Pomadka do której próbowałam przekonać się wystarczająco długi czas, żeby dzisiaj z czystym sumieniem móc powiedzieć: nie, nie lubię jej. Jeżeli zastanawiacie się nad kupnem pomadki NYX Soft Matte Lip Cream zapraszam dalej:
Opakowanie jest proste, buteleczka ma kolor pomadki a zakrętka z aplikatorem jest czarna i matowa. Całkiem ładnie się to razem prezentuje. Kolor też jest niesamowity- oceniam tu oczywiście kolor SMLC 18 Prague.
Aplikator jest standardowy, jak przy wszystkich błyszczykach.
Konsystencja. Pomadka jest matowa. Ale nie tak jak na przykład pomadki w płynie Bourjois, które najpierw rzeczywiście są matowe, a później zastygają na mat. Nie, ta jest matowa od razu, matowa i tępa- bardzo ciężko ją więc nałożyć załączonym aplikatorem. Pędzelkiem też nie najłatwiej nałożyć ją równomiernie. Przez swoją tępą konsystencję pomadka ani odrobinę nie trzyma się mokrej powierzchni ust. A u mnie ta powierzchnia jest bardzo widoczna. Taka budowa ust.
Przez tą konsystencję trudno też wyrysować nią ładny kontur ust- bez kredki ani rusz.
Jeżeli mimo jej wad miałabym ochotę nosić tą pomadkę na ustach dłużej- jej trwałość jest bardzo dobra. Nie trzyma się na ustach jeżeli pijemy lub jemy, ale cóż. Nie można mieć wszystkiego. Na dole możecie zobaczyć jak wygląda pomadka w akcji.
Ostatecznie używam jej mieszając ją z innymi matowymi pomadkami w płynie uzyskując dzięki niej ciemniejsze, ciekawe odcienie. Samodzielnie nie lubię jej wcale. Ostatecznie- przede wszystkim za świetny wybór kolorów- dałabym pomadką matowym NYX ocenę 3/5. Mam ochotę na jeszcze ciemniejszy odcień Copenhagen, pewnie dam jej jeszcze jedną szansę właśnie dla tego odcienia.
A Wy używałyście pomadek matowych NYX? Co możecie o nich powiedzieć? Może tylko ja nie polubiłam się z ich formułą?