powiedzieć Klientce kilka słów za dużo. Zdarza mi się przyjmować Klientki, które skarżą się, że po wizycie u innego wizażysty były załamane, ponieważ usłyszały, że czegoś (np. kreski) "nie da się u nich zrobić" lub mają "małe usta" czy "pucołowatą buzię". NIGDY nie powinnyśmy wytykać Klientce jej "wad", pogłębiać kompleksów ani w jakikolwiek inny sposób sprawiać, że poczuje się w naszym towarzystwie źle. Musicie pamiętać, że macie przed sobą żywą, myślącą osobę, która ma swoje uczucia i może jej być zwyczajnie przykro, jeśli usłyszy podczas makijażu tego typu przytyki. Możecie też być pewne, że po takich komentarzach nie wróci do Was na kolejny makijaż i nikomu nie poleci Waszych usług.

W tej kategorii "grzeszków wizażystek" kryje się też nieprofesjonalne podejście do Klienta. Nigdy nie możemy pokazywać Klientce, że mamy zły humor, krzywić się czy opowiadać o swoich niepowodzeniach. Niestety zdarza się, że wizażyści krzywią się i okazują swoje zniecierpliwienie spóźnionej od fryzjera Klientce. Nie można tego robić! Klientkę, która się spóźniła też trzeba traktować z szacunkiem i wykonać makijaż na tyle, na ile uda się przed przyjściem kolejnej Klientki. Moje Klientki zawsze wiedzą ile czasu przeznaczam na ich makijaż, a także, że po nich pojawi się kolejna Klientka. W razie spóźnienia wszyscy są przygotowani na to, że wykonam makijaż najlepiej jak będę mogła, w czasie, który pozostał. Krzywienie się nie ma sensu, trzeba nadal profesjonalnie wykonać swoją pracę. Wiem jednak, że zdarzają się wizażyści, którzy swoje zniecierpliwienie okazują bardzo wylewnie. Tylko po co? To już nic nie zmieni, a Pannie Młodej, jej mamie czy świadkowej może popsuć humor kilka minut przed ważną uroczystością.

Kiedy pracujemy w usługach, jedną z najważniejszych rzeczy jest to, żeby Klient wyszedł od nas zadowolony. Musimy dbać o dobrą atmosferę podczas makijażu, o rozładowywanie napięcia kiedy mamy do czynienia z Panną Młodą, a czasami nawet pomóc rozwiązać jakąś problematyczną sytuację. Niedopuszczalne jest sprawianie Klientce przykrości. Jeśli pozostało Wam 30 minut na wykonanie makijażu spóźnionej Pannie Młodej, zróbcie co w Waszej mocy żeby widziała, że zależy Wam na wykonaniu jej jak najlepszego makijażu! Nawet jeśli będzie o wiele lżejszy, niż początkowo zakładała, wyjdzie zadowolona, widząc, że zrobiłyście wszystko co można było zrobić w tak trudnej sytuacji.





6. BRAK POKORY


Zawód wizażysty to ciągła nauka. Nie ważne czy malujesz 5, 10 czy 15 lat. To praca, która wymaga stałego podnoszenia swoich umiejętności i poznawania nowych technik. Nie mówię, że trzeba wydawać fortunę na szkolenia. Chociaż warto się szkolić. Naprawdę ważne jest jednak to, żeby trenować i mieć chęć rozwoju, aby nie stanąć w miejscu. Niestety trafiają się osoby, które myślą, że wiedzą wszystko i od wszystkich są lepsze. Takie osoby nie chcą się szkolić, nie lubią poznawać nowych technik (bo ich sposób pracy jest najlepszy) i nie sprawdzają nowych kosmetyków (bo po co, skoro to czego używają od lat dobrze się sprawdzało?). Kończy się to tak, że proponują Klientkom wciąż jeden, taki sam makijaż, a każdą krytykę traktują jako atak (lub modny teraz "hejt"), bo ich sposób pracy jest najlepszy.

Żaden człowiek nie jest nieomylny i nie wie wszystkiego. Dlatego warto słuchać innych i wyciągać wnioski dla siebie. Spokój, pokora i profesjonalizm mogą bardzo pomóc w wykonywaniu pracy wizażysty. To bardzo ważne cechy w tym zawodzie i właściwie w każdym zawodzie, gdzie pracujemy z ludźmi.

Nie ma nic gorszego niż usługodawca, który zawsze "wie lepiej". Oczywiście to Wy macie wypracowane techniki, przetestowałyście masę kosmetyków i znacie podstawy, które mówią jakie kolory pasują do danego typu urody. ALE jeśli Klientka prosi Was o makijaż z perłowym niebieskim cieniem, a żadna inna propozycja nie zostanie przez nią zaakceptowana, to, mimo że wiecie, że to może nie być najlepszy pomysł, robicie wszystko żeby ten makijaż wyglądał jak najpiękniej. Możecie użyć niebieskiego cienia w formie akcentu na dolnej powiece, albo rozświetlić nim wewnętrzny kącik oka. Wykonując usługi czasami musimy trochę "nagiąć" swoje poczucie estetyki i dopasować się do Klienta. 

Jeśli traficie na Starszą Panią, która najlepiej czuje się właśnie w niebieskich cieniach możecie zaproponować jej inny makijaż, ale ona nie musi się na to zgodzić. Wtedy nie wyśmiewacie się z niej, nie mówicie "to było modne sto lat temu" albo "to tandetne". Nie. Próbujecie, jak powiedziałam wcześniej, wyciągnąć z tego niebieskiego cienia wszystko co najlepsze i zachwycić Klientkę.


7. BRAK WYWIADU Z KLIENTKĄ


Niestety bardzo często słyszę, że wywiad z Klientką jest przez wizażystów zupełnie pomijany. Trochę łączy się to z punktem 4 i 6. Skoro wiemy lepiej, to po co pytać  o zdanie Klientkę? Jednak to bardzo ważny element naszej pracy, w której niesamowicie istotna jest psychologia. Klientka przychodząc do nas musi czuć się wyjątkowo, musi czuć się dobrze w naszym towarzystwie. Dlatego musimy dbać o dobrą atmosferę i o to, żeby każda przychodząca do nas kobieta czuła, że dbamy o jej potrzeby i chcemy aby wyszła od nas zadowolona.

Wywiad jest ważnym elementem, pokazującym, że dbamy o zdanie Klientki i chcemy żeby usługa była wykonana tak, żeby była z niej zadowolona. O tym jak powinien wyglądać wywiad z Klientką porozmawiamy innym razem. Dzisiaj chcę tylko zwrócić Waszą uwagę na fakt, że w jakikolwiek sposób musimy poznać oczekiwania Klientki, jej cerę, przyzwyczajenia jeśli chodzi o makijaż, temperament i na podstawie tych informacji dobrać makijaż, w którym będzie wyglądała i czuła się dobrze. Wywiad nie musi być ciągiem pytań i odpowiedzi. Mogą to być pytania zadawane naturalnie, w trakcie wykonywania makijażu. Najważniejszy jest efekt: musimy poznać oczekiwania Klientki i zaproponować jej odpowiedni makijaż. Na temat wywiadu z Klientką porozmawiamy więcej innym razem.


Jest coś co dopisalibyście do listy "przewinień" wizażystów?







HEBE PROFESSIONAL PĘDZLE BAMBOO

$
0
0





Niedawno w Hebe pojawiły się nowe pędzle do makijażu. Druga linia pędzli Hebe Professional to pędzle Bamboo, które wykonane są z drewna bambusowego i syntetycznego włosia. Czy dorównują jakością pierwszym pędzlom z Hebe? Miałam okazję przetestować 4 z nich i zaraz opowiem Wam co o nich myślę.




HEBE PROFESSIONAL BAMBOO



Hebe Professional Bamboo to linia 10 pędzli do makijażu twarzy i oczu. Pędzle Bamboo są w 100% wegańskie. Wykonane są z drewna bambusowego, które charakteryzuje się szybkim tempem wzrostu oraz syntetycznego włosia. W kolekcji Bamboo znalazły się pędzle:

  • 01 do pudru, bronzera
  • 02 do różu i bronzera
  • 03 do bronzera i rozświetlacza
  • 04 do podkładów i kosmetyków mineralnych
  • 05 do kosmetyków mineralnych
  • 06 wielofunkcyjny pędzel do twarzy i oczu (dwustronny)
  • 07 do aplikacji i rozcierania cieni
  • 08 do aplikacji cieni w załamaniu powieki
  • 09 do aplikacji cieni, rozświetlacza i korektora
  • 10 do kresek i modelowania brwi

Pędzle Bamboo są lekkie, dobrze leżą w dłoni. Ich trzonki są brązowe, odrobinę krótsze, niż w innych pędzlach. Na każdym pędzlu jest logo Hebe i numer pędzla. Skuwki są srebrne, mocno trzymają włosie. Przez około miesiąc używania, myłam pędzle Bamboo po każdym użyciu, a wypadły z nich może 3 włoski. Włosie pędzli Bamboo jest bardzo miękkie. Zwykle nie lubię syntetycznego włosia, ale to zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie.




HEBE PROFESSIONAL BAMBOO 01


Pierwszy pędzel to pędzel do pudru, o bardzo klasycznym kształcie. Pędzel jest duży, jego skuwka jest lekko spłaszczona, dzięki czemu włosie nie jest ułożone idealnie w okrąg, ale jest delikatnie wyprofilowane w owalny kształt, który pozwala nakładać puder wciskając go w skórę ruchem stemplującym. Jego włosie jest niesamowicie miękkie, przyjemne dla skóry, nie jest mocno zbite. Do nakładania pudru jest dla mnie za duży, wolę mniejsze pędzle, ale świetnie sprawdza się do nakładania subtelnego rozświetlacza na całą twarz. Cena pędzla 01 to 39,99 złotych.




 zdjęcie 1: pędzel 01; zdjęcie 2: pędzel 03



HEBE PROFESSIONAL BAMBOO 03


Pędzel Bamboo 03 to pędzel o kształcie jajka. Może służyć do aplikacji bronzera, pudru, różu lub nawet rozświetlacza na większe partie twarzy. Pędzel ma okrągły przekrój i nieco dłuższe włosie, niż pędzel 01. Jego włosie jest też odrobinę mocniej zbite, ale nadal bardzo mięciutkie. Dla mnie nie jest to pędzel do bronzera (chyba, że do opalania twarzy), a raczej do różu lub rozświetlacza. Cena pędzla 03 to 39,99 złotych.


HEBE PROFESSIONAL BAMBOO 07


Pędzel 07 to mały pędzel, który może służyć do makijażu oka. Możemy nim nakładać cienie i rozcierać je albo nakładać korektor. Pędzel jest spłaszczony, ma mocno zbite włosie. Można nim nakładać cień pod linie brwi lub korektor pod oczy. W tym przypadku syntetyczne włosie nie przekonało mnie. Dla mnie jest ono zbyt śliskie do nakładania większości cieni. O wiele lepiej sprawdza się do nakładania korektora pod oczy. Cena pędzla 07 to 17,99 złotych.


HEBE PROFESSIONAL BAMBOO 09


Pędzel Bamboo 09 jest trochę większy od 07. Może służyć do makijażu oka lub do nakładania korektora pod oczy albo rozświetlacza.  Jego włosie także jest lekko spłaszczone, ale o wiele dłuższe niż w pędzlu 07. Tak samo jak mówiłam wcześniej, włosie syntetyczne nie przekonało mnie do siebie tym razem. O wiele lepiej sprawdza mi się takie włosie do makijażu twarzy, niż do makijażu oczu. Pędzel 09 świetnie sprawdza się do nakładania i rozcierania korektora pod oczami. Cena pędzla 09 to 17,99 złotych.




zdjęcie 1: pędzel 09; zdjęcie 2: pędzel 07; zdjęcie 3: po lewej pędzel 07, po prawej pędzel 09


Pędzle Hebe Professional Bamboo zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Wszystkie cztery świetnie sprawdzają się do codziennego makijażu. Dla mnie o wiele lepiej sprawdzają się do makijażu twarzy, ale jestem pewna, że możecie polubić je także do makijażu oczu (to kwestia przyzwyczajeń i techniki makijażu). Pędzle są dobrej jakości, mają przyjemnie miękkie włosie i wydają się bardzo trwałe (myłam je już wiele razy, a wyglądają jak świeżo wyjęte z pudełka). 

Pędzle Bamboo kupujemy zamknięte w kartonik, który wykonany jest z materiałów pozyskanych z recyklingu. Każdy z nich został wyprodukowany bez stwarzania cierpienia zwierzętom. Zrobione są z syntetycznego włosia oraz drewna bambusowego. Są więc całkowicie wegańskie i jeśli ze względów ideologicznych szukacie właśnie takich pędzli, będziecie zachwycone! Dodatkowo pędzle mają bardzo przyjemne dla portfela ceny i są łatwo dostępne (kupicie je w drogeriach Hebe stacjonarnie lub online). 

I jak podobają się Wam nowe pędzle Hebe Bamboo? Który spodobał się Wam najbardziej?




CZYM JEST SERUM I JAK GO UŻYWAĆ?

$
0
0

Pielęgnacja twarzy to temat rzeka. Dla mnie pielęgnacja jest niesamowicie ważnym zagadnieniem, ze względu na wykonywaną przeze mnie pracę, ale o dobrą kondycję swojej skóry powinien dbać każdy.


Na dobrze nawilżonej, gładkiej, miękkiej skórze każdy makijaż wygląda piękniej i o wiele lepiej się utrzymuje. Taka cera lepiej wygląda też bez żadnych "upiększaczy". Do niedawna pielęgnację twarzy ograniczano do demakijażu i nałożenia nawilżającego kremu (myślę, że tak wyglądało to u większości naszych mam i babć). Obecnie funkcjonują różne trendy w pielęgnacji skóry np. 7 Skin Method, Glass Skin, Pielęgnacja Koreańska. Możecie stosować najróżniejsze sposoby domowej pielęgnacji, ale większość z nich skupia się na nakładaniu określonych kosmetyków w odpowiedniej kolejności, a jednym z kluczowych produktów zawsze jest serum dopasowane do rodzaju cery. Tylko czym jest serum i jak je stosować? Czy można nim zastąpić krem? A może stosować je na raz? Zaraz postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości!


CZYM JEST SERUM?


Serum do twarzy to rodzaj koncentratu, który charakteryzuje się bardzo wysokim stężeniem składnika aktywnego. Działa na skórę intensywniej niż krem, a jednocześnie ma lżejszą od kremu formułę. Tego typu preparaty zazwyczaj przeznaczone są do pielęgnacji skóry z konkretnym problemem np. przesuszeniem czy trądzikiem. Serum wynalezione zostało we Francji, a z biegiem lat staje się coraz popularniejsze w pielęgnacji, pojawia się jako ważny element m.in pielęgnacji koreańskiej.

Do wyboru mamy sera do twarzy o różnych konsystencjach i działające na różne problemy skórne. Możemy także kupić serum do pielęgnacji ciała czy włosów, ale dzisiaj skupimy się na tych przeznaczonych do twarzy.

Pod względem działania możemy podzielić sera na: 
  • ujędrniające
  • nawilżające
  • wygładzające
  • przeciwzmarszczkowe
  • przeciwtrądzikowe

Jeśli chodzi o konsystencję mamy do wyboru sera wodne, wodno-żelowe, olejowe albo w formie emulsji. Te formuły pozwalają składnikom aktywnym dotrzeć do głębszych warstw skóry i zadziałać na konkretne problemy. Skoncentrowanie składników aktywnych i działanie w głębszych warstwach skóry sprawia, że serum jest kosmetykiem o wiele bardziej efektywnym od kremu.



JAK STOSOWAĆ SERUM? 


Serum jako koncentrat przynosi bardzo szybkie efekty, ale skóra z czasem może się do niego przyzwyczaić i "rozleniwić". Dlatego nie powinno się go stosować dłużej niż kilka tygodni. Po takiej intensywnej kuracji dobrze jest zrobić sobie np. miesiąc przerwy i ponownie włączyć serum do pielęgnacji. Ja robię trochę inaczej i używam serum przez cały czas, zmieniam tylko jego rodzaj. Raz jest to serum nawilżające, raz z witaminą E, a innym razem przeciwzmarszczkowe. Same musicie zadecydować czy taki sposób będzie dla Was dobry, czy wolicie na jakiś czas całkowicie zrezygnować z nakładania serum.

Serum stosujemy jako produkt wspomagający pielęgnacje rano i wieczorem. Nakładamy go po oczyszczeniu skóry i przemyciu jej tonikiem. Na serum nakładamy dodatkowo ulubiony krem (na dzień lub na noc). Serum zostaje w ten sposób "zabezpieczone" kolejnym kosmetykiem, a dzięki swojemu intensywnemu działaniu pogłębi efekty stosowania kremu. Większość ser jest na tyle intensywna, że wystarczy nałożyć dosłownie kilka kropel i dobrze wmasować w skórę twarzy. 

Dlaczego na serum nakładamy jeszcze krem? 
  • krem zabezpiecza składniki serum przed starciem lub wyparowaniem, w serum znajdują się mocno skoncentrowane substancje aktywne, które mogą szybko utleniać się ze skóry, przez co serum traci swoją intensywność
  • skóra posmarowana kremem lepiej utrzymuje nałożony później podkład, jeśli planujecie zrobić makijaż
  • krem z filtrem daje nam dodatkowo ochronę przed słońcem

Serum nie powinno zastępować kremu do twarzy. Jego zadaniem jest wspomaganie pielęgnacji, a nie zastępowanie odpowiednio dobranego kremu. Serum dodajemy do pielęgnacji, kiedy widzimy, że skóra potrzebuje intensywniejszej pomocy. Używając go w ten sposób osiągniemy najlepsze efekty. Czasami serum można też dodawać do kremów, także w celu wzmocnienia ich działania, ale nie wszystkie się do tego nadają. Niektóre źródła mówią też o możliwości zastąpienia kremu, dobrze dobranym serum, na jakiś czas np. mocno nawilżające serum stosowane na noc, w miejsce kremu, ale moim zdaniem lepiej skupić się na tym, że serum ma być dodatkiem. 


JAKIE SERUM WYBRAĆ?


Wybierając serum dla siebie trzeba skoncentrować się przede wszystkim na efekcie jaki chcemy uzyskać, a więc mocno zwrócić uwagę na zawarte w nim składniki aktywne. To one mają kluczowe znaczenie dla działania serum. Dobrze jest wybrać serum z olejkami roślinnymi (które niestety czasami mogą działać komodogennie, a więc "zapychać" pory), wodami kwiatowymi, ekstraktami roślinnymi, witaminą E, C lub A oraz kwasem hialuronowym. Wybierając serum lepiej unikać w składzie PEGów, parafiny, olejów mineralnych, silikonów oraz sztucznych barwników i substancji zapachowych.

To czy wybierzemy serum ujędrniające, liftingujące, przeciwzmarszczkowe czy nawilżające, a może jeszcze inne, zależy już tylko od indywidualnych potrzeb naszej skóry. Na rynku jest mnóstwo rodzajów i jestem przekonana, ze każdy może znaleźć serum o konsystencji i działaniu idealnym dla siebie.

Jedno jest pewne: warto dodawać serum do codziennej pielęgnacji, nawet tylko okresowo. Jeśli wybierzecie takie, które będzie dobrze służyć Waszej cerze, z pewnością pokochacie ten rodzaj pielęgnacji i będziecie do niego regularnie wracać. Mam nadzieję, że jeśli jeszcze nie używałyście serum w swojej pielęgnacji, pomogłam Wam podjąć decyzję i teraz już na pewno zaczniecie po nie sięgać. Dobrze dobranym serum możecie osiągnąć świetne efekty!

Używacie serum? Wiedziałyście jak go używać? 






SZKOŁA MAKIJAŻU: KOREKTOR {RODZAJE KOREKTORÓW; KAMUFLOWANIE TATUAŻY; ZAKRYWANIE NIEDOSKONAŁOŚCI}

$
0
0
jak używać korektorów

Nie potrafię wyobrazić sobie makijażu bez korektora. Korektor to produkt wielozadaniowy, który pomoże Wam ukryć wszelkie niedoskonałości, zakryć zasinienie pod oczami, a nawet wykonturować twarz. Jesteście ciekawe jak go używać żeby wyglądał idealnie? 



SZKOŁA MAKIJAŻU: KOREKTOR



Korektor. Kosmetyk znany od tak dawna, że wydawać by się mogło, że każdy już dobrze wie jak się nim posługiwać. A jednak nadal nie każdy go używa! Mimo moich najszczerszych chęci, nie mogę przekonać do tego np. mojej mamy. Mam nadzieję, że z Wami pójdzie mi o wiele lepiej!




MAŁA DAWKA HISTORII:

Pierwszym dostępnym na rynku kosmetycznym korektorem był Max Factor Erace. Był to korektor w sztyfcie, podobnym do współczesnych pomadek. Korektor został wprowadzony do sprzedaży w 1954 roku.


 
Większość z nas marzy o idealnej cerze. Dlaczego więc nadal tak dużo kobiet nie używa korektora? To właśnie on jest naszą tajną bronią. Korektorem możemy ukryć wszelkie niedoskonałości na twarzy, pryszcze, przebarwienia, zasinienie pod oczami, blizny, a nawet tatuaże. Musicie wiedzieć tylko jaki korektor wybrać i jak go nakładać, a wcale nie jest to takie trudne! Zaraz Wam wszystko wytłumaczę.


JAKI KOREKTOR WYBRAĆ? 



Mamy najróżniejsze rodzaje korektorów i to, który ostatecznie wybierzecie, zależy tylko od Waszych potrzeb. Zacznijmy od podziały na korektory kremowe, o cięższej konsystencji oraz korektory w płynie.

Mówiąc o korektorach kremowych mam na myśli te dostępne w formie:
  • wkładów do palet; są to najczęściej bardzo mocno napigmentowane kamuflaże, które najlepiej sprawdzą się do punktowego zakrywania różnego rodzaju niedoskonałości oraz do scenicznego, teatralnego konturowania.
  • w sztyfcie;świetnie sprawdzą się do punktowego kamuflowania np. pryszczy; są zazwyczaj mocno napigmentowane i dobrze się rozcierają.
  • w kredce; ten rodzaj korektorów staje się coraz popularniejszy do konturowania twarzy; mamy coraz większy wybór dostępnych odcieni, prawie każda firma ma w swojej ofercie takie korektory; są wygodne, zajmują mało miejsca i zazwyczaj dobrze się rozcierają.  

Te korektory mają cięższą formułę. Dobrze sprawdzają się używane punktowo lub do konturowania, ale np. pod okiem mogą wyglądać zbyt ciężko i brzydko się warzyć. Możecie rozważyć ich zakup jeśli chcecie ukrywać niedoskonałości, pryszcze, rozszerzone miejscowo naczynka, miejscowe przebarwienia (np. zaczerwienienia, żółte plamy, zasinienia). Można je kupić w odcieniach beżu, brązu, ale też w kolorach idealnych do kamuflowania przebarwień. Te korektory mają najczęściej matowe wykończenie, ale nie zastygają w 100% i potrzebują utrwalenia pudrem.

Drugi rodzaj korektorów to korektory płynne. Możemy kupić je w buteleczce z aplikatorem, w wyciskanej tubce lub w pędzelku. Wszystkie te korektory mogą mieć gęstszą konsystencję, mocniejszy pigment i cięższą, zastygającą formułę jak np. Makeup Forever Full Cover albo bardzo lekką, wręcz wodnistą formułę, która nie zastyga i tylko lekko kryje zasinienia. Te korektory mogą też mieć wykończenie matowe lub połyskujące. Takie korektory czasami sprawdzają się na miejscowe przebarwienia i niedoskonałości (jak wspomniany wcześniej MUFE Full Cover), ale najczęściej są to korektory pod oczy.




JAK WYBRAĆ KOLOR KOREKTORA?


Zacznijmy od korektora pod oczy. Na początek mamy dwie możliwości: możemy wybrać korektor w dokładnie takim samym odcieniu jak podkład, albo możemy wybrać korektor o 1-2 tony jaśniejszy od naszego podkładu. Osobiście jestem fanką drugiej opcji i wybieram ją prawie zawsze. Zastosowanie takiego triku sprawi, że "przyciągniemy" spojrzenie innych osób do środka naszej twarzy, "uwypuklimy" obszar pod oczami (szczególnie nakładając korektor w kształt, o którym zaraz Wam powiem) i podkreślimy konturowanie. Można powiedzieć, że nakładanie korektora pod oczy jest pierwszym krokiem w modelowaniu rysów twarzy makijażem.

Wybierając korektor na niedoskonałości nie mamy już tak dużego wyboru. Ten korektor musi być dokładnie w takim samym kolorze jak nasz podkład. Ewentualnie, jeśli zakrywamy niedoskonałości przed nałożeniem podkładu, może być o 1-2 tony jaśniejszy, jednak w idealnej sytuacji powinien być dopasowany perfekcyjnie i wręcz niewidoczny kiedy go nałożymy.

Tak to wygląda w teorii. W praktyce mamy jeszcze kolorowe korektory, które mogą posłużyć nam do ukrywania różnego rodzaju problemów skórnych. Są to korektory, które najczęściej nakładamy pod docelowy odcień korektora, żeby wstępnie "wyciszyć" jakiś problem.


Kolorowe korektory:

  • zielony- neutralizuje wszelkie zaczerwienienia, pęknięte naczynka, mocno zaczerwienione, świeże niedoskonałości; w składzie zielonych korektorów często są składniki o działaniu antybakteryjnym, dlatego możemy ich używać nawet na świeże niedoskonałości
  • żółty- sprawdza się do niwelowania sinego, fioletowego odcienia np. pod oczami; jeśli zasinienie pod oczami jest bardzo mocno widoczne można na nie nałożyć żółty korektor, a dopiero później korektor w odcieniu zbliżonym do ocienia skóry; albo wybrać mocniej kryjący korektor o beżowo-żółtym odcieniu
  • różowy/brzoskwiniowy- sprawia, że skóra wygląda na bardziej wypoczętą, dlatego świetnie sprawdza się nakładany pod oczy; aby dodać spojrzeniu świeżości można też wybrać rozświetlający korektor w beżowo-różowym odcieniu
  • fiolet- neutralizuje żółte przebarwienia, np. plamy starcze 


W przypadku korektora bardzo istotną cechą jest jego poziom krycia. Ale nie powiem Wam jaki wybrać, o tym musicie zadecydować same. Wszystko zależy od potrzeb skóry, występowania niedoskonałości czy zasinienia pod oczami. Mamy do wyboru korektory rozświetlające, o bardzo niskim kryciu; korektory średnio kryjące oraz te bardzo napigmentowane, które ukryją wszystko. Każdy z nas potrzebuje czego innego, dlatego dobrze mieć wybór. Zaraz pokażę Wam korektory, które polecam, z podziałem na kategorie.


KOREKTORY MOCNO KRYJĄCE:


1. Makeup Forever Full Cover 129 złotych
2. Kryolan Dermacolor Camouflage 69 złotych
3. Artdeco Camouflage Cream 40 złotych
4. Sephora High Coverage Concealer 45 złotych
5. Too Faced Born This Way Super Coverage Concealer 132 złote
6. NYX Can't Stop Won't Stop 35 złotych
7. MAC Pro Longwear Concealer  105 złotych
8. Huda Beauty The Overachiever 130 złotych


KOREKTORY ROZŚWIETLAJĄCE:


1. Too Faced Born This Way 128 złotych
2. Paese korektor rozświetlający Clair 30 złotych
3. Inglot Under Eye Concealer 45 złotych
4. Helena Rubinstein Magic Concealer 110 złotych

 

KOREKTORY DO CERY DOJRZAŁEJ:


1. Helena Rubinstein Magic Concealer 110 złotych
2. Eveline Magical Perfection 15 złotych
3. Paese Nanorevit Brightening 32 złote
4. Artdeco Longwear Concealer 67 złotych 


JAK KAMUFLOWAĆ ZASINIENIA POD OCZAMI?



Część teoretyczną mamy za sobą, dlatego spokojnie możemy przejść do części praktycznej. Jak nałożyć korektor pod oczy, aby uzyskać naturalny efekt, a jednocześnie maksymalnie zakryć skutki nieprzespanej nocy? Tak jak mówiłam wcześniej, na zasinienia świetnie sprawdzają się kolorowe korektory z żółtym pigmentem, ale na co dzień najczęściej nie mamy czasu na nakładanie dwóch warstw różnych korektorów. Dlatego skupimy się na ukrywaniu niedoskonałości jednym produktem: korektorem o mocnym kryciu.

Do maskowania mocnych zasinień pod oczami najczęściej używam korektora MUFE Full Cover. Dla mnie to korektor, który jest niezastąpiony do kamuflowania sińców pod oczami, a także niedoskonałości na całej twarzy. Nie nakładam go jednak grubą warstwą na cały obszar pod okiem. To ciężki korektor, który nałożony w za dużej ilości mógłby się zwarzyć, obciążyć okolice oka, przez co wyglądałaby sucho i mało atrakcyjnie albo mocno zebrać w zmarszczkach, dodatkowo je podkreślając.

Kiedy przeanalizujemy twarze różnych ludzi, możemy zauważyć, że zasinienia pod okiem najczęściej najmocniejsze są w wewnętrznym kąciku oka. Możemy je zauważyć także wzdłuż dolnej powieki. Bardzo rzadko pojawiają się niżej lub są mocno widoczne w zewnętrznym kąciku oka. Dlatego nakładając mocno kryjący korektor skupiamy się na wewnętrznym kąciku oka i to tam nakładamy go najwięcej. Niżej korektor rozcieramy, aż dobrze stopi się z podkładem. Zyskujemy najmocniejszą kumulacje pigmentu w wewnętrznym kąciku oka i wzdłuż dolnej granicy oka oraz naturalny efekt dzięki rozmyciu korektora w dół, aż do jego stopienia się z podkładem.

Jeśli zależy nam na wstępnym konturowaniu twarzy korektorem, o którym mówiłam wcześniej, nakładając korektor musimy skupić się na trójkącie, który tworzą kąciki oka ze skrzydełkiem nosa. Na tym obszarze musi pojawić się korektor o 1-2 tony jaśniejszy od reszty twarzy, dzięki temu wstępnie wymodelujemy twarz.

Jak nakładam korektor? Na początek nakładam korektor pędzelkiem na miejsca, w których chcę aby było najwięcej pigmentu. Następnie korektor wklepuje palcem rozcierając go dalej. Dzięki aplikacji palcami zyskuję lepsze wtopienie się korektora w skórę (rozgrzewając korektor palcami mam pewność, że lepiej stopi się z cerą) i bardziej naturalny efekt. Ostatecznie, nawet jeśli używam mocno kryjącego korektora, efekt jest naturalny. Korektor rozświetlający nakładam trzymając się dokładnie takiego samego kształtu (trójkąt).


KIEDY NAKŁADAĆ POD OCZY CZERWONY KOREKTOR/POMADKĘ?


Nakładanie czerwonej pomadki na zasinienia pod oczami to jeden z najbardziej tajemniczych trików, o który najczęściej mnie pytacie. Czy to działa? Tak, jeśli mamy bardzo mocne zasinienia pod oczami ten prosty trik uratuje sytuacje. Niektóre kobiety mają problem z na prawdę ciemnymi, sino-szarymi przebarwieniami pod oczami. W takiej sytuacji "zwykły", mocno kryjący beżowy korektor nie pomoże. Taki korektor wyciszy zasinienie, ale nadal może ono przebijać przez niego, co da efekt poszarzałej skóry i nie rozświetli spojrzenia.

Jak więc sobie z nim poradzić? Nakładając na skórę pod oczami właśnie czerwoną pomadkę! Należy pamiętać tylko o jej intensywności:
  • mocna czerwień (którą często widzicie na filmikach na Instagramie albo Youtubie) sprawdzi się tylko u Pań z ciemną karnacją
  • odcienie brzoskwini, jasnej czerwieni pomogą u osób ze średnią karnacją
  • łososiowe odcienie sprawdzą się u jasnej karnacji

Jak widzicie nie zawsze chodzi o nakładanie krwistej czerwieni.

W tym triku najlepiej sprawdzi się pomadka o kremowej konsystencji, matowa, bez drobinek i połysku. Najlepiej wybrać pomadkę o mocnej pigmentacji, którą rzeczywiście będzie pod okiem widać i której pigment ukryje sine miejsca. Pomadkę najlepiej wklepać w zasinione miejsca palcem, żeby dobrze stopiła się ze skórą, odczekać chwilę aż lekko "zastygnie" i nałożyć na nią warstwę beżowego korektora. W ten sposób uzyskamy mocne krycie intensywnych zasinień i efekt nieskazitelnej cery.





JAK KAMUFLOWAĆ NIEDOSKONAŁOŚCI?


Wszelkie niedoskonałości na twarzy (pryszcze, naczynka) najlepiej jest kamuflować po nałożeniu podkładu. Najpierw nakładamy podkład i dopiero widząc gdzie nadal widoczne są niedoskonałości nakładamy na nie warstwę korektora. Może być tak, że niedoskonałości są delikatniejsze niż nam się początkowo wydawało i już warstwa podkładu dobrze je ukryje. Jeśli jednak np. pryszcz nadal jest widoczny nakładamy na niego warstwę, dopasowanego do odcienia skóry, mocno kryjącego korektora lub kamuflażu (polacem MUFE Full Cover albo kamuflaże Kryolan). Korektor nakładamy miejscowo pędzlem, a następnie rozcieramy jego granice, aby wtopić go w resztę makijażu. Możemy zrobić to pędzlem albo palcem.

Oczywiście trochę inaczej wygląda sytuacja, kiedy chcemy użyć kolorowego korektora. Wtedy na początek nakładamy korektor w wybranym kolorze, a później nakładamy korektor w neutralnym kolorze lub podkład (kolejność dowolna). Jeśli najpierw użyjemy mocno kryjącego korektora, dobrze dopasowanego do koloru skóry, może okazać się, że nie potrzebujemy już tak kryjącego podkładu.


JAK KAMUFLOWAĆ TATUAŻE?


Kamuflowanie tatuaży to mój ulubiony temat. Można zrobić to kilkoma sposobami, m.in używając podkładów, o czym pisałam w poprzednim wpisie z serii Szkoła Makijażu. Jeśli chodzi o używanie korektorów, polecam robić to kremowymi kamuflażami np. Kryolan, ewentualnie korektorem MUFE Full Cover, nakładając cienkie warstwy korektora w kolorze idealnie dopasowanym do odcienia skóry. Każdą warstwę kamuflażu pudrujemy i w razie potrzeby dokładamy kolejną, którą znów utrwalamy pudrem. Może okazać się, że wystarczy jedna warstwa, ale najprawdopodobniej będą to 2 lub 3 cienkie warstwy kamuflażu. Na koniec utrwalamy makijaż specjalnym fixerem.



JAK UTRWALIĆ KOREKTOR?


Większość korektorów wymaga utrwalenia pudrem po nałożeniu. Przypudrowane muszą być na pewno korektory rozświetlające, które nie zastygają. Korektory zastygające możemy pozostawić nieprzypudrowane, ale nie mamy wtedy pewności czy ich trwałość będzie tak samo dobra. Szczególnie na większe okazje bezpieczniej jest korektor utrwalić pudrem. Nie musi to być puder przeznaczony do okolicy pod oczami, ale takich zaczyna się pojawiać na rynku coraz więcej. Niektóre z nich świetnie wyglądają pod oczami w świetle dziennym, ale w sztucznym lub na zdjęciach (a już na pewno tych z fleszem!) mogą wyglądać zbyt biało, przez duże odbicie światła.


Jakie pudry Wam polecam? 

  • Laura Mercier Translucent
  • Hourglass Veil Powder  
  • Laura Mercier Secret Brightening Powder For Under Eyes
  • Kobo Professional Under Eye Brightening Powder
  • Affect Soft Touch Mineral Powder 

Puder najlepiej najpierw nałożyć ruchami stemplującymi, a następnie lekko rozetrzeć. Przed utrwaleniem trzeba pamiętać o dokładnym wklepaniu korektora, aby nie utrwalić go zebranego w zmarszczkach mimicznych. 

Tematy związane z makijażem tak płynnie przez siebie przechodzą, że od razu mogłabym przejść do omówienia efektów jakie dają pudry pod oczy, które Wam poleciłam, a później opowiedzieć Wam jakimi pędzlami najbardziej lubię je nakładać, ale... Te zagadnienia zostawię sobie do kolejnego wpisu ze Szkoły Makijażu. 

Mam nadzieję, że ten wpis się Wam spodobał. Napiszcie w komentarzu jeśli znalazłyście w nim jakieś nowe informacje, które pomogą Wam rozwinąć Wasz makijaż. 

Jakich korektorów najchętniej używacie? 

RETIONOL: JAK DZIAŁA NA SKÓRĘ I JAK GO UŻYWAĆ? {KOSMETYKI PIXI Z RETINOLEM}

$
0
0



Kilka dni temu odebrałam przesyłkę z nową kolekcją Pixi Retinol & Jasmine Collection. Retinol w pielęgnacji wzbudza bardzo duże zainteresowanie, dlatego pomyślałam, że oprócz pokazania Wam nowej kolekcji, porozmawiam z Wami o tym czym jest Retinol i jak działa na skórę. Dzięki temu łatwiej będzie Wam ocenić czy potrzebujecie właśnie tych kosmetyków! 

 

CZY KOSMETYKI Z RETINOLEM SĄ DLA CIEBIE? 


Żeby ocenić, czy nasza skóra potrzebuje kosmetyków z retinolem, musimy dowiedzieć się czym on jest i w jaki sposób ją pielęgnuje.


Retinol (akseroftol), C20H29OH– organiczny związek chemiczny, alkohol nienasycony zaliczany do grupy karotenoidów, wraz z innymi retinoidami pełni funkcję witaminy A. Po raz pierwszy został wyodrębniony w 1931 roku.

Powstaje w wątrobie z β-karotenu (prowitamina A). Jest wrażliwy na światło. W siatkówce oka utlenia się do aldehydu – retinalu, który uczestniczy w procesie widzenia. Ponadto retinol jest niezbędny do prawidłowego wzrostu organizmu, a także utrzymania odpowiedniego stanu naskórka oraz błon śluzowych.

W pożywieniu występuje głównie w: tranie, maśle, żółtku jaj, marchwi, owocach cytrusowych oraz zielonych warzywach. {źródło: Wikipedia}


Retinol jest pochodną witaminy A. Często wykorzystuje się go w leczeniu zmian trądzikowych, działa też odmładzająco, wygładzając skórę (a więc także drobne zmarszczki) oraz wyrównując jej koloryt. Retinol jest jedną z najsilniej działających substancji przeciwstarzeniowych i przeciwtrądzikowych, dlatego najlepiej wprowadzać go do pielęgnacji stopniowo.




CZY RETINOL UCZULA?


Przez swoje silne działanie retinol stał się substancją bardzo pożądaną w kosmetykach, ale i budzącą pewne obawy. O retinolu często mówi się, że uczula, podrażnia, nie nadaje się do skóry wrażliwej oraz trądzikowej. Najnowsze generacje retinoidów są już tworzone tak, aby zminimalizować ryzyko podrażnień (także podczas wystawienia skóry na działanie promieni słonecznych). Żeby nie zrobić sobie krzywdy wystarczy trzymać się zaleceń określonych przez producenta. W wielu kosmetykach stężenie retinolu jest tak małe, że spokojnie można stosować je codziennie (jak seria Retinol&Jasmine od Pixi). 

JAK DZIAŁA RETINOL? 


Retinol nie uczula, ale stosowany w zbyt dużych ilościach może początkowo powodować podrażnienia np. łuszczenie, zaczerwienienie lub swędzenie, ale tylko przy bardzo wrażliwej skórze. Dolegliwości nie trwają dłużej niż 2-4 dni. Stosując kosmetyki z retinolem musimy zawsze trzymać się zaleceń producenta, a jeśli to możliwe powoli podnosić jego dawkę.

Efekty stosowania retinolu widoczne są po około 6 miesiącach. Początkowo zmiany zauważalne są w wierzchnich warstwach naskórka i mogą być widoczne w postaci np. łuszczącej się, podrażnionej skóry. Dzięki temu zrogowaciała warstwa naskórka zostaje zredukowana i skóra staje się gładsza, lepiej napięta i elastyczna. 

Następnie przenika on do dalszych warstw skóry i stymuluje do pracy fibroblasty (komórki produkujące kolagen, elastynę oraz kwas hialuronowy). Wraz z upływem lat aktywność fibroblastów słabnie, stąd coraz gorsza kondycja skóry i powstawanie np. zmarszczek. Stosowanie retinolu sprawia, że znów działają one aktywniej, a skóra dzięki temu staje się gładsza i lepiej napięta. Retinol stymuluje głęboką odnowę skóry. Dzięki jego działaniu stare komórki szybciej zastępowane są nowymi, a w efekcie skóra zaczyna wyglądać młodziej, bardziej świeżo i promiennie. 

Produkcja kolagenu i elastyny zmniejsza się już po 25 roku życia, dlatego już wtedy warto zacząć działać i zapobiegawczo stosować kosmetyki z retinolem. A już na pewno warto zainteresować się takimi produktami, kiedy zobaczymy u siebie pierwsze zmarszczki mimiczne. 


KORZYŚCI ZE STOSOWANIA RETINOLU


Korzyści ze stosowania retinolu to głównie zmniejszenie oznak starzenia się skóry i spłycenie zmarszczek, o czym mówiliśmy przed chwilą. Ale nie tylko. Kosmetyki z retinolem mogą być stosowane przez osoby o każdym typie skóry, także np. ze skórą trądzikową, której retinol daje dodatkowe korzyści. 

Retinol reguluje ilość wydzielanego sebum, dlatego może bardzo spodobać się osobom mającym cerę tłustą, mieszaną, czy właśnie z tendencjami do pojawiania się trądziku. Retinol odblokowuje i zwęża pory, zmniejsza skłonność skóry do tworzenia się wyprysków i zaskórników. Przez to, że retinol długo uważany był za składnik podrażniający skórę, nie był polecany przy pielęgnacji skóry trądzikowej. Obecnie wiemy, że prawidłowo stosowane kosmetyki z retinolem poprawią stan skóry trądzikowej, a jeśli okaże się ona wyjątkowo wrażliwa, wystarczy pamiętać o jej dodatkowym natłuszczaniu kosmetykami o działaniu intensywnie nawilżającym i łagodzącym. 

Innym rodzajem skóry, której stosowanie retinolu może bardzo pomóc jest skóra z przebarwieniami. Retinol mocno wpływa na proces złuszczania naskórka, powoduje zmniejszenie ilości melaniny i  rozmiarów melanocytów. Dzięki temu retinol jest bardzo polecany przy usuwaniu przebarwień. Dodatkowo przyczynia się on do odżywienia i dotlenienia skóry, co sprawia, że odzyskuje ona ładny koloryt i naturalny blask.



JAK ZACZĄĆ STOSOWAĆ RETINOL? 


Chcąc rozpocząć stosowanie retinolu w pielęgnacji, najlepiej jest zacząć od kosmetyków, które mają małe stężenia tego składnika. Wprowadzenie retinolu do pielęgnacji powoli, stopniowo zwiększając jego dawkę, powinno zapobiec wystąpieniu jakichkolwiek negatywnych skutków.

Przygodę z retinolem można zacząć od kosmetyków, które mają stężenie retinolu 0,2-0,5%. To mała dawka, która nie podrażni skóry, a już pozwoli cieszyć się działaniem retinolu. Kiedyś polecało się nakładać kosmetyki z retinolem na noc, ale aktualne badania wskazują, że można bez przeszkód aplikować je także na dzień. Kolejny krok to wprowadzenie kosmetyków mających stężenie retinolu 1-2% (np.

Retinol długo uważany był za substancję fototoksyczną, dlatego rekomendowano stosowanie go tylko na noc, kiedy skóra nie jest wystawiana na słońce. Obecnie wiadomo, że nie działa on fototoksycznie i fotouczulająco, dlatego można stosować go niezależnie od pory dnia. Kiedyś mocno podkreślano, że używając kosmetyków z retinolem trzeba stosować wysoki filtr przeciwsłoneczny wychodząc na słońce. Ja mówię Wam, że ZAWSZE potrzebujecie SPF minimum 50 wystawiając twarz na słońce.

Stosując retinol lepiej nie łączyć go z potencjalnie drażniącymi składnikami. Do takich należy np. witamina C, hydroksykwasy oraz nadtlenki benzoilu. Nie łączymy go z kwasami aby uniknąć możliwego podrażnienia skóry. Retinolu nie łączymy też z olejkami eterycznymi (czyli omijamy wszelkie serum z naturalnymi olejkami np. lawendowym, mentolowym, herbacianym i innymi) oraz wyciągami ziołowymi. Jeśli chcecie, witaminę C można stosować np. rano, kiedy retinol nakładacie wieczorem albo jednego dnia używać kosmetyków z retinolem, a kolejnego z witaminą C i tak zamiennie.


SERIA PIXI RETINOL&JASMINE 


Nigdzie w internecie nie znalazłam informacji o stężeniu retinolu w tych kosmetykach. Pytania do firmy także pozostają bez odpowiedzi. Analizując ich składy widzę, że retinol (witamina A) jest w składzie dość daleko, a więc jego ilość musi być mała. Kosmetyki Pixi Retinol&Jasmine polecane są do każdego typu skóry, także do cery bardzo wrażliwej, dlatego podejrzewam, że stężenie retinolu to 0,2-0,5%.

W kolekcji znalazł się pełny komplet kosmetyków do codziennej pielęgnacji skóry:
  • krem do mycia twarzy 
  • tonik
  • serum na dzień
  • serum na noc
  • lotion/balsam do twarzy
  • krem pod oczy
Taki zestaw możecie stosować do pielęgnacji skóry każdego dnia.


PIXI COSMETICS RETINOL JASMINE CLEANSER (99 PLN/ 135 ML)


Wygładzający żel oczyszczający do twarzy, wzbogacony witaminą A i ceramidami. Usuwa z twarzy zanieczyszczenia i resztki makijażu. Zawarty w nim retinol działa odmładzająco, lejek z jaśminu odżywia i rozjaśnia skórę, a ceramidy pomagają zatrzymać w niej wilgoć, co daje wrażenie lepszego nawilżenia skóry.

Retinol Jasmine Cleanser ma bardzo kremową konsystencję, łatwo rozprowadza się na skórze i przepięknie pachnie. Zapach nie utrzymuje się długo, ale sprawia, że mycie twarzy staje się przyjemniejsze. Żel jest bardzo delikatny, łagodny dla skóry. Możemy zmyć go z twarzy wodą, albo usunąć wilgotną ściereczką (np. Glow). Oba sposoby działają tak samo dobrze. Pod wpływem wody żel staje się szybko bardziej wodnisty i można szybko spłukać go z twarzy. Retinol Jasmine Cleanser pozostawia przyjemne uczucie odświeżenia, ale moja sucha skóra jest po myciu nim lekko ściągnięta.

Pixi Retinol Jasmine Cleanser zamknięty jest w sporej, wyciskanej tubie, utrzymanej z zielono-fioletowej kolorystyce. Jak zawsze opakowania kosmetyków Pixi są kolorowe, pastelowe, ale nadal eleganckie, wręcz stworzone do zdjęć na Instagram i do postawienia na toaletce.



PIXI COSMETICS RETINOL TONIC


Tonik Pixi Retinol Tonic może być stosowany przez osoby z każdym typem skóry. W jego składzie znajdziemy m.in wodę jaśminową, peptydy, antyoksydanty oraz retinol kapsułkowany. Przez użycie tej technologii retinol utrzymuje stabilność, nie ulega utlenianiu, a swoje właściwości uwalnia stopniowo. Dzięki temu tonik może być zamknięty w przezroczystym opakowaniu, ale i tak trzymam je zamknięte w szufladzie.

Tonik działa bardzo delikatnie, nie podrażnia skóry, dobrze przygotowuje ją do kolejnych etapów pielęgnacji. Zawsze wklepuję go w skórę po umyciu twarzy.




PIXI COSMETICS JASMINE OIL BLEND  


W kolekcji z retinolem znalazły się też dwa olejki do pielęgnacji twarzy: na dzień i na noc. Olejek na dzień czyli Jasmine Oil Blend. To mieszanka olejków, która ma wspomóc regenerację skóry, naprawiać uszkodzenia. Serum przywraca skórze odpowiedni poziom nawilżenia oraz promienny wygląd. W jego składzie znajdziemy ekstrakt z kwiatu jaśminu, który koi i przywraca skórze równowagę; wiesołek, który nawilża i poprawia krążenie oraz olejek z pestek winogron.

Olejek nakładamy na dzień. Wchłania się dość szybko, ale pozostawia lekko tłusty film, przez co nie nadaje się pod niektóre podkłady. Przed nałożeniem makijażu trzeba odczekać dłuższy czas. Ja używam go w dni kiedy nie planuje nakładać podkładu.


PIXI COSMETICS OVERNIGHT RETINOL OIL


Drugi olejek to serum na noc, który w składzie ma retinol. Producent zaleca stosować je na noc. Nigdzie nie znalazłam informacji o stężeniu retinolu, ale w takim przypadku może być ono większe. Serum na noc ma wygładzać drobne linie i zmarszczki, rozświetlać skórę, a przy dłuższym stosowaniu zmniejszyć widoczność porów. 

W składzie serum znalazły się też ceramidy. Serum jest olejowe, pozostawia na skórze tłustą warstwę, ale przy wieczornej pielęgnacji ona zupełnie nie przeszkadza. Dobrze nawilża skórę, a uczucie nawilżenia jest wyczuwalne do rana.



PIXI COSMETICS RETINOL JASMINE LOTION


Krem do twarzy o bardzo lekkiej, szybko wchłaniającej się konsystencji. Lotion ma mocno nawilżać skórę i pomóc zwalczać pierwsze oznaki starzenia oraz wygładzać drobne zmarszczki. W jego składzie znajdziemy m.in retinol, olejek jaśminowy, peptydy.

Używany bez olejku na dzień świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż. Nie pozostawia na skórze tłustej warstwy i już po paru minutach od nałożenia go można aplikować podkład. W połączeniu z olejkiem na noc, może być stosowany jako krem do pielęgnacji wieczornej. Bez olejku Overnight Retinol Oil może okazać się za lekki.


PIXI COSMETICS RETINOL EYE CREAM


Krem pod oczy jest bardzo odżywczy, daje szybkie, widoczne już po kilku użyciach uczucie intensywnego nawilżenia skóry. Cienie pod oczami stają się mniej widoczne, a spojrzenie bardziej świeże.

W składzie kremu pod oczy znalazł się retinol, kwas hialuronowy oraz adenozyna. Taki skład pomaga wygładzić drobne linie wokół ust, ale jest na tyle delikatny, że możemy stosować go codziennie.

Krem wklepujemy pod oczy, ale dodatkowo możemy używać go też wokół ust, aby i w tym miejscu wygładzić drobne zmarszczki.




PROFESJONALNE ZABIEGI Z RETINOLEM


A jeśli domowe sposoby pielęgnacji to za mało, możecie wybrać się na zabiegi z retinolem do gabinetów kosmetycznych. Takie zabiegi mogą dać o wiele szybsze, zauważalne wręcz od razu, efekty odmłodzenia skóry. To dzięki stosowaniu mocniejszych stężeń retinolu. Zabiegi wykonywane w gabinetach kosmetycznych mogą przyczynić się do redukcji zmarszczek, przebarwień, a nawet blizn. Oto kilka przykładowych zabiegów:
  • Retines CT- nowoczesny peeling z dużym stężeniem retinolu i witaminy C; rozjaśnia plamy pigmentacyjne, silnie pobudza skórę do odnowy; koszt jednego zabiegu to około 400 złotych
  • Yellow Peel- peeling chemiczny z retinolem, kwasem fitowym, kojowym i azelainowym; pomaga likwidować m.in blizny po trądziku; polecany dla skóry z drobnymi zmarszczkami, trądzikiem lub łojotokiem; koszt jednego zabiegu to około 300 złotych
  • Retix C- do zabiegu używa się preparatu składającego się z 4% retinolu, 8% witaminy C i 30% antyoksydantów; ujędrnia, zagęszcza i poprawia napięcie skóry; koszt jednego zabiegu to około 400 zł



Jakich kosmetyków z retinolem używacie?





    BEGLOSSY "MAKE MAY DAY" | MAJ 2020

    $
    0
    0
    ocena pudełka beglossy


    "Make May Day" to nowa, majowa, edycja pudełka beGlossy. W środku znalazło się sześć produktów: dwie miniatury i cztery kosmetyki pełnowymiarowe. 



    Prawie zawsze do pudełka dołączony jest jakiś kod rabatowy. Tym razem jest to kod dotyczący jednej z marek, które znalazły się w pudełku. Z kodem "pieknewlosy2020" na stronie www.labpharma.pl  kupicie produkty Biokap z rabatem 20%. Ale musicie się spieszyć! Kod jest ważny tylko do końca czerwca. 


    L'BIOTICA CHUSTECZKI WĘGLOWE DEMAKIJAŻ I OCZYSZCZANIE


    Za 15,60 złotych otrzymujemy 30 sztuk chusteczek, których zadaniem jest usunięcie makijażu lub oczyszczenie skóry ze wszelkich zanieczyszczeń. Chusteczki radzą sobie z delikatnym makijażem, ale jeśli macie makijaż wodoodporny, mocniejszy raczej zmywałabym go płynem dwufazowym lub olejkiem do demakijażu. Chusteczki świetnie sprawdzają się do porannego odświeżenia skóry przed nałożeniem kolejnych kosmetyków. W ich składzie znajdziecie m.in aktywny węgiel, kolagen oraz ekstrakt z ryżu. Chusteczki są czarne. To fajny gadżet do torebki, może też przydać się do oczyszczenia skóry np. Klientce, jeśli malujecie innych. 


    ocena pudełka beglossy


    SYOSS MOISTURE TREATMENT  JELLY


    Syoss Moisture Treatment Jelly to nawilżająca odżywka do włosów w formie galaretki. Ma dać efekt wygładzonych i wypielęgnowanych włosów. Można stosować ją jako ekspresową, 1-minutową maskę nawilżającą przed myciem włosów lub odżywkę po myciu szamponem. Przeciwdziała puszeniu się włosów, ułatwia układanie, dodaje blasku i wygładza. Odżywka kosztuje 19,99 złotych za 200 ml.


    SELFIE PROJECT MASKA OCZYSZCZAJĄCA


    Masek na tkaninie nigdy zbyt wiele. A ta jest urocza, bo ma tkaninie ma nadrukowaną emotikonkę. #SoHappy od Selfie Project błyskawicznie poprawia kondycje skóry, odblokowuje pory, wspomaga redukcję niedoskonałości, wygładza i nawilża skórę. Cena maski to 9,99 złotych za sztukę.


    NIYOK PASTA DO ZĘBÓW Z OLEJU KOKOSOWEGO


    Pasty do zębów Niyok z oleju kokosowego dostępne są w trzech rodzajach, w pudełku znalazła się pasta Mięta&Cytryna. Są to naturalne pasty do zębów bez wypełniaczy, bez syntetycznych składników. Główny składnik to olej kokosowy, który zapobiega zapaleniom dziąseł, działa antybakteryjnie i oczyszcza zęby. Tubka jest wykonana z kredy i łączy ekologię z funkcjonalnością. Pasta Niyok kosztuje 21,49 złotych za 75 ml.


    ocena pudełka beglossy


    TOŁPA DERMO FACE HYDRATIV SERUM-BOOSTER


    W każdym pudełku znalazł się jedne z dwóch boosterów: nawilżający lub przeciw pierwszym zmarszczkom. W moim pudełku znalazłam serum-booster hydrativ czyli wersję głęboko nawilżającą. Jego konsystencja jest płynna, szybko się wchłania i mocno nawilża skórę. Serum łagodzi podrażnienia i wspomaga regenerację mikrouszkodzeń. Relaksuje skórę i eliminuje oznaki stresu, przywraca skórze odpowiednie pH. Serum kupicie za około 37 złotych, jego pojemność to 75 ml.


    BIOKAP BELLEZZA KOJĄCY SZAMPON NA BAZIE OLEJKU


    Ostatni produkt to jedna z trzech miniaturek marki Biokap: szampon na bazie olejku, szampon detoksykacyjny lub szampon wzmacniający, przeciw wypadaniu włosów. W moim pudełku znalazłam szampon Biokap Bellezza kojący, na bazie olejku. Jego formuła oparta jest na olejku z dzikich oliwek i malwa. Szampon ma działać na skórę głowy jak kojący kompres, dzięki zawartości łagodzących substancji roślinnych ulga odczuwalna jest natychmiast. Szampon kosztuje 42,90 złotych za 200 ml, ale z kodem rabatowym, który jest na początku wpisu, możecie kupić go 20% taniej. 

    Jak oceniacie pudełko Make May Day?










    CODZIENNE PALETY CIENI DO 60 ZŁOTYCH {TOP 5}

    $
    0
    0
    najlepsze dzienne palety cieni



    Intensywne makijaże są fajne, ale o wiele częściej robimy te proste i delikatne. To one towarzyszą nam w codziennych sytuacjach i chcemy żeby dodawały nam pewności siebie, a jednocześnie nie zajmowały za dużo czasu. 

     

    NAJLEPSZE PALETY DO CODZIENNEGO MAKIJAŻU



    Dzisiaj skupimy się na paletach cieni, które kupicie w drogeriach lub w internecie za mniej niż 60 złotych. Niektóre palety to tylko cienie do powiek, a niektóre to cienie i produkty do konturowania twarzy. 

    Makijaż dzienny powinien podkreślać urodę. Codzienny makijaż to makijaż delikatny, rozświetlający i odmładzający. Przede wszystkim nie może przytłaczać i postarzać. Wiem, że wiele z Was szuka palet idealnych do makijaży dziennych, które nie będą nudne i będą pozwalały na różne kombinacje, także na stworzenie makijażu wieczorowego.

    DZIENNE PALETY CIENI DO 60 ZŁOTYCH


    Wiem, że każda z Was ma różną sytuację finansową, dlatego moje pomysły na dzienne palety cieni podzieliłam na trzy wpisy. W pierwszym (który właśnie czytacie) zobaczycie palety do 60 złotych, w drugim będą palety do 130 złotych, a w ostatnim, trzecim wpisie pokażę Wam palety do 300 złotych. 

    Wybierając palety cieni na co dzień kierowałam się kilkoma kryteriami:
    • dobra pigmentacja cieni
    • łatwość pracy
    • duży wybór kolorów
    • możliwość stworzenia różnych makijaży dziennych i przyciemnienia ich na wieczór
    • ewentualna możliwość makijażu twarzy

    Palety pokażę Wam w kolejności od najtańszej do najdroższej. Mam nadzieję, że każda z Was znajdzie tu paletę dla siebie. Zarówno biorąc pod uwagę kolory, pigmentację i łatwość blendowania, jak i cenę. 


    MAKEUP REVOLUTION X MAXINECZKA (29,99 PLN)


    Paletę Maxineczki można nadal kupić w Hebe, także online. Znajduje się w niej wszystko, czego potrzebujecie do codziennego makijażu: 9 mocno napigmentowanych cieni do powiek oraz 3 kosmetyki do konturowania twarzy. Cienie w palecie utrzymane są w neutralnej kolorystyce, tylko cienie Petal i Orchid można zaliczyć do kategorii "bardziej szalonych". W palecie znalazł się matowy, beżowy cień idealny do rozjaśniania wewnętrznego kącika oka i pod linię brwi; odcienie brązu w chłodnej i ciepłej tonacji; ładne błyszczące cienie oraz matowa, głęboka czerń. Taki dobór cieni pozwoli stworzyć najrówniejsze makijaże dzienne, a także wieczorowe.

    Dodatkowo w palecie mamy kosmetyki do konturowania twarzy: delikatny rozświetlacz, który można nakładać na kości policzkowe dla bardzo subtelnego efektu, albo na całą twarz (tak jak robię to ja) żeby uzyskać efekt Glow Skin. Drugi produkt to róż, o bardzo twarzowym, neutralnym odcieniu, który na pewno polubi wiele kobiet. Róż nie jest mocno napigmentowany, dlatego są małe szanse, żeby zrobić nim sobie plamy czy przesadzić z jego ilością. Ostatni kosmetyk to bronzer, o ładnym nie za chłodnym, nie za ciepłym odcieniu.

    Podsumowując. W palecie Maxineczki Beauty Legacy znajdziecie wszystko, co może się Wam przydać do codziennego makijażu. Mając przy sobie tą paletę nie potrzebujecie żadnych dodatkowych cieni, ani innych kosmetyków. Cały makijaż ogarniecie jedną paletą, która aktualnie kosztuje niecałe 30 złotych.

    SWATCHE PALETY MAXINECZKA BEAUTY LEGACY





    SENSIQUE LATE SUMMER  (34,99 PLN)



    Kolejna paleta warta uwagi to Sensique Late Summer. Niestety nie jestem pewna czy nadal jest dostępna w Drogeriach Natura, ale jeśli znajdziecie ją np. na Allegro- bierzcie w ciemno. W palecie Late Summer znajduje się aż 12 mocno napigmentowanych cieni, o wykończeniu matowym lub błyszczącym. Ich pigmentacja jest mocniejsza od wielu droższych palet (np. od Huda Beauty Rose Gold Edition Remastered), cienie pięknie się blendują i idealnie trzymają powieki, aż do demakijażu.

    W palecie znalazły się bardzo ładne, matowe odcienie brązów (idące raczej w ciepłą stronę); odcienie brzoskwini i fioletów; ciekawy, intensywny morski cień oraz matowy, jasny beż, który zawsze przydaje się do makijaży dziennych. Wybór kolorów jest duży i pozwala poeksperymentować z makijażem. Paletą Late Summer można zrobić bardzo delikatny, neutralny makijaż na co dzień i makijaż w kolorze na dzień lub na wieczór. Nie zrobimy nią tylko mocniejszego smoky eye, a to dlatego, że w palecie "zabrakło" ciemnego brązu i/lub czerni. Ale dzisiaj szukamy palet idealnych do makijażu dziennego, a ta świetnie sprawdzi się w takiej roli.


    GOLDEN ROSE CITY STYLE FACE&EYE (36,90 PLN)


    Kolejna paleta, w której znajdziecie zarówno cienie do powiek, jak i produkty do konturowania twarzy. Pigmentacja palety Golden Rose jest na bardzo dobrym poziomie, myślę, że nikt nie będzie zawiedziony. Cienie dobrze się rozcierają i utrzymują na powiece przez cały dzień. Kolory w palecie City Style są neutralne, delikatne, nie ma tu żadnych zaskoczeń. Znalazły się w niej cienie matowe, perłowe i przepiękna, jasnoróżowa folia, dla której warto mieć tą paletę (środkowy cień w najwyższym rzędzie). W palecie znalazł się matowy, beżowy cień i bardzo ciemny chłodny brąz. Są też różne jaśniejsze odcienie brązów, cień ceglasty, khaki (perłowy cień, pierwszy w dolnym rzędzie) oraz ceglasty perłowy (drugi w dolnym rzędzie). Paleta pozwala zrobić różne makijaże dzienne, jak i makijaż wieczorowy (spokojnie można nią zrobić np. chłodne, czekoladowe smoky eye).

    Pigmentacja kosmetyków do konturowania też jest ok, mogłaby być nawet odrobinkę mniejsza. Bronzer jest ciepły i bardziej będzie nadawał się do delikatnego opalania, niż do konturowania twarzy. Róż to ciepły, koralowy odcień, nie każdy się z nim polubi. Jego pigmentacja jest dobra, trzeba nakładać go lekką ręką, żeby nie przesadzić z ilością i nie zrobić sobie na policzku brzydkich plam. Rozświetlacz nie jest dla fanek Glow, ale na co dzień jest dobrym wyborem. Daje subtelny efekt naturalnie rozświetlonej skóry.

    Paletę możecie kupić online, na stronie Golden Rose.


    swatche palety Golden Rose


    EVELINE COSMETICS CHARMING MOCHA (36,90 PLN)


    Na koniec pokażę Wam dwie palety Eveline Cosmetics, które idealnie sprawdzą się do makijażu dziennego! Pierwsza z nich to Charming Mocha, paleta pełna brązów, których odcienie nazwane są różnymi rodzajami kawy. Charming Mocha to 12 cieni o wykończeniu matowym lub błyszczącym. Wszystkie są dobrze napigmentowane i pięknie się rozcierają. Paleta ma jednak kilka minusów. Pierwszy to brak matowego, beżowego cienia, który mogłybyśmy nałożyć pod linię brwi, albo do rozjaśnienia kącika oka. Najjaśniejszy cień w palecie to beż o błyszczącym wykończeniu, który nie będzie pasował pod łuk brwiowy, ale do rozjaśniania wewnętrznego kącika jest już ok. Dalej są brązy i ciemniejsze beże o ciepłym lub chłodnym odcieniu.

    W palecie znalazły się bardzo ciemne brązy, którymi możemy zrobić kreskę zagęszczającą linię rzęs lub przyciemnić makijaż na wieczór. Kolorystyka pozwala na stworzenie makijaży dziennych o różnych intensywnościach. Możemy nią zrobić makijaż w ciepłych tonach lub chłodniejszy, zależy na co mamy ochotę.

    SWATCHE PALETY EVELINE COSMETICS CHARMING MOCHA


    EVELINE COSMETICS RUBY GLAMOUR (59,99 PLN)


    Ostatnia paleta to nowość od Eveline Cosmetics czyli Ruby Glamour. Na pierwszy rzut oka paleta wydaje się bardzo różowa i większość wykonanych nią makijaży właśnie taka będzie. Ale spokojnie, można nią zrobić także bardziej neutralny, brązowy makijaż. Podobnie jak w palecie Charming Mocha, mamy tu cienie o wykończeniu matowym i błyszczącym.  W palecie jest aż 12 cieni.

    W palecie są jaśniejsze kolory, jak i ciemniejsze, które pozwolą przyciemnić linię rzęs lub zrobić mocniejszy makijaż na wieczór. Paleta Ruby Glamour przypadnie do gustu fankom różu na powiekach. Jeśli nie lubicie różowych cieni, nie będziecie z niej zadowolone. Niestety nie ma tu beżowego, matowego cienia. Najjaśniejszy cień w palecie to pastelowy, satynowy róż. Później mamy różne odcienie brzoskwini, różu i delikatnych brązów. Najciemniejszy cień w palecie to ciepły brąz, którym bardzo delikatnie można zaznaczyć linię rzęs.


    swatche palety Eveline Cosmetics Ruby Glamour




    Palety, które dzisiaj Wam pokazałam możecie kupić przez internet, nie ruszając się z domu. Wszystkie mają przyjazne dla portfela ceny, a mimo to jakość cieni jest bardzo podobna do wielu droższych cieni. W kolejnym wpisie pokaże Wam kolejnych 5 palet, tym razem z wyższej półki cenowej. W komentarzach napiszcie mi jakie są Wasze ulubione palety do makijażu dziennego. Jak malujecie się na co dzień?

    Znałyście już te palety? Która podoba się Wam najbardziej?












    JAK PROMOWAĆ BLOGA? {BLOGOWANIE OD KULIS}

    $
    0
    0



    Chyba każdy bloger zaczyna od pisania z pasji. Ale po pewnym czasie apetyt rośnie... Nie chcemy pisać "do szuflady". Chcemy żeby nasze teksty przydały się innym, rozwiązywały ich problemy, dostarczały rozrywki. Dlatego piszemy, rozwijamy się, ale też zaczynamy myśleć, co zrobić żeby dotrzeć do jak największej grupy odbiorców.


    I właśnie to jest tematem dzisiejszego wpisu. Jak promować bloga i robić to dobrze?

    Znacie ten problem? Jestem pewna, że tak! Dlatego przygotowałam wpis, w którym zbiorę wszystkie metody promowania bloga w sieci, zarówno te darmowe, jak i płatne. Chcecie zwiększyć ruch na blogu? Pozyskać stałych czytelników?  Statystyki bloga nie satysfakcjonują Was? Mnie moje też, ale staram się nad nimi pracować i to samo polecam Wam! Żaden bloger nie zyskał popularności po napisaniu trzech wpisów. Żeby blog miał szansę zaistnieć musimy te wpisy wypromować. Nie możemy z założonymi rękami czekać aż czytelnicy sami przyjdą, bo możemy się nie doczekać. Musimy wziąć sprawy w swoje ręce i reklamować swojego bloga w sieci i poza nią.

    Ale jak to zrobić? Jak przyciągnąć czytelników i zachęcić ich do zostania na blogu dłużej?


    SOCIAL MEDIA


    Z pomocą przychodzą nam Social Media. Facebook, Instagram, a także Twitter. Tik Tok, czy nawet Linkedin. Zaraz powiem Wam czym charakteryzuje się każda z tych stron, ale najpierw porozmawiajmy o tym, dlaczego warto z nich korzystać i przede wszystkim które wybrać.

    Są dwie szkoły: jedna mówi, że najlepiej "być wszędzie". Z kolei druga, że "być wszędzie" zwyczajnie się nie da. Ja jestem zwolennikiem tej drugiej. Myślę, że najlepiej działać na tych stronach, które najbardziej się Wam spodobają, wpisują się w Waszą estetykę i preferowany rodzaj kontaktu z odbiorcami.

    Np. ja kompletnie nie czuje Twittera. Pisanie tak zwięzłych tekstów zwyczajnie mnie męczy. Nie umiem zmieścić w ich limicie znaków niczego, poza zaproszeniem na bloga "bo pojawił się nowy post". A wydaje mi się, że niekoniecznie o to tam chodzi. Z kolei na TikToku nie podobają mi się ciągłe wygłupy, tańce... To zupełnie nie mój klimat. Z YouTubem wciąż próbuję się zaprzyjaźnić i mam nadzieję, że kiedyś w końcu się to uda.

    O wiele lepiej czuję się na Facebooku czy Instagramie, a ostatnio przekonuję się też do Linkedin. O tym gdzie warto być i gdzie znajdziecie swoich czytelników musicie zadecydować sami. A jak z nich korzystać, aby osiągać jak najlepsze wyniki?


    FACEBOOK

    Na Facebooku jest już chyba każdy. Dlatego konkurencja jest spora, ale efekty mogą być największe. Promować swoje treści na Facebooku możecie na kilka sposobów:

    1. wrzucając linki na swój prywatny profil, 
    2. prowadząc Fanpage, 
    3. wykupując płatne reklamy, 
    4. aktywnie działając na innych profilach oraz 
    5. działając na Facebookowych grupach


    WŁASNY FANPAGE


    Tak naprawdę, to założenie fanpage'a bloga jest pierwszą rzeczą, jaką powinniście zrobić na Facebooku. Bez tego ani rusz! Jeśli, tak jak ja, zajmujecie się makijażem i o tym piszecie na swoim blogu:
    1. ustawcie jako "zdjęcie w tle"ładny kolaż ze swoich prac i dodajcie adres strony internetowej; 
    2. na zdjęcie profilowe wybierzcie swój portret, koniecznie w makijażu, w którym czujecie się dobrze; 
    3. nie zapomnijcie też dodać paru podstawowych informacji o blogu i... 
    4. Dodawajcie posty!
    Starajcie się robić to regularnie: możecie wrzucać linki do najnowszych wpisów na blogu, przypominać stare, dodawać inspiracje, pokazywać kulisy pracy nad blogiem, a nawet memy, które rozśmieszą Waszych czytelników. Nie jestem mistrzynią prowadzenia Facebooka, ale wiem jedno: warto tam być i właśnie tam znajduje mnie najwięcej Waszych Klientów.


    REKLAMY NA FACEBOOKU


    Skoro mamy już fanpage i regularnie wrzucamy na niego posty, które lajkują nasi znajomi... Może warto byłoby dotrzeć do nowych odbiorców używając opcji płatnej reklamy? Zasiąg organiczny na Facebooku niestety regularnie spada i od czasu do czasu warto zainwestować parę złotych w rozruszanie swojej strony. Dzięki reklamie mamy możliwość dotarcia z naszym postem do takiej grupy odbiorców, jaka nas interesuje. Wykupując reklamę możemy wybrać: 
    1. miejsce zamieszkania odbiorców, 
    2. ich wiek, 
    3. płeć, 
    4. zainteresowania...

    To zdecydowanie zwiększa szansę na dotarcie do osób, które nasze treści rzeczywiście zainteresują. Z płatnymi reklamami różnie bywa, są tysiące teorii na ich temat, raz zadziałają fajnie, innym razem słabiej, ale zdecydowanie warto się ich uczyć.

    Kiedy około 3-4 lata temu wykupiłam moją pierwszą reklamę kosztowała ona 6 złotych. Nie pamiętam do ilu osób z nią dotarłam. Ale pamiętam, że liczba polubień pod zdjęciem przekroczyła 300 (co może wydawać się niektórym małą liczbą, ale mi nigdy się to nie zdarzało, a teraz też jest rzadkością), a z kalendarza zniknęło kilka terminów na makijaże. Obecnie od czasu do czasu wykupuję krótkie reklamy za 30-50 złotych i efekty są różne. Wykupując reklamę możecie nie tylko skierować ją do konkretnych odbiorców, ale i ustalić cel, jaki Was interesuje np. polubienia pod postem lub "kliknięcie" w link umieszczony w reklamowanym poscie.



    PRYWATNY PROFIL


    Linki do nowych postów warto też zostawiać na swoim prywatnym profilu. Może zainteresują znajomych, którzy zostaną na blogu na dłużej? Wśród znajomych na Facebooku najczęściej mamy kolegów ze szkoły, pracy, studiów... To spora grupa ludzi o różnych zainteresowaniach, z którymi często nie mamy dużego kontaktu na co dzień. Nie wiemy co lubią, czym się interesują, ani co robią w wolnym czasie. Może warto pokazać im czym się zajmujemy? Może to właśnie jest to, czego szukają?


    KOMENTOWANIE U INNYCH 


    Możecie komentować zdjęcia znanych blogerów ze swojej branży czy zdjęcia na profilach marek, które lubicie. Z perspektywy blogera beauty bardzo dobrze sprawdza się komentowanie zdjęć kosmetyków, na profilach marek: np. pod zdjęciem podkładu marki X możecie napisać co o nim sądzicie, a dodatkowo zostawić link do pełnej recenzji na swoim blogu.

    Dobrym pomysłem jest też zapisanie się do różnych grup na Facebooku. Kiedy ktoś w grupie zapyta "jak zrobić X?" możecie w komentarzu zostawić krótką poradę i link do wpisu na blogu, w którym opisujecie jak rozwiązać ten problem. Dzięki temu pomagacie komuś w rozwiązaniu jego problemu, a jednocześnie promujecie swojego bloga. Jednak starajcie się robić to z wyczuciem, w elegancki sposób. Wrzucanie swoich linków gdzie się da nie zawsze jest dobrym pomysłem.



    PRZYKŁADOWE GRUPY DLA BLOGERÓW, W KTÓRYCH WARTO BYĆ:

    1. Grupa wzajemnej promocji dla blogerów, Social Media dla blogerów
    2. Blogerki kosmetyczne
    3. Blogerki- nowe wpisy
    4. Elita- Blogi Urodowe
    5. Blogi: Blogerzy i czytelnicy 
    6. KosmetoBlogi
    7. ... i wiele innych, podobnych grup



    INSTAGRAM


    Instagram to świetne miejsce do budowania więzi z czytelnikami/odbiorcami/klientami. Tu łatwo nawiązuje się kontakty: łatwo do kogoś napisać, łatwo dać "serduszko", łatwo udostępnić coś na swoim Stories. Nie ma tu oficjalnego tonu i obaw, że "coś nie wypada".

    Instagram można traktować trochę jako miejsce do "pogadania sobie" z czytelnikami. Można też traktować to miejsce jako swego rodzaju portfolio i ja trochę tak Instagram traktuje. Moja "tablica", na której zdjęcia zostają "na zawsze" to moje makijaże. W opisach oznaczam marki, piszę czego dokładnie użyłam i w jakim kolorze. Dodaje też hashtagi i zachęcam do oznaczania firm. Z kolei na InstaStory najczęściej pokazuje paczki PR, nowości w mojej kosmetyczce/kufrze, opowiadam o czymś co mnie zdenerwowało lub ucieszyło. Od marca trochę mnie tam mniej: to wszystko przez zawirowania związane z wprowadzeniem stanu epidemii, ale może już niedługo wszystko wróci do normy. Kto to wie.  

    Tak czy inaczej Instagram to super miejsce na promocje bloga, trzeba tylko pamiętać o kilku rzeczach:
    1. W BIO dobrze jest umieścić link do bloga
    2. Nazwa na Instagramie powinna odnosić się do nazwy bloga, a najlepiej jeśli jest taka sama
    3. Tak samo jak na Facebooku, możemy działać u innych, zostawiać ciekawe komentarze u osób i marek, aby w ten sposób "dać się zauważyć" 


    ISSUU


    Nie znam za dobrze tej strony, ale szukając inspiracji do napisania tego wpisu, natknęłam się na jednej ze stron właśnie na propozycję promowania swoich treści na Issuu. Zachęcona zajrzałam tam i myślę, że niektórym taka forma promocji może się bardzo spodobać.

    Na Issuu wrzucamy materiały w formie PDF. Możemy np. wrzucić ebook, ale są tam też regularnie wydawane magazyny. Ciekawe jest to, że Issuu oferuje możliwość bardzo dokładnej analizy grupy odbiorców, czytając statystyki możemy dowiedzieć się kto i skąd czytał nasze materiały, jakie strony są czytane najchętniej i co czytelnicy udostępniają dalej. 


    LINKEDIN


    Linkedin poznałam dopiero niedawno, ale myślę, że się z nim polubię. To największa na świecie sieć profesjonalistów z różnych dziedzin. Na pierwszy rzut oka nie jest to miejsce dla wizażystki, ale... dlaczego nie? Na Linkedin możemy zawierać znajomości, nawiązywać kontakty, ale i promować swoje działania w sieci. Tak samo jak na Facebooku, mamy tam swoją "tablicę", na której możemy pokazywać np. najnowsze blogowe wpisy.


    PINTEREST


    O wiele właściwszym miejscem dla wizażysty wydaje się Pinterest. To miejsce, które jest skarbnicą inspiracji. Możecie wyszukiwać inspiracje, ale i wrzucać swoje w formie "Pinów". Możecie wrzucać zdjęcia makijaży, czy piękne flatlaye. Możliwości jest wiele, ale najważniejsze jest to, że pod każdym pięknym zdjęciem możecie dodać link do swojego bloga. 


    TIKTOK


    Nie polubiłam tej strony, więc tak do końca Wam jej nie polecę, ale jeśli lubicie tańczyć, odgrywać scenki, wygłupiać się: dajcie się poznać od tej strony swoim obserwatorom. Ja jestem na to chyba zbyt nieśmiała i nie mogę się przełamać. Podobnie jak na Instagramie możecie dodawać hashtagi, żeby Wasze posty były lepiej widoczne dla innych.


    TWITTER


    Na Twitterze przydaje się umiejętność zwięzłego przekazywania swoich myśli. Do dyspozycji mamy jedynie 140 znaków, a w nich muszą znaleźć się także oznaczenia i hashtagi, więc niewiele zostaje na treść. Chyba, że niczego, ani nikogo nie oznaczymy, ale jeśli nie jesteście bardzo znani, takie posty pozostaną zupełnie niezauważone. 140 znaków wystarczy na zaproszenie na bloga, wklejenie linku i dodanie kilku #.





    WARTOŚCIOWE TREŚCI 


    Pewnie nieraz słyszeliście, że "dobra treść broni się sama". Brzmi jak banał, ale to prawda! Im więcej pracy włożycie w przygotowanie tekstu, zdjęć oraz edycje posta, tym większe będzie zaangażowanie czytelników. Największą popularnością cieszą się teksty odpowiadające na konkretne pytania, pomagające rozwiązać jakiś problem. Takie, z których czytelnicy mogą się czegoś nauczyć. Jeśli z wpisów na blogu czytelnik może wynieść coś dla siebie, jest o wiele większa szansa, że wróci na niego szukając odpowiedzi na kolejne pytania. Każdy post powinien być w jakiś sposób przydatny dla odbiorców.

    Dlatego pisząc tekst warto skupić się na każdym aspekcie, który można opisać. Tak, aby post jak najbardziej wyczerpywał dany temat. Pisząc tekst starajcie się zadbać o to, żeby jego jakość była jak najwyższa i zachęcała do powrotu na bloga. Starajcie się odpowiedzieć na każde pytanie jakie przyjdzie Wam do głowy na dany temat, dobrze jest spojrzeć na problem oczami kogoś innego i przemyśleć jakie może mieć problemy z tym zagadnieniem.

    Dobrą treść czytelnicy o wiele chętniej udostępnią dalej, jednak mało kto zrobi to sam z siebie. Dlatego nie ma nic złego w proszeniu czytelników o zrobienie tego, jeśli post im się spodobał i pomógł. Możecie na koniec każdego wpisu umieszczać prośbę o udostępnienie go np. na Facebooku, Instagramie lub Twitterze, albo ustawić szablon bloga tak, żeby taka informacja pokazywała się pod każdym wpisem automatycznie.

    Apropo wartościowej treści, możecie też umieszczać na blogu teksty gościnne, napisane przez innych blogerów. Taka współpraca działa w obie strony, a więc możecie w ten sposób "pokazać się" nawzajem swoim czytelnikom. Możecie też w swoich wpisach cytować znane osoby, które w ten sposób mogą Was zauważyć i być może, jeśli uznają post za dobry, udostępnią go dalej.


    SEO


    Aby blog lepiej pozycjonował się w Google jego treść musi być nie tylko wartościowa, ale i napisana w pewien specjalny sposób. Trzeba pamiętać o umieszczaniu w tekście słów kluczowych, odpowiednim formatowaniu tekstu i zdjęć oraz dostosowaniu strony do urządzeń mobilnych (na których blogi przegląda teraz większość czytelników!).

    Mimo że SEO jest bardzo ważne, celowo umieściłam je w tym wpisie jako jeden z podpunktów pisania wartościowych tekstów. O SEO można powiedzieć bardzo dużo. Z pewnością nie jestem osobą, która na jego temat wie wszystko. SEO zasługuje na zupełnie osobny post i niedługo z pewnością opowiem Wam o jego podstawach. Jednak tym razem chciałam tylko zwrócić Waszą uwagę na to, żeby kierować się zasadami SEO tworząc treści na bloga. 



    POZNAJ SWOICH CZYTELNIKÓW


    Kim są osoby odwiedzające bloga? Tego dowiecie się sprawdzając statystyki. Możecie analizować statystyki Facebooka, Instagrama, a także zarejestrować się w Google Analytics i na bieżąco kontrolować bezpośrednie statystyki bloga. Wiedząc kto czyta Wasze treści o wiele łatwiej będzie Wam podjąć decyzję o tym, gdzie promować bloga.

    Gdzie indziej będziemy promować bloga o modzie, którego czytają kobiety w wielu 14-25 lat, a gdzie indziej bloga motoryzacyjnego, najchętniej odwiedzanego przez mężczyzn w wieku 30-35 lat. Czasami może wydawać się Wam, że piszecie do osób w Waszym wieku, a chętniej Wasze posty czytają osoby starsze, młodsze czy zainteresowane przez konkretny okres czasu danym tematem (np. Panny Młode). Kluczem do udanej promocji bloga jest więc poznanie czytelników i dostosowanie swoich treści i tego gdzie je promujemy do ich potrzeb.


    JAK POZNAĆ CZYTELNIKÓW?

    • sprawdzaj statystyki
    • bądź z nimi w kontakcie (Instagram, e-mail, Facebook)
    • zadawaj pytania! Np. w ankietach na InstaStory

    Dzięki "wsłuchaniu się" w potrzeby czytelników macie szansę tworzyć treści, które będą dla nich przydatne, a dzięki temu chętniej czytane. A więc pytajcie, pytajcie i jeszcze raz pytajcie. A później starajcie się odpowiadać na zapotrzebowanie.






    KONFERENCJE/ WARSZTATY/ EVENTY  


    Nie tylko działania w internecie mogą przynieść fajne efekty. Z takim samym sukcesem możecie promować swojego bloga biorąc udział w konferencjach dla blogerów, wykładach i różnego rodzaju eventach, na które czasami zapraszają blogerów marki. Na takie okazje warto przygotować sobie ładne, zapadające w pamięć wizytówki. Możecie wymienić się nimi z innymi blogerami, albo zostawić przedstawicielom marek.

    A skoro już macie swoje wizytówki, może warto zostawić je w miejscach związanych z daną branżą w Waszym mieście? Np. w przypadku blogów kosmetycznych w salonach kosmetycznych, fryzjerskich, SPA czy nawet salonach sukien ślubnych?

    Koncentrując się na promowaniu bloga kosmetycznego warto wybrać się na konferencje: 
    • Meet Beauty (Warszawa i okolice)
    • Beauty Days Blogger (Targi Beauty Days)
    • Influencers about beauty (Targi Beauty Forum)
    • SeeBloggers (Łódź)

    Pomysłów na promowanie bloga jest wiele. Nie wszystkie sprawdzą się w przypadku każdego bloga i na pewno jest ich o wiele więcej, niż opisałam w tym wpisie. Wszystko sprowadza się do tego, żeby skupić się na tworzeniu dobrej treści, odpowiadać na potrzeby czytelników i dać się zauważyć, nie czekać cichutko w kącie, aż inni sami znajdą bloga.

    Jakie sposoby promowania bloga są Waszymi ulubionymi?






    WIELORAZOWE WACIKI {EKO PIELĘGNACJA}

    $
    0
    0


    A gdyby tak zaoszczędzić rocznie 100 złotych zmieniając tylko jedną rzecz? Waciki jednorazowe nie są może największym zmartwieniem ekologów, ale ograniczenie ich zużywania na pewno w jakimś stopniu  przyczyni się do zmniejszenia ilości odpadów. A przy okazji pozwoli Wam zaoszczędzić! 

     

    WACIKI WIELORAZOWE 



    Ile jednorazowych wacików zużywacie miesięcznie? U mnie było to 5 wacików na wieczorny demakijaż i 1-2 waciki do przemycia twarzy tonikiem rano. To daje 6 wacików dziennie, 186 wacików miesięcznie i około 2200 wacików rocznie. Opakowanie jednorazowych wacików kosztuje około 3,5 złotych i jest w nim około 80 sztuk. Kilka prostych obliczeń i już wiemy, że rocznie zużyjemy około 28 opakowań wacików, na które wydamy około 98 złotych. A gdyby zaoszczędzić te pieniądze i kupić sobie za nie np. nową paletę cieni? 



    WADY WACIKÓW JEDNORAZOWYCH 



    Jednorazowe waciki służą nam zaledwie kilka sekund. Ustaliliśmy, że rocznie wyrzucam około 2200 sztuk. Załóżmy, że inne kobiety zużywają podobną ilość wacików (6 dziennie). To daje nam około 3-4 milionów jednorazowych wacików wyrzuconych rocznie przez mieszkanki samego Szczecina (zakładając, że kobiety stanowią połowę mieszkańców Szczecina, jest ich około 200 tysięcy). 

    Inną wadą wacików (to już zarówno tych jedno, jak i wielorazowych) jest marnowanie używanych kosmetyków np. toniku, płynu micelarnego czy mleczka, które są przez wacik wchłaniane. Do demakijażu o wiele lepiej sprawdzi się oczyszczanie twarzy olejkiem, który możecie wmasować palcami i usunąć z twarzy wacikiem wielorazowym. Tonik z kolei możemy wklepać w twarz czystymi dłońmi. W ten sposób nie marnujemy kosmetyku (dzięki czemu też dodatkowo oszczędzamy!) i "produkujemy" mniej odpadów.




    WACIKI WIELORAZOWE


    Waciki wielorazowe znajdziecie w ofercie kilku firm. Obecnie najpopularniejsze wielorazowe waciki to Glov Moon Pads, KOI Cosmetics, HelloBody czy LashBrow. Możecie też uszyć sobie waciki samodzielnie, ale... Mi się nie chciało. Dlatego zaczęłam używać Glov, które wydają mi się najłatwiej dostępne, a ich cena nie jest tak przerażająca (29,90 złotych/ 5szt) jak wzięcie do ręki igły i nitki przy 2 latku. Waciki Moon Pads możecie prać w pralce lub ręcznie i używać około 3 miesiące (zakładając, że codziennie przez 3 miesiące będziecie używać jednego wacika, opakowanie wystarczy na około 15 miesięcy). Oczywiście jeszcze więcej zaoszczędzicie jeśli zdecydujecie się na opcję z igłą i nitką i same uszyjecie swoje waciki.

    Żeby uszyć sobie wielorazowe waciki potrzebujemy tylko kawałka materiału (100% bawełny), igłę oraz nitkę. Z materiału wycinamy kilka kółek, a następnie albo zszywamy ze sobą dwa (i mamy wacik dwuwarstwowy) albo obszywamy pojedyncze, żeby się nie strzępiło (i mamy wacik jednowarstwowy). Cała filozofia! Waciki możemy uszyć ręcznie albo używając maszyny do szycia. Nie muszą być idealne, najważniejsze żeby działały!


    JAK OCENIAM WACIKI WIELORAZOWE GLOV MOON PADS? 


    Waciki Glov Moon Pads służą mi dzielnie od 2-3 miesięcy. Pierwsza sprawa, na którą zwracamy uwagę otwierając opakowanie to fakt, że te waciki są po prostu ładne. Są różowe, puchate, urocze. Waciki Glov są dwuwarstwowe, przy jakimkolwiek używaniu delikatnie się rozwarstwiają, rolują, co jest troszkę denerwujące, ale ostatecznie nie przeszkadza w używaniu.

    Waciki spełniają swoją podstawową funkcję: możemy nimi przetrzeć twarz, zmyć makijaż czy maseczkę. Łatwo się też piorą (używam mydła w kostce lub Glov Magnet Cleanser), nie tracą swojego uroczego koloru, a wszystkie przebarwienia od kosmetyków znikają. Nakładanie kosmetyków wygląda dokładnie tak samo jak wacikami jednorazowymi.

    Po takim (całkiem długim) używaniu waciki nie podarły się, nie podziurawiły. Nadal prezentują się całkiem ładnie i estetycznie.


    PRANIE I PRZECHOWYWANIE WACIKÓW WIELORAZOWYCH


    Gotowe płatki kosmetyczne musimy przed pierwszym (i każdym kolejnym) użyciem wyprać lub wygotować. Najlepiej wyprać je ręcznie używając naturalnego, delikatnego mydła albo wygotować w mydlanych płatkach. Jeśli chcecie je wygotować, do garnka wlejcie wodę, dodajcie łyżkę mydlanych płatków i gotujcie waciki w takim wywarze przez 15 minut. Po tym czasie przelewamy taką "zupę" przez sitko i płuczemy waciki wodą. Mydło spierze z wacików ślady szminki, eyelinera, mascary, a także wszelkie kosmetyki pielęgnacyjne. Waciki możemy przechowywać w ozdobnym słoiczku albo szklance.








    JAK MOŻNA UŻYWAĆ WACIKÓW WIELORAZOWYCH? 


    Wacików wielorazowych możemy używać dokładnie tak samo jak tych jednorazowych. Z tą różnicą, że tych ekologicznych możemy używać tylko na sobie. Używanie tych samych wacików przez kilka różnych osób jest po prostu niehigieniczne. Wacikami możemy robić codzienny demakijaż, nakładać tonik czy ściągać maseczki. Nie polecam ich tylko do zmywania lakierów do paznokci, jeśli używacie "zwykłych" lakierów zmywanych zmywaczem. Użyte do tego celu nie będą już nadawały się do użycia.


    Co myślicie o wielorazowych wacikach? Używacie ich na co dzień? A może dopiero planujecie wprowadzić je do swoich codziennych nawyków? Ja używam ich od kilku tygodni i widzę, że mocno ograniczyłam produkowanie "kosmetycznych odpadów". Niby mała zmiana, ale może na przestrzeni lat będzie znacząca. Tylko w mojej pracy nie mogę wyeliminować "jednorazówek", tam są one najmocniej pożądane, trochę możecie przeczytać o tym tu: za kulisami pracy wizażysty.


    Jak podoba się Wam pomysł wielorazowych wacików? 





    KWAS HIALURONOWY: JAK DZIAŁA? JAKIE EFEKTY PRZYNOSI? KTO MOŻE GO STOSOWAĆ? {MYVITA KWAS HIALURONOWY 3%}

    $
    0
    0
    kwas hialuronowy myvita 3%

    Kwas hialuronowy, powszechnie nazywany "eliksirem młodości", to jeden z najskuteczniejszych składników, przywracających skórze odpowiedni poziom nawilżenia. W dzisiejszym wpisie postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości, związane z jego stosowaniem w  codziennej pielęgnacji. 



    CZYM JEST KWAS HIALURONOWY?


    Żeby dobrze poznać kwas hialuronowy i jego działanie zacznijmy od podstaw. Czym jest kwas hialuronowy? To polisacharyd, naturalnie występujący we wszystkich żywych organizmach. Znajdziemy go np. w chrząstkach, mazi stawowej, nerkach czy strunach głosowych, jest też budulcem ścian naczyń krwionośnych.

    Pierwszy raz w historii kwas hialuronowy został wyizolowany z ciałka szklistego oka bydlęcego w 1934 roku. Odkrycia dokonali Karl Meyer oraz John Palmer, amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu Columbia. 

    Aż 50% kwasu hialuronowego, naturalnie występującego w organizmie, występuje w skórze pod postacią hialuronianu sodu. Dopóki jesteśmy młodzi, mamy go pod dostatkiem, a nasza skóra jest dzięki niemu odpowiednio nawodniona, sprężysta i napięta. Niestety z wiekiem jest go coraz mniej, a w efekcie zaczynają pojawiać się zmarszczki, problem z odpowiednim nawilżeniem skóry jest coraz większy, skóra potrzebuje więcej czasu na regenerację. 

    Kwas hialuronowy jest wykorzystywany w medycynie i kosmetyce od lat 80 XX wieku. Stosuje się go do pielęgnacji skóry, przy zabiegach kosmetycznych, a także w leczeniu chorób np. nowotworów, reumatoidalnego zapalenia stawów, chorób wątroby i oczu. Kwas hialuronowy dostarczyć można do organizmu w formie zastrzyków, tabletek oraz kremów.

    Kwas hialuronowy występuje w trzech postaciach: 
    1. Usieciowanej np. do modelowania owalu twarzy
    2. Częściowo usieciowanej np. do wypełniania ust, drobnych zmarszczek
    3. Nieusieciowanej np. do mezoterapii
    Każda z tych postaci kwasu hialuronowego ma inną zdolność do wiązania wody oraz inną gęstość. Dlatego wykorzystuje się je do różnych zabiegów. Kwas nieusieciowany wykorzystywany jest do zewnętrznego nawilżania skóry, z kolei kwas usieciowany stosuje się np. jako wypełniacz w modelowaniu owalu twarzy.

    Kwas hialuronowy usieciowany to taki, który poddany został chemicznej modyfikacji, podczas której wytworzone zostały wiązania między cząsteczkami po to, żeby móc złączyć je w większe cząsteczki. Taki proces sprawia, że złączone ze sobą cząsteczki są mniej podatne na działanie hialuronidazy (enzymu, który w organizmie człowieka odpowiada za rozkładanie cząsteczek kwasu hialuronowego). Dzięki temu taka postać kwasu hialuronowego dłużej pozostaje w miejscu wstrzyknięcia, jest więc dobrym wypełniaczem. W takiej formie kwas hialuronowy może pozostać w skórze 6-12 miesięcy, o ile nie wystawiamy jej na działanie słońca, wysokich temperatur czy np. dymu tytoniowego. Kwas poddany takiej modyfikacji traci swoje zdolności nawilżające.

    Nieusieciowanie kwasu hialuronowego to więc pozostawienie go w takiej formie, w jakiej występuje on naturalnie. W tej formie zachowuje on swoją zdolność do wiązania wody. Kwas hialuronowy w postaci nieusieciowanej jest podatny na działanie hialuronidazy, a więc szybciej zostanie usunięty ze skóry. Zabiegi z wstrzyknięciem kwasu hialuronowego w formie nieusieciowanej dają szybkie efekty w postaci poprawienia stanu skóry, ale są to efekty, które znikną po kilku dniach.





    JAK PRODUKUJE SIĘ KWAS HIALURONOWY? 


    Początkowo źródłem kwasu hialuronowego były tkanki zwierzęce (np. skóra rekina), jednak w materiale odzwierzęcym występował on z połączeniu z innymi biopolimerami. Konieczne było więc zastosowanie specjalnych procesów, aby pozyskać czysty kwas hialuronowy. Z badań wynika, że tak pozyskany kwas hialuronowy mógł wywoływać reakcje alergiczne, dlatego obecnie głównym źródłem pozyskiwania kwasu hialuronowego są szczepy bakterii Streptococcus equi, które wytwarzają kwas hialuronowy identyczny z ludzkim. Przy pozyskiwaniu kwasu hialuronowego w ten sposób wykorzystuje się zjawisko fermentacji mikrobiologicznej.



    KWAS HIALURONOWY W PIELĘGNACJI


    Kwas hialuronowy znajdziemy w serum nawilżającym, w kremie, maseczce czy nawet w produktach do mycia twarzy, ale najczęściej stosuje się go w zabiegach, w salonach kosmetycznych, ponieważ wstrzykiwanie go daje o wiele lepsze efekty niż stosowanie go zewnętrznie na skórę. Inną metodą jest przyjmowanie tabletek z kwasem hialuronowym. Efekty jakie w ten sposób osiągniemy są przez ekspertów porównywane do tych po zabiegach kosmetycznych, jednak tylko pod warunkiem przyjmowania kwasu hialuronowego w tabletkach odpowiednio długo.

    Jego właściwości wiązania wody i zapobiegania jej odparowaniu, pozwalają na bardzo skuteczne nawilżenie skóry. Po 25 roku życia jego ilość w organizmie zaczyna spadać, a skóra staje się bardziej podatna na powstawanie zmarszczek, przesuszanie, gorzej się regeneruje. Proces ten nasila się po 40 roku życia. Dlatego już w wieku 25-30 lat warto sięgać po kosmetyki z kwasem hialuronowym i zapobiegać starzeniu się skóry.

    Ze względu na swoje działanie kwas hialuronowy sprawdzi się w pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Jak mogliście przeczytać w moim wpisie o przygotowaniu skóry pod makijaż, każdy rodzaj skóry może wymagać nawodnienia, a tu znakomitym wyborem będzie właśnie pielęgnacja kwasem hialuronowym.

    WŁAŚCIWOŚCI KWASU HIALURONOWEGO: 

    1. Posiada zdolność wiązania dużych ilości wody: 1g kwasu hialuronowego może związać nawet 6l wody! Właśnie dlatego, dzięki jego działaniu, skóra może być odpowiednio nawilżona.
    2. Wpływa na prawidłową ruchomość stawów i chrząstek stawowych. 
    3. Odpowiada (jako jeden z elementów) za prawidłowe funkcjonowanie ciałka szklistego oka; współtworzy film łzowy.
    4. Wspiera tworzenie włókien kolagenowych.
    5. Stosowany na skórę, chroni ją przed działaniem czynników atmosferycznych (wiatr, mróz, promienie słoneczne). 
    KWAS HIALURONOWY WYKORZYSTYWANY JEST W:

    1. Kosmetyce- oczywiście, przecież cały czas o tym mówimy: wypełnianie zmarszczek, modelowanie owalu twarzy, ujędrnianie skóry, modelowania i powiększania ust.
    2. Okulistyce- jako częsty składnik kropli do oczu; łagodzi podrażnienia, nawilża gałkę oczną; jest też używany podczas zabiegów usuwania zaćmy oraz przeszczepu rogówki.
    3. Ginekologii- sprawdza się w łagodzeniu stanów zapalnych, przyspiesza gojenie ran pooperacyjnych, po zabiegach laserowych i chirurgicznych. 
    4. Reumatologii- leczenie chorób zwyrodnienia stawów.
    5. Otolaryngologii- regeneracja strun głosowych.

    EFEKTY PIELĘGNACJI Z KWASEM HIALURONOWYM


    Kwas hialuronowy naturalnie występuje w organizmie człowieka, a w kosmetyce produkowany jest metodami biotechnologicznymi. Dzięki temu można powiedzieć, że to niezwykle bezpieczny w stosowaniu składnik. Ryzyko występowania alergii czy powikłań jest bardzo niskie.

    Najczęściej kwas hialuronowy używany jest jako składnik kremów do twarzy, kremów pod oczy oraz ser. Kosmetyki z kwasem hialuronowym będą odpowiednie dla osób o każdym typie skóry i bez względu na wiek. Kosmetyki z tym składnikiem działają silnie nawilżająco, wygładzająco i przeciwzmarszczkowo. Jest idealnym produktem do pielęgnacji skóry odwodnionej, skłonnej do przesuszania się. Efekty stosowania kwasu hialuronowego pojawiają się szybko, w przypadku bardzo suchej skóry mogą być zauważalne niemal natychmiast.

    Kosmetyki z kwasem hialuronowym mogą być stosowane bez względu na porę roku, ponieważ nie zwiększa reaktywności skóry na promieniowanie słoneczne. Kwas hialuronowy bardzo dobrze wpływa na skórę w okresie jesienno- zimowym, kiedy jest ona często wystawiona na działanie mroźnego wiatru i niskich temperatur oraz latem, kiedy przebywamy na słońcu lub w klimatyzowanych pomieszczeniach. Możemy więc używać go przez cały rok i cieszyć się dobrze nawilżoną i gładszą skórą.



    JAK WYBRAĆ SERUM Z KWASEM HIALURONOWYM? 


    Jak widzicie, w sklepach dostępne są kosmetyki z kwasem hialuronowym o różnej masie cząsteczkowej. Według mnie najlepsze z nich są takie, w których jest mieszanka cząsteczek o różnej wielkości. Dlaczego? Podam Wam dwa przykłady:
    1. niskocząsteczkowy kwas hialuronowy wnika w głębsze warstwy skóry, ale nie tworzy na jej powierzchni bariery, a więc woda nadal może odparowywać ze skóry, co może skutkować dalszym jej przesuszeniem. Kupując serum, w którym jest tylko kwas hialuronowy niskocząsteczkowy można zrazić się do niego nie widząc żadnych efektów. 
    2. Z kolei kupując serum, które ma w sobie tylko kwas wielkocząsteczkowy i nie używając żadnego kosmetyku, który może wnikać w skórę, niby mamy na jej powierzchni wytworzoną barierę ochronną, ale nic poza tym.

    Oczywiście można używać tylko kwasu hialuronowego niskocząsteczkowego, ale łącząc go z innymi produktami, które zabezpieczą skórę przed utratą wody. Na tej samej zasadzie: jeśli mamy produkt, który mocno nawilża skórę możemy użyć kwasy hialuronowego wielkocząsteczkowego, który dodatkowo zabezpieczy skórę przed utratą tego nawilżenia.


    CZY KWAS HIALURONOWY JEST BEZPIECZNY W CIĄŻY?


    Już prawie na koniec, temat, który mnie mocno zastanawiał kiedy byłam w ciąży. Czy można w tym czasie używać kosmetyków z kwasem hialuronowym? W ciąży i w czasie karmienia piersią odradza się wykonywania zabiegów z kwasem hialuronowym, ale także przyjmowania kwasu hialuronowego w formie tabletek (co mogłoby wydawać się niewinnym uzupełnieniem jego niedoborów). Drogeryjne kosmetyki z kwasem hialuronowym mają najczęściej małe stężenie tego składnika i taka ilość na pewno nie zaszkodzi dziecku, a więc spokojnie możecie ich używać.





    KWAS HIALURONOWY MYVITA 3%


    Ale gwiazdą dzisiejszego wpisu jest konkretny kwas hialuronowy 3% od MyVita. Kwas hialuronowy jest w tym przypadku zamknięty w ciemnej, nieprzepuszczającej światła, szklanej buteleczce o pojemności 30 ml. Za taką pojemność kwasu hialuronowego 3% zapłacimy około 25 złotych. Jego konsystencja jest lejąca, ale delikatnie się ciągnie. Serum ma przyjemny, delikatnie słodki zapach, bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Efekt działania kwasu hialuronowego widoczny jest natychmiast, szczególnie jeśli przetestujecie go na mocno przesuszonych partiach skóry (u mnie na dłoniach). Skóra już po chwili wydaje się gładsza, lepiej napięta i nawilżona.

    Serum MyVita zawiera 3% kwasu hialuronowego, o bardzo dobrej wchłanialności (są też sera MyVita 5% i 7%). W serum znalazły się trzy rodzaje kwasu hialuronowego, o różnej masie cząsteczkowej: ultra- niskocząsteczkowy, niskocząsteczkowy oraz wielkocząsteczkowy. W większości kremów znajduje się kwas hialuronowy nisko i wielkocząsteczkowy. Kwas wielkocząsteczkowy tworzy na skórze barierę ochronną, zapobiegającą odparowywaniu wody. Z kolei kwas niskocząsteczkowy wnika w naskórek, uszczelnia go i nawilża. Wszystkie trzy rodzaje kwasu hialuronowego, zamknięte w jednym produkcie, sprawiają, że skóra jest jednocześnie niesamowicie nawilżona, nawodniona, a na jej powierzchni tworzy się bariera, która zapobiega utracie wilgoci. Taka "terapia" bardzo przydaje się mocno przesuszonej oraz odwodnionej skórze, a każdemu typowi cery pomoże na dłużej zachować młody, piękny wygląd.


    Przekonałam Was do stosowania kwasu hialuronowego w codziennej pielęgnacji? Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wpisu chętniej sięgniecie w drogerii po kosmetyki z tym składnikiem! A może już używacie kwasu hialuronowego?

    Jakie kosmetyki z kwasem hialuronowym lubicie? 


    OCENIAM 8 KOSMETYKÓW WET'N'WILD {CO SPODOBAŁO MI SIĘ NAJBARDZIEJ?}

    $
    0
    0


    Kosmetyki Wet'n'Wild zna każda fanka makijażu, która uważnie śledzi nowinki na Instagramie. Ich produkty niedawno pojawiły się na półkach w Rossmannie i teraz mamy je na wyciągnięcie ręki! Jesteście ciekawe na co warto zwrócić uwagę? 




    WET'N'WILD 


    O marce Wet'n'Wild usłyszałam pierwszy raz kilka lat temu, oglądając amerykańską edycje któregoś z popularnych programów (nie pamiętam dokładnie czy było to Top Model czy coś innego). Nic dziwnego, to jedna z najpopularniejszych marek kosmetycznych w USA. Produktów Wet'n'Wild używają takie gwiazdy jak Jessica Biel, Mary Louise Parker czy Paris Hilton (chociaż przy tej ostatniej określenie "gwiazda" jest mocno na wyrost).

    Marka Wet'n'Wild powstała w 1979 roku w Los Angeles. Czemu zawdzięcza swój sukces? Inspirowaniem się najnowszymi trendami, ogromnemu wyborowi kolorów, a może przystępnym cenom? To musicie ocenić same. Jedno jest pewne: aktualnie to jedna z najpopularniejszych marek na Instargamie i choćby dlatego warto się jej przyjrzeć.


    WET'N'WILD PHOTOFOCUS FOUNDATION (PODKŁAD)


    Najbardziej popularnym kosmetykiem marki Wet'n'Wild jest podkład Photofocus, który okrzyknięty został idealnym zamiennikiem podkładu Estee Lauder Double Wear (który z kolei uznawany jest za najtrwalszy podkład do makijaży wieczorowych). Miałam już kiedyś ten podkład, niestety w kolorze, który okazał się dla mnie o wiele za ciemny i zbyt pomarańczowy. Przez to musiałam go mieszać z innymi podkładami i nie mogłam w pełni sprawdzić jego możliwości. Tym razem przetestowałam podkład w kolorze Sofy Ivory, który okazał się bardzo zbliżony do koloru 2N1 Estee Lauder Double Wear.

    Podkład ma kremową konsystencję i mocno chemiczno- alkoholowy zapach, który podczas nakładania drażni. Przyjemnie rozprowadza się na skórze ale, podobnie jak Estee Lauder Double Wear, szybko zastyga więc trzeba z nim sprawnie pracować. Trzeba też pamiętać, że podkład po zastygnięciu delikatnie ciemnieje (jak każdy kosmetyk zastygający), dlatego wybierając odcień dla siebie warto sięgnąć po odrobinę jaśniejszy i zobaczyć na dłoni jak będzie wyglądał po 5-10 minutach. Jego wykończenie, bez utrwalenia pudrem, jest satynowo- matowe, wygląda dość naturalnie. Podkład ma średnie krycie, które można budować do pełnego, nakładając kolejne warstwy.

    Podkład przypudrowany utrzymuje się na twarzy przez cały dzień. W cieplejsze dni, kiedy moja skóra wydziela więcej sebum, zebrał się delikatnie w skrzydełkach nosa. Początkowo nie rzuca się to w oczy, ale po 8-9 godzinach zaczyna wyglądać nieładnie. W chłodniejsze dni nie mogę mu niczego zarzucić. Dlatego myślę, że w upały wystarczy zadbać o mocniejsze zmatowienie tych obszarów twarzy, które mocniej się przetłuszczają, a w skrzydełkach nosa nałożyć np. bazę pod cienie lub mocniej matującą bazę pod makijaż, która będzie regulować wydzielanie sebum w tym miejscu.

    Podkład zamknięty jest w szklanej buteleczce. Nie mamy tu pompki, a podkład wydobywany ze środka za pomocą szpatułki. To higieniczne, ale sprawia, że może być ciężko wydobyć ze środka cały podkład. Pojemność buteleczki to 30 ml, a jego cena w Rossmannie to 29,99 złotych.

    Podkład Wet'n'Wild Photofocus wygląda na twarzy pięknie. Daje efekt wygładzenia skóry, pory stają się praktycznie niewidoczne, skóra jest gładka, niemal jak wygładzona w Photoshopie. Podkład jest z serii, która ma nie dawać efektu flashback na zdjęciach i tak rzeczywiście jest.

    Cena: 29,99 zł
    Pojemność: 30 ml


     po lewej stronie podkład Wet'n'Wild Soft Ivory, po prawej korektor Wet'n'Wild Medium Peach


    WET'N'WILD PHOTOFOCUS CONCEALER (KOREKTOR)



    Korektor z tej samej serii także ma nie dawać efektu flashback. I o ile nie użyjemy pudru, który będzie mocno odbijał światło, rzeczywiście możemy pożegnać się z efektem białych plam na twarzy, robiąc sobie zdjęcia z fleszem. Korektor zamknięty jest w standardowym opakowaniu z aplikatorem- gąbeczką. Jego pojemność to 8,5 ml, a więc całkiem duża, a w Rossmannie zapłacimy za niego tylko 16,99 złotych.

    Niestety kolor, który mam jest o wiele za ciemny dla mnie, dlatego nie mogłam go dokładnie przetestować. Mimo to (po testach na kimś innym) mogę ocenić, że korektor pięknie wygładza skórę pod oczami, nie wchodzi w zmarszczki mimiczne, a utrwalony pudrem bardzo dobrze się utrzymuje. Korektor Wet'n'Wild Photofocus ma bardzo przyzwoite krycie, które możemy stopniować od średniego do pełnego, nakładając go mniej lub więcej. Jego konsystencja jest kremowa, przyjemnie się rozprowadza, a po kilku minutach zastyga delikatnie ciemniejąc.

    Kolor Medium Peach (tak, właśnie ten kolor testowałam) to dość ciemny odcień, o brzoskwiniowych tonach. Idealnie sprawdza się przy mocniejszej opaleniźnie lub u osób o naturalnie ciemniejszej karnacji. Nałożony pod oczy daje efekt wygładzenia tej okolicy, nie wchodzi w zmarszczki i nie zbiera się w załamaniach skóry. Wygląda na twarzy jak o wiele droższe produkty, jednak nie używając go na sobie w wersji "solo" nie mogę dużo powiedzieć o jego trwałości.

    Cena: 16,99 zł
    Pojemność: 8,5 ml


    WET'N'WILD PHOTOFOCUS EYESHADOW PRIMER (BAZA POD CIENIE)


    Baza pod cienie Wet'n'Wild Photofocus zamknięta jest w ładnej, białej tubce, o pojemności 10 ml. Mimo że baza nie jest droga, ta pojemność trochę boli, kiedy zobaczymy, że trzeba ją zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Nikt używając bazy tylko na sobie nie jest w stanie tego zrobić. Dlatego myślę, że o wiele lepiej sprawdziłoby się opakowanie 5 ml. Bazy pod cienie nakłada się malutko. Bywa też, że przez kilka dni pod rząd nie nakładamy cieni, więc większość opakowania będzie po prostu do wyrzucenia.

    Sama baza jest, ok. Bardzo ładnie podbija pigmentację cieni i przedłuża ich trwałość. Nie jestem zachwycona paletą cieni, o której zaraz Wam opowiem, a na tej bazie cienie z niej wyglądały całkiem nieźle. Baza utrzymuje cienie na miejscu przez cały dzień, nie pozwala im wchodzić w zmarszczki, rolować się, nie tracą też swoich kolorów. Po wyjęciu z opakowania wydaje się cielista, ale po roztarciu na powiece jest całkowicie przezroczysta.

    Cena: 19,99 zł
    Pojemność: 10 ml


    WET'N'WILD MEGA VOLUME (MASCARA)


    Mascara Wet'n'Wild Mega Volume niby niczym się nie wyróżnia, ale myślę, że biorąc pod uwagę jej cenę (regularna cena to 15,99 złotych) warto wrzucić ją do koszyka.

    Mascara zapakowana jest w uroczą, jasnoróżową tubkę. Aplikator jest spory, klasyczny. Mascara od pierwszego użycia ma idealną konsystencję (nie jest zbyt rzadka, ani nie jest sucha, taka kremowa, w sam raz), nie skleja rzęs i nie tworzy efektu "pajęczych nóżek". Ładnie wydłuża i pogrubia rzęsy. Niestety w ciągu dnia zdarza się, że lekko osypie się pod oko. Mimo to myślę, że za tą cenę warto dać jej szansę.

    Cena: 15,99 zł
    Pojemność: 6 ml



    WET'N'WILD MEGAGLO (ROZŚWIETLACZ)


    Rozświetlaczem Wet'n'Wild zachwycałam się już dwa lata temu. Wydawało mi się nawet, że wspomniałam wtedy o nim w jakimś wpisie, jednak teraz nie mogę go znaleźć. Wtedy miałam kolor Blossom Glow, tym razem przetestowałam Precious Petals. Kolor Blossom Glow jest delikatnie różowy, Precious Petals to szampańskie złoto, zdecydowanie lepsze do codziennych makijaży.

    Rozświetlacz tworzy na powierzchni skóry piękną taflę rozświetlenia. Nie ma w nim drobinek, wygląda na twarzy bardzo elegancko, subtelnie. Nie jest to tak mocne rozświetlenie jak w przypadku rozświetlaczy OFRA, ale też nie aż tak delikatne jak to, które uzyskamy np. rozświetlaczem Benefit Dandelion Twinkle. Efekt jest w sam raz, idealny do dziennego makijażu. W ciągu dnia rozświetlacz cały czas pozostaje na swoim miejscu, nie przemieszcza się po twarzy, nie traci swojego blasku. Jego formuła jest odrobinę sucha, ale dobrze się rozciera na twarzy. Najlepiej nakładać go niewielkim pędzlem.

    Cena: 22,99 zł
    Pojemność: 5,4 g


    WET'N'WILD (BRONZER)


    Bronzer Wet'n'Wild Coloricon w kolorze Ticket to Brasil kupujemy w przezroczystym opakowaniu, ozdobionym złotymi elementami. Jak na drogeryjny bronzer, wygląda pięknie i bardzo elegancko. Niestety na opakowaniu nie znalazła się informacja o jego gramaturze, ale wiemy, że od otwarcia opakowania mamy aż 18 miesięcy na jego zużycie.

    Ticket to Brasil nie jest bronzerem do konturowania twarzy. Sprawdzi się raczej do jej delikatnego opalania lub ocieplania. Delikatnego, ponieważ jego odcień jest bardzo jasny, złocisty. W bronzerze znalazły się delikatne rozświetlające drobinki, które nadają twarzy pięknego blasku. Przy mocno opalonej skórze może sprawdzić się jako puder, który nada jej właśnie takiego naturalnego efektu glow.

    Cena: 24,99 zł
    Pojemność: 10 g

    po lewej stronie broner Wet'n'Wild Ticket to Brasil; po prawej rozświetlacz Precious Petals


    WET'N'WILD ULTIMATE BROW KIT (ZESTAW DO BRWI)


    Zestaw do stylizacji brwi Ultimate Brow Kit to aż 5 elementów: wosk do brwi, dwa cienie do brwi, mini pęseta oraz mini pędzelek do brwi. Dwa ostatnie elementy, czyli pędzelek i pęseta, nie nadają się właściwie do niczego. Nie mając większego wyboru można użyć ich np. na wyjeździe.

    Za to wosk i cienie do brwi są bardzo dobrej jakości. Wosk dobrze układa włoski i sprawia, że makijaż brwi jest trwały. Z kolei cienie mają idealną konsystencję i dobrą pigmentację. Mamy tu cienie w dwóch odcieniach, dzięki czemu możemy zrobić perfekcyjny makijaż brwi w stylu ombre, który będzie wyglądał niesamowicie naturalnie. Cienie utrzymują się dobrze przez cały dzień. Nie są tylko wodoodporne.

    Cena: 17,99 zł
    Pojemność: 2,5 g




    WET'N'WILD COLORICON COMFORT ZONE (PALETA CIENI)


    Ostatni produkt, który przetestowałam to paleta cieni Comfort Zone. Po kilku próbach "zaprzyjaźnienia się" z nią odpuściłam. Nie są to cienie dla mnie, jakość palet BPerfect na tyle mnie rozleniwiła, że nic co choć trochę "niżej" mnie nie zadowala. Co nie oznacza, że to złe cienie. Po prostu nie sprawdziły się mi i zaraz powiem Wam co mi się w nich nie spodobało.

    Zacznijmy jednak od plusów: paleta jest poręczna, wręcz kompaktowa. Kolory, które się w niej znalazły są idealne na co dzień, ale też do delikatnych makijaży wieczorowych. Ich pigmentacje można określić jako "bezpieczną", chociaż dla mnie jest po prostu słaba. Cienie dobrze się rozcierają, jednak nie dają na powiece takiego efektu, jaki możemy osiągnąć mocniej napigmentowanymi cieniami. Są ok na co dzień, jeśli chcecie zrobić szybki makijaż do pracy czy szkoły. Nie zadowolą jednak osób, które poznały już lepsze cienie. Nałożone na powiekę nie rolują się i nie ścierają, ale  nałożone bez bazy pod koniec dnia tracą praktycznie cały swój kolor. Ładnie wyglądają kiedy nałożymy 2-3 kolory, ale w palecie jest ich aż 10 i kiedy chcemy zrobić nimi ciekawszy makijaż nic z tego nie wychodzi. Cieniowanie zaczyna wyglądać jak jedna wielka plama, kolory praktycznie się od siebie nie różnią.

    Myślę, że za 35 złotych możemy kupić już o wiele lepsze palety cieni np. z Eveline Cosmetics (która też jest dostępna w Rossmannie) czy Wibo. 

    Cena: 34,99 zł
    Pojemność: 8,5 g


    makijaż brwi zestawem Wet'n'Wild Ultimate Brow Kit



     
    Kosmetyki Wet'n'Wild od niedawna możecie kupić w Rossmannie. Ich ceny są bardzo przystępne, a wybór różnych opcji olbrzymi. Jestem pewna, że każdy znajdzie wśród nich coś dla siebie. Co polecam? Rozświetlacze, bronzer, cienie do brwi, podklad i korektor. Czego absolutnie nie polecam? Cieni do powiek. Każda marka ma swoje perełki i to normalne, że nie wszystkie kosmetyki będą hitami. Myślę, że Wet'n'Wild zasługuje na olbrzymią uwagę przede wszystkim ze względu na kosmetyki do makijażu twarzy, które dają efekt porównywalny z wysoko półkowymi markami.

    Myślę, że ostateczny wynik przedstawia się dość obiecująco. A na plus dla Wet'n'Wild można zapisać jeszcze to, że marka nie testuję swoich produktów na zwierzętach.

    Co z Wet'n'Wild polecacie? 

    GOLDENBOX NO.23 {VITA LIBERATA, LANCOME, BOHO BEAUTY, BIOKAP, YSL, HAPPYVEGAN}

    $
    0
    0


    Dawno nie było tu przeglądu Goldenboxa! W zeszłym tygodniu odebrałam moje pudełko Goldenbox No.23 i miałam już kilka dni na zapoznanie się z nim. Jak oceniam zawartość? Jesteście ciekawe co znalazło się w środku? 

    GOLDENBOX NO.23 


    Goldenbox No.23 to aż 10 produktów! Prawda, że brzmi super? Tylko, że to nie do końca prawda. W pudełku znajdziemy:
    1. 2 produkty pełnowymiarowe
    2. 3 miniatury
    3. 5 próbek

    Tak, niestety najwięcej jest próbek. Są to próbki perfum i podkładów, które w Sephorze czy Douglasie dostaniemy do na prawdę niewielkich zakupów. Ale nie zrażając się, oceńmy zawartość pudełka Goldenbox No.23 


    PRODUKTY PEŁNOWYMIAROWE


    Żeby było miło i przyjemnie zacznę prezentację produktów od kosmetyków pełnowymiarowych. I tak, w pudełku Goldenbox No.23 znajdziemy pędzel Boho Beauty oraz maskę w płachcie HappyVegan. 

    Maska HappyVegan to wegańska maseczka w płachcie (tak, maska ma certyfikat wegański), która wykonana jest w 100% bawełny Cupra. Jest to jeden z najbardziej komfortowych materiałów na maski w płachcie. Maska dobrze przylega do skóry, co sprawia, że składniki aktywne mają większą szansę wniknąć w głąb skóry. Co robi maska Vegan Mask? W pudełku znalazłam maskę w wersji "Madecassoside", która ma działać rozświetlająco, głęboko nawilżać i nawadniać skórę, przeciwdziałać jej starzeniu się i regenerować. W jej składzie znajdziemy m.in madekasozyd (który jest substancją aktywną znajdująca się w ekstrakcie z centella asiatica; ma działać przeciwstarzeniowo, przeciwzapalnie, odżywiać i nawilżać), ekstrakt z selera i lukrecji (działanie nawilżające) oraz hialuronian sodu (czyli pochodna kwasu hialuronowego, ma głęboko nawilżać i nawadniać skórę). Maska kosztuje 14,90 złotych za 1 sztukę. 

    Kolejny pełnowymiarowy produkt to pędzel marki Boho Beauty, którą uwielbiam! Te pędzle są naprawdę dobrej jakości i używając ich z pewnością będziecie zadowolone. W pudełkach znalazły się pędzle 206 (do blendowania) i 202 (do cieni). W moim pudełku znalazłam wersję do blendowania, z czego jestem bardzo zadowolona. Miałam ten pędzel już wcześniej i sprawdza się super, dlatego cieszę się, że będę miała kolejny, na dodatek w tak pięknym miętowym kolorze.



    MINIATURY 


    Kolejne produkty to trzy miniatury, które również zapowiadają się bardzo ciekawie. W pudełku Goldenbox No.23 znajdziemy miniaturę mascary Lancome Noir Hypnotic, szamponu Ultra Delicate Biokap oraz musu samoopalającego Vita Liberata Phenomenal 2-3 Week Tan Mousse. 

    Najbardziej zainteresowała mnie pianka do opalania od Vita Liberata. Miałam już kiedyś samoopalacz tej marki i był to najlepszy samoopalacz jaki miałam kiedykolwiek. Dlatego od razu zwróciłam na nią uwagę i odłożyłam sobie do przetestowania. Mus Vita Liberata ma dawać efekt złocistej, zdrowej opalenizny bez przesiadywania na słońcu. Czyli coś dla mnie! Nie wiem czy już o tym mówiłam, ale nie cierpię przesiadywać w słońcu, opalać się, a na spacer latem wychodzę tylko wysmarowana SPF50 i i tak najchętniej spędzam czas w cieniu. Moja skóra wystawiona zbyt długo na słońce szybko się czerwieni, piecze, boli, a po opalaniu skóra schodzi mi szybciej niż zdążę powiedzieć "patrzcie, jestem opalona!". Także tak, samoopalacz to lepsza opcja. Miniaturka od Vita Liberata to 50 ml pianki (pełnowymiarowe opakowanie to 125 ml), która wystarczy na kilka użyć. Pianka daje natychmiastowy kolor, który ma ułatwić równomierne rozłożenie produktu. Efekt ma utrzymywać się na skórze 2-3 tygodnie, ale według recenzji w internecie można się bardziej spodziewać, że będzie to 1,5-2 tygodnie. 

    Druga miniaturka to szampon Biokap. Pełnowymiarowa wersja tego szamponu ma 200 ml, miniaturka 100, więc można go już całkiem dobrze przetestować. Szampon ma bardzo delikatną formułę, która ma nadawać się do częstego (nawet codziennego) mycia włosów. W jego składzie znajdziemy płatki zbożowe (które delikatnie oczyszczają, utrzymują nawilżenie i miękkość włosów) oraz ekstrakt z migdałów (nadający włosom miękkość i blask). 

    Ostatnia miniatura to mini mascara do rzęs Lancome Hypnose. To jedna z najbardziej znanych mascar na świecie i chyba najlepiej oceniana. Nowa wersja, czyli Lancome Hypnose Noir, ma podkręcać rzęsy (dzięki woskowi Carnauba), pogrubiać i wydłużać (dzięki szczoteczce z ponad 1000 włókien) rzęsy. Objętość jaką nią uzyskamy ma być do 8 razy większa niż standardowo. Brzmi ciekawie? Ja już nie mogę się doczekać kiedy ją przetestuję! Pełnowymiarowe opakowanie to 6,2 ml produktu, a miniatura 2 (czyli prawie 1/3 mascary). Cena regularna mascary Lancome to 155 złotych.


    PRÓBKI, PRÓBECZKI


    Na koniec zostawiłam wszystkie próbki, które znalazły się w pudełku Goldenbox No.23 jako osobne produkty. A są to: próbka zapachu Lancome La Vie Est Belle Intensement, próbka zapachu Yves Saint Laurent Libre, próbka podkładu Yves Saint Laurent All Hours, próbka podkładu Yves Saint Laurent Le Teint Touche Eclat oraz próbka kremu Lancome Renergie Multi Lift Ultra. 

    Próbka kremu Lancome Renergie Multi Lift Ultra ma 5 ml. Krem ma zwalczać oznaki starzenia, pobudzać produkcję kolagenu i intensywnie nawilżać skórę. Nigdy nie stosowałam tego kremu, ale z chęcią przetestuję. 

    Kolejna próbka to zapach Lancome La Vie Est Belle w wersji Intensement. Jego podstawowa wersja to ulubione perfumy mojej mamy, dla mnie są zdecydowanie zbyt mocne i słodkie. Dlatego wydawało mi się, że wersja Intensement tym bardziej mi się nie spodoba, ale to zupełnie inne perfumy! Jeśli, podobnie jak ja, nie przepadacie za podstawowym zapachem La Vie Est Belle, spróbujcie powąchać ten.

    Druga próbka perfum to Yves Saint Laurent Libre. To także mocny zapach, ale ma w sobie coś świeżego, mydlanego i odrobinę męskiego. Zapach ładnie się utrzymuje i jest wyczuwalny np. na ciuchach jeszcze następnego dnia. Oba zapachy mają standardowe dla próbek 1,2 ml.

    Dwie ostatnie próbki to próbki podkładów Yves Saint Laurent: All Hours i Le Teint Touche Eclat. Oba są bardzo lubiane przez wizażystów, a jakoś ja ich nie używałam. Podkład Le Teint Touche Eclat ma zapewniać idealne krycie i efekt rozświetlonej cery, z kolei All Hours ma być podkładem bardzo trwałym, wodoodpornym, dającym mocne krycie i matowe wykończenie. Oba podkłady znalazły się w pudełku Goldenbox w formie próbek w saszetkach mieszczących 1 ml.


    Co w pudełku Goldenbox No.23 spodobało się Wam najbardziej?  










    NOWA MARKA: XX REVOLUTION POD LUPĄ!

    $
    0
    0
    xx revolution ocena nowej marki

    Niedawno w świecie kosmetyków kolorowych pojawiła się nowa marka: XX Revolution. Jak łatwo się domyślić jest to jedna z marek Makeup Revolution, ale tym razem formuła kosmetyków ma być maksymalnie udoskonalona. 


    XX REVOLUTION


    Marka XX Revolution miała swoją premierę 3 czerwca. Dokładnie tego dnia kurier przyniósł mi olbrzymią przesyłkę z ich produktami, a dzięki temu dzisiaj mogę już Wam o nich opowiedzieć. Marka XX Revolution ma być doskonalszą wersją Makeup Revolution. Kosmetyki XX Revolution są droższe, mają piękniejsze opakowania, ale czy rzeczywiście są lepsze? O tym zaraz się przekonamy.

    XX Revolution jest już piątą marką Makeup Revolution, która pod swoimi skrzydłami ma aktualnie:
    1. Revolution Skincare
    2. Revolution PRO
    3. Makeup Obsession
    4. Makeup Revolution
    5. XX Revolution

    Co o marce mówi producent?

    XX to przełom w makijażu. Marka stawia na ekstrawaganckie, nowoczesne looki, a kosmetyki sąskierowane do najnowszej generacji- pokolenia X. Młodych, świadomych konsumentów, którzy nie boją się sięgać po najświeższe trendy. XX oferuje gamę kosmetyków do makijażu, które dzięki swym składnikom aktywnym mają zadbać o kondycję cery od wewnątrz. Produkty XX są lekkie, doskonale kryjące, odpowiednie dla wszystkich karnacji i rodzajów skóry. XX to nowe spojrzenie na makijaż. 


    Takie informacje znalazłam w ulotce, która przyszła z kosmetykami. I niestety widzę w niej kilka błędów. Po 1 kosmetyki nie mogą dbać o kondycję cery od wewnątrz. No chyba, że będziemy je jeść, ale myślę, że autor nie to miał na myśli. Pozostańmy przy tym, że kosmetyki kolorowe XX Revolution mają także dbać o kondycję cery. Drugi błąd to pokolenie X. Pokolenie X to, według różnych źródeł, ludzie urodzeni w drugiej połowie XX wieku, którzy nie wiedzą dokąd zmierzają, są zagubieni wśród wykreowanych przez modę wzorców i szukają sensu własnej egzystencji. Najczęściej podaje się, że są to ludzie urodzeni w latach 1965-1980 czyli pokolenie moich rodziców. Myślę, że nie jest to to pokolenie, do którego skierowana jest linia kosmetyków XX Revolution (chociaż ten X nasuwał się tu ze względu na nazwę). 

    Kosmetyki są dość odważne, kolorowe, o różnych ciekawych wykończeniach. Znalazły się tu kosmetyki metaliczne, piękne pigmenty wzorowane na pigmentach Tammy Tanuka, intensywne rozświetlacze, mocno kryjące podkłady i korektory. Takie produkty z pewnością pokochają osoby z najnowszego pokolenia, nazywanego "pokoleniem Z" lub "pokoleniem XD". Niżej mała ściąga na temat pokoleń X, Y i Z (lub XD). 

    • Pokolenie X – osoby urodzone pomiędzy latami 1965 – 1980, jest to generacja, która urodziła się lub dorastała w czasie kryzysu gospodarczego lat 70-tych. Pokolenie X miało szansę wkroczyć w życie zawodowe w latach 90-tych i korzystać z wolnego rynku.
    • Pokolenie Y – często nazywane pokoleniem Millenialsów, to osoby urodzone w latach 1981-1994, które zaliczane są do wyżu demograficznego lat 80-tych. Jest to pierwsza generacja na rynku pracy wychowana w czasach globalizacji oraz powszechnego dostępu do komputerów i Internetu. W Polsce to pierwsze pokolenie wychowane w warunkach kapitalizmu.
    • Pokolenie Z – osoby urodzone po roku 1995 – wchodzące obecnie na rynek pracy, określane również często mianem pokolenia C (od angielskiego słowa connected, w rozumieniu podłączony do sieci) lub pokolenia xD. Generacja, która całe swoje życie funkcjonowała w Internecie i używała urządzeń elektronicznych.


    xx revolution ocena nowej marki



    Ale ok, nie to jest tu najważniejsze. Kosmetyki XX Revolution to nowość, więc na pewno jesteście ciekawe jak je oceniam. Mam do pokazania całkiem sporo produktów, dlatego stwórzmy krótki spis treści, który pomoże Wam odnaleźć się w dzisiejszym wpisie. 


    MGIEŁKI 


    W asortymencie XX Revolution znajduje się 5 typowych baz pod makijaż oraz 5 mgiełek utrwalających. Nie mam żadnej bazy, ale krem pod makijaż (o którym opowiem w kolejnym akapicie) oraz dwie mgiełki do jego utrwalania. Dostępnych jest pięć rodzajów mgiełek: 
    1. Glow Fixx Mist
    2. Hydra Fixx Mist
    3. Face Fixx Mist
    4. Pore Fixx Mist
    5. Quick Fixx Mist
    Oraz odpowiadające im bazy. Ja mam dwie mgiełki: Pore Fixx Mist, która ma zmatowić skórę oraz kontrolować wydzielanie sebum oraz Quick Fixx Mist, która ma utrwalać makijaż najmocniej z całej piątki. Mgiełki zamknięte są w kolorowych opakowaniach z aplikatorem w formie "spryskiwacza". Myślałam, że będzie to spray, jak w przypadku utrwalacza Kryolan czy rozświetlacza Patrick Ta bo tak wygląda to opakowanie, ale atomizer po prostu spryskuje twarz mgiełką. 

    Żeby dobrze ją rozpylić i nie zniszczyć sobie makijażu, trzeba aplikować ją z odległości około 30 cm (tak na pełne wyciągnięcie ręki) ponieważ rozpyla bardzo dużo produktu. Czy mgiełki spełniają swoją funkcję? Obie testowałam w upalne dni, za każdym razem "nakładałam je" na mój sprawdzony podkład utrwalony pudrem. I w obu przypadkach moja skóra zaczynała świecić się tak samo szybko, mimo że na co dzień świeci się mało, a mgiełki dodatkowo miały utrwalić makijaż i kontrolować wydzielanie sebum.  Jedyne działanie jakie widzę to zdjęcie "pudrowości" makijażu. W opakowaniu znalazło się aż 100 ml mgiełki, którą trzeba zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia.

    Cena: 49,90 złotych

    xx revolution ocena nowej marki


    xx revolution ocena nowej marki


    KREMY


    XX Revolution przygotowało dla nas aż 6 różnych kremów pod makijaż! Jakie kremy mamy do wyboru? 
    1. H2 Glow Bomb Primer Aloe Vera Gel
    2. Hydra Quench Bomb Primer Aloe Vera Gel 
    3. Youth Juice Bomb Primer
    4. Face Freeze Bomb Primer
    5. Second Skin Complexxion Primer
    6. Cloud Complexxion Primer
    Z kremów pod makijaż przetestowałam ostatni, czyli Cloud Clomplexxion Primer, który ma dawać efekt wygładzonej i rozjaśnionej skóry. Krem ma natychmiastowo wygładzać pory i rozświetlać cerę. Trzeba przyznać, że to na prawdę dobry krem pod makijaż, a jego nazwa nie jest przypadkowa, on naprawdę jest jak chmurka. 

    Kremy XX Revolution mają przepiękne opakowania. Na szczególną uwagę zasługują cudownie zdobione kartoniki, które same w sobie są jak ozdoba do zdjęć na Instagram. Za to słoiczki z kremem są już niezwykle proste, bez żadnych udziwnień i ozdobników. Słoiczki są szklane, matowe z nakrętką, która zmienia odcień w zależności od kąta padania światła. Super jest to, że w kartoniki znalazła się też szpatułka, którą możemy w higieniczny sposób wyciągać krem z opakowania. Wielki plus! Krem ma przyjemną konsystencję musu. Kiedy wyjmiemy go więcej np. na dłoń możemy zobaczyć, że ma on delikatne drobinki i opalizuje na różowo. To na twarzy daje efekt delikatnego rozmycia wszelkich zmarszczek czy niedoskonałości i przyjemne, naturalnie wyglądające rozświetlenie. Została też spełniona obietnica dotycząca porów: krem rzeczywiście sprawia, że są one o wiele mniej widoczne. Podkłady bardzo przyjemnie się na nim rozprowadzają, dobrze z nimi pracuje. Sprawdzałam go z moim ulubieńcem na upały i krem w żaden sposób nie wpłynął na jego trwałość. Zapomniałabym dodać, że przepięknie pachnie kokosem!

    Cena: 79,90 złotych 


    PODKŁADY


    XX Revolution przygotowało na początek dwa rodzaje podkładów, każdy dostępny w 55 różnych odcieniach! Prawda, że to mnóstwo kolorów jak na początek? Do wyboru mamy podkład Skin Glow Fauxxdation oraz Liquid Skin Fauxxdation. Oba rodzaje podkładów zamknięte są w kwadratowych buteleczkach mieszczących 27 ml produktu. W obu przypadkach też na zużycie takiej ilości podkładu mamy 6 miesięcy (to dość krótko, większość podkładów ma termin ważności 12 miesięcy od otwarcia, a Estee Lauder Double Wear nawet 24 miesiące). Buteleczki podkładów są bardzo proste, ozdobione jedynie XX z przodu, różnią się jedynie nakrętką: podkład rozświetlający ma nakrętkę różową, a matujący czarną. 

    SKIN GLOW FAUXXDATION


    Podkład XX Revolution Skin Glow Fauxxdation ma pielęgnować skórę, dzięki nawilżającej formule z kwasem hialuronowym. Podkład opisywany jest jako lekki, rozświetlający. W jego formule znalazły się drobinki perły. A jak działa w praktyce? Konsystencja podkładu jest gęsta, kremowa, dobrze się rozprowadza. Podkład już przy bardzo małej ilości ma bardzo mocne krycie, jego wykończenie rzeczywiście jest rozświetlające i nałożony w bardzo małej ilości potrafi pięknie stopić się ze skórą i dać efekt Glass Skin. Najlepiej nakładać go palcami (bardzo małą ilość!) i dodatkowo wklepać gąbeczką. Nakładając go więcej, na dodatek od razu gąbeczką lub pędzlem, możemy uzyskać efekt maski na twarzy. 

    Nie powiedziałabym, że to podkład bardzo lekki. Dla mnie, biorąc pod uwagę jego gęstą konsystencję i pełne krycie, był dość obciążający. Trzeba jednak przyznać, że jeśli chcemy uzyskać efekt pełnego krycia i rozświetlania będzie idealny. Podkład nie zastyga, więc trzeba go dodatkowo utrwalić pudrem. W ciągu dnia nie wchodzi w zmarszczki, nie warzy się, wygląda dobrze aż do demakijażu. Polubiłam się z nim i na pewno będę do niego wracać.

    Cena: 69,90 złotych


    LIQUID SKIN FAUXXDATION


    Czego nie mogę powiedzieć o podkładzie Liquid Skin Fauxxdation, który jest prawdziwą maską! Już maleńka ilość tego podkładu daje pełne krycie i efekt stuprocentowego matu na twarzy. Rozkładając go palcami możemy wyczuć jego suchą, odrobinę tępą konsystencję. Podkład zastyga dość szybko, dlatego trzeba z nim pracować sprawnie. Najlepiej wygląda nakładany palcami i gąbeczką, która pozwala zdjąć jego nadmiar. 

    Ten podkład jest bardzo ciężki. Od razu po nałożeniu wygląda na twarzy sucho, podkreśla każdy por, wchodzi w każdą zmarszczkę. Jeśli bez makijażu jakiejś zmarszczki nie widzę i nawet nie podejrzewam, że ją mam, ten podkład ją odnajdzie i maksymalnie podkreśli. Najgorzej wygląda na czole, daje efekt mega wysuszenia i podkreśla każdy por, który wydawało mi się, że udało mi się wygładzić pielęgnacją. Jestem trzy razy na nie.


    Cena: 69,90 złotych



    od lewej: korektory CX1 i CX3; podkłady Liquid Skin Foundation CX2 i CX4; podkłady Skin Glow CX 3,5 i CX5


    KOREKTORY 


    Tak samo jak podkłady, korektory XX Revolution Concealxx Super Fixx dostępne są w aż 55 odcieniach. Z takiej gamy kolorów każdy musi wybrać kolor dla siebie. Korektory mają ładne, kwadratowe opakowania wykonane z matowego szkła. Są solidne, ciężkie, wyglądają 'drogo'. Bardzo ciekawy jest aplikator, o kształcie owalnego "kopytka". 

    Korektor ma gęstą, kremową konsystencję. Bardzo ładnie się rozprowadza. Nałożony w małej ilości dobrze przykrywa wszelkie niedoskonałości, ale nadal wygląda naturalnie. Bałam się, że będzie jak mocno kryjąca pasta. Że będzie obciążający, nienaturalny. Że będzie podkreślał każdą zmarszczkę. A nic takiego się nie dzieje. Korektor przypudrowany pięknie się utrzymuje. Oczywiście jest mocno kryjący, ale nie obciąża okolicy pod oczami i jeśli nałożymy go w odpowiedniej ilości nie wchodzi w zmarszczki, daje efekt wygładzenia tej okolicy. Korektor ma matowe wykończenie, zastyga (przy czym delikatnie ciemnieje) i zdecydowanie można powiedzieć, że jest długotrwały.

    Kolory, które mam to CX1 i CX3. Oba są bardzo jasne, CX1 jest bardziej neutralny, z lekkimi żółtymi tonami, z kolei CX3 ma w sobie nutkę brzoskwini.


    Cena: 44,90 złotych



    Makeup Revolution umie w rozświetlacze, dlatego zupełnie nie obawiałam się o rozświetlacze XX Revolution. I miałam rację, rozświetlacze XX Revolution robią wrażenie. Rozświetlacze XXposure Highlighter Powder to rozświetlacze wypiekane. Ich konsystencja wydaje się w dotyku sucha, ale na policzku wcale tak sucho nie wyglądają.

    Do wyboru mamy aż12 kolorów, ja przetestowałam dwa: Echo, który jest jaśniutki, niemal biały; oraz Focus, który jest jasnym, szampańskim złotem, trochę podobnym do Amrezy ABH. Oba rozświetlacze dają taflę rozświetlenia, bez zbędnych drobinek. Oba mają także dość mocną bazę kolorystyczną, więc źle dobrany kolor będzie mocno odznaczał się na policzku. Powiedziałabym, że jak na rozświetlacze, są za dobrze napigmentowane. Ładnie się rozcierają i utrzymują na twarzy przez cały dzień. Echo będzie pasował bardzo bladym osobom, o chłodnym typie urody, z kolei Focus sprawdzi się u osób z ciepłym odcieniem skóry

    Rozświetlacze mają piękne opakowania, w formie różowych puderniczek. W środku każdego jest spore lusterko. Sam rozświetlacz ma aż 15g, które trzeba zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia (niewykonalne!). Opakowania są piękne, ich jedynym minusem jest to, że wszystkie są takie same, więc mając kilka odcieni musimy zajrzeć do każdego żeby przekonać się który to kolor (ewentualnie z tyłu mamy malutką czcionką nazwę, ale i tak musimy zapamiętać, który odcień jak wyglądał).


    Cena: 59,90 złotych




     od lewej: Phantom, Morose

    od lewej: Focus, Echo


    BRONZERY 


    Opakowania bronzerów są takie same, ale w kolorze stalowej, ciemnej szarości. Tak samo jak w przypadku rozświetlaczy, patrząc na opakowania nie wiemy jaki kolor kryje się w środku. Każdy bronzer ma 6,5 g i trzeba zużyć go w ciągu 12 miesięcy od otwarcia opakowania. Bronzery dostępne są w 10 odcieniach, ja przetestowałam dwa: Phantom oraz Morose.

    Trzeba przyznać, że bronzery także są bardzo udane. Mają matowe wykończenie, ale bardzo miękką, aksamitną konsystencję i dzięki temu przepięknie się rozcierają nie tworząc na policzku np. plam. Ich pigmentacja jest mocna, dlatego trzeba nakładać je ostrożnie, warstwami, aby nie przesadzić z ilością.

    Kolor Phantom to mój faworyt, jest ciemny, osiągniemy nim efekt intensywnego konturowania twarzy, ale przy tym jego kolor jest idealnie wyważony. Phantom nie jest ani zbyt chłodny i szary, ani zbyt ciepły i pomarańczowy. Ten kolor idealnie sprawdzi się do konturowania twarzy. Z kolei Morose to odcień jaśniejszy, delikatniejszy, ale bardzo pomarańczowy. Może sprawdzić się do ocieplania twarzy, ale raczej u osób z cieplejszą karnacją. U mnie wygląda niemal jak róż do policzków.


    Cena: 54,90 złotych



    Róże XX Revolution XXCess Blush dostępne są w aż 16 odcieniach. Ich opakowania są takie same jak w przypadku rozświetlaczy, ale odrobinę mniejsze. Każdy róż ma w środku lusterko. Z 16 dostępnych kolorów przetestowałam dwa: Risque i Jitter.

    Risque to bardzo delikatny odcień chłodnego różu, z delikatnymi złotymi drobinkami. Jego pigmentacja nie jest mocna, dlatego na pewno nikt nie zrobi sobie nim brzydkich plam na policzkach. To taka "bezpieczna" opcja. Drugi kolor, Jitter, to całkowicie matowy, koralowy róż o trochę mocniejszej pigmentacji. Jest odważniejszy, bardziej widoczny na policzku, a przez jego pigmentację łatwo z nim przesadzić. Oba róże ładnie się rozcierają i można je pięknie stopić z bronzerem i rozświetlaczem na policzku. W ciągu dnia nie zauważyłam żeby zanikały, utrzymują się na twarzy przez cały dzień, do demakijażu.


    Cena: 39,90 złotych



     od lewej: Risque, Jitter


    PALETY CIENI 


    Myślę, że na ten temat wiele z Was czekało. Tak więc oceńmy nowe palety XX Revolution! Do przetestowania miałam trzy palety cieni: dwie z serii Crystalxx Shadow Palettes (Platinum i Amethyst) oraz jedną z serii Luxx Shadow Palette (XXPectation).

    LUXX SHADOW PALETTE XXPECTATION


    Zaczniemy od palety XXPectation, która jest najdroższa z tej trójki. Paleta obłożona jest welurem, który łapie każdy brud z otoczenia, dlatego już po kilku dniach wygląda niechlujnie. Paleta jest zamykana na magnes, a w środku znajdziemy duże lusterko i aż 18 cieni, o różnych wykończeniach. Paleta na pierwszy rzut oka mocno przypomina paletę Huda Beauty New Nude. Z kolei welurowe opakowanie kojarzy się z paletą Anastasia Beverly Hills Modern Renaissance. A środek? Brązy, beże, srebrzystości, przybrudzone róże. 10 całkiem przyzwoicie napigmentowanych matów i 8 niestety słabych błysków. Te klasyczne perły jeszcze dają radę, ale dwa cienie, które mają chyba imitować folie z palet Hudy (to te z białymi plamkami) zupełnie nie robią wrażenia. To takie słabiej napigmentowane perły z dodatkowym brokatem. Niestety zupełnie mi się nie podobają.

    Czy warto kupić tą paletę? Myślę, że jeśli lubicie matowe makijaże to może się Wam spodobać. Maty mają mocną pigmentację, pięknie się blendują i tworzą ładne przejścia między sobą. Warto wspomnieć, że bardzo dobrze napigmentowana jest także czerń, a najczęściej czarne, matowe cienie tańszych marek nie zachwycają. Gdyby ta paleta była w 100% matowa na pewno byłabym zadowolona, a tak?  Mam pewien niedosyt.


    Cena: 89,90 złotych



     paleta cieni XXPectation

     

    CRYSTALXX SHADOW PALETTE  


    I palety Crystalxx... To mniejsze palety z 12 cieniami, w których wszystkie cienie są połyskujące. Te palety można traktować jako błyszczące "dodatki" do matowych makijaży. Błyski z tych palet są piękne, trzeba przyznać, że idealnie uzupełniają makijaż i prześlicznie połyskują na powiekach. Ich pigmentacja jest dobra, cienie mają piękne kolory.

    Platinum to w większości odcienie szarości, Amethyst to taki miks, są w niej róże, fiolety, zieleń, złamana biel, a nawet niebieski. Nie zrobi się nimi pełnego makijażu, ale jako uzupełnienie jak najbardziej polecam.


    Cena: 69,90 złotych




     paleta cieni Amethyst
     paleta cieni Platinum



    Kategoria "brwi" to w XX Revolution także mocno rozwinięty temat. W ich asortymencie można znaleźć: pomady do brwi, dwa rodzaje kredek oraz kolorowe i przezroczyste żele do brwi. Ja mogłam przetestować kredkę FauXX i bezbarwny żel do brwi Fixx Brow Gel. Trochę żałuję, że nie przetestowałam pomady do brwi, ale może kupię ją niedługo.


    KREDKA DO BRWI FAUXX


    Kredka do brwi XX Revolution Fauxx w kolorze Medium Brown to kosmetyk zdecydowanie wart uwagi. Jej odcień idzie delikatnie w chłodną stronę, ale nie jest za ciemny, to taki średni, lekko szary brąz. Kredka jest różowa,  jego opakowanie jest utrzymane w takim samym stylu jak opakowania rozświetlaczy. Z jednej strony mamy kredkę do brwi w trójkątnym kształcie. Taką kredkę możemy "temperować" delikatnie uderzając jej bokami np. o lusterko, tym sposobem odzyskamy jej ostre kształty. Możemy też uciąć kredkę nożem, ale wtedy stracimy część produktu. Ostrymi krawędziami kredki możemy bardzo precyzyjnie pomalować brwi. Po drugiej stronie jest, i tu uwaga, szczoteczka. Mi takie rozwiązanie nie przypadło do gustu, ale nieszczególnie brakuje mi spiralki. Jak dla mnie w kredce do brwi mogłaby być sama kredka. Kredki dostępne są w 5 kolorach. 


    Cena: 34,90 złotych



     kredka do brwi Medium Brown


    ŻEL DO BRWI FIXX BROW GEL


    Kolejny produkt to żel do brwi. Żel Fixx Brow Gel ma malutkie opakowanie, z malutką szczoteczką. Moja wersja to żel przezroczysty, ale są też żele kolorowe. Niestety żel nie jest tak mocny, jak bym chciała. Układa włoski, ale kiedy się ich dotknie wydaje się jakby zupełnie nie było na nim produktu. Żel MySecret Wow Eyebrow nadal pozostaje moim ulubieńcem. Żele dostępne są w czterech kolorach.


    Cena: 34,90 złotych



    To mogłaby być najciekawsza kategoria kosmetyków XX Revolution. Niestety coś zawiodło. W tej serii kosmetyków dostępne są: paleta cieni,  sześć eyelinerów, cztery kremowe cienie do powiek i sześć pigmentów. 


    MAGNETIXX DUO CHROME LIQUID LINERS


    Eyelinery zapowiadały się bardzo dobrze. W opakowaniu wydaje się, że kolory są intensywne i mienią się na różne odcienie. Kolory są piękne i już wyobrażałam sobie makijaże z nimi. Niestety już po pierwszym swatchowaniu wszelkie plany zniknęły. Eyelinery są bardzo słabo napigmentowane. Praktycznie nie mają koloru, to sama woda z odrobiną pigmentu, dlatego po namalowaniu kreski nie jest ona duochromowa, ale jasnoszara. Na dodatek zaraz po nałożeniu eyeliner rozlewa się na wszystkie strony. Kiedy eyeliner zaschnie nie ściera się, jednak co to za pocieszenie, skoro koloru brak? Niestety nie mogę ich polecić. 


    Cena: 49,90 złotych





    XXCHARGE DUO CHROME LIQUID SHADOWS


    Cienie w kremie wyglądają o wiele lepiej, ale nadal nie jest to produkt, który można nakładać na powiekę solo. Po nałożeniu wydaje się, że pigmentu jest sporo, ale przy jakimkolwiek roztarciu tego cienia cały kolor zanika i (podobnie jak w przypadku eyelinerów) na powiece zostaje jedynie poświata koloru. Ostatecznie te cienie mogą sprawdzić się jako baza pod inne połyskujące cienie, ale nic więcej. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć ich ceny.

    Cena: ?


    CHROMATIXX DUO CHROME PIGMENT POTS 


    Ostatni produkt to duochromowe pigmenty do makijażu oczu, które są na prawdę dobre! Mają piękne kolory, prześlicznie się mienią, ich kolor zależy od kąta padania światła. Super! Pigmenty najlepiej wyglądają i utrzymują się nałożone na mokrą bazę (np. NYX Glitter Primer albo wcześniej wspomniane kremowe cienie). Zachwycałam się nimi i zachwycałam, aż... zobaczyłam cenę! 69,90 za pigment? Na dodatek pigmenty wydają się inspirowane duochromowymi pigmentami Tammy Tanuka, które kosztują 30-40 złotych. Podobne duochromowe pigmenty ma też Affect i ich cena to także około 35 złotych. Skąd więc tak wysoka cena? Ogólnie polecam, ale tylko w jakiejś mega promocji. 

    Cena: 69,90 złotych




     od lewej: cienie w kremie Stimulate, Excite, eyelinery Bolt, Force, Atomic

     pigmenty Charge, Direct


    Na koniec małe podsumowanie. Kosmetyki XX Revolution w większości oceniam dobrze. Wiadomo, że tworząc osobną markę i wszystkie produkty na start, może zdarzyć się, że coś nie uda się tak jak powinno. Jednak myślę, że takie kosmetyki nie powinny być sprzedawane w dniu premiery, ale dopracowane i wypuszczone później np. jako limitowana edycja. Kremowe kosmetyki duochromowe niestety pozostawiły pewien niesmak i na pewno już po nie nie sięgnę. Co do reszty, jestem bardzo zadowolona z kremu, rozświetlaczy, bronzerów, róży, palet z błyszczącymi cieniami i kredki do brwi. Myślę, że to świetny wynik i choćby z tego powodu mogę polecić Wam przyjrzenie się tym produktom, a szczególnie paletom z błyszczącymi cieniami, których w ofercie XX Revolution jest jeszcze więcej! Wszystkie kosmetyki XX Revolution znajdziecie w Mintishop oraz Cocolita.pl. 

    Co wpadło Wam w oko? 










    CZEGO POTRZEBUJĄ TWOJE WŁOSY?

    $
    0
    0



    Wypadające włosy. Kruche, łamliwe paznokcie. Pogorszenie ogólnego stanu cery i obniżone samopoczucie. Znacie te problemy? Wszystkiemu winny jest brak witamin i podstawowych minerałów, odpowiadających za piękny wygląd naszej skóry, włosów i paznokci.


    Jestem pewna, że dbacie o włosy od zewnątrz, stosując najróżniejsze szampony, maski, odżywki i inne kosmetyki, których producenci obiecują szybkie i spektakularne efekty. Ale czy wiecie, że kluczem do pięknego wyglądu włosów, skóry i paznokci jest dostarczanie do organizmu odpowiedniej ilości witamin i minerałów? Żyjemy w biegu, odchudzamy się, nie dbamy o jedzenie warzyw i owoców, a przez to nie dostarczamy organizmowi w naturalny sposób takiej porcji witamin, jaka jest mu niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Z tego powodu warto zastanowić się nad wprowadzeniem suplementów diety, które pomogą uzupełnić niedobory potrzebnych organizmowi witamin.

    Myślicie, że ten problem Was nie dotyczy? Sprawdźcie najczęstsze przyczyny wypadania włosów (są one często także przyczyną łamliwości paznokci i pogorszenia stanu cery):
    1. niedożywienie, anoreksja, bulimia, które skutkują niedoborami mikro i makroelementów (np. żelaza, cynku)
    2. zaburzenia hormonalne, spowodowane np. nieprawidłową pracą tarczycy
    3. choroby skóry głowy, np. łojotokowe zapalenie skóry głowy, łysienie plackowate, 
    4. stosowanie niektórych leków, np. środki antykoncepcyjne, leki przeciwzakrzepowe, a także stosowanie chemioterapii
    5. noszenie nieodpowiednich fryzur, np. częste noszenie mocno ściśniętego kucyka lub koka, tapirowanie włosów
    6. częste farbowanie włosów
    7. brak odpowiedniej ilości białka w diecie

    Prawda, że przyczyn może być wiele? Jeśli zauważycie u siebie nagłe pogorszenie samopoczucia, cera nie wygląda już tak ładnie jak zawsze, paznokcie są łamliwe, a włosy mniej błyszczące i wyraźnie przerzedzone, możecie być pewni, że brakuje Wam witamin. Wypadanie włosów bardzo często jest skutkiem niedoborów m.in. witaminy A, która wpływa na prawidłowe rogowacenie komórek włosa. Brak witaminy A w postaci retinolu sprawia, że włosy stają się suche i łamliwe. Witamina A powinna być dostarczana także w postaci beta-karotenu, który z kolei sprawia, że włosy są gęste, nie wypadają, nie łamią się i mają piękny połysk. Nie zawsze jesteśmy w stanie dostarczyć ją z pożywieniem. Dlatego warto dostarczać do organizmu potrzebne elementy,łykając codziennie tabletki na włosy. Do pozytywnie działających witamin na włosy można zaliczyć m.in. wspomnianą witaminę A, witaminę E czy np. witaminy z grupy B.







    Jakich witamin potrzebują włosy, skóra i paznokcie?
    1. Witamina A- odpowiada za wzmocnienie włosów; wpływa na prawidłowy metabolizm komórek nabłonka skóry; niedobór witaminy A sprawia, że włosy staja się suche, łamliwe, osłabiają się, a to może doprowadzić do zahamowania ich wzrostu lub do wypadania włosów; witaminę A znajdziemy np. w wątróbce, jajkach, tłustym mięsie, mleku, serach oraz pomidorach.
    2. Witaminy z grupy B- odpowiadają za wzrost włosów; chronią włosy przed chorobami i działaniem czynników zewnętrznych. Do tej grupy należy witamina B1 (czyli tiamina), którą znajdziemy np. w słoneczniku; witamina B2 (ryboflawina), którą znajdziemy w wieprzowinie, brokułach oraz mleku; witaminy B1 i B2 regulują pracę gruczołów łojowych, uczestniczą w procesach regeneracji komórek, a także chronią przed powstawaniem łupieżu; witamina B3 (niacyna), jest potrzebna organizmowi do produkcji czerwonych krwinek, odpowiada też za dostarczanie tlenu i składników pokarmowych do wszystkich tkanek i komórek, a więc także do włosów; witamina B5 (kwas pantotenowy), która poprawia pigmentacje włosów, można powiedzieć, że jest naturalnym lekiem na siwienie, odgrywa dużą rolę w procesach regeneracyjnych, można ją znaleźć np. w brokułach oraz pieczarkach; witamina B6 (pirydoksyna), niezbędna w procesie wzrostu włosów, ponieważ bierze udział w podziale komórek w mieszkach włosowych; witamina B9 (kwas foliowy), odpowiedzialna za wzrost włosów; witamina B12 (cyjanokobalamina), która wzmacnia włosy, zapobiega ich wypadaniu, niedobór witaminy B9 i B12 może prowadzić do nadmiernego łojotoku;
    3. Witamina E- chroni włosy przed szkodliwym działaniem wolnych rodników; sprawia, że włosy stają się lśniące i gładkie; można znaleźć ją m.in. w zbożach, migdałach oraz oleju sojowym;
    4. Witamina H (biotyna)- zapobiega siwieniu i wypadaniu włosów oraz łysieniu, znajdziemy ją m.in w wątróbce, pomidorach, szpinaku;
    5. Witamina C- odpowiedzialna za produkcję kolagenu przez skórę, bez którego z kolei nasze włosy nie będą mocne, witaminę C znajdziemy m.in w cytrusach;





    Jak widzicie lista jest długa. Nie mogąc z różnych powodów jeść niektórych z tych produktów (np. z powodu choroby i związanej z nią specjalnej diety, jak u mnie; albo choćby odchudzając się) nie dostarczymy organizmowi wszystkich witamin we właściwych ilościach. Tu z pomocą przychodzą nam suplementy diety. Tabletki na włosy, które ja polecam to Merz Special Dragees, w których znajdziecie wszystkie wymienione przeze mnie witaminy, a dodatkowo żelazo i cynk.

     

    Niedobór żelaza pojawia się zwykle z powodu anemii, niedożywienia. Mała ilość żelaza może spowodować osłabienie włosów, a nawet ich wypadanie. Bardzo ważny jest też cynk, który odpowiada za produkowanie przez organizm naturalnych wydzielin. Kiedy jest go za mało, na powierzchni skóry mogą pojawiać się wypryski i inne niedoskonałości, pogarsza się jej stan, osłabione są też włosy i paznokcie. Cynk jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania skóry, włosów i paznokci. Wiem, że jest sporo przeciwników przyjmowania witamin w tabletkach, ale ja uważam, że zrobienie sobie raz na jakiś czas 1-2 miesięcznej "kuracji" polegającej na przyjmowaniu witamin w tabletkach, nie zrobi nikomu krzywdy.

     

    Taki "zastrzyk" witamin i minerałów zawsze sprawia, że moje włosy bardzo szybko odzyskują dobrą kondycję i znów są miękkie, nie wypadają i pięknie lśnią. A jak to jest u Was? Czy też zdarza Wam się widzieć, że włosy osłabiają się? A może zauważyłyście ich wypadanie np. po ciąży (u mnie wypadały całymi garściami)?


    Co myślicie o witaminach na włosy w tabletkach?

    PHYSICIANS FORMULA POD LUPĄ!

    $
    0
    0




    Jakie są najpopularniejsze kosmetyki Physicians Formula? Do głowy przychodzi mi tylko Butter Bronzer, ale nie pokażę go Wam w tym wpisie. Pokażę za to ciekawą pomadkę, idealny na co dzień rozświetlacz, świetną mascarę i peeling do ust. Co zrobiło na mnie największe wrażenie?


    PHYSICANS FORMULA


    Physicans Formula to marka kosmetyków, którą możecie znaleźć w drogeriach Hebe oraz perfumeriach Douglas. Nie wszędzie te kosmetyki dostępne są stacjonarne, ale bez problemu kupicie je w sklepie online Hebe, Douglas i w kilku innych miejscach. Marka powstała w 1937 roku i obecnie jest jedną z najpopularniejszych hipoalergicznych marek w Ameryce. Wszystkie kosmetyki Physicans Formula są hipoalergiczne, bezpieczne dla wrażliwej skóry i oczu oraz stworzone z najlepszych, najbezpieczniejszych dla skóry składników. 


    PHYSICIANS FORMULA MURUMURU BUTTER 


    Pomadka Physicians Formula Murumuru Butter to pomadka pielęgnująca usta, która ma przy okazji nadawać im delikatny kolor. Pomadka ma niezwykle nawilżającą, maślaną konsystencję, która wręcz topi się przy kontakcie ze skórą. Jej pigmentacja jest wysoka i pomadka mogłaby jedną warstwą pokryć całe usta, ale bardzo źle wygląda nałożona grubą warstwą. O wiele lepiej prezentuje się delikatnie wklepana na środek ust palcem. W ten sposób uzyskujemy delikatny, pięknie stapiający się z naturalnym makijażem, kolor ust, a jednocześnie utrzymujemy pielęgnacyjne właściwości pomadki. Pomadki możemy używać też jako różu do policzków. Stosując ten sam produkt na usta i policzki uzyskamy bardzo spójny makijaż.

    Wśród składników pielęgnacyjnych pomadki Murumuru Butter znajdziemy m.in. nawilżające masło Tucuma, masło Capuacu i masło Murumuru; kondycjonujące kwasy tłuszczowe oraz ochronny filtr SPF 15. Pomadka ma ciekawą, jakby żelową konsystencję i właśnie przez to w kontakcie ze skórą szybko się roztapia. Przez to nie jest najbardziej wydajną pomadką jaką miałam. Użyłam jej ledwo kilka razy, a już zużyłam około 1/3 pomadki, co dawno mi się nie zdarzyło. Jej opakowanie jest proste, minimalistyczne, z przezroczystym wieczkiem, które zamyka się na "klik". Pomadka noszona w torebce nie otwiera się, a więc nic nie pobrudzi.

    Cena: 30 złotych/ 1 sztuka





    PHYSICIANS FORMULA SHIMMER STRIPS 


    Shimmer Strips to bardzo ciekawy, delikatny rozświetlacz, który składa się z 12 prostokącików, każdy w innym kolorze. Zmieszane razem dają rozświetlacz, który daje bardzo, bardzo, bardzo naturalny efekt. To produkt tak delikatny, że w niektórych przypadkach nadaje się nawet do nakładania na całą twarz, jeśli lubicie rozświetlony makijaż twarzy. Nałożony na szczyty kości policzkowych wygląda jak naturalny błysk, zdrowej, dobrze nawilżonej skóry. Taki efekt spodoba się osobom, którym zależy na subtelnym makijażu np. do pracy czy szkoły.

    Shimmer Strips to także paleta, która może być wykorzystywana do makijażu oczu. Każdego prostokącika możemy używać zupełnie osobno, albo mieszać je w dowolnych konfiguracjach. Jak wszystkie produkty Phisicians Formula, tak i rozświetlacz Shimmer Strips, jest produktem hipoalergicznym.

    Cena: 45 złotych/ 1 sztuka




    PHYSICIANS FORMULA KILLER CURVES MASCARA



    Kolejny produkt to mascara. Także hipoalergiczna, także pielęgnująca, ale tym razem nie skórę, a rzęsy. Mascara ma bardzo ciekawą szczoteczkę, która jest wyprofilowana w taki sposób, aby wyciągnąć i precyzyjnie pomalować nawet najmniejsze włoski.

    Formuła mascary pełna jest aminokwasów oraz substancji odżywczych, które przyspieszają wzrost rzęs. W składzie tej mascary znajdziemy:

    1. syntetyczne woski pszczele, parafina, panthenol, gliceryna, witamina E, olejek rycynowy, celluloza; 
    2. roślinne peptydy : peptyd z grochu zwyczajnego, myristoyl pentapeptide-17, biotinoyl tripeptide-1, które sprawiają, że włoski szybciej rosną;
    3. wosk ryżowy, wosk karnauba, ekstrakt z kiełków pszenicy, arginina, trokserutyna, alanina, olejek kameliowy, seryna, walina, prolina, treonina, apigenina, histydyn; prowitamina B5, liftingujące polimery, kolagen
    Mascara ma kremową konsystencję, już podczas pierwszego użycia. Wydłuża i pogrubia włoski, a szczoteczka bardzo dobrze je rozdziela. Rzęsy są uniesione, wydają się delikatnie podkręcone. Efekt jest widoczny, chociaż nadal naturalny. Nie jest to teatralny efekt "sztucznych rzęs". W ciągu dnia mascara nie osypuje się na policzki, dlatego możecie bez obaw używać jej mając jakąś ważną okazję. Mascarę musimy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia.

    Cena: 49,90 złotych/ 1 sztuka




    PHYSICIANS FORMULA ORGANIC ROSE OIL LIP POLISH


    Na koniec zostawiłam mój ulubiony produkt! Peeling do ust ze składnikami, które dodatkowo je pielęgnują i wygładzają. Peeling zawiera olejek różany, który regeneruje usta i poprawia ich kondycję. Zamknięty jest w małym słoiczku, z nakrętką w kolorze rose gold. Do peelingu dołączona jest szpatułka, którą można w higieniczny sposób wyjąć potrzebną ilość produktu z opakowania. Peeling ma duże grudki, ale nie podrażnia ust. Po jego użyciu usta są gładsze, mocniej nawilżone i gotowe do nałożenia pomadki. Każda matowa pomadka wygląda na ustach lepiej po takim przygotowaniu.

    Cena: 29,90 złotych/ 1 sztuka







    Kilka dni temu dostałam na Facebooku ciekawe pytanie. Zostałam zapytana o to, czy pracuję na kosmetykach hipoalergicznych. Chwilę się zastanowiłam i odpisałam, że niestety nie. Jednak teraz widzę, że to nie do końca prawda. Przeglądając moje kosmetyki widzę, że mogę skompletować całkiem ciekawy zestaw, którym mogę zrobić pełny, hipoalergiczny makijaż dzienny lub wieczorowy. Kosmetyki Physicians Formula to dobra jakość, świetna trwałość i w pełni hipoalergiczny, przetestowany dermatologicznie skład. Moimi ulubieńcami są mascara i peeling do ust, którego używam także wykonując makijaże okolicznościowe. Musicie go sprawdzić!

    Co wpadło Wam w oko?



    MERZ SPEZIAL: CREAM MOUSSE HYALURON & CREAM MOUSSE COLLAGEN

    $
    0
    0



    Chcę pokazać Wam dzisiaj najbardziej innowacyjne kosmetyki z mojej kolekcji: pianki do pielęgnacji twarzy od Merz Spezial, których używam zaledwie od kilku dni, a już zdążyłam się w nich zakochać. Czy to kosmetyk, który zastąpi krem? A może serum? Sprawdźcie jak ich używać i u kogo się sprawdzą.


    MERZ SPEZIAL MOUSSE


    Merz Spezial Mousse to musy do twarzy dostępne w dwóch wersjach: z kwasem hialuronowym oraz z kolagenem. Merz Spezial kojarzy mi się przede wszystkim z suplementami diety, jak np. witaminy, o których mówiłam Wam kilka wpisów wcześniej. Pierwszy raz mam do czynienia z ich produktami do stosowania "zewnętrznego" i cieszę się, że tak się stało, ponieważ to miłość od pierwszego... użycia.

    Merz Spezial to w Niemczech marka numer 1 w dziedzinie "piękna od wewnątrz". Od lat dbają o to, aby do organizmu dostarczana była odpowiednia dawka witamin i minerałów. A teraz, jak widać, można z ich pomocą zadbać o skórę także od zewnątrz. Produkty Merz Spezial są opracowywane i testowane przez Centrum Badań Dermatologicznych Merz we Frankfurcie nad Menem. Przed dopuszczeniem do sprzedaży, muszą przejść surowe kontrole jakości.

    Pianki zamknięte są w prostych, eleganckich, metalowych tubach. Na każdej jest logo Merz Spezial i informacja, która to wersja pianki. Aplikator zamknięty jest pod przezroczystym wieczkiem. Jeśli chodzi o dozowanie produktu, trzeba uważać. Wystarczy lekko nacisnąć aplikator, żeby wydobyć ilość pianki, która spokojnie wystarczy do posmarowania całej twarzy. Jeśli przesadzimy i przytrzymamy go za długo, ze środka wyskoczy ilość pianki, która będzie nadawała się do posmarowania całego ciała. Merz Spezial Mousse kupujemy w kartoniku, na którym znajdują się wszystkie informacje o produkcie  m.in data przydatności, którą znajdziecie także na spodzie każdej pianki. W opakowaniu jest 50 ml produktu, który wydaje się być bardzo wydajny, ale to jedynie pierwsze wrażenie.

    Pianki dostępne są w dwóch wersjach: z kolagenem oraz z kwasem hialuronowym.




    MERZ SPEZIAL CREAM MOUSSE COLLAGEN (EFEKT LIFTINGU)


    Pianka Merz Spezial w wersji z kolagenem to unikalne połączenie kolagenu, witaminy C oraz substancji pobudzającej produkcję kolagenu. Pianka wnika głęboko w skórę i intensywnie ją pielęgnuje. Regularnie stosowana może poprawić strukturę skóry, intensywnie ją odżywia i regeneruje. Skóra odzyskuje elastyczność, a dzięki temu wygląda młodziej, świeżo i zdrowo.

    Jaki efekt daje krem z kolagenem Merz Spezial?
    1. natychmiastowy efekt liftingu (dzięki temu, że zawiera czysty kolagen, który daje efekt mocnego nawilżenia i wygładzenia zmarszczek)
    2. pobudzenie naturalnej produkcji kolagenu (kolagen zawarty w piance pobudza skórę do produkcji przez nią kolagenu, który intensyfikuje efekt liftingu, z czasem poprawia się owal twarzy, skóra jest lepiej napięta i elastyczna)
    3. redukcja zmarszczek (dzięki zawartości witaminy C, która stymuluje syntezę kolagenu, co dodatkowo wpływa na spłycenie zmarszczek, dodatkowo witamina C chroni skórę przed wolnymi rodnikami, a tym samym jej przedwczesnemu starzeniu się)



    MERZ SPEZIAL CREAM MOUSSE HYALURON (EFEKT NAWILŻONEJ SKÓRY)


    Jak nawilżyć skórę lepiej, niż używając kosmetyków z kwasem hialuronowym? W jedynym z ostatnich wpisów, wspominałam już, że kwas hialuronowy wspaniale nawilża skórę i jest receptą na ładną, promienną cerę. Drugi krem do twarzy Merz Special Cream Mousse Hyaluron to połączenie kwasu hialuronowego, soku aloesowego, glukozaminy morskiej i ekstraktu z alg morskich.

    Jaki efekt daje krem z kwasem hialuronowym Merz Spezial?

    1. odbudowanie nawilżenia skóry (kwas hialuronowy intensywnie nawilża skórę i zapobiega utracie nawilżenia, z kolei sok aloesowy pomaga przywrócić optymalny poziom nawilżenia i ma kojący wpływ na odwodnioną skórę)
    2. wzmocnienie równowagi wodno-lipidowej skóry (dzięki zawartości morskiej glukozaminy, która wspomaga efekt nawilżenia przez stymulacje naturalnej produkcji kwasu hialuronowego przez komórki skóry)
    3. ochrona przed utratą nawilżenia (dzięki użyciu w musie ekstraktu z wodorostów, to on odpowiada za ochronę przed utratą nawilżenia)



    DLA KOGO PIANKI MERZ SPEZIAL?


    Pianek mogą używać wszyscy, bez względu na rodzaj skóry i wiek. Krem z kolagenem wspaniale sprawdzi się u osób dojrzałych, ale i dużo młodszych, u których pierwsze zmarszczki dopiero zaczynają się pojawiać. To krem na zmarszczki, który dzięki dużej dawce kolagenu rzeczywiście pomoże je spłycić lub opóźni ich pojawienie się. Z kolei krem z kwasem hialuronowym pokocha cera sucha, to idealna pielęgnacja skóry twarzy dla osób w każdym wieku.

    Jaki kosmetyk mogą zastąpić pianki Merz Spezial? Pianki, kiedy zaczynamy je rozcierać na twarzy, zmieniają formułę na bardziej kremową, a więc z powodzeniem zastąpią kremy do twarzy. To po prostu kremy do twarzy, ale w formie pianki, która bardzo szybko wchłania się w skórę i daje niemal natychmiastowy efekt. U mnie pianki najlepiej sprawdzają się przy pielęgnacji wieczornej, ale czasami nakładam je także na dzień. Niestety nie sprawdzają się u mnie pod makijaż, ale możliwe, że pod leciutki krem typu BB byłyby ok. Pianki dają bardzo przyjemne uczucie nawilżenia skóry i pozostawiają na jej powierzchni lekko tłustą warstwę, która sprawia, że kiedy używam ich wieczorem, rano nadal czuję ich działanie. Używając pianki z kolagenem dodatkowo mam wrażenie, że natychmiastowo wygładza ona skórę i lekko ją napina.

    Na koniec warto jeszcze raz wspomnieć o dozowniku tych pianek. Pierwszy raz mam do czynienia z z tym, że to krem jest w formie pianki, o wiele częściej jest to forma aplikacji używana w przypadku kosmetyków do mycia twarzy albo do golenia. Taka aplikacja umożliwia bardzo precyzyjne dozowanie kosmetyku, zapewnia świeżość produktu (do środka praktycznie nie dostaje się powietrze, stąd tak długa data ważności) oraz umożliwia bardzo higieniczne używanie pianki (nie wkładamy do środka palców, a więc nie przenosimy do kosmetyku bakterii). Trochę bałam się tej innej formuły kremu, a okazało się, że warto było dać im szansę i na własnej skórze przekonać się o ich działaniu.

    Znacie inne kremy w formie pianek? Przetestujecie Merz Spezial Cream Mousse?

    BOOSTERY DO TWARZY: CZYM JEST BOOSTER I JAK GO STOSOWAĆ?

    $
    0
    0

    Kremy, sera, esencje, eliksiry... A teraz także boostery. Tylko co to właściwie jest? I jak ich używać? Porozmawiamy dzisiaj o właściwościach boosterów do twarzy, pokażę Wam też dwa ciekawe boostery, które kupicie w Rossmannie, w bardzo przyjaznej cenie.



    CZYM JEST BOOSTER?


    Do niedawna to serum było kosmetykiem maksymalnie pielęgnującym cerę. Teraz na pierwszym miejscu, listy najbardziej skoncentrowanych kosmetyków, znalazły się boostery. Czym jest booster? To nowoczesny kosmetyk, wzmacniający i chroniący warstwę rogową naskórka. Jego konsystencja jest wodnista, lekka, podobna do konsystencji serum, jednak nie powinno się ich porównywać, ponieważ zostały stworzone do zupełnie innych celów. Serum ma rozwiązywać konkretny problem w pielęgnacji, z kolei booster ma wzmacniać powierzchnię skóry, a dokładnie jej warstwę rogową i tworzyć barierę ochronną.

    Booster wzmacnia więc skórę i dodatkowo ją pielęgnuje (zależnie od składu). Ten kosmetyk pomoże w walce z wszechobecnymi toksynami, zanieczyszczeniami ze środowiska i możliwością zewnętrznego podrażnienia skóry. Przybył do nas (a jakże inaczej!) z Azji, gdzie od kilku lat jest jednym z najlepiej sprzedających się produktów do pielęgnacji skóry. Booster może chronić skórę przed czynnikami zewnętrznymi ponieważ tworzy na jej powierzchni film ochronny, tworzący pomiędzy skórą a otoczeniem barierę dla różnych zanieczyszczeń. Jego nazwa pochodzi od angielskiego "to boost", co oznacza "doładować". Booster jest więc takim doładowaniem, maksymalnie wzmacniającym naszą skórę.

    DLACZEGO WARTO UŻYWAĆ BOOSTERA?

    Można powiedzieć, że warstwa rogowa skóry jest jej najważniejszą częścią.  To ona codziennie styka się ze wszystkim co nas otacza, jest wystawiona na działanie czynników atmosferycznych i zanieczyszczeń. Kiedy jest zniszczona nie tylko pogarsza się ogólny wygląd skóry, ale też jej niektóre funkcje mogą nie działać w prawidłowy sposób. Z tego powodu musimy o nią wyjątkowo mocno dbać. Dobrze działająca warstwa rogowa funkcjonuje jak bariera, która chroni nas przed grzybami, bakteriami, a także utratą wody. 





    JAK WYBRAĆ ODPOWIEDNI BOOSTER?


    Skoro już wiemy czym jest Booster, warto wspomnieć, że nazwa ta nie jest zastrzeżona dla kosmetyków wzmacniających warstwę rogową skóry. Używają jej też producenci oferujący kosmetyki, które mają wzmacniać działanie kremów, ser czy balsamów lub odżywek do włosów. To także są boostery, ale one już nie tworzą na skórze tej warstwy ochronnej. 

    Jak więc wybrać booster, który wzmocni naszą skórę i zapewni jej odpowiednią ochronę przed zanieczyszczeniami z zewnątrz? Prawie każda marka ma już w swojej ofercie boostery do twarzy. Jeśli chcemy wybrać najlepszy dla siebie, musimy... czytać etykiety i testować! Najprawdopodobniej jeśli macie swoje ulubione linie kosmetyków, a producent zdecydował się dodać do tej linii booster, będzie on strzałem w dziesiątkę. 

    Wybierając booster trzeba dokładnie czytać informacje jakie na jego temat zamieścił producent i na tej podstawie próbować wybrać najlepszy dla siebie. Każdy booster może (oprócz wzmacniania skóry) działać na określony problem. Dlatego trzeba sprawdzać jakimi składnikami został wzbogacony. 


    JAK STOSOWAĆ BOOSTER?


    Booster jest bardziej skoncentrowany, niż inne kosmetyki pielęgnujące skórę, co oznacza, że stężenie występujących w nim składników jest o wiele wyższe niż w kremach, balsamach czy serach. Dzięki temu booster może efektywniej pielęgnować skórę, jego składniki łatwiej przenikają w jej głąb i dostarczają jej cennych elementów. Przez jego siłę najlepiej stosować go raz dziennie- po wieczornym umyciu twarzy.

    Po wieczornym oczyszczeniu skóry i stonizowaniu jej, możemy nałożyć na nią booster bezpośrednio (np. zamiast serum) i dopiero wtedy nałożyć krem lub możemy dodawać go do ulubionego serum czy kremu i w ten sposób aplikować na skórę.




    BOOSTERY ALTERRA Z ROSSMANNA


    Boostery Alterra możemy kupić w Rossmannie za niecałe 17 złotych. Pojemność opakowania to 15 ml. Myślę, że jak na tak skoncentrowany kosmetyk to całkiem sporo. Opakowania są białe, z wygodną pompką, wyglądają bardzo elegancko. Na opakowaniach zostały zamieszczone najważniejsze informacje o produktach.

    Warto wiedzieć, że kosmetyki Alterra to kosmetyki dostępne wyłącznie w Rossmannie. Wyróżniają się bardzo przystępnymi cenami i naturalnymi składami.

    Do wyboru mamy dwie wersje boosterów: Triple Vitamin Booster oraz Triple Hyaluron Booster. 


    TRIPLE VITAMIN BOOSTER


    To booster przeznaczony do pielęgnacji skóry suchej. Jego skład został wzbogacony olejkiem jojoba oraz trzema witaminami: C, E oraz F. Booster może być używany przez wegan, jest to certyfikowany kosmetyk naturalny. 

    Działanie Triple Vitamin Booster: 
    1. wzmacnia i wygładza skórę
    2. pomaga zachować elastyczność skóry
    3. przeciwdziała powstawaniu zmarszczek
    4. sprawia, że skóra staje się miękka i delikatna

    Booster witaminowy Alterra może wzmacniać skórę dzięki kompleksowi witamin C, E i F, które pochodzą z oleju sojowego. Można stosować go w czystej postaci albo dodawać do ulubionego kremu czy serum. Booster ma lejącą, delikatnie oleistą konsystencję i pozostawia na powierzchni skóry tłusty film. Po jego użyciu skóra sprawia wrażenie mocniej niż zwykle nawilżonej, a po kilku dniach stosowania widać poprawę elastyczności i gładkości skóry. Dla skóry suchej to bardzo przyjemny zastrzyk dodatkowego nawilżenia. 



    TRIPLE HYALURON BOOSTER


    Drugi booster to booster hialuronowy, którego można używać bez względu na rodzaj cery. Niedawno na moim blogu był wpis dotyczący kwasu hialuronowego i jeśli jesteście ciekawi jak dokładnie wygląda jego działanie, powinniście tam zajrzeć. Booster z Alterry ma wygładzać skórę i dawać efekt delikatnego, natychmiastowego liftingu. Formuła z kwasem hialuronowym zwiększa poziom nawilżenia skóry,wygładza ją i przeciwdziała jej starzeniu się. 

    Działanie Triple Hyaluron Booster: 
    1. zwiększa poziom nawilżenia skóry
    2. przeciwdziała starzeniu się skóry
    3. zwiększa elastyczność i napięcie skóry
    Jego formuła także jest bardzo lejąca, ale tym razem wyjątkowo lekka i szybko wchłaniająca się. Booster pozostawia na powierzchni skóry film, jednak w przypadku skóry suchej nie jest to tak mocno wyczuwalne jak przy Triple Vitamin Booster. Nawilżenie skóry widać natychmiast, jak w przypadku każdego kwasu hialuronowego. Booster można stosować solo albo dodawać do kremu. Ja lubię nakładać go wieczorem, zamiast serum. Dopiero później, kiedy lekko się wchłonie nakładam mój krem na noc. Efekty po kilku dniach stosowania? Gładka i lepiej nawilżona skóra. Widać też poprawę jej nawodnienia, pory na mojej suchej skórze stały się prawie całkowicie niewidoczne. Jego formuła została wzbogacona sokiem z liści aloesu.


    Obu boosterów Alterra używam zamiennie do wieczornej pielęgnacji. Oba bardzo przypadły mi do gustu, a ich cena sprawia, że na pewno będę polecać je dalej i sięgnę po nie ponownie kiedy się skończą. Warto zaznaczyć, że kosmetyki Alterra są wegańskie, naturalne i znajdziecie je w każdym Rossmannie. 


    Jak wiecie pielęgnacja skóry to dla mnie niesamowicie ważny temat, dlatego uwielbiam wypróbowywać nowe produkty i formuły. Forma boosterów bardzo mi się spodobała i z chęcią sięgnę po inne kosmetyki tego typu. Co możecie mi polecić? Napiszcie jakich boosterów używacie i jak się u Was sprawdzają (nie zapomnijcie dopisać jaki macie rodzaj skóry!). 

    Jakie boostery polecacie?

    Viewing all 1532 articles
    Browse latest View live


    <script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>